15 Sie 2018, Śro 9:37, PID: 759232
Nie potrafię przebaczać ludziom, którzy mnie krzywdzili i nie czują z tego powodu skruchy. Mam poczucie, że bilans dobra i zła powinien się chociaż równoważyć (choć oczywiście najlepiej, aby dobra było więcej). Jeżeli od kogoś doświadczyłam wyłącznie zła, to nie ma szans na przebaczenie.
W szkole miałam poczucie, że w ogóle nie jestem człowiekiem i nikt wobec mnie nie odczuwa empatii. Pamiętam te całodzienne maratony złośliwości, wyśmiewania, obgadywania, popychania, szarpania. Pamiętam wszystkie podłe przezwiska. Nie umiem sobie wyobrazić, jak okrutnym człowiekiem trzeba być, żeby wkładać tyle energii w niszczenie życia jakiejś przypadkowej dziewczynie, która zawiniła sobie tylko tym, że jest grubsza i nieśmiała. Dla mnie ci ludzie są potworami. Nie mam zamiaru giąć przed nimi karku i im wybaczać. Jestem wobec nich zawistna. Odczuwam satysfakcję mijając na ulicy w moim rodzinnym mieście zaniedbaną, zmęczoną życiem szkolną gwiazdeczkę. Myślę sobie "ojej, przecież miałaś być piosenkarką, a pracujesz na kasie w Biedronce, tak mi przykro". Delektuję się tym, że jestem od nich atrakcyjniejsza, więcej zarabiam, lepiej mi się żyje. Wiem, że nie powinnam się tym emocjonować i powinno mi to zobojętnieć po tylu latach, ale jakoś nie umiem przejść z tym do porządku dziennego. Cieszę się, że im się gorzej powodzi. Może nie myślę o tym na co dzień, ale jak przyjeżdżam odwiedzić rodzinę i spotkam któregoś z tych nieudaczników, to mimowolnie zaczynam o tym myśleć. Czasem się zastanawiam, czy i ja jestem potworem, skoro tyle we mnie złych emocji.
W szkole miałam poczucie, że w ogóle nie jestem człowiekiem i nikt wobec mnie nie odczuwa empatii. Pamiętam te całodzienne maratony złośliwości, wyśmiewania, obgadywania, popychania, szarpania. Pamiętam wszystkie podłe przezwiska. Nie umiem sobie wyobrazić, jak okrutnym człowiekiem trzeba być, żeby wkładać tyle energii w niszczenie życia jakiejś przypadkowej dziewczynie, która zawiniła sobie tylko tym, że jest grubsza i nieśmiała. Dla mnie ci ludzie są potworami. Nie mam zamiaru giąć przed nimi karku i im wybaczać. Jestem wobec nich zawistna. Odczuwam satysfakcję mijając na ulicy w moim rodzinnym mieście zaniedbaną, zmęczoną życiem szkolną gwiazdeczkę. Myślę sobie "ojej, przecież miałaś być piosenkarką, a pracujesz na kasie w Biedronce, tak mi przykro". Delektuję się tym, że jestem od nich atrakcyjniejsza, więcej zarabiam, lepiej mi się żyje. Wiem, że nie powinnam się tym emocjonować i powinno mi to zobojętnieć po tylu latach, ale jakoś nie umiem przejść z tym do porządku dziennego. Cieszę się, że im się gorzej powodzi. Może nie myślę o tym na co dzień, ale jak przyjeżdżam odwiedzić rodzinę i spotkam któregoś z tych nieudaczników, to mimowolnie zaczynam o tym myśleć. Czasem się zastanawiam, czy i ja jestem potworem, skoro tyle we mnie złych emocji.