25 Lis 2012, Nie 5:52, PID: 326284
Potrafię całymi dniami nie odezwać się nawet słowem. Moja niechęć do mówienia właściwie była od zawsze, małomówna jestem i nie lubię się powtarzać i gadać jakieś głupoty, jak już raz coś powiem to wystarczy, zamiast konkretów jakieś rozmówki o pogodzie, ale mnie to irytuje, często jest tak, że słucham ludzi, którzy są bardziej rozmowni, przecież są ludzie bardziej rozmowni a są ci małomówni też, idiotów nie lubię słuchać, bo ich się nie da słuchać, od takiej ilości bzdur szlag trafia. Teraz akurat jestem pogrążona w depresji, dlatego tak mało mnie interesuje to co dzieje się na świecie, jest mi to obojętne, mam to w dup*e, brak celów, pragnień itd. Nogi mam ociężałe i spowolniona jestem ruchowo. Czemu ja mam takiego pecha, że mnie to spotkało, w dodatku byłam młoda i smutna... Teraz coraz więcej młodych popełnia samobójstwa, może to przez to, że marzenia nijak mają się do rzeczywistości, widać różnicę między marzeniami a tym co realne. Moja matka dziwnie się zachowuje, ma coś z głową, bo kontroluje mnie nie wiadomo po co, nie pozwala mi żyć, odbiera mi życie jednym słowem, ona powinna sobie znaleźć hobby. Ja się czuję jakby mnie ktoś zapędził w kozi róg i dusił. Ja mam 28 lat a nie 5 i nic nie umiem zrobić. Potrafię tylko spać i siedzieć przy komputerze i łaskawie wyniosę śmieci dwa razy w tygodniu, ale tak poza tym nie mam obowiązków. Powinnam chociaż na spacer się wybrać, ale jak zwykle wybieram komputer. Czasami biegam wieczorem, krótko ok. 10 min. Jednak przy dłuższych spacerach robią mi się nagniotki na piętach i to strasznie boli. Mam na to krem Neutrogena, na popękane pięty, intensywna regeneracja, ale trzeba odpocząć i poczekać aż się zagoi rana. Jednak ja myślę, że potrzebuję więcej obowiązków w domu, bo bezczynność źle na mnie wpływa. Zresztą nie będę się nikogo pytać o pozwolenie, zrobię jak zechcę.