08 Maj 2009, Pią 19:09, PID: 147069
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Maj 2009, Pią 20:01 przez Kasumi.)
ehehehe mam to, od dawna
Oczywiście w jakim stopniu itp. to by trzeba było dopiero przeanalizować.
Jestem aemocjonalna, niewrażliwa na to co się dzieje wokoło. Odczuwam współczucie, litość, żal... ale po pierwsze, mam to głównie w stosunku do osób podobnych do mnie, a po drugie nawet jeżeli coś czuje, to nie wychodzi to "na zewnatrz", a takich spontanicznych zachowań to nie miewam już praktycznie nigdy. Dokładnie jak mówisz, Michał, wszelkie 'tragedie' dziejące się wokół mnie przyjmuje ze spokojem. Owszem moge pomyśleć sobie, ze mi przykro np. ale emocji żadnych we mnie nie będzie widać. Często gdy coś z kimś oglądam, i są jakieś dramatyczne sceny, i wszyscy wkoło jakoś tam reagują, jakieś "ochy" i "achy", wykrzywianie twarzy albo zakrywanie oczu rękami - ze mną nie dzieje się nic, ewentualnie się śmieje :3 (ogladałam kiedyś z koleżanka 'Hooligans' i ona przy tej końcowej scenie walki chlipała w rękaw.. a ja sie smiałam sama nie wiem juz z czego, i ona potem z takim bulwersem do innej koleżanki "To ja tu się wzruszam, nie moge patrzec na ekran, a Kasumi śmieje się przez cały film.") - W ogóle to jest bardzo ciekawe, bo śmiech jest jedyną emocją, która naturalnie się u mnie pojawia... szkoda, że coraz rzadziej (przeklęta wiosna) Kiedyś znowu wołała mnie koleżanka, że przy naszym piecu/ogrzewaczu czy jak to nazwać, czuć gaz i sie zastanawiała czy cos tam sie niedobrego nie dzieje, lekko zdenerwowana, ja jakby nigdy nic, i jej komentarz, że "ja to tak zero reakcji, totalny spokój" - ot taki delikatny przykład, ale często słysze tego typu słowa. Przez ostatnie półrocze moi rodzice zaliczyli szpital, najpierw jedno, potem drugie... żadnych emocji z tym związanych z mojej strony. Ojciec dzwonił do mnie dzień przed operacją i panikował, że "może się jutro nie obudzi" a ja nic wtedy nie czułam, żadnego żalu, strachu, współczucia, całkowita obojętność... jakby dzwonił z domu, siedząc przed telewizorem
No, u mnie też jest symptom tego 'nadopiekuńczego domu', ja z reszta dokładnie u siebie widze jak ta 'aemocjonalnosc' sie rodziła, tzn. tworzyłam ją sama, z premedytacja, na własne życzenie, i nadal tworze. Od dziecka, gdy ktoś zakpił z moich uczuć, albo wyśmiał po prostu (nie ukrywajmy, chodzi tu o rodzine własnie), zawsze wtedy powtarzałam sobie, ze "nigdy więcej", że juz nie pokaże nikomu co na prawdę czuje, że się schowam za maską obojętności bo tak jest najbezpieczniej.
"Maszyna" - dobrze powiedziane Hektor, ja sie często zastanawiam ile jeszcze jest we mnie człowieczeństwa, na ile można być jeszcze człowiekiem jeżeli żyje się bez emocji...?
Inna rzecz, że nawet mi to odpowiada, tzn. cos w stylu "jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma". Poza tym to taki zmutowany stoicyzm a ja sobie stoicyzm bardzo cenie. "Panowanie nad sobą to najwyższa władza" - słowa wstawione przez Hektora w temacie z cytatami - uwielbiam to, uwielbiam nad sobą panować i czasem wręcz gardze tymi, którzy tego nie potrafia Ludzka histeria i panika wywołuje we mnie złość, wręcz agresje.
Zastanawiam się czy to da się zmienić, pewnie się da, ale znowu czy ja tego chce, już tak się przyzwyczaiłam, emocjonalnosc jakos do mnie nie pasuje... >_>
Oczywiście w jakim stopniu itp. to by trzeba było dopiero przeanalizować.
Jestem aemocjonalna, niewrażliwa na to co się dzieje wokoło. Odczuwam współczucie, litość, żal... ale po pierwsze, mam to głównie w stosunku do osób podobnych do mnie, a po drugie nawet jeżeli coś czuje, to nie wychodzi to "na zewnatrz", a takich spontanicznych zachowań to nie miewam już praktycznie nigdy. Dokładnie jak mówisz, Michał, wszelkie 'tragedie' dziejące się wokół mnie przyjmuje ze spokojem. Owszem moge pomyśleć sobie, ze mi przykro np. ale emocji żadnych we mnie nie będzie widać. Często gdy coś z kimś oglądam, i są jakieś dramatyczne sceny, i wszyscy wkoło jakoś tam reagują, jakieś "ochy" i "achy", wykrzywianie twarzy albo zakrywanie oczu rękami - ze mną nie dzieje się nic, ewentualnie się śmieje :3 (ogladałam kiedyś z koleżanka 'Hooligans' i ona przy tej końcowej scenie walki chlipała w rękaw.. a ja sie smiałam sama nie wiem juz z czego, i ona potem z takim bulwersem do innej koleżanki "To ja tu się wzruszam, nie moge patrzec na ekran, a Kasumi śmieje się przez cały film.") - W ogóle to jest bardzo ciekawe, bo śmiech jest jedyną emocją, która naturalnie się u mnie pojawia... szkoda, że coraz rzadziej (przeklęta wiosna) Kiedyś znowu wołała mnie koleżanka, że przy naszym piecu/ogrzewaczu czy jak to nazwać, czuć gaz i sie zastanawiała czy cos tam sie niedobrego nie dzieje, lekko zdenerwowana, ja jakby nigdy nic, i jej komentarz, że "ja to tak zero reakcji, totalny spokój" - ot taki delikatny przykład, ale często słysze tego typu słowa. Przez ostatnie półrocze moi rodzice zaliczyli szpital, najpierw jedno, potem drugie... żadnych emocji z tym związanych z mojej strony. Ojciec dzwonił do mnie dzień przed operacją i panikował, że "może się jutro nie obudzi" a ja nic wtedy nie czułam, żadnego żalu, strachu, współczucia, całkowita obojętność... jakby dzwonił z domu, siedząc przed telewizorem
No, u mnie też jest symptom tego 'nadopiekuńczego domu', ja z reszta dokładnie u siebie widze jak ta 'aemocjonalnosc' sie rodziła, tzn. tworzyłam ją sama, z premedytacja, na własne życzenie, i nadal tworze. Od dziecka, gdy ktoś zakpił z moich uczuć, albo wyśmiał po prostu (nie ukrywajmy, chodzi tu o rodzine własnie), zawsze wtedy powtarzałam sobie, ze "nigdy więcej", że juz nie pokaże nikomu co na prawdę czuje, że się schowam za maską obojętności bo tak jest najbezpieczniej.
"Maszyna" - dobrze powiedziane Hektor, ja sie często zastanawiam ile jeszcze jest we mnie człowieczeństwa, na ile można być jeszcze człowiekiem jeżeli żyje się bez emocji...?
Inna rzecz, że nawet mi to odpowiada, tzn. cos w stylu "jak sie nie ma co sie lubi to sie lubi co sie ma". Poza tym to taki zmutowany stoicyzm a ja sobie stoicyzm bardzo cenie. "Panowanie nad sobą to najwyższa władza" - słowa wstawione przez Hektora w temacie z cytatami - uwielbiam to, uwielbiam nad sobą panować i czasem wręcz gardze tymi, którzy tego nie potrafia Ludzka histeria i panika wywołuje we mnie złość, wręcz agresje.
Zastanawiam się czy to da się zmienić, pewnie się da, ale znowu czy ja tego chce, już tak się przyzwyczaiłam, emocjonalnosc jakos do mnie nie pasuje... >_>