17 Lut 2008, Nie 15:29, PID: 12770
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17 Lut 2008, Nie 15:37 przez Sosen.)
Życzę wam tego samego. Może pocieszy was fakt, że też myślałem, że nie ma dla mnie na świecie osoby która by mnie zaakceptowała. A okazało się, że była tak blisko Warto było spróbować.
Ps. a żeby to nie wyglądało tak miło to powiem, że wczoraj choroba dała o sobie znać Wieczorem zacząłem sobie wkręcać, że ona to robi z litości, że mnie wcale nie lubi i że ją wkurzam swoimi smsami. Wyszedłem z domu i nie wiedziałem co z sobą zrobić Płakałem jak bóbr... Poszedłem do ojca, żeby mi pomógł(nie wiem jak się na to zdecydowałem ) to nie było nikogo w domu. Dzwoniłem do siostry, która zawsze mi pomagała, to było ciągle zajęte Ostatnią szansą był brat. Zadzwoniłem do niego a on zaraz po mnie przyjechał i zabrał mnie do siebie do domu. Jego żona jest za+. Siedziała ze mną chyba z godzinę i wyciągała ze mnie wszystkie brudy. Oczywiście miałem za+ opory i tak naprawdę nie wiedziałem dlaczego mam takiego doła. Ale jakoś załagodziła sytuację. Powiedziałem, że nie mogę już tego wytrzymać i chce żeby mi pomogli(nie tak wprost, musiała to ze mnie wyciągnąć widłami ). No i teraz czuje się o wiele lepiej. Ustaliliśmy, że załatwią mi terapie i jego żona pojedzie ze mną do mojej psychiatry z nią pogadać gdzie można by się na takie coś zapisać Bo ja nie mogę się z nią dogadać... Na pewno też możecie znaleźć gdzieś pomoc. Ja też myślałem, że jestem sam Ale wystarczyło powiedzieć, żeby mi pomogli. Wiem, że to jest bardzo trudne. Każdy by chciał poradzić sobie z tym samemu, ale się nie da Chociaż może się mylę... przynajmniej ja sam nie potrafiłem sobie pomóc. Życzę wszystkim powodzenia
Ps. a żeby to nie wyglądało tak miło to powiem, że wczoraj choroba dała o sobie znać Wieczorem zacząłem sobie wkręcać, że ona to robi z litości, że mnie wcale nie lubi i że ją wkurzam swoimi smsami. Wyszedłem z domu i nie wiedziałem co z sobą zrobić Płakałem jak bóbr... Poszedłem do ojca, żeby mi pomógł(nie wiem jak się na to zdecydowałem ) to nie było nikogo w domu. Dzwoniłem do siostry, która zawsze mi pomagała, to było ciągle zajęte Ostatnią szansą był brat. Zadzwoniłem do niego a on zaraz po mnie przyjechał i zabrał mnie do siebie do domu. Jego żona jest za+. Siedziała ze mną chyba z godzinę i wyciągała ze mnie wszystkie brudy. Oczywiście miałem za+ opory i tak naprawdę nie wiedziałem dlaczego mam takiego doła. Ale jakoś załagodziła sytuację. Powiedziałem, że nie mogę już tego wytrzymać i chce żeby mi pomogli(nie tak wprost, musiała to ze mnie wyciągnąć widłami ). No i teraz czuje się o wiele lepiej. Ustaliliśmy, że załatwią mi terapie i jego żona pojedzie ze mną do mojej psychiatry z nią pogadać gdzie można by się na takie coś zapisać Bo ja nie mogę się z nią dogadać... Na pewno też możecie znaleźć gdzieś pomoc. Ja też myślałem, że jestem sam Ale wystarczyło powiedzieć, żeby mi pomogli. Wiem, że to jest bardzo trudne. Każdy by chciał poradzić sobie z tym samemu, ale się nie da Chociaż może się mylę... przynajmniej ja sam nie potrafiłem sobie pomóc. Życzę wszystkim powodzenia