13 Wrz 2023, Śro 13:21, PID: 871635
(05 Wrz 2023, Wto 20:24)Aspołeczny napisał(a): Nie obraź się, ale co to jest siłownia dla niepełnosprytnych? Tam są jakieś inne zestawy ćwiczeń/przyrządów? Patrząc na siebie chyba też powinienem zacząć tam chodzić
Trudno mi o tym rozmawiać, bo to dla mnie wstydliwy temat, przez który mam ciągłe poczucie niższości wśród innych ludzi.
Siłownia dla niepełnosprawnych to było takie miejsce zorganizowane przez moją byłą uczelnię, do którego mogły przychodzić wyłącznie studenci z różnymi niepełnosprawnościami i problemami zdrowotnymi. Dowiedziałam się o nim przy okazji zapisów na obowiązkowe zajęcia wychowania fizycznego, ale spodobały mi się one na tyle, że postanowiłam tam zawitać na dłużej. : )
Przede wszystkim spodobała mi się atmosfera na tych zajęciach. Mam porównanie do uczelnianej siłowni dla normalsów, bo mimo iż miałam zaklepaną miejscówkę dla tej dla niepełnosprytnych, to chciałam spróbować swoich sił na WF-ie dla zdrowych osób. Odniosłam wrażenie, że na tej siłowni dla normalsów o wiele większy nacisk kładziony był na pracę samodzielną, każdy był pogrążony w swoim świecie i wszyscy wykonywali odgórnie zalecane ćwiczenia lub korzystali z danego sprzętu z zegarkiem w ręku, wykonując mechaniczne ruchy. O wiele mniej odczuwałam tę chęć tworzenia wspólnoty, bo i towarzystwo było mniej kameralne - u nas, niepełnosprawnych było maks 20 osób na zajęciach, a u nich 40 i więcej. W tej mniejszej grupce łączyło nas też poczucie, że wszyscy zostaliśmy w jakiś sposób skrzywdzeni przez Matkę Naturę i chcemy poprawić swój stan i walczyć mimo naszych ułomności, które już na starcie utrudniają nam życie. Ja (jak i pewnie wiele osób, z którymi uczęszczałam na tę siłownie) nie miałam poczucia, że jestem w jakiś sposób powierzchownie oceniana ani że moje problemy są w jakiś sposób deprecjonowane. Wszyscy staraliśmy się być otwarci i wyrozumiali wobec trudności innych - ja mam np. problemy ze sprawnym poruszaniem się, ale były też osoby, które w wyniku wypadku straciły kończynę, posiadały różnorakie wady wzroku i słuchu, czy też cierpiały na jakieś choroby genetyczne. W grupie osób niepełnosprawnych dbało się o to, by każdy wykonywał ćwiczenia dostosowane do własnych możliwości i nikt nikogo z góry nie oceniał ani nie narzucał jakiegoś tempa. Z tego, co się orientuję sprzęt był ten sam, co na normalnej siłowni. Jak ćwiczyliśmy na danym sprzęcie i robiliśmy coś źle, to prowadząca podchodziła i pokazywała, jak prawidłowo wykonać dane ćwiczenie, dobierając sposób jego wykonywania do różnych problemów zdrowotnych. Można było bez problemu otwarcie przedyskutować trudności w wykonywaniu pewnych ruchów. Babka, która prowadziła te zajęcia była w stanie dużo zrozumieć, wziąć nasze diagnozy na poważnie i dobrać do każdego z nas indywidualne podejście, a nie tak było na siłowni dla normalnych, że trzeba było dostosować się do jakiejś normy i już.
Cytat:Zazdroszczę posiadania takich osób. Mnie nikt nie wytłumaczył dlaczego ludzie zachowują się tak a nie inaczej, a co dopiero jak powinienem się zachować. Myślałem nawet o psychologu albo czymś podobnym, ale czytałem (głównie na tym forum) i terapia nie jest zbyt polecaną metodą. Dużo osób zarzuca psychologom, że tylko wyciągają pieniądze, a nie robią nic konkretnego.
Czy ja wiem, czy jest czego zazdrościć? Szczerze to chciałabym mieć nieco więcej takich powierzchownych znajomości, bo im więcej zawiera się takich bliższych znajomosci, tym większe ryzyko bycia skrzywdzonym przez tę drugą osobę. Cieszę się z posiadania blisko siebie pewnych osób i pragnę, żeby te znajomości trwał jak najdłużej, ale spotkałam też na swojej drodze takie osoby, z którymi nie chciałabym mieć więcej do czynienia.
Jeśli chodzi o specjalistów, to oni wbrew pozorom też są ludźmi, którzy nie są odporni na popełnianie błędów i niekiedy mają też swoje własne zaburzenia czy inne problemy z psychiką. Przy okazji pewnego wypadu na działkę miałam okazję posłuchać o tym, jakie przygody mieli moi nowo poznani znajomi z psychoterapeutami. Nie dość, że nie potrafili oni stwierdzić, w czym dokładnie tkwi problem w ich relacji, to jeszcze starali się utwierdzić ich w przekonaniu, że dziewczyna tego kolegi jest biedną, pokrzywdzoną ofiarą, a on jest "tym złym". Długo z nimi na ten temat rozmawiałam i po całej nieprzespanej nocy pełnej objawień i życiowych refleksji, stwierdzili, że przez tę jedną noc byłam w stanie pomóc im bardziej niż wszyscy specjaliści, u których przecież mieli niejedną wizytę. xP
Myślę, że warto być świadomym tego, że istnieją na świecie ludzie, którzy chcą poznać prawdy i zamiatają wszystkie problemy pod dywan, nie chcąc się z nimi mierzyć i je rozwiązywać. Tak jak pewni ludzie spełniają się życiowo poprzez osiągnie sukcesów na polu zawodowym, zdobywanie nowej wiedzy, czy np. poprzez dbanie o zdrowe, bliskie relacje, tak są też tacy, którzy w toksyczny sposób chcą czuć się potrzebni. Wypełniają oni pustkę w sobie wynajdując ludzi, którym mogą pomagać bez końca, jednocześnie nie dążąc do całkowitego rozwiązania problemu, bo gdyby tak się stało, to mieliby wrażenie, że nie są już nikomu do niczego potrzebni, tym. samym tracąc całą resztę "korzyści" płynących z takiej relacji (np. straciliby klienta, który dawałby im hajs, albo nie doświadczaliby tylu emocji związanych z nieustannymi dramami).