Przed gabinetem psychiatry/psychologa/psychoterapeuty. Siedze ja I siedza tez inni pacjenci. Wtedy wlasnie moge byc soba, nieudawac szczesliwego. Moge miec swoje odpaly, swoje tiki, moge sie gapic w podloge, moge nawet plakac. Bo wiem ze ci ludzie mnie zrozumia I sa tacy jak ja. Wszyscy jestesmy tam objeci tym samym smutkiem, czujemy go u siebie nawzajem. Macie tez tak?
Nie, do terapeuty prywatnie chodzi się na konkretna godzinę.
A u psychiatry? Raz byłem u obleganego. Dziwne uczucie - wiesz, że każdy dookoła jest pop...ny, a jednocześnie ten niepokój, bo nie wiesz w jaki sposób, no i smutna świadomość, że nie jesteś lepszy, skoro czekasz razem z nimi...
Boję się iść do psychiatry/psychologa/psychoterapeuty więc nie wiem jak to jest.
Pamiętam za to bardzo dobrze sytuacje kiedy musiałem siedzieć w poczekalni do lekarza albo dentysty i czułem że każdy wie o czym myślę a każde spojrzenie na mnie albo coś w tym stylu sprawiało taki wewnętrzny ból.. I to było strasznie
bo nie umiałem zapanować nad myślami.. Aaa i jeszcze najgorsze jest jak wydaję ci się że masz coś na twarzy, jesteś brudny itd. ale nie możesz się ruszyć bo nie chcesz zwracać na siebie uwagi haha.
Niekoniecznie, bo jest też tam ktoś z portierni/sekretariatu, ktoś jakby z innego (niefobicznego) świata...