06 Cze 2013, Czw 13:09, PID: 353521
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06 Cze 2013, Czw 13:37 przez BlankAvatar.)
nie wiem co to se te "etapy" o ktorych mowisz, ale mam wrazenie, ze zaraz sporobujesz wykazac, ze skoro jest sie na jakims "etapie", to mozna tak, a jak sie jest na innym to juz nie mozna.
ja nie widze problemu w tym, zeby marwinek mimo silnych objawow somatycznych, nie mogl sobie poradzic w taki sposob jak to zrobil. Jezeli zmienil swoje myslenie tak bardzo, ze nie tylko "zjednal" sie z pol-bogami, ale rowniez zauwazyl, ze to on sam ma wplyw na swoje emocje (zreszta podobnie jak ty - prawda?) to teraz wystarczy "wprowadzic ten plan w zycie".
No to zaczyna i przez te pierwsze tygodnie, gdy te wszystkie nieszczesne objawy somatyczne pojawiaja, to on jest juz nauczony nie przejmowac sie nimi. Tlumaczy sobie, ze jest to etap posredni pomiedzy stanem wczesniejszym, a tym do ktorego chce dojsc i tyle.
Przy takim podejsciu "na luzie", oraz przy braku "mentalnego" podsycania swoich lęków (no bo co robi fobik po tym jak sie przestraszy? Robi bardzo duzo w glowie, zeby swoje lęki uzasadnic - uno o tym wspomnial cos) mozna sie spodziewac, ze fobia spoleczna bedzie powoli sie oslabiac.
To jest w gruncie rzeczy dosc prosty mechanizm. Zadna fizyka kwantowa. Problem w tym, zeby do tego dojsc i zeby przy takim nastawieniu pozostac. Bo w takim podejsciu fobik moze zauwazyc sporo sprzecznosci z tym jak do tej pory funkcjonowal.
No i fakt, ze troche skracam, bo pod haslem "brak mentalnego podsycania swoich lęków" moze kryc sie troche. Tak jak post autora moze wydawac sie skrocona mysla - bo to tez nie jest tak, ze on wczoraj wieczorem wpadl na ten pomysl i dzis byl juz zdrowy.
edit:
inna sprawa, ktora przyszla mi na mysl. Nie wiem jak u ciebie bylo z tymi "objawami somatycznymi", bo ja potrafilem miec je bardzo okrutne, ale jednak powiazane byly z tymi sytuacjami fobicznymi. Jesli spodziewalem sie jakiejs sytuacji, oczekiwalem jej, albo juz trwala - to wtedy stres sie pojawial. Ale poza tym, stres mnie opuszczał raczej. Bywaly dni, ze sie pojawial "znikad", ale ogolnie raczej mialem spokoj, jesli znalazlem sie w bezpiecznej sytuacji (znaczy schowany w domu).
No wiec jesli ktos ma tendencje, to przezywania takiego lęku uogolnionego, czyli ze ten stes ciagle sie utrzymuje, to tez musi brac pod uwage, ze to nie tylko fobia spoleczna i ze przydatne moze byc zastosowanie jakichs dodatkowych sposobów na obnizenie poziomu leku: chocby smiejac sie przez godzine dziennie, stosujac treningi relaksacyjne czy medytacje.
Zahacze jeszcze o pytanie wczesniejsze, dlaczego wielu ludzi tutaj nie wierzy ze mozna sie wyleczyc: oprocz roznych czynnikow psychologocznych, mozna wymienic taki najbardziej podstawowy - brak wiedzy. Tutaj sporo ludzi bedzie przekonana, ze musi byc tak jak jest. Nie rozumieja, ze mogliby sie nie bac podczas robienia zakupów, albo mogliby nie odczuwac napiecia przez caly dzien. Dla nich sa to objawy jakiejs tajemniczej choroby czy fatum. To po prostu jest, niezalne od ich wplywu.
ja nie widze problemu w tym, zeby marwinek mimo silnych objawow somatycznych, nie mogl sobie poradzic w taki sposob jak to zrobil. Jezeli zmienil swoje myslenie tak bardzo, ze nie tylko "zjednal" sie z pol-bogami, ale rowniez zauwazyl, ze to on sam ma wplyw na swoje emocje (zreszta podobnie jak ty - prawda?) to teraz wystarczy "wprowadzic ten plan w zycie".
No to zaczyna i przez te pierwsze tygodnie, gdy te wszystkie nieszczesne objawy somatyczne pojawiaja, to on jest juz nauczony nie przejmowac sie nimi. Tlumaczy sobie, ze jest to etap posredni pomiedzy stanem wczesniejszym, a tym do ktorego chce dojsc i tyle.
Przy takim podejsciu "na luzie", oraz przy braku "mentalnego" podsycania swoich lęków (no bo co robi fobik po tym jak sie przestraszy? Robi bardzo duzo w glowie, zeby swoje lęki uzasadnic - uno o tym wspomnial cos) mozna sie spodziewac, ze fobia spoleczna bedzie powoli sie oslabiac.
To jest w gruncie rzeczy dosc prosty mechanizm. Zadna fizyka kwantowa. Problem w tym, zeby do tego dojsc i zeby przy takim nastawieniu pozostac. Bo w takim podejsciu fobik moze zauwazyc sporo sprzecznosci z tym jak do tej pory funkcjonowal.
No i fakt, ze troche skracam, bo pod haslem "brak mentalnego podsycania swoich lęków" moze kryc sie troche. Tak jak post autora moze wydawac sie skrocona mysla - bo to tez nie jest tak, ze on wczoraj wieczorem wpadl na ten pomysl i dzis byl juz zdrowy.
edit:
inna sprawa, ktora przyszla mi na mysl. Nie wiem jak u ciebie bylo z tymi "objawami somatycznymi", bo ja potrafilem miec je bardzo okrutne, ale jednak powiazane byly z tymi sytuacjami fobicznymi. Jesli spodziewalem sie jakiejs sytuacji, oczekiwalem jej, albo juz trwala - to wtedy stres sie pojawial. Ale poza tym, stres mnie opuszczał raczej. Bywaly dni, ze sie pojawial "znikad", ale ogolnie raczej mialem spokoj, jesli znalazlem sie w bezpiecznej sytuacji (znaczy schowany w domu).
No wiec jesli ktos ma tendencje, to przezywania takiego lęku uogolnionego, czyli ze ten stes ciagle sie utrzymuje, to tez musi brac pod uwage, ze to nie tylko fobia spoleczna i ze przydatne moze byc zastosowanie jakichs dodatkowych sposobów na obnizenie poziomu leku: chocby smiejac sie przez godzine dziennie, stosujac treningi relaksacyjne czy medytacje.
Zahacze jeszcze o pytanie wczesniejsze, dlaczego wielu ludzi tutaj nie wierzy ze mozna sie wyleczyc: oprocz roznych czynnikow psychologocznych, mozna wymienic taki najbardziej podstawowy - brak wiedzy. Tutaj sporo ludzi bedzie przekonana, ze musi byc tak jak jest. Nie rozumieja, ze mogliby sie nie bac podczas robienia zakupów, albo mogliby nie odczuwac napiecia przez caly dzien. Dla nich sa to objawy jakiejs tajemniczej choroby czy fatum. To po prostu jest, niezalne od ich wplywu.