03 Lut 2014, Pon 22:38, PID: 379584
Sugar napisał(a):W pierwszy związek weszłam w wieku 22 lat (mam 24). I stało się tak ponieważ wykazałam inicjatywę. To, że nie miałam wcześniej zbyt rozbudowanych kontaktów z mężczyznami zawdzięczam wyłącznie sobie. Byłam nieśmiała, dalej jestem. To gwarancja tego, że żaden gość nawet nie pomyślał, żeby wykazać inicjatywę. To, że nie miałam partnera, jest wyłącznie moją winą. Nie wychodziłam z chaty, nie integrowałam się, bałam się facetów. Mój obecny partner nawet kiedy już odważyłam się na tą inicjatywę i postaranie się to też nie tak od razu mnie chciał (sam też jest nieśmiały w stosunku do kobiet). Tak więc jestem pewna, że gdybym pierwsza nie wyciągnęła ręki to teraz dalej byłabym całkiem sama.
I tak tylko potwierdzasz to co pisał lękliwy. Jak się zamknie w domu i przestanie do kogokolwiek odzywać to gwarantuję 100% szansy, że taka osoba nikogo nie znajdzie. Różnica między kobietą, a facetem jest taka, że jeśli ta pierwsza wykaże inicjatywę to ma o niebo większą szansę kogoś znaleźć. Próbowałem nawiązać kontakt z kilkunastoma dziewczynami i chwała tym, które chociaż wykazały chęć porozmawiania. A takie były 2-3. Większość albo mnie olewała albo zbywała po 5 minutach. Dwie były nawet na tyle przebiegłe, że wykorzystały moją chęć integracji do tego, aby robić im zadania do szkoły i tłumaczyć to czego nie umieją. Z jedną tylko osobą udało mi się nawiązać naprawdę bardzo dobry kontakt. Stawiam stówę, że to tylko dlatego iż dziewczyna wpadła w niemałą depresję, bo (jak się później dowiedziałem) nie miała kontaktów z chłopakami, a bardzo chciałaby mieć jakiegoś i była z tego powodu bardzo zdesperowana. Najwidoczniej jednak nie dość zdesperowana, żeby mnie wybrać. Dowiedziałem się po kilku miesiącach, że jestem naprawdę fajny, wyrozumiały, miły, sratatata, ale bardzo jej przykro, nie jestem w jej typie. Friendzone. Aż się czasami zastanawiam czy zaliczyć tę relację do sukcesu czy porażki. W każdym razie przestała ona istnieć w wakacje, kiedy znalazła sobie ciekawsze towarzystwo.
I nie wybierałem kobiet z górnej półki o które się faceci biją, wręcz przeciwnie. Wybierałem te, które wyglądały na zdesperowane, te które miały kiepski kontakt z facetami i miały przeciętny wygląd. Uznałem jakiś czas temu, że tylko z takimi mogę mieć jakąś szansę, ale chyba się myliłem. I mogę się nawet przyznać, że mógłbym się związać praktycznie z 90% kobiet, które znam (może później się zmieni, jak na razie libido dość duże, aby to było możliwe), które by wykazały CHOĆ ODROBINĘ inicjatywy, odrzucając tylko te które są tak brzydkie, że mi się żołądek wywraca na samą myśl pocałunku. Tyle, że nigdy nie widziałem nawet cienia tej inicjatywy.
I wyjątkowo mnie irytuje teraz jak kobieta mówi, że nie może znaleźć sobie faceta, a na zapleczu ma stadko adoratorów (a co druga bez faceta tak ma). Jak się nie znajdzie księcia to zrobimy filtrację i wybierzemy najlepszego. A denerwuje mnie niezmiernie, bo ja w swoim życiu pomimo starań ponad moje siły nie znalazłem nawet jednej chętnej osoby.
No i się zasmuciłem tym postem, eh :-(