ogólnie mam bardzo silną fobię i dlatego zdziwiło mnie pewne odczucie, które zdarzyło mi się parę dni temu, otóż byłam na uczelni na zajęciach, na których zwykle siedzę bardzo zestresowana i spięta, a tym razem udało mi się czuć "normalnie". To było super uczucie, mogłam być sobą, nie przejmowałam się innymi ludźmi, ani tym co sobie o mnie myślą, czułam się swobodnie i super po prostu...
I teraz nie mam pojęcia jak mi się to udało
, bo później lęki znowu wróciły
.
Pamiętam też taką sytuację z liceum, było to przed klasówką z PO.
Normalnie jestem bardzo spokojną i cichą osobą, taką niewyróżniającą się, a tu nagle zaczęłam coś nawijać stojąc w grupce ludzi i nie sprawiało mi to żadnego problemu. Niestety trwało to tylko do czasu, aż moja koleżanka ze zdziwieniem na twarzy zwróciła mi uwagę pytaniem:"Co ci się stało?"
tak mi się zdarza całkiem niespodziewanie (szkoda tylko, że tak rzadko) i nie wiem zupełnie co ma na to wpływ
może wiele niezauważonych, a sprzyjających czynników, które spowodowały że 'zapomniałaś' o phobijce. jakieś niewielkie okresowe zmiany w umyśle.
mikro-remisja, jest coś takiego?
post usunięty przez autora
Tak...
Ja też miałam takie momenty... Chyba największe znaczenie ma to, że się o fobii zapomina... Nie stara się z nią walczyć! Mi przynajmniej... wkładanie wysiłku w jakąś sytuację... daje odwrotny efekt...
Dokładnie takie same sytuacje miałem. Potrafiłem nawijać, śmiać się i normalnie funkcjonować przez jakiś czas, dopóki ktoś nie zwrócił uwagi na moje zachowanie
Wystarczyło jakieś dziwne spojrzenie i wracałem do starych klocków.. No i to mi się zdarzało zupełnie niespodziewanie, tak jak tobie.
Też tak miałem w psychuszce. Tam moje lęki praktycznie nie istniały
Może to przez to, że przebywałem w towarzystwie ludzi, którzy też mają problemy z psychiką i czułem się jak wśród swoich?
ja wyjątkowo bezlękowo i dobrze czuję się w lesie. albo na torach
hm, może to rzeczywiście wpływ towarzystwa i nie myślenie o fobii...
mogłam wtedy nareszcie pogadać z kimś, przy kim czuję się w miarę swobodnie, no i skupiałam się bardziej na sobie, czułam taką pełniejszą akceptację siebie..
chciałabym tak potrafić zawsze i nie myśleć..
ale to dość trudne jest jak chce się to wywołać samemu, zaczyna się myśleć o tym żeby przestać myśleć i myśli się przez to jeszcze bardziej...
hahah, ja też niekiedy tak mam, że siedzę na zajęciach i jestem normalnym, nawet głos w dyskusji kiedyś zabrałem :-) a po czwartym piwie staję się istotą społeczną
Po czterech piwach to ja bym wyrywał pielęgniarki na moim oddziale
A jest co wyrywać, same młode, śliczne i niezwykle miłe siostrzyczki
Hmm pewnie nie chciałbys wiedziec co te siostrzyczki mysla o pacjentach...
Wojaczek się ożenił z pigułą którą poznał w psychiatryku
A co niby mają myśleć? Mnie akurat polubiły nie tylko pielęgniarki, terapeutki to normalnie traktują mnie jak syna
Nie wszyscy mają o chorych psychicznie takie zdanie jak Ty, Margot.
Alez ja nie mam takiego zdania, wrecz przeciwnie.
Znam osoby, ktore pracuja w takich osrodkach. Głaskac po głowce Cie beda, chwalic tez, ale badz taki pewny tego co mysla.
Stary, a na jakim Ty oddziale siedzisz jeśli można wiedzieć ...
Margot, fałszywą sympatię da się wyczuć na kilometr. Nie wiem co konkretnie o mnie myślały, pewnie "ech, kolejny młodzik po próbie samobójczej, ciekawe czemu chciał się zabić?", bo nie zachowywałem się jak totalny czubek ani nie robiłem niczego innego, by mieć bardzo złą opinię
To o pielęgniarkach, bo terapeutki to już inna bajka. To dwie miłe kobiety w średnim wieku, mają dzieci starsze ode mnie. Gdy leżałem "w pasach" przyszły do mnie z minami jakby im zmarł ktoś bliski. Właśnie dlatego, że trochę narozrabiałem i leżałem skrępowany. Bardzo się o mnie martwiły. Nawiązałem z nimi o wiele bliższe kontakty niż większość pacjentów, chociażby dzięki wielu szczerym rozmowom
Jak już pisałem same mi powiedziały, że jestem dla nich jak syn i wierzę im na słowo
MK, leżałem w
Abramowicach na Oddziale IV Ogólnym, a czemu pytasz?
Nie chodzi o fałszywa sympatie, ale taki gruby dystans, ktory trudno wyczuc, szczegolnie jesli nie chcesz.
Nie wiem co Ty im tam mowiles, ze mówiły, ze jestes dla nich jak syn, ale na pewno pieprzyłes takich bzdur jak na forum. Mysle, ze one wiedziały, ze nie mialy okazji poznac Twojego innego oblicza.
Moze na tym polega ten dystans.
Antyk w Abramowicach pod Lublinem? Póki co lęcę się katować w społeczeństwie
Aiophe napisał(a):chciałabym tak potrafić zawsze i nie myśleć..
ale to dość trudne jest jak chce się to wywołać samemu, zaczyna się myśleć o tym żeby przestać myśleć i myśli się przez to jeszcze bardziej...
to niesprawiedliwe, że niektórzy to mają od urodzenia, a inni muszą się o to starać
jak jestem pijana też się robię bardzo towarzyska
MK napisał(a):Antyk w Abramowicach pod Lublinem?
Nie pod tylko w centrum Lublina
Haha, Antyk to napisz co tam jest ciekawego poza smacznymi pielęgniarkami, bo póki co jestem w Lublinie i chyba zawitam na Abramowice jako pacjent niebawem
Aiophe napisał(a):[...]pewne odczucie, które zdarzyło mi się parę dni temu, otóż byłam na uczelni na zajęciach, na których zwykle siedzę bardzo zestresowana i spięta, a tym razem udało mi się czuć "normalnie". To było super uczucie, mogłam być sobą, nie przejmowałam się innymi ludźmi, ani tym co sobie o mnie myślą, czułam się swobodnie i super po prostu...
[...]
Tak, potwierdzam. Też tak miewam. Coś się czasem przebija. Ale się chyba nie przebiło całkiem.
Kiedyś, kiedy miałem taką chwilę wolności, która nie była wspomagana żadnymi substancjami, kolega przypomniał mi gdzie moje miejsce słowami: "A ten już nachlany!". No i wlazłem do nory. A teraz już wiem o co chodziło z tym kolegą. Po prostu mnie nie poznał. Nigdy mnie nie poznał. Ani przedtem, ani potem. Ale nie dziwię się. Ja też się nie znałem. Czy znam się już?
Takie komentarze są przykre
Dołujące, deprymujące. Zje*ane..
Aiophe napisał(a):ogólnie mam bardzo silną fobię i dlatego zdziwiło mnie pewne odczucie, które zdarzyło mi się parę dni temu, otóż byłam na uczelni na zajęciach, na których zwykle siedzę bardzo zestresowana i spięta, a tym razem udało mi się czuć "normalnie". To było super uczucie, mogłam być sobą, nie przejmowałam się innymi ludźmi, ani tym co sobie o mnie myślą, czułam się swobodnie i super po prostu...
I teraz nie mam pojęcia jak mi się to udało , bo później lęki znowu wróciły .
Pamiętam też taką sytuację z liceum, było to przed klasówką z PO.
Normalnie jestem bardzo spokojną i cichą osobą, taką niewyróżniającą się, a tu nagle zaczęłam coś nawijać stojąc w grupce ludzi i nie sprawiało mi to żadnego problemu. Niestety trwało to tylko do czasu, aż moja koleżanka ze zdziwieniem na twarzy zwróciła mi uwagę pytaniem:"Co ci się stało?"
tak mi się zdarza całkiem niespodziewanie (szkoda tylko, że tak rzadko) i nie wiem zupełnie co ma na to wpływ
No chyba tak to juz jest, wszystko jest kwestia tego czy po prostu robimy co do nas nalezy, czy tez zaczynamy watpic w nasze wlasne sily. Tak na prawde jestesmy w stanie zrobic wiele tylko sie dolujemy i dlatego wydaje nam sie, ze jestesy slabi.