13 Cze 2013, Czw 17:59, PID: 354397
morelka napisał(a):ojciec przez wiele lat miał nademną władzę, byłam tak wychowana że nie miałam odwagi sie przeciwstawiac, dopiero około 20-tego roku zycia zaczełam odpierać ataki ale to już na nic, za poźno, czuję się nikim.
W podstawówce kiedyś nabrałam odwagi, postawiłam się chłopakowi to mnie uderzył, inny mną tak rzucił że poleciałam z ławkami. Nie byłam w stanie sobie z tym poradzić.
To już przeszłość, ale to się na mnie strasznie odbiło. Teraz nie mam już odwagi na nic. Fobia przybiera na sile. Nie wyobrażam sobie z nią walki
Też miałam podobnie.
W domu ojciec wprowadzał autorytaryzm, nie miałam prawa mu się przeciwstawić. On dał sobie prawo do przeklinania, obrażania, a ja nie mogłam nawet użyć nieco bardziej kolokwialnych słów, bo od razu zwał mnie niewychowanym chamem. Przynosiłam ze szkoły same piątki i szóstki, byłam prymuską, starałam się, a on i tak znajdował we mnie jakieś wady, które wyolbrzymiał. Za drobnostki obrażał się na śmierć i życie. Stąd mój lęk przed osobami, które mają władzę: przed profesorami, nauczycielami, pracownikami biurokracji i ogólnie przed wszystkimi, którzy są "wyżej" wiekiem lub stanowiskiem ode mnie. Mam nogi jak z waty, gdy mam z kimś takim rozmawiać.
A rówieśnicy?
Od zerówki do ostatniej klasy gimnazjum byłam wyśmiewana. Albo z nikim nie trzymałam, albo też trzymałam z osobami z marginesu, których nikt inny nie lubił (raz nawet w 4 osoby zawiązałyśmy opozycję przeciw wyśmiewającej nas "elicie" i tajną bazę pod schodami ). ale ogólnie nie było kolorowo, z podstawówki i gimnazjum nie mam praktycznie ŻADNYCH znajomych oprócz tej właśnie garstki wyśmiewanych osób oraz cudowny prezent w postaci fobii społecznej - lęku przed osobami ładnymi, bogatymi, atrakcyjnymi, obytymi towarzysko.
Wszystko na świecie ma swą przyczynę.
Do tego jeszcze ta moja wrażliwość. Moje rodzeństwo przechodziło dokładnie to samo, ale ich stabilniejsze układy nerwowe oparły się bardziej niż mój