17 Sty 2013, Czw 12:13, PID: 334371
Kurczę, ja się właśnie tak dowiedziałam, że ktoś jest we mnie "szaleńczo zakochany", jak to sam określił. I moja reakcja to było mniej więcej takie "yyyy, dzięki", bo kompletnie nie wiem, co z tym faktem zrobić. Nie czytam takich sygnałów, dopiero po wczorajszej rozmowie zdałam sobie sprawę, że w zasadzie przez ostatnie dwa tygodnie próbował mi to dać do zrozumienia.
Powiedziałam, że dziękuję, że mi powiedział, ale potrzebuję to przemyśleć, jutro mamy się zobaczyć. I teraz się kitram straszliwie- z jednej strony bardzo go lubię i nie chcę stracić, a tak się z pewnością stanie, jeśli mu powiem, że nic z tego (wczoraj był jakby jedną wielką obawą o to), a z drugiej- nie odwzajemniam jego uczuć i być może nigdy nie będę, dlatego nie chcę mu robić fałszywej nadziei, żeby za jakiś czas nie cierpiał przez to bardziej, dodatkowo czując się oszukany, bo przecież zdecydowałam się spróbować.
Przede wszystkim nie chcę go zranić. Mam mętlik w głowie.
Powiedziałam, że dziękuję, że mi powiedział, ale potrzebuję to przemyśleć, jutro mamy się zobaczyć. I teraz się kitram straszliwie- z jednej strony bardzo go lubię i nie chcę stracić, a tak się z pewnością stanie, jeśli mu powiem, że nic z tego (wczoraj był jakby jedną wielką obawą o to), a z drugiej- nie odwzajemniam jego uczuć i być może nigdy nie będę, dlatego nie chcę mu robić fałszywej nadziei, żeby za jakiś czas nie cierpiał przez to bardziej, dodatkowo czując się oszukany, bo przecież zdecydowałam się spróbować.
Przede wszystkim nie chcę go zranić. Mam mętlik w głowie.