PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Nic nie jest warte mówienia
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
Ostatnio coraz częściej uświadamiam sobie, że się nie wypowiadam, ponieważ według mnie żaden temat nie jest wart wspomnienia, np.: opinie moje (czy też innych ludzi) nie obchodzą nikogo, a z kolei fakty są oczywiste. Więc o czym tu gadać?

Z drugiej strony szczerze podziwiam gaduły, osoby prowadzące small talk albo takie, co rozmowie wtrącają, jakie to kuzynka/sąsiadka/ktoś równie mało istotny miał problemy. To niesamowite, że opowiadają o tym bez żenady i że druga osoba wykazuje (przeważnie) zainteresowanie takimi wątkami.

Nie wiem, czy ktoś miał podobnie, bo małomówność a nieuważanie niczego za istotne, by o tym mówić, to co innego. W tym przypadku masz jakieś myśli (a nie nagłą pustkę w głowie), ale ostatecznie wszystkie odrzucasz. Możesz mieć sporo zainteresowań, nawet wspólnych z rozmówcą, ale tematu pasji nie będziesz drążyć, bo uznasz, że albo zanudzisz go, albo już to wie i uzna cię za laika. Podobnie jest z newsami, filmami itp. Ja nawet unikam pytania o cokolwiek, by nie uznano mnie za kogoś, kto pcha się z butami w prywatność lub za niedorozwoja, który nie zrozumiał czegoś trywialnego.
Poprzez słowa możesz tworzyć nowe rzeczy, przekazywać nową wiedzę, kształtować nowe poglądy.
Jeżeli widzisz bezsens w słowach, które stoją w miejscu, które ktoś wcześniej wypowiedział tysiące razy, to zacznij szukać tych słów, których nikt nie wymówił.
To jest kwestia lęku i nadmiernego myślenia. Poćwicz myślenie niewerbalne. Będziesz rozmawiała z ludźmi bez uprzedniego większego myślenia o temacie etc. co znacznie spłyci dyskusje która od tego momentu często będzie formą bardziej interakcji z drugą osobą niż rozmową.
Lęk przełamuj podnosząc własną samoocenę choćby metodami patologicznymi jak wmawianie sobie tego, że jesteś najlepszym człowiekiem we wszechświecie. Wraz z tym staraj się pokonywać pewne granice i walczyć z odruchami które w sobie wyrobiłaś(odwracanie wzroku, czerwienienie sie). Choćby kosztem zrobienia z siebie pajaca. Bądź elastyczna. Jak zrobisz coś głupiego a ludzie się śmieją, to zrzuć całe zło na nich. Dlaczego oni się śmieją? Nie powinni, są przykrymi waflami - ich wina.

Jak wyrazisz swoją opinię i jest Ci za nią poźniej głupio, to spójrz w głąb siebie i zastanów się co się działo w twoim życiu, jak się czułaś i jakie emocje tobą kierowały, że akurat taką miałaś opinie.
Mnie się zdarzało przed całą 30 osobową klasą podważać fundament kultury, kłócić się z Sokratesem i szydzić z Boga. Luz, miałem swoje powody. A ty barany jeden z drugim nie traktowały tego jako intelektualnej gimnastyki, dyskusji, rozmowy tylko patrzyli pod kątem czysto społecznym. Siedzi typ i robi z siebie pajaca. Hehe top bk, no nie moge. Kłóci sie z Sokratesem debil jeden.

Umiesz być wyrozumiała wobec innych ludzi - bądź wyrozumiała wobec siebie. Jak ktoś inny nie jest, to jest przesiąknięty złem i trzeba z troską do takiego człowieka podchodzić. A jak naprawde Ci sie typ nie podoba i nie umiesz sie przeżegnać nad jego spaczoną duszą to agresywnie trzeba zwalczać.

Na przykład patrz tu: http://phobiasocialis.pl/forapl_redirect...14350.html

Tylko zawsze miej dobre serduszko :Stan - Zadowolony - Zakochany:
Dieb napisał(a):opinie moje (czy też innych ludzi) nie obchodzą nikogo, a z kolei fakty są oczywiste. Więc o czym tu gadać?

Podpisuję się pod tym. Ja tez nigdy nie wiem co mam powiedzieć, zakładam, że skoro ja coś wiem, to wiedzą to wszyscy, wiec po co się w ogóle odzywać.

Potem przeważnie okazuje się, że ktoś inny wypowie na głos to, co ja wcześniej uznałam za niewarte wyartykułowania, po czym reszta rozmówców sparafrazuje to na kilka rożnych sposobów....i tak oto grupa ludzi rozmawia sobie z przejęciem :-D

W rozmowie chyba chodzi nie o to, żeby przekazać sobie coś nowego, ale o to, żeby upewnić się że masz rację, bo inni myślą tak samo.
Neekeetaa napisał(a):W rozmowie chyba chodzi nie o to, żeby przekazać sobie coś nowego, ale o to, żeby upewnić się że masz rację, bo inni myślą tak samo.
Albo: by sprawdzić czy jesteś wśród swoich, którzy widzą świat tak samo jak Ty.
Mi się wydaję, że rozmawiamy po to żeby nie milczeć. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Ja doszłam do wniosku, że wszystko o czym gadają ludzi uważam za zbędne. Od kilku miesięcy zmuszona jestem przebywać z ludźmi, oczywiście jestem jedynie słuchaczem bo nigdy się nie włączam w ich rozmowy. Ale mimowolnie słucham i słucham... i znam już system rozmowy każdej z tych osób. Znam ich utarte formułki, które ciągle powtarzają. Niedobrze mi już od tego.
Zastanawiam się, po cholerę ludzie gadają te wszystkie rzeczy.

Nie interesuje mnie życie innych, co ktoś robił w weekend, jak było na urodzinach, czy jakie sobie kupił buty i jakie były ceny w sklepach.
Tak samo, co ktoś obcy ma mi z buciorami w życie włazić, nie chcę dzielić się z nikim opowieściami o moim życiu.
Takie brzydko mówiąc sranie w banie. Po cholerę sobie łamać język na te wszystkie niezobowiązujące rozmówki?

Dieb napisał(a):Nie wiem, czy ktoś miał podobnie, bo małomówność a nieuważanie niczego za istotne, by o tym mówić, to co innego.
Bingo.
Nie zawsze jest tak, że się boję mówić. Ja po prostu nie mam ochoty strzępić sobie języka.
Oczywiście ludzie postrzegają mnie jako dziwaka, milczka.
Tylko co ja zrobię, że rozmowy, które prowadzą są dla mnie nic nie warte? Nie chce mi się nawet otwierać ust na takie bzdury...
Wszystko jest warte mówienia, tylko nie wszystko jest warte słuchania.
Cytat:Nie interesuje mnie życie innych, co ktoś robił w weekend, jak było na urodzinach, czy jakie sobie kupił buty i jakie były ceny w sklepach.
Tak samo, co ktoś obcy ma mi z buciorami w życie włazić, nie chcę dzielić się z nikim opowieściami o moim życiu.

Dokładnie tak samo u mnie :Stan - Uśmiecha się - LOL: . Po prostu to jest nudne, słuchanie o takich prostych, trywialnych rzeczach. A sama o sobie nawet nie mam czego specjalnie opowiadać bo mało gdzie wychodzę w ogóle. Jedynie mogłabym o swoich hobby poopowiadać ale z drugiej strony nie wiem co tu jest do opowiadania ciekawego. Tym bardziej, że nie mam specjalnie koleżanek, które podzielałyby moje zainteresowania więc tym bardziej nie ma to sensu żadnego. A jeszcze inna sprawa, że maaarny ze mnie mówca. Tu nawet nie chodzi o bycie nieśmiałym tylko właśnie, że mam taki znudzony ton głosu + często nie bardzo wiem co mam mówić bo wszystko wydaje mi się bez znaczenia, takie nieistotne.
Chciałabym spędzać czas z ludźmi robiąc coś konkretnego. Grając w karty, planszówki, rysując. Jakieś wspólne bieganie albo oglądanie i czytanie a następnie wymiana opinii :-) . Byłaby to też pewnie jakaś wzajemna motywacja do robienia czegoś, być może uczenia się czegoś. No bo ile można się spotykać, żeby siedzieć i tak paplać bez większego sensu :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: . Na swoim przykładzie i niektórych moich znajomych mogę powiedzieć, że w pewnym momencie zauważyłam takie jakby "wyczerpanie". Brakuje nowych tematów do rozmów a stare są wałkowane po raz enty przez co nawet nie chcę mi się z większością ludzi spotykać.
Cytat:Na swoim przykładzie i niektórych moich znajomych mogę powiedzieć, że w pewnym momencie zauważyłam takie jakby "wyczerpanie".

Dlaczego zatem nie spotkasz się z nimi, żeby porobić to, o czym piszesz wyżej, tzn. na jakiś film albo planszówkę? Wtedy nagle byłoby o czym porozmawiać. Czytanie tych samych książek, oglądanie tych samych filmów, wspólne robienie czegoś mniej lub bardziej ciekawego powoduje, że tematy do rozmowy się pojawiają. Nawet gdy samemu przeczytamy coś nowego, albo czegoś nowego spróbujemy, wtedy zwiększa się szansa, że będzie o czym rozmawiać z nowymi ludźmi. Ważne zatem jest poszerzanie własnych horyzontów.


Cytat:Ja tez nigdy nie wiem co mam powiedzieć, zakładam, że skoro ja coś wiem, to wiedzą to wszyscy, wiec po co się w ogóle odzywać.

Też tak mam. Ale to często błędne założenie, i chyba jednak warto z takim podejściem walczyć? Suma możliwej wiedzy jest tak ogromna, że nie ma możliwości, by każdy wiedział czy doświadczał tego samego, zatem w praktyce okazuje się, że jakkolwiek dla nas nasze trzy grosze mogą wydawać się trywialne, to dla słuchaczy będą czymś całkiem wartościowym.

Czasem mam wrażenie, że rozmowy służą głównie do popisywania się erudycją i dowcipem, zwłaszcza dzieje się tak w szerszym gronie osób (powiedzmy, więcej niż trzy osoby) – gdy tak zaczynam odbierać interakcję, to milknę zupełnie, bo przerzucanie się zabawnymi tekstami męczy mnie tylko zamiast bawić.

Właściwie to wszystko zależy od ludzi, z niektórymi można porozmawiać na jakimś głębszym poziomie, a z niektórymi widać, że nie ma to większego sensu, bo albo oni nie są zainteresowani, albo nadają na zupełnie innych falach, że tak to ujmę.
Cytat:Dlaczego zatem nie spotkasz się z nimi, żeby porobić to, o czym piszesz wyżej, tzn. na jakiś film albo planszówkę?

Bo moi znajomi z uczelni nadają na zupełnie innych falach niż ja :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się: . Chociaż nie dziwi mnie to zbytnio, studiuję mocno babski kierunek ale ja sama raczej nie mam takiego hmm... charakteru typowej dziewczyny. Jeśli chodzi o gusta to się całkowicie w nich rozmijamy. W karty czy planszówki nie chcą grać albo nie umieją :Stare - Kwaśny:
Inna też sprawa, że tych znajomych co mam nie traktuję w żaden sposób jako jakiś przyjaciół czy coś. Nie czuję nawet chęci zbliżenia się do nich :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: .
Z kolei znajomi z liceum są bardziej podobni do mnie ale z pewnych powodów rozczarowali mnie i trochę ochłodziłam swój stosunek do nich i nie mam ochoty tego naprawiać :-| .
A przez internet jakoś obawiam się napisać, zawierać znajomości bo jakoś nie wierzę, że byłabym w stanie kogokolwiek zainteresować swoją osobą na dłuższy czas. Nie umiem stworzyć jakiegoś pozytywnego obrazu samej siebie, przyciągnąć innych do siebie. A z drugiej strony mam w sobie jakaś dziwną dumę, przez którą nie chcę prosić i pisać do innych (za bardzo mi to przywodzi na myśl desperację i czułabym się pewnie jak jakaś słaba, żałosna istota :Stan - Różne - Nie powiem:).
Co do trywialnych rozmów - wyjeźdźcie za granicę, w obcym języku nawet proste rzeczy brzmią mądrze i wyszukanie :-P
Ef napisał(a):bo jakoś nie wierzę, że byłabym w stanie kogokolwiek zainteresować swoją osobą na dłuższy czas.
Inaczej mówiąc, sądzisz, że możesz być interesująca tylko dopóki jesteś w stanie kogoś zabawiać? To by było smutne..
Nie ma sensu w mówieniu, a wszystkie drogi prowadzą donikąd, mimo to warto coś mówić i iść.
Cytat:Inaczej mówiąc, sądzisz, że możesz być interesująca tylko dopóki jesteś w stanie kogoś zabawiać?

Nie, wręcz przeciwnie, zabawiać tym bardziej nie potrafię. A nawet jak z kimś dobrze mi się rozmawia to relacja przez jakiś czas się rozwija, a potem ponownie zaczyna stać w miejscu.

Być może na początku mogę sie wydać komuś interesująca lub tajemnicza ale potem to wszystko wyłazi, że jestem domatorką i odludkiem, często wydaje się też znudzona i pozbawiona energii do życia. No ja nie wiem kto normalny by z taką osobą wytrzymał, a co dopiero chciał się przyjaźnić w jakiś sposób. A nawet jakby ktoś się zaangażował to prędzej czy później miałby dość, a nie bardzo mi się widzi przeżywanie kolejnego, mocnego załamania nerwowego. Ja wiem, ze to brzmi jak użalanie się, ale wolę od razu powiedzieć komuś jaka jestem naprawdę, a nie udawać i bawić się w grę pozorów.
Milczek napisał(a):Ja doszłam do wniosku, że wszystko o czym gadają ludzi uważam za zbędne. Od kilku miesięcy zmuszona jestem przebywać z ludźmi, oczywiście jestem jedynie słuchaczem bo nigdy się nie włączam w ich rozmowy. Ale mimowolnie słucham i słucham... i znam już system rozmowy każdej z tych osób. Znam ich utarte formułki, które ciągle powtarzają. Niedobrze mi już od tego.
Zastanawiam się, po cholerę ludzie gadają te wszystkie rzeczy.

Nie interesuje mnie życie innych, co ktoś robił w weekend, jak było na urodzinach, czy jakie sobie kupił buty i jakie były ceny w sklepach.
Tak samo, co ktoś obcy ma mi z buciorami w życie włazić, nie chcę dzielić się z nikim opowieściami o moim życiu.
Takie brzydko mówiąc sranie w banie. Po cholerę sobie łamać język na te wszystkie niezobowiązujące rozmówki?

Dieb napisał(a):Nie wiem, czy ktoś miał podobnie, bo małomówność a nieuważanie niczego za istotne, by o tym mówić, to co innego.
Bingo.
Nie zawsze jest tak, że się boję mówić. Ja po prostu nie mam ochoty strzępić sobie języka.
Oczywiście ludzie postrzegają mnie jako dziwaka, milczka.
Tylko co ja zrobię, że rozmowy, które prowadzą są dla mnie nic nie warte? Nie chce mi się nawet otwierać ust na takie bzdury...

Mowa jest srebrem a milczenie złotem, tak mówiła mama mojej koleżanki mając na myśli mnie, że jestem taka cicha.
Racja, ludzie o takich bzdurach gadają, że głowa mała, najczęściej o jedzeniu, o tym co kto ugotował, co na obiad, co na kolację, co do picia, ja nie rozmawiam o tym, bo ja w ogóle nie gotuję obiadów, korzystam z cateringu, wolę mieć gotowy obiad.
nika32 napisał(a):Racja, ludzie o takich bzdurach gadają, że głowa mała
Ironia losu :Memy - Cool Doge:
Ja czasem jestem milczkiem, a czasem gadułą, zależy od towarzystwa i mojego nastroju. Czasem lubię pogadać o pierdołach, lepiej się czuję jak coś mówię niż stoję z boku i tylko słucham.
Ja czasem jestem milczkiem, a czasem gadułą, zależy od towarzystwa i mojego nastroju. Czasem lubię pogadać o pierdołach, lepiej się czuję jak coś mówię niż stoję z boku i tylko słucham.
Też nie lubię pytać ludzi o to, co się u nich dzieje, ale wynika to niestety ze świadomości, że u mnie nie dzieje się nic i gdy dostanę pytanie zwrotne, będę musiał z nieukrywanym wstydem opowiadać o moim nudnym życiu. Brakuje mi przekonania, że to co robię ma jakąś wartość, że mógłbym tym kogoś zainteresować. Co gorsza często wartościuję to co mówią inni ludzie, uznaję to za płytkie i prostackie, a sam nie byłbym w stanie zaoferować niczego w zamian. Czuję, że to o czym rozmawiają nie jest tym o czym chciałbym porozmawiać, a z drugiej strony nie wiem o czym chciałbym rozmawiać, choć tak naprawdę o czymś bym chciał, bo ciągłe milczenie wzmaga we mnie poczucie wewnętrznej pustki i bezradności.

Mimo wszystko nie przepadam za spotkaniami dla samego gadania. Jeżeli już spotykam się z ludźmi, to w celu pogrania w gry planszowe, albo łażenia po opuszczonych budynkach. Ostatnio byłem z parą znajomych na kajakach, trochę pospacerowaliśmy, zjedliśmy 50cm pizzę. Oboje bardzo do siebie dopasowani pod względem komunikatywności. Z takimi ludźmi można iść, nic nie gadać i o nic się nie przyczepią. Ale niestety niewiele jest takich osób. Większość oczekuje, że będę miał bujne życie towarzyskie, życie pełne przygód, że będę miał o czym opowiadać, bo inaczej "nudziarz, spadaj, nie chcę cię znać". Tak funkcjonuje nawet wiele bardzo introwertycznych osób, próbujących zachować chociaż pozory "normalności", mimo że widzę jak bardzo się z tym męczą. Generalnie ludzie nie chcą żyć w zgodzie ze sobą, wolą udawać kogoś kim nie są, byleby zyskiwać w rankingu towarzyskiej reputacji.
Cytat:Też nie lubię pytać ludzi o to, co się u nich dzieje, ale wynika to niestety ze świadomości, że u mnie nie dzieje się nic i gdy dostanę pytanie zwrotne, będę musiał z nieukrywanym wstydem opowiadać o moim nudnym życiu.

Kwestia podejścia. Czytałem gdzieś, że wszystko może być ciekawe, jeśli tylko z entuzjazmem o tym opowiesz. Mnie właściwie coraz mniejszy problem sprawia radosna odpowiedź na pytanie o to, jak spędziłem weekend, że fantastycznie, siedziałem w domu, nic nie robiłem, i czytałem książkę – było super! Jeśli tylko się tego nie wstydzisz, to ludzie nie będą mieli nic przeciwko, a może nawet docenią fakt, że ktoś uświadamia im, że wcale nie muszą za każdym razem robić czegoś „ciekawego”, o czym potem da się opowiedzieć, tylko że może po prostu warto się czasem zrelaksować.
elrond napisał(a):Czytałem gdzieś, że wszystko może być ciekawe, jeśli tylko z entuzjazmem o tym opowiesz.
Jeśli ktoś opowiada coś, co jest dla nas niezbyt interesujące, to na początku rzeczywiście może wzbudzić ciekawość swoim entuzjazmem, ale jeśli wypowiedź trwa dłuuugo i temat jest ciąąągle wałkowany (z niesłabnącym ożywieniem), to tak czy siak ma się dość :-P

No dobra: JA mam dość :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Doszedłem do podobnych wniosków co autorka w okresie nastoletnim. Takie przekonania, że "nic nie warto mówić" prowadzą do izolacji. Z czasem na szczęście z tego wyrosłem. Temat rozmowy nie musi mieć znaczenia. Można rozmawiać o pogodzie i czerpać przyjemność z samej interakcji z drugim człowiekiem. W końcu większość komunikacji odbywa się niewerbalnie.
Mam podobnie. Czasem nawet łapię się na tym, że już mam jakieś zdanie na końcu języka ale dopada mnie rezygnacja i myśl, że właściwie po co strzępić ryja na takie mało ważne sprawy i milczę. Jakie to ma znaczenie czy powiem swoją opinię na jakiś temat? Po co mam pytać kogoś co u niego jak mnie to nic nie interesuje? Umiem rozmawiać o konkretnych tematach a zupełnie nie potrafię zawiązać rozmowy, przeprowadzić tzw pogawędki. Jak słyszę jak ludzie nawijają o tym jak się czują, co im się chce, kto co robił na jakiejś imprezie, jaka jest pogoda to naprawdę się dziwię, po co rozmawiać o takich banałach? Zwykle mimo wszystko staram się podtrzymywać rozmowę ale mam wrażenie sztuczności. Czasem spotyka mnie sytuacja, że ktoś coś zagaduje do mnie (ale to rzadko, zwykle ludzie traktują mnie jak powietrze), rzuca jakąś uwagą, która normalnie byłaby zaczątkiem rozmowy a ja to kwituję krótkim tak/nie/hmm/acha i zapada niezręczna cisza. Na dodatek ostatnimi czasy jeszcze bardziej unikam rozmów z ludźmi bo nie chcę opowiadać o swoim przegranym życiu.
W tym, że nie mówisz wszystkiego co ślina na język przyniesie to akurat dobrze. Lepsze to niż rozmowy przekupek o niczym i marnowanie czasu. Natomiast rozmawiać warto i to nawet o banałach, nie ma w tym nic złego.
Stron: 1 2 3