30 Gru 2018, Nie 21:40, PID: 777548
Mnie zafascynowało, że przez wiele lat przesiąknęliście pesymizmem (głównie chodzi mi o autorkę i AvorPerDis) i w jakiś sposób wykształcił się u Was czarny humor i to, że w pewnym stopniu macie dystans do siebie. Ja również borykam się z unikaniem przez wiele lat, co strasznie uprzykrza mi życie aczkolwiek gdy komuś opowiadam lub piszę o tym nie potrafię nie narzekać, ani zaprezentować problemów w mniej dobitny i ponury sposób. To świadczy pewnie o akceptacji faktu Waszych osobowości przez co stosunkowo łatwiej jest opowiadać o problemach.
Co prawda mi udało się ukończyć już studia ale nie potrafię znaleźć pracy. Czasami zastanawiam się czy naprawdę jestem jakiś upośledzony. Już nawet gdy padają hasła: CV, praca, telefon, to od razu robi mi się gorąco. Ciągle jednak strach wygrywa i nie potrafię zrobić kroku do przodu. Stwierdziłem, że jak w tym nowym roku nie uda mi się odbić od dna to znak, że już mi się nie uda. Chyba bardzo łatwo się poddaję ale nie mam już zbyt wiele energii żeby podjąć jakieś działanie. Zdarzają mi się momenty "olśnienia i przypływu weny" i wtedy w panice wysyłam CV gdzie się da lub robię coś innego co uznam za produktywne. Jednak w przeważającej części myślę i robię takie rzeczy, żeby jak najbardziej uciec od tego co sprawia mi problem. Mój lekarz mówi, że jeżeli nic mi się nie udaje i nic nie potrafię wskórać najlepiej byłoby postarać dostać się do szpitala na oddział skupiający się na leczeniu zaburzeń osobowości i fobii społecznej w Krakowie. Niestety to leczenie trwa 6 miesięcy i przeraża mnie myśl o zamknięciu przez pół roku w jakiejś placówce zdala od domu gdzie nie wiadomo czy będę czuł się komfortowo. Z drugiej strony jak sobie pomyślę ile zmarnowałem już czasu, ile lat mam wrażenie, że stoję w miejscu i nie rozwijam się fizycznie i intelektualnie. Sorry za chaotyczną wypowiedź, jak zawsze w pakiecie z mojej strony.
Co prawda mi udało się ukończyć już studia ale nie potrafię znaleźć pracy. Czasami zastanawiam się czy naprawdę jestem jakiś upośledzony. Już nawet gdy padają hasła: CV, praca, telefon, to od razu robi mi się gorąco. Ciągle jednak strach wygrywa i nie potrafię zrobić kroku do przodu. Stwierdziłem, że jak w tym nowym roku nie uda mi się odbić od dna to znak, że już mi się nie uda. Chyba bardzo łatwo się poddaję ale nie mam już zbyt wiele energii żeby podjąć jakieś działanie. Zdarzają mi się momenty "olśnienia i przypływu weny" i wtedy w panice wysyłam CV gdzie się da lub robię coś innego co uznam za produktywne. Jednak w przeważającej części myślę i robię takie rzeczy, żeby jak najbardziej uciec od tego co sprawia mi problem. Mój lekarz mówi, że jeżeli nic mi się nie udaje i nic nie potrafię wskórać najlepiej byłoby postarać dostać się do szpitala na oddział skupiający się na leczeniu zaburzeń osobowości i fobii społecznej w Krakowie. Niestety to leczenie trwa 6 miesięcy i przeraża mnie myśl o zamknięciu przez pół roku w jakiejś placówce zdala od domu gdzie nie wiadomo czy będę czuł się komfortowo. Z drugiej strony jak sobie pomyślę ile zmarnowałem już czasu, ile lat mam wrażenie, że stoję w miejscu i nie rozwijam się fizycznie i intelektualnie. Sorry za chaotyczną wypowiedź, jak zawsze w pakiecie z mojej strony.