22 Paź 2018, Pon 15:58, PID: 768375
Ja trochę ostatnio zmieniłem kierunek- robienie eksperymentów samo w sobie zeszło na drugi plan -nie twierdzę, że mam zamiar tego zaniechać zupełnie, bo być może mi się to zmieni, ale na razie nie jest to mój priorytet. Wydaje mi się też, że chęć robienia eksperymentów wynikał u mnie ze "złych" pobudek- mianowicie miał na celu wyeliminowanie lęku społecznego. Dochodzę do przekonania, że wszystko, co robię w celu pokonania fobii i lęków (łącznie z relaksowaniem się, medytacją, afirmacjami, itp) tylko te lęki potęguje, bo nadaje im tym samym większego znaczenia. Nie twierdzę, że relaksowanie się, czy medytacja same sobie są "złe", ale jeśli używa się tego tylko po to, żeby pozbyć się lęku, to nie jest wtedy zdrowe i może jeszcze pogarszać sprawę.
Tak samo jest ze wszystkimi strategiami kognitywnymi- w gruncie rzeczy nadają one lękom jeszcze większego znaczenia i na dłuższą metę nie pomagają (czułem to intuicyjnie od dłuższego czasu, ale dopiero niedawno uzyskałem potwierdzenie bardziej "naukowe"). Na przykład ja zawsze matrwiłem się, czy widać mój lęk w sytuacjach społecznych- tradycyjne metody CBT kazałyby kwestionować to przeświadczenie- np stwierdzeniami: "z pewnością inni ludzie nie widzą mojego lęku tak, jak ja to odczuwam". Ale to tylko nakręca sprawę, bo teraz zastanawiam się, czy rzeczywiście tak jest- szukam dowodów na słuszność swojego przekonania (i nawet jeśli znajduję je, to nadaje całej sprawie większego znaczenia i mój mózg zaczyna uważać to za coś bardzo istotnego). Ale przecież zdarzały się też sytuacje, w których ludzie mówili mi, że widać, że jestem zestresowany, nawet, gdy nie byłem aż tak bardzo-> może więc to nie jest prawda??? Więc dochodziło do tego, że ta spirala się nakręcała nieustannnie i cały czas szukałem dowodów na to, że jednak nie widać, myśląc, że w ten sposób "walczę" ze swoją fobią, nie wiedząc, że tylko się tym jeszcze bardziej nakręcam i że kluczem w tym przypadku to mieć w dup*e czy widać po mnie lęk czy nie- tak długo, jak robię to, co uważam za istotne i w zgodzie ze swoimi wartościami...
I podobnie jest w moim przypadku ze wszystkimi technikami kwestionowania negatywnych myśli- wchodzenie z nimi w polemikę nie ma zupełnie sensu, o ile to brzmi dziwacznie, należy pokazywać mózgowi na co jest istotne tym, co się robi, nie tym, co się mówi, czy myśli. Powiedzenie tysiąc razy "nie obchodzi mnie co inni ludzie o mnie myślą" nic nie da jeśli moje czyny pokazują zupełnie coś innego...
W szerszym kontekście- mam wrażenie, że wszystko, co robiłem do tej pory, aby wyeliminować lęk- łącznie z eksperymentami, technikami relaksacyjnymi, medytacją, strategiami radzenia sobie w trudnych sytuacjach, polemikami z negatywnymi myślami, itp...- tylko pogarszało sprawę.
Lęk, fobie, czy szerzej- wszelkie emocje- nie są najważniejsze w życiu, ważne jest, żeby robić to, co się uważa za słuszne i wartościowe (lęk może w tym trochę przeszkadzać, ale nie musi być barierą nie do przeskoczenia).
Nie twierdzę, że to, co napisałem wyżej to absolutna prawda i na pewno każdy powinien szukać dla siebie odpowiedniej drogi, ale mam wrażenie, że w moim przypadku kluczem jest odsunięcie lęku z pierwszego planu i skupieniu się na tym, co dla mnie istotne. Być może lęk przy okazji tej drogi będzie się zmniejszał, ale mam wrażenie, że gdy to być może nastąpi, nie będzie to miało już dla mnie żadnego znaczenia.
Więc teraz skupiam się na tym, aby postępować w zgodzie z sobą i swoimi wartościami, eliminować komulsywne zachowania- krok po kroku (nawet "małe" rzeczy typu nie sprawdzanie telefonu co chwilę sprawiają mi trudność), uczyć się dystansować od swoich myśli, uczyć się przekierowywać uwagę, generalnie być uważnym i robić wreszcie to, co ja chcę, nie to, co wydaje mi się, że wywrze dobre wrażenie.
Tak samo jest ze wszystkimi strategiami kognitywnymi- w gruncie rzeczy nadają one lękom jeszcze większego znaczenia i na dłuższą metę nie pomagają (czułem to intuicyjnie od dłuższego czasu, ale dopiero niedawno uzyskałem potwierdzenie bardziej "naukowe"). Na przykład ja zawsze matrwiłem się, czy widać mój lęk w sytuacjach społecznych- tradycyjne metody CBT kazałyby kwestionować to przeświadczenie- np stwierdzeniami: "z pewnością inni ludzie nie widzą mojego lęku tak, jak ja to odczuwam". Ale to tylko nakręca sprawę, bo teraz zastanawiam się, czy rzeczywiście tak jest- szukam dowodów na słuszność swojego przekonania (i nawet jeśli znajduję je, to nadaje całej sprawie większego znaczenia i mój mózg zaczyna uważać to za coś bardzo istotnego). Ale przecież zdarzały się też sytuacje, w których ludzie mówili mi, że widać, że jestem zestresowany, nawet, gdy nie byłem aż tak bardzo-> może więc to nie jest prawda??? Więc dochodziło do tego, że ta spirala się nakręcała nieustannnie i cały czas szukałem dowodów na to, że jednak nie widać, myśląc, że w ten sposób "walczę" ze swoją fobią, nie wiedząc, że tylko się tym jeszcze bardziej nakręcam i że kluczem w tym przypadku to mieć w dup*e czy widać po mnie lęk czy nie- tak długo, jak robię to, co uważam za istotne i w zgodzie ze swoimi wartościami...
I podobnie jest w moim przypadku ze wszystkimi technikami kwestionowania negatywnych myśli- wchodzenie z nimi w polemikę nie ma zupełnie sensu, o ile to brzmi dziwacznie, należy pokazywać mózgowi na co jest istotne tym, co się robi, nie tym, co się mówi, czy myśli. Powiedzenie tysiąc razy "nie obchodzi mnie co inni ludzie o mnie myślą" nic nie da jeśli moje czyny pokazują zupełnie coś innego...
W szerszym kontekście- mam wrażenie, że wszystko, co robiłem do tej pory, aby wyeliminować lęk- łącznie z eksperymentami, technikami relaksacyjnymi, medytacją, strategiami radzenia sobie w trudnych sytuacjach, polemikami z negatywnymi myślami, itp...- tylko pogarszało sprawę.
Lęk, fobie, czy szerzej- wszelkie emocje- nie są najważniejsze w życiu, ważne jest, żeby robić to, co się uważa za słuszne i wartościowe (lęk może w tym trochę przeszkadzać, ale nie musi być barierą nie do przeskoczenia).
Nie twierdzę, że to, co napisałem wyżej to absolutna prawda i na pewno każdy powinien szukać dla siebie odpowiedniej drogi, ale mam wrażenie, że w moim przypadku kluczem jest odsunięcie lęku z pierwszego planu i skupieniu się na tym, co dla mnie istotne. Być może lęk przy okazji tej drogi będzie się zmniejszał, ale mam wrażenie, że gdy to być może nastąpi, nie będzie to miało już dla mnie żadnego znaczenia.
Więc teraz skupiam się na tym, aby postępować w zgodzie z sobą i swoimi wartościami, eliminować komulsywne zachowania- krok po kroku (nawet "małe" rzeczy typu nie sprawdzanie telefonu co chwilę sprawiają mi trudność), uczyć się dystansować od swoich myśli, uczyć się przekierowywać uwagę, generalnie być uważnym i robić wreszcie to, co ja chcę, nie to, co wydaje mi się, że wywrze dobre wrażenie.