PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Irytującę...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Czy wy też macie rodziców ,którzy was w ogóle nie starają się zrozumieć? Mam ich już dość, potrafią tylko mówić o moim problemie w swoim gronie nawet wtedy kiedy jestem za ścianą i wszystko słyszę. Czuję się wtedy tak jak by nie liczyli się z moimi uczuciami i z moją własną osobą z moim Ja. Czuję że po prostu mnie nie akceptują... Znaczy się mojego stanu w jakim się znajduję.
Najgorsze są testy typu "Weź się w garść", "Myślałem, że jesteś śmiała i pewna siebie, a tylko siedzisz i nic nie robisz" albo kiedy pytają "W porządku?" Ja odpowiadam ze swojego pokoju, że tak i potem już nie rozmawiają ze mną nawet do końca dnia, tylko oglądają jakieś programiki w TV. Dostają taką odpowiedź, jakiej oczekują i mogą dalej się oszukiwać, że problem nie istnieje. To przecież całkiem normalne siedzieć jak na jakiejś pustelni - szkoła, dom, względnie praca, dom. Czegóż więcej oczekiwać?
Mnie irytuje strasznie, strasznie, strasznie, kiedy mój brat gdzieś idzie i wtedy mamy się wtrąca z tym swoim "xxx, a może byś poszedł z bratem?", albo co gorsza "yyy, może weźmiesz brata ze sobą?. No świetnie, niech mnie brat niańczy, jakbym sam nie zauważył, że niewiele czasu spędzam poza domem.
Mam straszny problem z rodzicami, nawet nie próbują mnie zrozumieć a najlepsze jest to że sami mi ta fobię zafundowali.

Matka traktuje mnie jak bezużytecznie ścierwo ile się nasłuchałam że jestem nic nie warta, że sie mnie wstydzi, że inne dziewczyny w moim wieku to tamto a ja nic... ostatnio rzuciła we mnie szklanką wina., ogólnie z moją matką jest dośc ostro.

Ojciec mimo ze sam jest gorszym fobikiem niz ja tez mnie nie rozumie i ma pretensje ze jeszcze nie skonczylam studiów.

troche ich rozumiem, nie maja powodu do dumy raczej i jak patrza na dzieci znajomych to pewnie im przykro ze ja taka nie jestem. ale ja tez nie moglam byc z nich dumna, ojciec jest alkoholikiem a matka jest strasznie toksyczna osoba ktora nienawidzi calego świata. dodatkowo sie rozwiedli i nie potrafili stworzyc mi rodziny ani nawet nie nauczyli mnie jak sobie w zyciu radzic. jedyny czego mnie nauczyli to podchodzic do problemu z nerwami.

Powiedz rodzicom ze sobie nie zyczysz zeby ktokolwiek wiedzial o Twoich problemach.
mnie zawsze ojciec niszczył, że taka łamaga jestem, ze wstyd przynoszę przed rodziną i sąsiadami
a brat mnie nazywa wkurzającym z+:Ikony bluzgi kochać 2: :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
matce nic nie mówię bo tylko standardowo będzie mnie męczyć "to wyjdź do ludzi"
tylko to forum mam do żalenia się :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
No, jest ciężko. Czasem myślę sobie tylko "no comment" i jeszcze bardziej się zamykam w sobie. Dobra mogę z pewnym trudem zrozumieć, że inni mogą nie rozumieć, ale po co jeszcze mnie dobijają? Porażka...
Area napisał(a):Moi rodzice udają, że nie widzą tego co się ze mną dzieje. Dla nich problem nie istnieje. Mogę siedzieć w swoim pokoju przez kilka dni i z nikim nie rozmawiać, a ich to nie rusza. Tak naprawdę nic o mnie nie wiedzą. Nawet nie próbują mnie poznać. Dla nich łatwiej jest się oszukiwać, niż spróbować mnie zrozumieć. Żyją sobie w wyimaginowanym świecie i są zadowoleni. Tylko czasem jest im wstyd przed znajomymi, że ich dziecko jest takie nieudolne.

Czasami nie ma co liczyć na innych ludzi, nawet jeśli są naszą rodziną. Oni za nas z fobii nie wyjdą.

Mam to samo , rodzice zwłaszcza matka wstydzą się przed innymi że jestem taka niezaradna życiowo.

Ja czytając to forum, i podsumowując własne doświadczenia wychodze z założenia że fobika w pełni zrozumie tylko inny fobik. Ewentualnie dobry psycholog.
Dla mojej rodzinki nie ma w tym nic dziwnego ze siedze ciagle w domu tylko wyrzucaja mi, ze jestem niezaradna. Prawie nie rozmawiamy, bo mamy rozne aspiracje. Ogolnie mysla ze jestem zamknieta w sobie. Czasami rzucaja odniechcenia ze to ze wzgledu na moje doswiadczenia stalam sie niesmiala i nieufna. Gdyby to byla tylko niesmialosc ale to jest bezradnosc i alienacja. Czasem mysle,ze nikt nie traktuje mnie powaznie tylko jak zahukana dziewczynke.
Gdybyście mieli wspierających rodziców to raczej by was tu nie było
Myślę, że nawet jeśli ktoś miałby dużo takiego wsparcia, to i tak mógłby czuć się niezrozumiany, mimo wszystko. Nadopiekuńczość, niezrozumienie, pochopna ocena... To tak jakby ktoś powiedział ciężko załamanemu człowiekowi: "Weź się w garść", a on wtedy zareagowałby radosnym śmiechem i stwierdzeniem "Och, jestem uleczony". To nas toczy od środka i nawet jakby okoliczności zewnętrzne były lepsze, problem i tak tkwi głębiej.
StrasznyFobik napisał(a):Czy wy też macie rodziców ,którzy was w ogóle nie starają się zrozumieć? Mam ich już dość, potrafią tylko mówić o moim problemie w swoim gronie nawet wtedy kiedy jestem za ścianą i wszystko słyszę. Czuję się wtedy tak jak by nie liczyli się z moimi uczuciami i z moją własną osobą z moim Ja. Czuję że po prostu mnie nie akceptują... Znaczy się mojego stanu w jakim się znajduję.

Tacy są ludzie, większość. Spróbuj coś komuś powiedzieć w tajemnicy, a wszyscy będą wiedzieć. Im szybciej zrozumiesz że ludzie to gnidy, tym dla Ciebie lepiej
ja w ogóle nie potrafię z rodzicami na ten temat rozmawiać, wstyd mi powiedzieć im: "słuchajcie, mam chyba fobię społeczną, boję się ośmieszenia". Czasem jak wracam do domu to mama spyta: jak tam w pracy? jak odpowiem, że dobrze - jest ok, jak odpowiem, że źle - to od razu pytania, co mi się nie podoba itp. Ale ogólnie nie mogę mówić źle o moich rodzicach bo wiem, że mnie kochają i na pewno chcą dobrze dla mnie. niestety nie potrafię z nimi szczerze rozmawiać bo się wstydzę i jestem z tym problemem sama.
U mnie wszyscy w sumie się izolują. Nie jest nawet w 1/3 tak jak być powinno, ale też nie chcę mówić źle o kimkolwiek z mojego najbliższego otoczenia. Po pierwsze: to nic nie zmieni, po drugie: nic nie jest całkiem czarne albo całkiem białe. Wolę dostrzec problem w sobie zamiast we wszystkich innych poza mną.
Moja rodzina próbuje mi pomóc mówiąc mi o rzeczach, z których ja znakomicie zdaję sobie sprawę. Generalnie traktują mnie jak kogoś, kto nic nie wie i we wszystkim trzeba mu doradzać. Tak jakbym nie wiedział jak korzystać z internetu (choć sami tak naprawdę nie mają pojęcia jak włączyć komputer). Obgadywanie gdy jestem w pokoju obok to standard. Dodatkowo czepiają się o rzeczy, których zarzucić mi nie można. Czasem wręcz odnoszę wrażenie, że nawet jakbym był chodzącym ideałem, to i tak znaleźliby powód aby się przyczepić.
Fearless napisał(a):odnoszę wrażenie, że nawet jakbym był chodzącym ideałem, to i tak znaleźliby powód aby się przyczepić.
najpewniej tak właśnie by było
To chyba stąd ta cała fobia... Lęk, że innym się nie spodobamy, bo (chyba w większości przypadków) nie spełniliśmy jakichś wyimaginowanych, wygórowanych oczekiwań rodziców.
Całe życie moja matka wmawiała mi, że muszę sobie radzić sama, w wieku 10 lat chodzić po szkole do niej do pracy, bo ona ma ciężko, po pracy nie mówić jej o swoich problemach, bo ona ma ciężko, nie oczekiwać w dorosłości pomocy finansowej czy mądrych rad, bo ona ma ciężko... Właściwie tylko o sobie jest w stanie mówić. Ja ją nie obchodzę.
Dopiero terapeutka uzmysłowiła mi, że byłam zaniedbywana, że w rodzinie role były odwrócone - to matka oczekiwała od dziecka spełniania swoich potrzeb. No i fajnie, tylko co z tego? Jak świadomość tego pozwoli mi wyleczyć się z fobii, nauczyć asertywności? Bo na razie obudziło to wszystko tylko złość i żal. I powoli rodzi się chyba niechęć, pogarda. Że to wszystko jakieś takie krzywe. Mam nadzieję, że to tylko etap, a później jest akceptacja i wzięcie wszystkiego w swoje ręce - zostanie swoim własnym rodzicem.