27 Lis 2010, Sob 0:54, PID: 228928
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27 Lis 2010, Sob 0:55 przez Veronica.)
Zazwyczaj siedzę w domu, rzadko wychodzę, bo ludzie z mojej grupy ze studiów też za często większą paczką nie wychodzą. Ja nie potrafię zorganizować wyjścia, więc jak tylko nadarza się okazja to wychodzę z innymi, ale zazwyczaj potem po takim wyjściu mam humor zrypany Tak jak dzisiaj, wyszłam w sumie tak spontanicznie z kilkoma osobami z innej grupy, z którymi w sumie nie miałam bardzo o czym gadać, (zresztą z osobami z mojej grupy na pewno by nie było dużo lepiej), bo ja ogólnie nie potrafię z ludźmi rozmawiać, nie potrafię wymyslić wspólnych tematów. To jest mój największy problem, którego niegdy nie będe w stanie pokonać i to mnie dobija, bo tak jest za każdym wyjściem
Zawsze jestem tą, która najmniej sie odzywa, a głównie słucha. Usilnie staram się włączyc do rozmowy, ale zawsze jest tak samo, że ginę w grupie wiem, że porównywanie się z innymi nie ma sensu, ale zawsze wychodzi na to, że jestem gorsza od innych, mniej ciekawa, wręcz nudna, nieżyciowa, niezaradna. Sprawiam wrazenie nieśmiałej, niezaradnej, infantylnej, niedorobionej, nudnej, ludzie traktują mnie z przymrużeniem oka, biorą za taką sierotę życiową, ale sądzę, że raczej nie widać po mnie tego, że to tak w środku przeżywam, bo wszystko w sobie chowam, nie jestem spontaniczna wsród innych.
Najbardziej wnerwia mnie kiedy siedzimy gdzieś w grupce, jest jakaś cisza, albo ktoś widzi, że niezbyt się odzwywam i wtedy pada zdanie;"Weź cos powiedz", "Co tak cicho siedzisz", "Co nam opowiesz", wtedy jeszcze bardziej czuję się zablokowana i zazwyczaj odpowiadam, "ale o czym mam wam opowiedzieć?", albo "No ja zazwyczaj tak mam, że nie mówię dużo" czy że nie jestem rozgadana, albo coś w tym stylu lub staram się zmienić temat. Po tego typu spotkanie zawsze jestem zdołowana tym jak wypadłam, co o mnie sądzą innni, którzy tam byli itp.
Ale mimo tego, że boje się takich wyjść, to jeżeli jest okazja to zmuszam się do tego, żeby jakoś się ucywilizować i zintegrować z resztą. Uważam, że i tak radzę sobie całkiem nieźle biorąc pod uwagę mój charakter i to jak wszystko przeżywam, gdybym się poddała to była by masakra, wiem to po sobie, bo każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem Zazdroszczę ludziom, którzy nie mają takich problemów ze sobą
Zawsze jestem tą, która najmniej sie odzywa, a głównie słucha. Usilnie staram się włączyc do rozmowy, ale zawsze jest tak samo, że ginę w grupie wiem, że porównywanie się z innymi nie ma sensu, ale zawsze wychodzi na to, że jestem gorsza od innych, mniej ciekawa, wręcz nudna, nieżyciowa, niezaradna. Sprawiam wrazenie nieśmiałej, niezaradnej, infantylnej, niedorobionej, nudnej, ludzie traktują mnie z przymrużeniem oka, biorą za taką sierotę życiową, ale sądzę, że raczej nie widać po mnie tego, że to tak w środku przeżywam, bo wszystko w sobie chowam, nie jestem spontaniczna wsród innych.
Najbardziej wnerwia mnie kiedy siedzimy gdzieś w grupce, jest jakaś cisza, albo ktoś widzi, że niezbyt się odzwywam i wtedy pada zdanie;"Weź cos powiedz", "Co tak cicho siedzisz", "Co nam opowiesz", wtedy jeszcze bardziej czuję się zablokowana i zazwyczaj odpowiadam, "ale o czym mam wam opowiedzieć?", albo "No ja zazwyczaj tak mam, że nie mówię dużo" czy że nie jestem rozgadana, albo coś w tym stylu lub staram się zmienić temat. Po tego typu spotkanie zawsze jestem zdołowana tym jak wypadłam, co o mnie sądzą innni, którzy tam byli itp.
Ale mimo tego, że boje się takich wyjść, to jeżeli jest okazja to zmuszam się do tego, żeby jakoś się ucywilizować i zintegrować z resztą. Uważam, że i tak radzę sobie całkiem nieźle biorąc pod uwagę mój charakter i to jak wszystko przeżywam, gdybym się poddała to była by masakra, wiem to po sobie, bo każdy dzień jest dla mnie wyzwaniem Zazdroszczę ludziom, którzy nie mają takich problemów ze sobą