06 Gru 2018, Czw 22:58, PID: 774294
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07 Gru 2018, Pią 6:19 przez Bobek90.)
Sam czuje się nieprzekonany do optymizmu @alette , niemniej nie ma co ukrywać że włożyła w swoje posty dużo wysiłku, jest dużo materiału do przeczytania, i choćby z tego powodu uważam że te ironie - choć sam myślę podobnie - są trochę niegrzeczne. Dziękuje @alette , nie ukrywam że tego jeszcze nie przeczytałem, bo jest tego dużo a i ja ostatnio mam niewiele czasu, ale na pewno to zrobię w czasie wakacji, zobaczymy, może mnie to zmobilizuje do szukania tej terapii
Tak jak już pisałem, dopóki nie pójdę na terapie nie mogę nic powiedzieć na pewno, ale strzelałbym że chodzi o osobowość unikającą. To na pewno. Z drugiej strony przeglądając teraz definicje w wikipedii niektóre punkty z - Osobowość paranoiczna, Zaburzenie schizotypowe, Histrioniczne zaburzenie osobowości, Narcystyczne zaburzenie osobowości, Osobowość zależna, Osobowość anankastyczna - też pasują, więc chyba odpowiedniejszym określeniem, parafrazując @"Zas" , byłby Zespół Niedojebania Uogólnionego (ZNU). Nie wiem jaki wpływ na mój stan ma to że od ~11 lat nałogowo pompuję w mózg dopaminę - uzależnienie od pornografii jak już pisałem - w ostatnich kilku latach albo schizy które miałem stały się poważniejsze, albo pojawiły się całkowicie nowe.
Też myślę że w terapii wiara pacjenta jest kluczowa. Tylko moim zdaniem nie jest to argument za skutecznością terapii, tylko odwrotnie, sprowadza terapie trochę do roli placebo. Wiele zaburzeń mentalnych, szczególnie tych poważniejszych, w gruncie rzeczy ogranicza się do wadliwej biochemii mózgu, wytworzonych w okresie wczesnego dojrzewania określonych połączeń nerwowych, uszkodzonego ciała migdałowego/hipokampu itd. Odnoszę wrażenie, może mylne, że próbujesz udowodnić wyższość woli nad materią. To nie do końca tak. Pisałaś że również masz problem z uzależnieniem, więc na pewno rozumiesz o czym mówię. Żeby nie było, nie pisze że terapia nie ma sensu. To zawsze nowe doświadczenie zmuszające chorego na wyjście z własnej strefy komfortu, próbować można. Po prostu nie chce robić sobie za wielkich nadziei żeby potem srodze się nie zawieść.
Tak jak już pisałem, dopóki nie pójdę na terapie nie mogę nic powiedzieć na pewno, ale strzelałbym że chodzi o osobowość unikającą. To na pewno. Z drugiej strony przeglądając teraz definicje w wikipedii niektóre punkty z - Osobowość paranoiczna, Zaburzenie schizotypowe, Histrioniczne zaburzenie osobowości, Narcystyczne zaburzenie osobowości, Osobowość zależna, Osobowość anankastyczna - też pasują, więc chyba odpowiedniejszym określeniem, parafrazując @"Zas" , byłby Zespół Niedojebania Uogólnionego (ZNU). Nie wiem jaki wpływ na mój stan ma to że od ~11 lat nałogowo pompuję w mózg dopaminę - uzależnienie od pornografii jak już pisałem - w ostatnich kilku latach albo schizy które miałem stały się poważniejsze, albo pojawiły się całkowicie nowe.
Też myślę że w terapii wiara pacjenta jest kluczowa. Tylko moim zdaniem nie jest to argument za skutecznością terapii, tylko odwrotnie, sprowadza terapie trochę do roli placebo. Wiele zaburzeń mentalnych, szczególnie tych poważniejszych, w gruncie rzeczy ogranicza się do wadliwej biochemii mózgu, wytworzonych w okresie wczesnego dojrzewania określonych połączeń nerwowych, uszkodzonego ciała migdałowego/hipokampu itd. Odnoszę wrażenie, może mylne, że próbujesz udowodnić wyższość woli nad materią. To nie do końca tak. Pisałaś że również masz problem z uzależnieniem, więc na pewno rozumiesz o czym mówię. Żeby nie było, nie pisze że terapia nie ma sensu. To zawsze nowe doświadczenie zmuszające chorego na wyjście z własnej strefy komfortu, próbować można. Po prostu nie chce robić sobie za wielkich nadziei żeby potem srodze się nie zawieść.
Cytat:Zas, nie chcesz mieć bliskich osób w swoim życiu? Dobrze Ci z tym?A może zwyczajnie nie jest w stanie? Chyba błędnie zakładasz że jak ktoś chce to ma, a może ktoś chcieć ale nie móc przez chorobę która takiego kogoś ogranicza. Ja go doskonale rozumiem. Nigdy nie byłem towarzyską duszą ale będąc dzieciakiem nie miałem problemów z zawieraniem znajomości, w wieku nastoletnim (po kilkuletnim doświadczeniu życia z maltretującym ojczymem) jedyne na co byłem w stanie się wznieść to nieliczne raczej kruche znajomości, a ostatnie kilka lat już żadnych znajomych, kompletny zanik jakiegokolwiek życia towarzyskiego. To nie tak że nie chce, zwyczajnie nie mogę. Jestem mentalnie tak zdrowo popieprzony że nie potrafię. Fakt że od kilku lat nie mam żadnego życia towarzyskiego też pewnie nie pomaga. Ja mogę z ludźmi np. z pracy rozmawiać, pożartować, ale to wszystko to iluzja, gadanie o dup*e marynii. Nawet jak mnie czasami zapraszają to muszę odmawiać, bo perspektywa bliższej relacji, mniej formalnej, jest tak daleko poza moją aktualną strefą komfortu, że po prostu nie będę w stanie utrzymać mojej aktorskiej maski zdrowego, tylko nieśmiałego i może nieco ekscentrycznego, gościa.