13 Paź 2012, Sob 14:58, PID: 320453
uno88
Nie no, od razu trzeba założyć, że jesteśmy nic nie warci i ze wszystkiego zrezygnować. Wsadzić głowę w poduszkę i szlochać: "Jestem przeklęty", "Nikt mnie nigdy nie pokocha".
Masochizm? Zmianę nawyków na lepsze, zmianę podejścia do życia, ludzi nazywasz masochizmem? Tak, to trudne, dla niektórzych przerażające, ale nikt nie powiedział, że zmiany są łatwe i nie wymagają poświęceń.
Taka osoba nie musi mnie zaakceptować, nawet nie o to tu chodzi. Tu chodzi o to, zeby przestać marnować okazję na zmianę zycia, na poznawanie ludzi. Żeby się odważyć.
Dziwi mnie też to, że piszesz to Ty, ponieważ masz naprawdę wiele do zaoferowania. Czytam Twoje posty, więc wiem o czym mówię. Nie zawsze ze wszystkim się zgadzam (jak teraz), ale piszesz bardzo sensownie i wiedzy Ci nie brakuje.
Masz fobię społeczną, nieśmiałość, a więc nie trzeba nic zakładać. To sprawia, ze patrzysz na siebie nieracjonalnie.
Organy do przeszczepu..litości.
Poza tym, dla mnie każdy człowiek jest wartościowy, każdy może coś zaoferować.
Czasami miłość bywa bezwarunkowa i nie ważne, że to zdarza się rzadko. Ważne, że się zdarza, ze jest na to szansa i ze należy cos w tym kierunku robić, a nie odrzucać każdą sytuację, każdą osobę bo niby "i tak nic nie jestem wart".
Powiem Ci na swoim przykładzie. Ja nie miałem nic, ale ktoś się we mnie zakochał. Przez takie podejście jak Twoje, straciłem tą osobę, bo nie wierzyłęm, zę ona coś do mnie może czuć (jednocześnie bardzo tego pragnąc).
Niestety, w końcu skończyła nam się obojgu cierpliwość i zakończyliśmy to.
Kto wie, gdzie bym teraz był gdybym miał takie podejscie jak teraz, gdybym wiedział wtedy to co teraz wiem. Był nastawiony pozytywnie do zmian, do siebie, chciał walczyć.
Pewnie nigdy nie zalogowałbym się na tym forum, nie zostałoby mi wyjęte 6 lat z życiorysu, poszedłbym na studia, znalazł dobrą pracę itd.
Bez obrazy, ale strasznie tragizujesz.
Wiem, że trudno uwierzyć, ze próba zmiany ma jakiś sens (jeszcze trudniej coś zrobić w tym kierunku), trudno zaakceptować, wyjsć z "komfortowej" sytuacji, gdzie niby nie musimy się z nikim kontaktować, ale to błąd. Za duzo się przez to traci.
Chodzi mi o to, że próbujesz ubrać w jakąś ideologię, usprawiedliwić, pogodzić się ze swoją niby niemocą. A dopóki oddychasz, mozesz chodzić, mówić, widzisz to możesz zrobić wiele.
Co do tego co poszukują "samice". Ile ludzi, tyle charakterów, tyle potrzeb, tyle gustów i wymagań. Zbyt uogólniasz.
Jest tylko jeden punkt wspólny. Okazanie chociaż odrobiny zaangażowania i wiary.
Ja Cię do niczego nie zmuszam, nic nie sugeruję, każdy żyje tak jak chce, ale takimi postami ściągasz inne osoby w dół.
Nie no, od razu trzeba założyć, że jesteśmy nic nie warci i ze wszystkiego zrezygnować. Wsadzić głowę w poduszkę i szlochać: "Jestem przeklęty", "Nikt mnie nigdy nie pokocha".
Masochizm? Zmianę nawyków na lepsze, zmianę podejścia do życia, ludzi nazywasz masochizmem? Tak, to trudne, dla niektórzych przerażające, ale nikt nie powiedział, że zmiany są łatwe i nie wymagają poświęceń.
Taka osoba nie musi mnie zaakceptować, nawet nie o to tu chodzi. Tu chodzi o to, zeby przestać marnować okazję na zmianę zycia, na poznawanie ludzi. Żeby się odważyć.
Dziwi mnie też to, że piszesz to Ty, ponieważ masz naprawdę wiele do zaoferowania. Czytam Twoje posty, więc wiem o czym mówię. Nie zawsze ze wszystkim się zgadzam (jak teraz), ale piszesz bardzo sensownie i wiedzy Ci nie brakuje.
Masz fobię społeczną, nieśmiałość, a więc nie trzeba nic zakładać. To sprawia, ze patrzysz na siebie nieracjonalnie.
Organy do przeszczepu..litości.
Poza tym, dla mnie każdy człowiek jest wartościowy, każdy może coś zaoferować.
Czasami miłość bywa bezwarunkowa i nie ważne, że to zdarza się rzadko. Ważne, że się zdarza, ze jest na to szansa i ze należy cos w tym kierunku robić, a nie odrzucać każdą sytuację, każdą osobę bo niby "i tak nic nie jestem wart".
Powiem Ci na swoim przykładzie. Ja nie miałem nic, ale ktoś się we mnie zakochał. Przez takie podejście jak Twoje, straciłem tą osobę, bo nie wierzyłęm, zę ona coś do mnie może czuć (jednocześnie bardzo tego pragnąc).
Niestety, w końcu skończyła nam się obojgu cierpliwość i zakończyliśmy to.
Kto wie, gdzie bym teraz był gdybym miał takie podejscie jak teraz, gdybym wiedział wtedy to co teraz wiem. Był nastawiony pozytywnie do zmian, do siebie, chciał walczyć.
Pewnie nigdy nie zalogowałbym się na tym forum, nie zostałoby mi wyjęte 6 lat z życiorysu, poszedłbym na studia, znalazł dobrą pracę itd.
Bez obrazy, ale strasznie tragizujesz.
Wiem, że trudno uwierzyć, ze próba zmiany ma jakiś sens (jeszcze trudniej coś zrobić w tym kierunku), trudno zaakceptować, wyjsć z "komfortowej" sytuacji, gdzie niby nie musimy się z nikim kontaktować, ale to błąd. Za duzo się przez to traci.
Chodzi mi o to, że próbujesz ubrać w jakąś ideologię, usprawiedliwić, pogodzić się ze swoją niby niemocą. A dopóki oddychasz, mozesz chodzić, mówić, widzisz to możesz zrobić wiele.
Co do tego co poszukują "samice". Ile ludzi, tyle charakterów, tyle potrzeb, tyle gustów i wymagań. Zbyt uogólniasz.
Jest tylko jeden punkt wspólny. Okazanie chociaż odrobiny zaangażowania i wiary.
Ja Cię do niczego nie zmuszam, nic nie sugeruję, każdy żyje tak jak chce, ale takimi postami ściągasz inne osoby w dół.