12 Cze 2018, Wto 3:17, PID: 749950
U mnie największy efekt daje odcinanie myśli od działań. To znaczy, że owszem, myśli pełne lęku się kłębią w głowie, nakręcam się, ręce się trzęsą, cała się trzęsę, oblewa mnie pot, ale mimo to robię coś, co sobie postanowiłam. Bo z działaniem to jest taka zabawna rzecz - nie jest efektem długotrwałej pracy, wielu nakładających się czynników. To tylko jeden impuls w głowie. Miewacie takie uczucie, że balansujecie na granicy "zrobić-nie zrobić"? Dziwaczne uczucie. Wtedy potrzeba momentu, by się przebić przez myśli i bach! pierwszy krok poszedł, teraz pozostałe jakoś wychodzą, bo głupio się wycofać. Docierają nowe sygnały, reakcje na nasze działanie, coś, czego nie przewidzieliśmy, nie mamy czasu na tworzenie scenariuszy na każdą ewentualność, musimy od razu na nie odpowiedzieć. To przychodzi dopiero potem "a co gdybym zrobiła tak a tak?". No może by było inaczej, może nie. Czy lepiej? Niekoniecznie. Plus, co to znaczy lepiej? Czasami efekty drobnych działań przynoszą zauważalny skutek o wiele później. Polecam film "Mr Nobody".
Na lęk przed ośmieszeniem pomogło mi... przeżycie sytuacji, które uważałam za wstydliwe. Bo okazało się, że dla innych nie mają takiego znaczenia, jak myślałam. Ba, czasem odbierali je zupełnie inaczej. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć czyjejś reakcji, więc nie ma po co jej zakładać. A jeśli będzie się z nas śmiał, to co z tego? Jeśli to osoba, która nigdy więcej się nie pojawi w naszym życiu, to nie ma to znaczenia. Jeśli ktoś nas po tym skreśli - fajnie, właśnie poddaliśmy weryfikacji płytką, niewartościową znajomość.
Na przypadkowy kontakt w komunikacji miejskiej - po prostu patrzę dłużej w inny punkt, potem w kolejny, ot, przypadkowe spojrzenie. Bo przecież takie było. Po jakimś czasie odruch ponownego spojrzenia nie jest tak silny.
Ja akurat mam odwrotnie podczas jazdy - zamyślam się, patrzę przez szybę, nie kontaktuję (ale to też przez to, że gorzej słyszę).
Na krytykę wobec siebie pomaga mi spojrzenie z zewnątrz. Ot, wyobrażam sobie, ze w takiej sytuacji jest inna osoba i skupiam się na tym, jakie emocje, reakcje we mnie wywołałaby. Przeważnie jest to chęć pocieszenia lub przytulenia. Ale gdy myślę sobie znów, że to ja - biczować, dowalić, zgnoić. No ale to już kwestia niefobiczna.
Dla Ciebie jako osoby wierzącej powinno być pomocne najważniejsze przykazanie - "miłuj bliźniego swego jak siebie samego". Czyli innymi słowy, miłuj siebie jak bliźniego. Wszystkie przykazania wobec bliźniego skieruj wobec siebie.
Jak byś zachował się wobec przyjaciela, który ma fobię? Prawdopodobnie chciałbyś mu pomóc coś zmienić, ośmielić w działaniu. Powiedziałbyś mu coś dobrego. Takie dobre myśli kieruj do siebie. Pochwal siebie za to, że popatrzyłeś na wprost w autobusie albo nawiązałeś kontakt wzrokowy z panią w sklepie, uśmiechnąłeś się do radosnej osoby na ulicy. Mów sobie, że jesteś dzielny, bo się nie poddajesz, bo masz dobre intencje. Bądź dla siebie przyjacielem.
Plus, Bóg chce dla Ciebie dobrze, dla swojego dziecka, przyjaciela. To już Twój drugi Sojusznik, do tego nieskończenie potężny
Na zachowania, które wydawały mi się dziwne, że są tylko moje, przez nie jestem odmieńcem, pomaga mi to forum. Czasem sobie wejdę w zakładkę "Kto jest online - szczegóły", kilka razy widziałam, że były przeglądane tematy typu "czy potrafisz odtworzyć swój głos w myślach?", "problem z połykaniem śliny podczas mówienia/jedzeniem w miejscach publicznych", pomimo, że na żywo często się to spotykało z reakcjami "no ale czemu?", to jak widziałam, że gdzieś na świecie jest duszyczka, która ma podobny problem, to nie czułam się tak dziwna, ktoś tam mnie rozumie
No i teraz mam ochotę usunąć ten długaśny post, zlinczować siebie za gadanie głupot, ale może jakiejś duszyczce choć trochę on pomoże, choć jednej xD
Na lęk przed ośmieszeniem pomogło mi... przeżycie sytuacji, które uważałam za wstydliwe. Bo okazało się, że dla innych nie mają takiego znaczenia, jak myślałam. Ba, czasem odbierali je zupełnie inaczej. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć czyjejś reakcji, więc nie ma po co jej zakładać. A jeśli będzie się z nas śmiał, to co z tego? Jeśli to osoba, która nigdy więcej się nie pojawi w naszym życiu, to nie ma to znaczenia. Jeśli ktoś nas po tym skreśli - fajnie, właśnie poddaliśmy weryfikacji płytką, niewartościową znajomość.
Na przypadkowy kontakt w komunikacji miejskiej - po prostu patrzę dłużej w inny punkt, potem w kolejny, ot, przypadkowe spojrzenie. Bo przecież takie było. Po jakimś czasie odruch ponownego spojrzenia nie jest tak silny.
Ja akurat mam odwrotnie podczas jazdy - zamyślam się, patrzę przez szybę, nie kontaktuję (ale to też przez to, że gorzej słyszę).
Na krytykę wobec siebie pomaga mi spojrzenie z zewnątrz. Ot, wyobrażam sobie, ze w takiej sytuacji jest inna osoba i skupiam się na tym, jakie emocje, reakcje we mnie wywołałaby. Przeważnie jest to chęć pocieszenia lub przytulenia. Ale gdy myślę sobie znów, że to ja - biczować, dowalić, zgnoić. No ale to już kwestia niefobiczna.
Dla Ciebie jako osoby wierzącej powinno być pomocne najważniejsze przykazanie - "miłuj bliźniego swego jak siebie samego". Czyli innymi słowy, miłuj siebie jak bliźniego. Wszystkie przykazania wobec bliźniego skieruj wobec siebie.
Jak byś zachował się wobec przyjaciela, który ma fobię? Prawdopodobnie chciałbyś mu pomóc coś zmienić, ośmielić w działaniu. Powiedziałbyś mu coś dobrego. Takie dobre myśli kieruj do siebie. Pochwal siebie za to, że popatrzyłeś na wprost w autobusie albo nawiązałeś kontakt wzrokowy z panią w sklepie, uśmiechnąłeś się do radosnej osoby na ulicy. Mów sobie, że jesteś dzielny, bo się nie poddajesz, bo masz dobre intencje. Bądź dla siebie przyjacielem.
Plus, Bóg chce dla Ciebie dobrze, dla swojego dziecka, przyjaciela. To już Twój drugi Sojusznik, do tego nieskończenie potężny
Na zachowania, które wydawały mi się dziwne, że są tylko moje, przez nie jestem odmieńcem, pomaga mi to forum. Czasem sobie wejdę w zakładkę "Kto jest online - szczegóły", kilka razy widziałam, że były przeglądane tematy typu "czy potrafisz odtworzyć swój głos w myślach?", "problem z połykaniem śliny podczas mówienia/jedzeniem w miejscach publicznych", pomimo, że na żywo często się to spotykało z reakcjami "no ale czemu?", to jak widziałam, że gdzieś na świecie jest duszyczka, która ma podobny problem, to nie czułam się tak dziwna, ktoś tam mnie rozumie
No i teraz mam ochotę usunąć ten długaśny post, zlinczować siebie za gadanie głupot, ale może jakiejś duszyczce choć trochę on pomoże, choć jednej xD