PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Rose w obliczu śmierci...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Kilka godzin temu moja siostra odebrała telefon od koleżanki. Okazało się że chłopak z mojego roku z niedalekiej miejscowości zginął w wypadku. Po imieniu i nazwisku myślałam że chodzi o chłopaka z którym kiedyś przez miesiąc chodziłam do klasy. Okazało się że to zbieżność nazwisk. Siostra go zna ja kilka razy słyszałam o nim z opowieści ale nigdy go nie widziałam chyba że gdzieś przelotem na mieście. Nie znałam go jednym słowem. Siostra mówiła że jechali w 8 na mecz (grali w miejscowym klubie) i wpadli pod tira. Przepełnia mnie smutek. Nie wiem czemu... Może temu że to młody człowiek. Miał całe życie przed sobą... płaczą po nim rodzice rodzeństwo kumple z drużyny znajomi może jakaś dziewczyna. 2 Lata temu kolega mojej przyjaciółki się powiesił. Też go nie znałam. Tyle tylko co z jej opowieści, ale płakałam wtedy. Oczywiście w domu gdy byłam sama... Nie rozumiem tego. Chyba jestem zbyt wrażliwa... Przepraszam ale musiałam się "wygadać".
Nie dawno przyjaciel mojego ojca został zadźgany nożem. Znałem go, był dla mnie swego rodzaju wujkiem. Było mi smutno, ale nie płakałem, takie jest życie. I też nie rozumiem, jak można płakać po kimś obcym.
Dzisiaj nie płacze. Po prostu mi smutno. Wtedy płakałam. To było samobójstwo... Czasem też chcę mi się płakać gdy wspominam brata mojego niedoszłego chłopaka (którego znam też tylko z jego opowiadań).
..
Oczywiście że tak. Byłam i to nie raz.
FobikBobik napisał(a):Nie dawno przyjaciel mojego ojca został zadźgany nożem. Znałem go, był dla mnie swego rodzaju wujkiem. Było mi smutno, ale nie płakałem, takie jest życie. I też nie rozumiem, jak można płakać po kimś obcym.

Tak samo nie rozumiem jak można płakać po kimś obcym, może jest to przygnębiające i robi się smutno ale żeby płakać po obcej osobie to dziwne. Śmierć kogoś jest ciosem tylko dla najbliższej rodziny, dla reszty świata nie ma to żadnego znaczenia, chociażby wtorkowe zamachy w których zginęło coś ponad 30 osób, i co z tego? Na świecie żyje ponad 7 miliardów ludzi, jakby te zamachy zabiły nawet kilkanaście tysięcy ludzi to ma to znaczenie tylko dla rodziny zabitych dla nikogo więcej. Ponadto dodam że w Afryce statystycznie co 5 sekund jedno dziecko umiera z głodu... I świat się jakoś tym nie przejmuje.
..
mój znajomy też zginął w wypadku, całe życie miał przed sobą, motocykl dopiero po remoncie...
Zmieńcie nazwę tematu, bo zapowiada trochę inną interpretację.

Natemat: sam prawie wykorkowałem i przeżywałem ekwiwalent świetlistego tunelu - polecam, 10/10. Z takich okolicznych śmierci to symboliczna była samobójcza śmierć starszego kuzyna, gdy miałem 12 lat i me trudności dawały się już we znaki. Ostatnio odejście dziadka, który potrafił siać wyłącznie pogardę i dołożył swe cegiełki do moich problemów. Zajmowałem się nim, gdy z tygodnia na tydzień błyskawicznie postępował nowotwór, poprzez stan terminalny, aż po samo zejście, gdy bez ustanku prowadziłem akcję reanimacyjną i rozkazywałem temu skurwielowi zacząć oddychać. To nie sama pielęgnacja była trudna, tylko ten rozdźwięk między naturalnym odruchem niesienia pomocy a osobistymi urazami. Nie będę kłamać, że za nim tęsknię, ani trochę, ale też nie skaczę z radości. Wzorcowi dziadkowie ze strony ojca odeszli w ostatnich latach, oboje niestety w bólach.
Hmmm...wujek, który dosłownie zaliczył zgon po jakimś trefnym alkoholu-samoróbce.
w sumie śmierć bliskich osób nigdy mnie nie ruszała. Niespecjalnie było mi smutno po śmierci babci, która akurat była fajna i ja lubiłem. na śmierć ojca byłem co prawda gotowy, bo poprzedziła ją długa choroba, ale też mnie to obeszło. Właściwie wzruszyłem ramionami i poszedłem dalej - tzn. po wpis z... nie pamiętam z czego. No i na egzamin z etyki - następnego dnia. Myślę, że czasem bezsensowna śmierć ludzi w zamachach bardziej mnie wzrusza, Na pewno byłbym stokroć bardziej przygnębiony, gdybym dowiedział się o śmierci znajomej ze studiów, choć nawet przyjaźnią chyba nie można nazwać było tej znajomości... Najbardziej jednak przygnębiająca jest ta świadomość, że po drugiej stronie najpewniej NIE MA NIC I NIGDY NIE BĘDZIE. :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Bo jest na tej stronie, rzeka genów.

Ja też trzeźwo podchodzę do cudzej śmierci, ale z pełną oceną wstrzymam się do znaczących chwil egzystencji, tzn. odejścia rodziców.
Chyba w miarę kolejnych lat tracę swoją wrażliwość i przestaje się przejmować śmiercią obcych ludzi, a nawet czasem tych trochę bliższych. Nie mam na to wpływu..
Ale do teraz mam w głowię sytuację z 4 klasy podstawówki, kiedy mój kolega z klasy wpadł pod tramwaj i umarł kilka dni później. To był szok. Nigdy nic mną tak nie wstrząsnęło, jak tamto wydarzenie (oczywiście po kilku latach uświadomiłem sobie okropność i tragizm tej śmierci, mając 11 lat byłem bardzo niedojrzały).

Ostatnio fascynuje się autorami, którzy popełnili samobójstwo, a wcześniej napisali książki zawierające motyw chorób psychicznych.
Nie wierzę, Pan Foka po raz pierwszy od dawna napisał coś na poważnie....

Heh... Czasem to chciałbym oddać swoje życie komuś, kto naprawdę by z niego skorzystał...
W poprzednich wiekach umieralność była na tak wysokim poziomie, że ludzie się opatrzyli i jak ktoś umierał, to była to normalna sprawa.
Rose, to że Ci przykro to świadczy o Twoich ludzkich odruchach. Dlaczego się temu dziwisz? Jak chory musi być ten świat, jeśli ludzie zastanawiają się czy jeśli czują ludzkie odruchy to coś z nimi nie tak!
stap!inesekend napisał(a):Nie wierzę, Pan Foka po raz pierwszy od dawna napisał coś na poważnie....
No właśnie ja też się zdziwiłem, że ten żartowniś potrafi pisać z takim patosem.
Wyczerpałem temat w 2011, co więcej pisać?

Soundtrack do tematu
Moim zdaniem to normalna sprawa. Są ludzie niewrażliwi, wrażliwi, mniej wrażliwi i bardzo wrażliwi. Tak się składa, że w większości przypadków tacy ludzie jak my czyli "fobicy" są bardzo wrażliwi i nie ma w tym nic złego.
Trochę jest. Wszystko przeżywam 1000 razy mocniej.
Chyba tylko płeć piękna, bo ja jestem w tym temacie twardy jak skała.
Siłą rzeczy kobieta jest ustrojstwem emocjonalnym, które też mocniej odreagowuje silne bodźce.
Marzena77 napisał(a):Moim zdaniem to normalna sprawa. Są ludzie niewrażliwi, wrażliwi, mniej wrażliwi i bardzo wrażliwi. Tak się składa, że w większości przypadków tacy ludzie jak my czyli "fobicy" są bardzo wrażliwi i nie ma w tym nic złego.
a gdzie worek "przewrazliwieni"?
Nie ma. Tu albo jesteś wrażliwym, ROMANTYCZNYM chłopczykiem, albo chamem XDDDDDDDDDDD.
Czyżbyś pisał o sobie?
Ja w sumie mam podobnie jak autorka.Przeżywam śmierci osób, nawet jeśli znałam je tylko z widzenia.Choć głównie dotyczy to tragicznych śmierci młodych osób.Z kolei te różne zamachy, z reguły jakoś mnie nie wzruszają.
A najbardziej chyba przeżywam odejścia zwierząt.Multum razy opłakiwałam śmierć kota czy psa i wcale z tego nie wyrastam.
Stron: 1 2