08 Lis 2019, Pią 1:40, PID: 810022
Mam cos takiego. Z reguly dotyczy bycia wybitnym (niekoniecznie od razu najlepszym) w czyms, czym chcialabym sie zajmowac zawodowo. Czesto te mysli nasilaja sie po pochwalach. Mialam tak jak pisalam swoja prace licencjacka. Promotorka byla pod wrazeniem, zostalam zwolniona z seminarium i wtedy mialam takiego kopa, ze wyobrazalam sobie bog wie jaka kariere xdd Jest jednak jeden haczyk w takich nyslach, przynajmniej u mnie. Otoz poprawiaja one nastroj i samoocene, dzialaja kojaco ale..... jak sie jest mlodym, w sensie, ze nie zaczelo sie juz zyc jak czlowiek dorosly w pelni, czyli zakpnczona edukacja j rozpoczecie pracy, bo wtedy czlpwiek moze sie zalamac jak usiadomi sobie, w jakim miejscu stoi. Bedac w gimnazjum/liceum i na studiach wyobrazalam sobie, ze bede miala odpowiedzialna prace i bede np. pracowac w labie, albo w prosektorium, ale najbardziej to chcialam badac psychopatow. Moglam wtedy tak myslec bo mialam czas na realizacje tych marzen, do podjecia pracy zawodowej byla kuuuupa czasu. Teraz wstyd mi, kiedy takie wielkosciowe mysli sie pojawiaja i raczeh sprawiaja mi bol, bo ostatecznie wyladowalam na magazynie i pewnie przez cale zycie bede zarabiac najnizsza (tutaj wprawdzie niemiecka ale wciaz to najnizsza krajowa). Podejrzewam, ze jak kiedys tam mi sie uda podlapac cos lepszego, to bedzie to jakas praca biurowa na zasadzie przerzucania papoerkow w korpo, w kazdym razie tak czy siak, czeka mnie "kariera" trybika w maszynie, zadnego naukowca jak zawsze marzylam, niesamowicie mnie to smuci.