24 Kwi 2012, Wto 9:25, PID: 299604
Wydaje mi się, że problem z trzęsącymi się dłońmi załatwiłem tylko w przypadku znajomych fobików. Podczas rodzinnych zjazdów czy innych obiadków odmawiam jedzenia zupy, bo zanim łyżka dotrze do gęby, to już dawno jest pusta. Ograniczam wtedy spożywanie napojów - jakoś wydatniej widać stres podnosząc szklankę, niż operując widelcem, choć i tu nie jest różowo.
Z reguły nie jadam poza domem. Wyjątek stanowią wyjazdy do innych miast na koncerty, ale bywa, że ciągnę cały dzień na śniadaniu i paczce czipsów. Nawiedza mnie wtedy [poza domem] przekonanie, że się niewyobrażalnie paćkam. Co kęs/co czipsa wycieram dłonie i usta.
No i jest jeszcze inny powód, dla którego unikam jedzenia, którego sam sobie nie przygotuję - zwyczajnie mało co nie wzbudza u mnie odruchu wymiotnego. Posiadam strasznie wąskie menu i trzeba będzie z tym coś kiedyś zrobić, bo padnę w okolicach trzydziestki.
Z reguły nie jadam poza domem. Wyjątek stanowią wyjazdy do innych miast na koncerty, ale bywa, że ciągnę cały dzień na śniadaniu i paczce czipsów. Nawiedza mnie wtedy [poza domem] przekonanie, że się niewyobrażalnie paćkam. Co kęs/co czipsa wycieram dłonie i usta.
No i jest jeszcze inny powód, dla którego unikam jedzenia, którego sam sobie nie przygotuję - zwyczajnie mało co nie wzbudza u mnie odruchu wymiotnego. Posiadam strasznie wąskie menu i trzeba będzie z tym coś kiedyś zrobić, bo padnę w okolicach trzydziestki.
Cytat:W domu od nastoletności zawsze jadłam obiad i robiłam coś jeszcze np. czytałam, wiec najpierw kroiłam sobie wszystko, a później już tylko prawa ręka widelec, lewa reka gazeta+dużo, nie potrafię już wyłącznie jeść.