PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Objadanie się
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Przez ciągły stres nie potrafię zacząć się normalnie odżywiać. W Sylwestra 2013/14 postanowiłem sobie, że muszę schudnąć, no i zacząłem się zdrowo odżywiać. Do maja 2014 udało mi się zrzucić prawie 20kg. Oczywiście było to łączone z wysiłkiem fizycznym. Do mojego celu brakowało mi niecałe 5 kg. Utrzymywałem wagę prawie przez cały rok lecz od kiedy mi się pogorszyło nie potrafię się pohamować. Ciągły stres, maturalna, sytuacja gdy muszę z kimkolwiek porozmawiać, za dużo... Rano przed szkołą nie jem śniadania i nic nie piję, gdyż jest mi potem nie dobrze, w szkole jem jakaś kanapkę, popijam wodą, której nie cierpię. Przychodzę do domu godzina 16, jem obiad, 15 minut później wpieprzam co tylko widzę w zasięgu wzroku... A potem wieczorem jakaś dobra ziołowa herbatka, żeby jakoś "zamazać" to co pochłonąłem. Czuję, że tyję. O ile czasami w tygodniu uda mi się utrzymać rytm w miarę normalnego jedzenia, to gdy przychodzi weekend pochłaniam wszystko w olbrzymich ilościach. Problem tkwi też w tym, że jestem strasznym "niejadkiem". Warzyw nie lubię, owoce zjem od biedy. Mięso, tylko kotlet z kurczaka, z zup - rosół. Chleb, szynka, ser, mleko, płatki, pizza, słodycze, napoje słodkie i gazowane. Nawet potrafiłem wszystko wymienić, bo jest tego mało. I tak w kółko te same produkty. Po prawie 2 latach historia zatoczyła koło i znowu jestem w tym samym punkcie. Nie wiem co robić, po prostu już mnie to przerasta.
20 kg w takim okresie czasu - to w ogóle możliwe? :Stan - Różne - Zaskoczony: Radziłabym starać się jeść te śniadania i jeść parę posiłków dziennie, wtedy łatwiej będzie ci się pilnować. Też miałam w liceum czas kiedy żarłam, przed maturą było najgorszej - głodzenie się i objadanie, naukę w miarę zbliżania się matury coraz bardziej zawalałam. Uważaj, żeby u ciebie też się tak nie stało. Walcz z tym teraz bo jak przyjdzie stres przed maturą może być o wiele gorzej. Staraj się jeść zdrowo, regularnie i o stałych porach, pić tyle ile trzeba aż wejdzie ci to w nawyk. Wiem, łatwo powiedzieć ale nie ma innego rozwiązania, nie da się tego przejść na skróty. Trzeba ze sobą walczyć. Im dłużej to będzie trwać tym trudniej będzie sobie z tym poradzić.
Xvok napisał(a):W Sylwestra 2013/14 postanowiłem sobie, że muszę schudnąć, no i zacząłem się zdrowo odżywiać.
Zdrowo czyli jak, co wtedy jadałeś?
To co wymieniłeś, że jadasz obecnie to prawie same rzeczy bogate w substancje uzależniające (gluten, kazeina, cukier). Ćpuny są przeważnie "niejadkami", jak mi się wydaje. Po drugie takie jedzenie to przepis na ekspresowe skutki w postaci: uzależnienia, objadania się, zachcianek, insulinooporności, napadów hipoglikemii i gwarancja co najmniej zespołu metabolicznego i zaburzeń nastroju.
Jeżeli chodzi o same napady obżarstwa, to w miarę możliwości, warto pozbyć się z domu tego, na co mamy szczególną ochotę w czasie napadu. I warto mieć opracowany plan postępowania, co robić, gdy się to zaczyna. Mechanizm. Cokolwiek. Przykładowo ja robię sobie wtedy zieloną herbatę. Przygotowuję kubek, gotuję wodę, wsypuję herbatę. W trakcie tych wszystkim czynności przekonuję siebie, że jestem w stanie zwalczyć pragnienie jedzenia, szczególnie wyobrażam sobie późniejsze wyrzuty sumienia. Najtrudniej jest na początku, bo obrany mechanizm wcale się nie wydaje skuteczny, ale kiedy uda się kilka razy, mam to w pamięci i przy każdym kolejnym powtarzam "Dałaś radę już tyle razy, szkoda by to zaprzepaścić teraz".
Ponadto warto ćwiczyć. Cokolwiek i chociaż trochę, ale w miarę regularnie. Świadomość np. zrobionej serii brzuszków skutecznie potrafi odwieść od sięgnięcia po coś niezdrowego.
Jak nie mam nic słodkiego, a akurat mnie napadnie i jeszcze do tego akurat jest noc i wszystko jest pozamykane, to potrafię zasuwać na stację benzynową, bo właśnie takie rozwiązanie problemu znalazłam na daną chwilę, żeby sobie pomóc. :Stare - Zawstydzony mocno:
masterblaster napisał(a):
Xvok napisał(a):W Sylwestra 2013/14 postanowiłem sobie, że muszę schudnąć, no i zacząłem się zdrowo odżywiać.
Zdrowo czyli jak, co wtedy jadałeś?

Jadłem normalnie. 0 słodyczy, 0 słodkich napojów gazowanych, 0 tłustych potraw, 0 fast-foodów. Potrafiłem się nawet zmusić do zdrowych produktów, które są dla mnie nie do przełknięcia. Co piłem? Wodę i zwykłą herbatę z domowym sokiem. Sam nie wiem jak potrafiłem się tego tak długo trzymać. Teraz każda próba wejścia znów w ten "rytm" kończy się po 3-4 dniach.
No właśnie, nic dziwnego, że wtedy zadziałało.
Jeśli nie miało się okazji przywyknąć do przykładowo warzyw, to trudno nagle zacząć je jadać w sporej ilości. Ale jeśli często się przynajmniej próbuje/smakuje, to z czasem organizm uczy się akceptować nowe rzeczy i w końcu stają się smaczne i apetyczne (dowiedzione naukowo na ludziach).
Xvok napisał(a):Przychodzę do domu godzina 16, jem obiad, 15 minut później wpieprzam co tylko widzę w zasięgu wzroku.
Takie zachowanie w oczywisty sposób kojarzy się z zaburzeniem metabolizmu glukozy i krążenia. Po zjedzeniu większego posiłku człowiek może czuć się pełny ale co z tego. To jeszcze nie znaczy, że najadł się i zyskał więcej energii. Paradoksalnie po jedzeniu może być całkiem odwrotnie. Kiedy jedzenie trafia do żołądka i dalej, krew kierowana jest do przewodu pokarmowego aby zająć się sprawnie trawieniem co zmniejsza tymczasowo zaopatrzenie w krew mózgu (kiepskie samopoczucie, zachcianki, brak apetytu na czczo). Po drugie trawienie pokarmu samo w sobie wymaga energii a jak metabolizm glukozy szwankuje to tej energii nie ma za wiele w zapasie. Dlatego na typowej standardowej diecie ludzie zaraz po posiłku chętnie sięgają po słodkie desery, herbatki, kawki, chipsy itp. albo nie mogą opanować apetytu.
Korzystnie może być w takiej sytuacji jadanie często/regularnie ale małe posiłki, wyłączyć z diety składniki najbardziej zaburzające metabolizm glukozy: cukry proste, rafinowane skrobie, ziemniaki, nabiał (skoki insuliny), tłuszcze nasycone (utrzymują insulinooporność) itd.
Xvok, akurat w grudniu 2014 postanowiłem przejść na dietę z powodu pewnego impulsu i w ciągu ponad 5 miesięcy zrzuciłem 25 kilo. Nie było to mądre i dzisiaj na 100% nie robiłbym czegoś takiego, ale zadziałało, 2 razy zmieniałem ciuchy, teraz nawet nie mam kurtki zimowej :Stan - Uśmiecha się:
Miałem parę efektów jojo, ale wahały się one maks do 7 kilo, potem znowu po burzy mózgu wracałem do wcześniejszych ustalonych nawyków i zmniejszałem stopniowo swoją wagę. Od pół roku stoję w przedziale 69-64 kilo i po świętach znowu wróciłem do trybu ograniczającego kalorie i polegającej na wywaleniu nadmiarów wszelkiego badziewia i niepotrzebnych cukrów.
Kolega wyżej dobrze prawi. Piłem na święta słynną cocacolę i wydawała mi się aż ohydnie słodka, kiedy lata wcześniej pijałem 2 litry codziennie. Tak w zasadzie czuję że mój rozwalony metabolizm działa dopiero od paru miesięcy.

Do rzeczy, co zrobiłem u siebie, aby potrafić zapanować nad łaknieniem, może sam dojdziesz do jakiś wniosków i analogicznie zaplanujesz podstawę utrzymania pokus na wodzy. Wiedz że ja nie raz po 3, 4 dniach wracałem do "a zjem batonik, czy gorzką czekoladę" wywołując lawinę wchłaniając przez parę dni z rzędu 3500 kalorii, ostatnio pół miesiąca temu. Ale wracając:
- usuń w zasięgu wzroku i ręki wszelkie łakocie, lub coś, co mógłbyś wchłonąć migiem i jest kaloryczne, słodkie itp.
- ćwicz, tylko 20-30 minut dziennie poświęcam wysiłkowi fizycznemu, plankuję, ćwiczę kręgosłup i dźwignę parę razy hantel. Tyle i aż tyle, uwolnione endorfiny działają, pewne poczucie spełnienia obowiązku nastąpiło
- zastąpiłem swoisty cukierek na łyżkę otrębów owsianych, taka nagroda która mi zasmakowała, przy okazji obniża łaknienie, długo szukałem dla siebie takiego niezobowiązującego "smakołyku"
- zajmij się czymś, rób to co lubisz, zajmuj się czymś co Ciebie wciąga i przy okazji odciąga od myślenia nad "ale bym zjadł bigmaca"
- dużo wody i w moim przypadku jeszcze herbaty

Moje prozaiczne podstawy, niebagatelne znaczenie ma niestety stres. Z tym właśnie różnie bywa i na to lekarstwa w pełni dla siebie nie znalazłem.
Trzeba wpaść w nawyk jak do głębokiej studni, a nie do sadzawki z której łatwo wyjść.
Minął już ponad rok od kiedy utworzyłem ten wątek.
W 2016 praktycznie nic się nie zmieniło. Praktycznie cały rok codziennie jadłem tak, że wieczorem tonami piłem herbaty ziołowe, krople żołądkowe czy tabletki na przejedzenie. Jest mi tak potwornie wstyd. Rozpocząłem studia. W połowie listopada wziąłem się za siebie. Kupiłem sobie tabletki wspomagające "normalne jedzenie", a raczej odchudzanie. Tabletki - jedna rano i inna wieczorem na noc. Ćwiczyłem, byłem aktywny fizycznie. Wytrzymałem 3 tygodnie i pękłem. Zacząłem odczuwać, że tabletki przestały działać. Po Sylwestrze znów próbuje do tego wrócić, ale z każdym kolejnym dniem znów się nie udaje. Rano super, południe super, obiad super i gdzieś 16-17 przychodzi moment, gdzie zaczynam pochłaniać wszystko co się da i tak już do końca dnia. O tyle dziwne jest to, że moja waga z przed roku jest bardzo podobna do tej aktualnej, pomimo tego, że codziennie byłem przejedzony.
Musisz zmienić swój jadłospis i pozbyć się produktów(węglowodany out), które powodują nagły wyrzut insuliny do krwi i tyle. Powoli wyrzucaj węgle i włączaj w posiłki produkty tłuszczowe.
Nie ma bata, żebyś po tym miał jeszcze takie napady. NIE MA.
Tylko powtarzam, zrób to stopniowo. Z żadnymi tabletkami daleko nie zajedziesz, jeśli problem tkwi w jadłospisie.
Nie przepadasz za warzywami, ale podoprawiaj je dobrze, poszperaj w necie o niskokalorycznych dipach do tych warzyw, od razu smakowitość posiłków wzrośnie i będziesz miał od razu automatycznie lekkie i zdrowe przekąski, to ci pomoże przetrwać na diecie, zamiast się objadać bombami kalorycznymi.
Nie głódź się bo zwykle tak się to kończy - w końcu człowiek nie wytrzymuje i się objada. Staraj się jeść zdrowo ale bez przesady. Poza tym na czym te ćwiczenia polegają? Powinieneś ćwiczyć siłowo co drugi dzień - przy okazji zbudowałbyś mięśnie, których praca spala tłuszcz. A cardio w dni w które nie ćwiczysz siłowo. Najlepiej żeby było bardzo intensywne a nie jakiś spokojny jogging.
Ćwiczenia to głównie różne ćwiczenia na spalenie tłuszczu z brzuchu, głównie różnego rodzaju brzuszki. Do tego już prawie od 3 lat regularnie biegam.

Właśnie może i bym chciał zacząć ćwiczyć siłowo, ale kompletnie nie wiem jak się za to zabrać. Na internecie jest w cholerę różnych artykułów/ćwiczeń/itp. Jest tego tak dużo, że nie wiem za co się brać, a nie zamierzam płacić za jakieś porady u specjalistów czy u trenerów personalnych.
Xvok napisał(a):Ćwiczenia to głównie różne ćwiczenia na spalenie tłuszczu z brzuchu, głównie różnego rodzaju brzuszki. Do tego już prawie od 3 lat regularnie biegam.
Zabierz się za cokolwiek. Ćwiczenia w domu, poczynająć od ćwiczeń z hantlami, pompek aż po rozpoczęcie zabawy z kalisteniką.
Dziwne, że ćwiczysz już dobry rok, ale nie wiesz jeszcze o tym, że nie da się spalać tłuszczu miejscowo, zwłaszcza poprzez tak prymitywne ćwiczenie jak brzuszki... Znaczy to dla mnie tylko tyle, że nawet nie zadałeś sobie zbyt wiele trudu, żeby zasięgnąć absolutnych podstaw na temat tego jak ćwiczyć żeby spalać tłuszcz. Brzuszki na odchudzanie to ta sama półka co przekonanie o tym, że wystarczy nie jeść przez kilka dni aby zrzucić kilka kilogramów... Albo to, że należy wyeliminować tłuszcz w diecie, bo od tłuszczu przecież się tyje...

Xvok napisał(a):Jest tego tak dużo, że nie wiem za co się brać
No i to jest odzwierciedlenie Twojej postawy i Twojego zapału.
Xvok napisał(a):Ćwiczenia to głównie różne ćwiczenia na spalenie tłuszczu z brzuchu, głównie różnego rodzaju brzuszki.

Nieprawda. Nie istnieje coś takiego jak miejscowe spalanie tłuszczu - możesz zmniejszyć jedynie jego zawartość w całym organizmie. Brzuszki nie przyspieszą spalania tkanki tłuszczowej w jednym, konkretnym miejscu.

EDIT ZagubionywCzasie mnie uprzedził :-)
Mało kto wie, ale objadanie się to może być przyczyna.... nadmiernych nerwów! Tak, to prawda!
Miałam taki problem chodziłem do psychologa i pomocny okazał się blablablablabla, takie reklamy są zabronione (ves).
Pewnie wielu z Was wie co to za tabletki :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Pozdrawiam!
Ten post o Nervomixie brzmi jak typowa telewizyjna reklama. "Do tej pory moje życie było szare i nudne, ale jak tylko wziąłem Niepierdol od razu wyszedłem na prostą"