29 Mar 2018, Czw 21:37, PID: 739183
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29 Mar 2018, Czw 21:46 przez Kiwi.)
Żadnej świeższej (ani bliższej) wersji tego tematu nie znalazłam.
Mam trochę inaczej niż autor wątku. Ale drapię się. Drapię się, bo swędzi mnie skóra. Głównie na brzuchu, ale też w okolicach żeber, na przedramionach i po "wewnętrznej" stronie bicepsa. Żadnych zmian na skórze nie ma, żadnej pokrzywki, żadnych zmian ropnych czy czegoś takiego. Jedynie ślady od paznokci. Nie drapię też niczego konkretnego (zdarzało mi się drapać na przykład konkretne pieprzyki, tak jakoś...), tylko po prostu gładkie, zdrowe fragmenty skóry.
Mam tak od kilku tygodni, może czterech. Z przyczyn oczywistych raczej nie drapię się po tych fragmentach skóry w miejscach publicznych (nie są dostępne bez "rozbierania"), ani nawet w sytuacjach stresowych. Raczej jak jestem w domu, względnie spokojna. Chociaż zdaje się, że ten "świąd" zbiegł się z dużym stresem ogólnie. Zastanawiam się, czy to może być przyczyna?
Innych powodów nie dostrzegam. "Mydła" nie zmieniłam (z resztą mam raczej tylko nieuczulające kosmetyki), proszek do prania to też nie jest. Ogólnie alergia?... Raczej nie, bo wcześniej tak nigdy nie miałam, a teraz raczej nie ma czegoś, co zaczęłoby uczulać. Jak patrzyłam to tylko olsza, leszczyna, cis. Nie miałam z nimi żadnego przedłużonego kontaktu, zwłaszcza przez całe 4 tygodnie. Plus brak objawów typu katar.
Też zastanawiam się, czy to nie było jakieś przejściowe podrażnienie skóry, które wżarło mi się w mózg i czuję coś, czego już nie ma, a drapię się jakby z "przyzwyczajenia".
Miał ktoś tak? Możliwe, że to nerwowe?
Mam trochę inaczej niż autor wątku. Ale drapię się. Drapię się, bo swędzi mnie skóra. Głównie na brzuchu, ale też w okolicach żeber, na przedramionach i po "wewnętrznej" stronie bicepsa. Żadnych zmian na skórze nie ma, żadnej pokrzywki, żadnych zmian ropnych czy czegoś takiego. Jedynie ślady od paznokci. Nie drapię też niczego konkretnego (zdarzało mi się drapać na przykład konkretne pieprzyki, tak jakoś...), tylko po prostu gładkie, zdrowe fragmenty skóry.
Mam tak od kilku tygodni, może czterech. Z przyczyn oczywistych raczej nie drapię się po tych fragmentach skóry w miejscach publicznych (nie są dostępne bez "rozbierania"), ani nawet w sytuacjach stresowych. Raczej jak jestem w domu, względnie spokojna. Chociaż zdaje się, że ten "świąd" zbiegł się z dużym stresem ogólnie. Zastanawiam się, czy to może być przyczyna?
Innych powodów nie dostrzegam. "Mydła" nie zmieniłam (z resztą mam raczej tylko nieuczulające kosmetyki), proszek do prania to też nie jest. Ogólnie alergia?... Raczej nie, bo wcześniej tak nigdy nie miałam, a teraz raczej nie ma czegoś, co zaczęłoby uczulać. Jak patrzyłam to tylko olsza, leszczyna, cis. Nie miałam z nimi żadnego przedłużonego kontaktu, zwłaszcza przez całe 4 tygodnie. Plus brak objawów typu katar.
Też zastanawiam się, czy to nie było jakieś przejściowe podrażnienie skóry, które wżarło mi się w mózg i czuję coś, czego już nie ma, a drapię się jakby z "przyzwyczajenia".
Miał ktoś tak? Możliwe, że to nerwowe?