PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Taniec, naprawdę trudny czy to wynik fobii?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Mam cholerny problem z tańcem. Jako fobik nie chadzałem na żadne imprezy aż do ostatnich wakacji gdzie byłem na festynach. Jednak zawsze bałem się przy tylu ludziach poprosić dziewczynę do tańca. Kiedy w końcu to zrobiłem pierwszy raz w życiu (tak, w wieku 18 lat) to mój taniec trwał około 1,5 minuty a partnerkę ukradły koleżanki które widziały z boku pewnie jak fatalnie to wygląda. Potem próbowałem jeszcze raz i jeszcze i za każdym razem czułem się w tańcu źle, a właściwie czułem że to dziewczyna nie jest zadowolona. Bo ja przecież nie znam żadnych tricków, obrotów itp.

Koledzy namawiają mnie bardzo na imprezę. Ja często się wykręcam ale tym razem pomyślałem sobie że spróbuje. Głupio im w końcu znowu odmawiać. Ale nie chcę znowu siedzieć 4/5 imprezy przy stoliku i gapić się na innych. W dodatku jadą z nami koleżanki więc po prostu pasuje choć chwilę potańczyć. Tylko jak ja się przełamię przy koleżankach które mnie świetnie znają i mogą obgadać jak po ostatnich "sukcesach" boje się poprosić nawet te dziewczyny które widzę pierwszy raz na oczy. Znowu będę się pewnie bardzo bał. Jak radzicie się przełamać i co najważniejsze jak w niecały tydzień nauczyć się wreszcie kurde tańczyć (bo kiedyś muszę, im wcześniej tym lepiej). Nie mam ani siostry, ani nawet kuzynki. Samemu jest bez sensu, na kurs nie mam kasy, a video i oglądanie innych nic mi nie daje. Koleżankę też bardzo głupio mi poprosić. W dodatku dziewczyny które z nami będą mi się podobają i będę czuł jeszcze większą presję. Kurde, no same problemy :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Wychyl kieliszek, dwa na rozgrzewkę. Zaczniesz wywijać jak pro. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Na pewno trochę skorzystam z pomocy alkoholu :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: Ale już i po nim próbowałem i dalej nic. A nie chce przesadzić przy koleżankach.

P.S - Dlaczego jak patrzę z boku na innych to zawsze dziwnym trafem wszyscy jakoś umieją tańczyć, wydaje się to takie łatwe itd. a tu wejde na parkiet i jest tak ciężko, tak trudno.
Czy taniec naprawdę jest taki trudny czy to bardziej z powodu mojej fobii mnie się tak wydaje?
Nie sluchaj USiebie..
Tylko się ośmieszysz w ten sposób :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Jeśli wiesz, że ten taniec będzie Ci towarzyszył przez najbliższe lata (na imprezach), to nie da się uniknąć konfrontacji i polecałbym Ci wykrzesać jakieś pieniądze na kurs.. Albo w ramach wfu na studiach (jeśli studiujesz) :Stan - Uśmiecha się:
A jeśli naprawdę trudno Ci sobie na to pozwolić ze względów finansowych, to będziesz musiał się przełamać i poprosić najbardziej zaufaną koleżankę :Stan - Uśmiecha się:
Zawsze wstyd przed 1 osobą jest lepszy, niż wstyd na imprezie przed wszystkimi..

RedIsABeautiful napisał(a):Czy taniec naprawdę jest taki trudny czy to bardziej z powodu mojej fobii mnie się tak wydaje?
Też tak zawsze miałem, jak byłem gdzieś w klubie.. Wszyscy świetnie tańczyli, a oczywiście ja jak jakaś pokraka. Myślę, że to jest związane z dwoma sprawami.
1) fobia- siebie oceniasz bardziej krytycznie, niż innych, poza tym przecież nie widzisz siebie tańczącego. Wydaje Ci się, że tego nie potrafisz, ale na pewno nie masz pewności. Tutaj wkracza fobia i wmawia Ci, że wyglądasz śmiesznie.
2) brak doświadczenia- jeśli ktoś tańczy co tydzień na imprezach, to wiadomo, że wychodzi mu to lepiej niż Tobie, jeśli tak jak piszesz, zacząłeś jeździć na festyny w tym roku. trochę wprawy i będzie znacznie lepiej..
Nie wiem, sam nigdy nawet nie próbowałem. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:

Nie bój się, że przesadzisz przy koleżankach, co byś nie wyprawiał pewnie i tak lepiej cię zapamiętają niż jak byś siedział i smęcił. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Ed.: Nie słuchaj Niepotrzebnego, śmiesznie to będzie jak nie będziesz chciał tańczyć, zresztą pewnie i tak się wszyscy ubzdryngolą.
USiebie napisał(a):Ed.: Nie słuchaj Niepotrzebnego, śmiesznie to będzie jak nie będziesz chciał tańczyć, zresztą pewnie i tak się wszyscy ubzdryngolą.
Daj spokój, najgorsze co można zrobić w takiej sytuacji to się upić i pozbyć w ten sposób wszelkich zahamowań.
Widziałeś kiedyś kogoś, kto tańczy po pijaku?
Na kurs bardzo chciałbym iść ale nie ma w okolicy takiego który by mi pasował czasowo/finansowo. Tj. szukałem i miałem 2 opcje ale albo w trakcie lekcji, albo w godzinach prawie nocnych gdzie nie miałbym jak wracać do domu. A zaufaną koleżankę 1 taką mam ale ona ma chłopaka i w ogóle jakoś tak głupio mi ją o to prosić.

Ten brak doświadczenia boli bo obecnie mam już 19 lat i jak tu się przyznać że w tym wieku tańczyć nie umiem? Obecnie każdy w moim wieku tańczy lepiej i ta myśl też cholernie przeszkadza. Doświadczenie/odwaga/fobia - wszystko mam na ostatnim miejscu. Może mam jeszcze taki pomysł że pojade na impreze ale najpierw do tańca poproszę jakieś obce a dopiero potem ew. te które znam.
niepotrzebny napisał(a):Widziałeś kiedyś kogoś, kto tańczy po pijaku?

Nom, jak byłem mały to na paru weselach byłem. Wszyscy tak tańczą i o zgrozo wiem, że 90% tych ludzi nigdy żadnych lekcji tańca nie brała, lecą na czuja i się nie zastanawiają czy umieją tańczyć czy nie. Przecież ja mu się nie każę upić do nieprzytomności. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Cytat:Daj spokój, najgorsze co można zrobić w takiej sytuacji to się upić i pozbyć w ten sposób wszelkich zahamowań.

Najgorsze co można zrobić to siedzieć w towarzystwie i non stop spinać dupę. Zresztą przecież laski lubią alkoholików. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
USiebie napisał(a):Nom, jak byłem mały to na paru weselach byłem. Wszyscy tak tańczą i o zgrozo wiem, że 90% tych ludzi nigdy żadnych lekcji tańca nie brała, lecą na czuja i się nie zastanawiają czy umieją tańczyć czy nie. Przecież ja mu się nie każę upić do nieprzytomności. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Tylko oni nie mają problemów z fobią więc sytuacja jest inna. Oni się nie przejmują tym, jak wyglądają. Alkohol jest rozwiązaniem tylko na chwilę. Jeśli chłopak nauczy się tańczyć na kursie, czy z pomocą koleżanki, to nikt przecież nie będzie pamiętam, że "rok temu na imprezie nie tańczył, przegryw".
Niektórym to dobrze wychodzi, polecam zobaczyć :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
https://www.youtube.com/watch?v=PSbu8Q6SBUg
No dobra ok, może nie tańczyć, zrobi na koleżankach wrażenie za rok, może nie będą do tego czasu zajęte. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

A tak w ogóle analogicznie, jeśli się zbłaźni po alkoholu, to co z tego, za rok nikt nie będzie pamiętał, a przynajmniej pomaca w tańcu koleżanki.
USiebie napisał(a):No dobra ok, może nie tańczyć, zrobi na koleżankach wrażenie za rok, może nie będą do tego czasu zajęte. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
Ale ja nie mówię, żeby wcale nie tańczył, tylko żeby nie nastawiać się przed imprezą, że trzeba zatańczyć, koniecznie. Lepiej pójść tam z podejściem, że można potańczyć, ale jak się nie uda, to nic złego przecież się nie stanie.
Mogę potwierdzić z własnych doświadczeń, że "spontaniczne" decyzje powodują najmniej lęku i stresu.
Ja mogę z własnych powiedzieć, że coś takiego jak "spontaniczne" decyzje nie istnieje. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Zależy jak ma kolega.
Ostatnio miałem taką wielką ochotę potańczyć pogo, jak za dawnych czasów nie koniecznie z koleżankami :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Co do tańca, to chętnie ale często odwagi brak :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
A to bardzo dobre pytanie, sam się nad tym zastanawiałem.
Chyba bliżej jestem do zdania pana "u siebie". U mnie raczej wszystko jest zawsze zaplanowane, o spontaniczne decyzje trudno, nie mam w sobie genu szaleństwa ani pewności siebie do takich zachowań.
A idę z podejściem że koniecznie trzeba się wreszcie uczyć tańczyć i koniecznie trzeba próbować. To zrobię na pewno, obawiam się że się sparzę raz czy dwa i będzie to dla mnie koniec na tę noc. I nie że nic się nie stanie bo już były takie imprezy. Nie chcę tego kolejny raz.
RedIsABeautiful napisał(a):Chyba bliżej jestem do zdania pana "u siebie".

USiebie, tym razem wygrałeś, ale szykuj się na rewanż!

RedIsABeautiful napisał(a):A idę z podejściem że koniecznie trzeba się wreszcie uczyć tańczyć i koniecznie trzeba próbować.
To jak wolisz :Stan - Uśmiecha się: pamiętam, że ja miesiąc temu miałem ogromny stres przed wyjściem na imprezę, chciałem już wszystko odwoływać. A w tym momencie zadzwonił kolega i powiedział, że czeka na mnie pod blokiem i mam się pospieszyć, bo jest samochodem. Więc nie miałem wyjścia i musiałem na szybkości biec, więc automatycznie wszystkie lękowe myśli zostały przykryte przez przygotowania do wyjścia. A potem, jak już się znalazłem w samochodzie, to nie było czasu na strach, trzeba było rozmawiać.
Tak i u Ciebie, nastawianie się na konieczność tańczenia i pokazania się z dobrej strony wywołuje u Ciebie często skrajny lęk. Podziwiam Cię trochę, że właściwie nie dopuszczasz do siebie możliwości nie pojechania na tę imprezę, to duża odwaga.
Zmiana nastawienia na takie bardziej ludzkie, dopuszczające błędy na pewno zmniejszyłaby poziom lęku..
Ale ile osób, tyle "lepszych rozwiązań" :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
RedIsABeautiful napisał(a):Tak i u Ciebie, nastawianie się na konieczność tańczenia i pokazania się z dobrej strony wywołuje u Ciebie często skrajny lęk. Podziwiam Cię trochę, że właściwie nie dopuszczasz do siebie możliwości nie pojechania na tę imprezę, to duża odwaga.

Mam po prostu dość tego jak wygląda moje życie i postanowiłem że muszę walczyć ze słabościami. Co prawda zazwyczaj przegrywam (bo na razie co impreza to klapa) ale lepsze to niż siedzenie w domu i spanie. A że szykuje się dobre towarzystwo to jakoś na tę imprezę się nakręciłem. Szkoda tylko że jestem sam z takim problemem bo reszta towarzystwa umie dobrze tańczyć. Boli mnie teraz bardzo to że nie chodziłem na "18-tki". Byłem na dwóch i nie zatańczyłem nawet 1 tańca podczas gdy inni chodzili regularnie i po przekroczeniu tego wieku tańczą już świetnie.
P.S - To ja Cię podziwiam za to że mi tu pomagasz i odpisujesz na moje wiadomości, dziękuję :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
niepotrzebny napisał(a):To jak wolisz :Stan - Uśmiecha się: pamiętam, że ja miesiąc temu miałem ogromny stres przed wyjściem na imprezę, chciałem już wszystko odwoływać. A w tym momencie zadzwonił kolega i powiedział, że czeka na mnie pod blokiem i mam się pospieszyć, bo jest samochodem. Więc nie miałem wyjścia i musiałem na szybkości biec, więc automatycznie wszystkie lękowe myśli zostały przykryte przez przygotowania do wyjścia.

Tylko, że to nie była spontaniczna decyzja, a postawienie przed faktem dokonanym. Kolega zadecydował za ciebie. :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: A wtedy albo lecisz z prądem, albo robisz z siebie skończonego idiotę. To tak jakby na tej imprezie laska poderwała kolegę siłą z siedzenia do tańca, wtedy lecisz z prądem, choćby miał to być taniec połamaniec, albo zaczynasz się przy wszystkich wyrywać i publicznie dajesz dyla. Lol, nie wiem co gorsze, jeden z powodów dla których nigdy nawet nie rozważałem chodzenia na imprezy gdzie się tańczy. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Przez całe swoje życie tańczyłam może ze trzy razy i to nie z własnej woli:
1. Kiedyś jak byłam ze znajomymi ze studiów w klubie, kolega wyciągał mnie na parkiet, ale ja się konsekwentnie nie dawałam. W końcu, za którymś razem, podszedł do mnie, wziął mnie na ręce, zaniósł na parkiet i postawił przed sobą. Nie miałam wyjścia. Wytrzymałam może ze 30 sek., jak mi się wydaje, i uciekłam. Po jakimś czasie (kilku dniach), w jakiejś tam rozmowie, twierdził, że przecież tańczył ze mną i wszystko było w porządku. A dla niego to pewnie tez był wysiłek wystawić koleżankę na parkiet, bo sam jest niski i drobny-niższy ode mnie. Zle się czułam w tamtej sytuacji-to nie dla mnie.
2. Jednego sylwestra spędziłam ze znajomymi ze studiów, którzy mieli fantazję, aby na ten czas wynająć cały pensjonat i urządzić tam imprezę. Ja oczywiście podpierałam parapet, z czego postanowił mnie uratować jeden z kolegów. Ludzie!! Jak on wywijał!! Ten z kolei był bardzo wysoki i pewnie tutaj miały zastosowanie prawa fizyki-bo dużemu łatwo wywijać mniejszym i słabszym. Z tego wywyijania nie miałam jak uciec, bo przy próbie ucieczki mogłam wylądować na ścianie, z resztą trzymał mnie mocno dosyć.
3. Raz na jakiejś imprezie branżowej, ktoś poprosił mnie do tańca i poprowadził to w starym stylu-tzn pozycja wyjściowa prawie jak do walca, no i to on prowadził. Na początku czułam że połknęłam tyczkę od mikrofonu i miałam spięte mięśnie. Myślę, że czuł to jak mnie obejmował, ale, że zabawiał mnie rozmową, to jakoś nie uciekłam.
Kolejność przypadkowa
aaa i raz z wujkiem tańczyłam na weselu, na które się trochę spózniłam, bo musiałam dojechać na nie do centralnej Polski, a tutaj miałam jakąś sprawę do dokończenia, na której mi zależało. Jak już się pojawiłam na imprezie, to oczywiście zabawa trwała w najlepsze, a wujo, jak mnie zobaczył, to od razu mnie porwał.
Ostatecznie stwierdzam, ze taka aktywność jest nie dla mnie. Nie będę z tym walczyć.
Mi się przypomniało jak na weselu siostry, jakaś młoda, ładna kobieta (niestety zaręczona i z narzeczonym na sali) próbowała mnie wyciągnąć na parkiet. Prawie mi koszulę rozerwała, ale się nie dałem :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Weselę przesiedziałem przy stole jako jedyny, tłumacząc, że boli mnie brzuch.

Tańczyć mogę, gdy czuję się komfortowo, czyli sam w domu, gdy nikt nie widzi, albo przy dziewczynie. Do tego muzyka musi mi się podobać. W innych sytuacjach nie czuję się wystarczająco komfortowo, albo za mało pije xD
iLLUsory ------> W sumie to tańczyłaś tak mało razy że stwierdzanie że to nie dla Ciebie jest dziwne. Nie można stwierdzać że coś jest nie dla Ciebie jeśli tego nie robisz :Stan - Uśmiecha się - LOL: Ja tam nie uważam że taniec jest nie dla mnie, myślę że to w 90-100% wina fobii. Ale chcę się nauczyć. Szkoda w sumie, że na imprezie będą prawie same znajome dziewczyny, i w dodatku takie które mnie lubią.
Ja mam jeszcze 1 problem. Nienawidzę siebie oglądać. Zarówno kiepsko oceniam siebie na zdjęciach jak fatalnie na różnych video/filmikach. Na studniówkę nie idę właśnie z takiego powodu, że będzie tam dużo kamerzystów, fotografów i się zwyczajnie boję. A poza tym prawie 600zł za imprezę na której mógłby się źle czuć... zbyt duże ryzyko.
Ja też "tańczyłem" trzy razy w życiu raz na zakończenie podstawówki ale wtedy wystarczyło podskakiwać jak pimpong, drugi na 18 przy hardstylu u kumpla i dałem się ponieść emocjom - wtedy nawet jedna fajna dziewczyna się mną zainteresowała ale, że bardzo wstydziłem się bliskości to zawinąłem się do stolika dopiłem szybko wódy i udawałem, że śpię. Usiadła mi na kolanach i zaczęła naparzać z całej siły po twarzy żeby obudzić ale wytrwałem. Później ze dwa lata temu kumple wyciągnęli mnie do klubu, coś mnie naszło i postawiłem dwóm dziewczynom drinka ale po godzinie czy półtorej jedna zaczęła marudzić, że albo ją poproszę do tańca albo zacznie się mnie bać. Wyszło żałośnie, sztucznie i w połowie uciekła do koleżanki, a ja schowałem się w klubie na górze, a potem poszedłem do domu na piechotę ze wstydu 50 km albo więcej, bo szedłem 12 ponad godzin (pomyliłem kierunki) przez pierwsze 20 jeszcze kląłem jak szewc.
tak serio, to nie tańczyłem chyba nawet 30 sekund. nawet w podstawówce na klasowych andrzejkach.
iLLusory napisał(a):Ja oczywiście podpierałam parapet, z czego postanowił mnie uratować jeden z kolegów. Ludzie!! Jak on wywijał!! Ten z kolei był bardzo wysoki i pewnie tutaj miały zastosowanie prawa fizyki-bo dużemu łatwo wywijać mniejszym i słabszym. Z tego wywyijania nie miałam jak uciec
Aż mi się przypomniała pewna sytuacja w klubie, kiedy wszyscy wokół tańczyli w bardzo prosty sposób (jak to bywa w klubach) i nagle jeden facet zaczął ze mną tańczyć tak, że poczułam się jak na planie filmu "Step up" :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: To wcale nie było takie super, bo byłam trochę wstawiona i musiałam wywijać na wysokich obcasach, przez co mało się nie zabiłam. Więc czasami lepiej nie przesadzać i nie zachowywać się jak zawodowy tancerz, bo druga strona może nie podołać :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Ogólnie rzecz biorąc uwielbiam tańczyć, ale raczej sama niż z kimś. Jeśli wokół tańczą też inni ludzie, to nie mam oporów i się tego nie wstydzę.
Tańczę tylko po pijaku. Na trzeźwo czuję się na parkiecie po prostu jak idiota. :Husky - Podekscytowany:
Nie wiem czy dobrze, czy źle mi to wychodzi, ale nie zwracam na to uwagi. Ze 2 razy wylądowałem z partnerką na glebie, bo byłem już za bardzo wcięty. Za pierwszym razem wywróciłem się z dobrą kumpelką i się z tego tylko śmialiśmy. Za drugim jakaś nieznajoma mnie wyciągnęła na parkiet. W pewnym momencie mi się wyślizgnęła z rąk i przydzwoniła tyłem głowy o parkiet, dość mocno.
Dokończyliśmy taniec, tylko już trochę mniej energicznie i więcej już jej nie widziałem. Chyba jej się nie spodobało. xD
Stron: 1 2