PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy ja w ogóle byłam fobiczką?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Może na forum ktoś pomoże mi rozwikłać ten problem, bo w ostatnim czasie zaczęłam się zastanawiać, czy te wszystkie wizyty u psychologów były potrzebne i czy ja faktycznie cierpiałam na fobię społeczną.

Od dziecka byłam wycofana i często czułam się gorsza od innych dzieci. W podstawówce problem zaczął się nasilać, by osiągnąć apogeum w gimnazjum. Moja mama była już znudzona wysłuchiwaniem od nauczycielek, że córka, co prawda, mądra i zdolna, ale jakaś taka wycofana i izolująca się.

Wspominam siebie jako całkiem pewną siebie i energiczną dziewczynkę. Rzecz w tym, że niemal w każdym otoczeniu, w którym się znalazłam, byłam nielubiana, co sprawiało, że zmieniałam swoje zachowanie i coraz bardziej dziczałam. W gimnazjum jadałam drugie śniadanie w samotności pod schodami, żeby nikt mnie nie widział. Zaczęło się od tego, że jakieś dziewczyny urządziły sobie głośną pogadankę o tym, że gdyby wyglądały tak jak ja (miałam duże wahania wagi i budowę ciała jak Kardashianki; ważyłam i 40 kg, i 70), to by sobie tę bułeczkę darowały. Nie wiem, dlaczego aż tak mnie to uderzyło. W trakcie trzech lat w gimnazjum wydarzyło się wiele rzeczy, o których chciałabym zapomnieć. Na porządku dziennym było wyśmiewanie, dręczenie, wykluczanie z grupy i obgadywanie. Zdarzyła się też przemoc fizyczna. Do liceum poszłam już z bagażem kompleksów i gdyby nie to, że zaprzyjaźniłam się z najpopularniejszym chłopakiem w szkole, pewnie znowu byłabym kozłem ofiarnym. W tamtym okresie prawie do nikogo się nie odzywałam, nigdy nie wychodziłam przed szereg i nie prosiłam o pomoc. Bałam się chodzić do szkoły. Czasem bałam się nawet spojrzeń innych ludzi. Większość wolnego czasu spędzałam przed komputerem.

Na studiach odżyłam i wyładniałam, bo przestałam mieć problemy z wagą. Poprawiła się moja cera, włosy, styl ubioru. Zaczęłam być sobą. Nie mam aktualnie absolutnie żadnych problemów z publicznymi przemówieniami. Obsługiwałam z własnej woli jedno ze stanowisk na Pikniku Naukowym na Stadionie Narodowym. Potrafię nawet aż do przesady korzystać z pomocy innych ludzi i przykładowo poprosić kogoś obcego, by mnie gdzieś zaprowadził albo coś pożyczył. Zawsze spotykam się z uśmiechem i ciepłym nastawieniem. Zdarzyło mi się zaprosić świeżo poznanego chłopaka na sok, bo zaciekawiło mnie to, co mówił, i chciałam go bliżej poznać. Czuję się naturalnie z takim zachowaniem. W jakimś internetowym teście wyszło mi, że jest we mnie 90% ekstrawertyka. Moi znajomi też uważają mnie za pewną siebie i przebojową.

I teraz do sedna - czy ja faktycznie miałam fobię, czy może moje zachowanie było uwarunkowane sytuacją, w której się znalazłam, a tak naprawdę byłam zdrowa? Czy to możliwe, że mój charakter aż tak by się zmienił? Może miał ktoś z Was podobnie?
Natie, fobia to nie jest introwertyzm, ani niesmialosc. Czesto ida w parze, bo fobicy bardzo czesto sa zahukiwani, ale w najwiekszym skrocie fobia to lęk. Tego bylo w Tobie duzo, prawda? I tu bym upatrywal odpowiedzi na tak.

Czesto fobie spoleczna utozsamia sie ze schematem - introwertyczne ciche grzeczne stworzenie, mocno niesmiale, co jest bledem, mimo ze w wiekszosci przypadkow tak jest. Nie kazdy fobik jest niesmialy (ja nie jestem, mimo dosc silnej ciagle fobii), nie kazdy jest introwertykiem (wiele osob tu obecnych bylo i jest ekstrawertykami, niektore otwarcie o tym mowily) i tak dalej.

Trafilas w miejsce, gdzie moglas rozwinac skrzydla i w ten oto sposob pokazalas swoje oblicze, dzis emanujesz szczesciem i usmiechem. I to jest optymistyczna lekcja dla kazdej jednostki tu obecnej. I badz z siebie naprawde dumna. Kazdego dnia. A charakter? Mozna ksztaltowac cale zycie.

Co do tego, czy mam podobnie... jesli tylko poczuje sie naprawde swobodnie to prawdopodobnie moglbym znalezc duzo w sobie z Twojego zachowania i choc obecnie na te chwile trudno mi dostrzec perspektywy bym rozwinal sie w podobny sposob co Ty, jest to uwarunkowane wieloma czynnikami, to jednak pewne schematy odnajduje i w sobie, ale kazdy ma swoja droge, kazdy z nas jest inny. W wielu z nas sa poklady takiej za+:Ikony bluzgi kochać 2:, ktora od Ciebie bije, trzeba tylko probowac to z siebie jakos wykrzesac. I jestem naprawde dumny z Ciebie, ze Tobie sie to udalo.
x
natie napisał(a):Może na forum ktoś pomoże mi rozwikłać ten problem, bo w ostatnim czasie zaczęłam się zastanawiać, czy te wszystkie wizyty u psychologów były potrzebne i czy ja faktycznie cierpiałam na fobię społeczną.
Nawet jeśli nie miałaś fobii to co z tego. Do psychologów chodzą też ludzie zdrowi po prostu by lepiej sobie radzić w życiu. Zaszkodziły ci te wizyty? Jak nie to ja bym nie żałował. Chociażby profilaktycznie warto.

Nie miałaś fobii. Fobia to irracjonalny lęk, a ciebie rzeczywiście ludzie dręczyli i dochodziła przemoc fizyczna więc to był lęk racjonalny przed prawdziwym zagrożeniem. Nie rozwinęło ci się to do fobii dzięki zmianom środowiska, temu, że wyładniałaś itp.
We wczesnych latach to tak trochę fobią zalatuje (ale tu nie do końca rozwinęłaś myśl bo dużo osób czuje się gorszych od innych) Jeśli miałaś duże problemy z np chodzeniem do szkoły, rozmawianiem z innymi czy robieniem zakupów itd to wskazywałoby na fobię. A jeśli izolowałaś się bo tak chciałaś to już bardziej taki introwertyzm :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: .

Z kolei w gimnazjum to nie tyle co fobia co zwykły strach. Bo fobia to taki bardziej nieuzasadniony strach, gdzie człowiek lęka się danych sytuacji bez jakiegoś konkretnego powodu (oceniając pod względem obiektywnym). A Ty bałaś się z widocznego z zewnątrz powodu - przemocy psychicznej i częściowo fizycznej. Albo i może była to fobia połączona ze strachem uzasadnionym. W sumie chyba za bardzo teoretyzować zaczęłam :Stan - Uśmiecha się - LOL: .

W liceum z tego co piszesz to już jest fobia moim zdaniem. Bo boisz się ludzi, którzy nic Ci nie zrobili. Ale, że w gimnazjum Ci konkretne osoby dokuczały to zostały Ci przykre wspomnienia i zaczęłaś ogólnie bać się wszystkich ludzi (również tych, których nawet nie znałaś).

Cytat:Czy to możliwe, że mój charakter aż tak by się zmienił? Może miał ktoś z Was podobnie?

Możliwe :-) Ja miałam odwrotnie, w podstawówce każdy w szkole mnie znał albo kojarzył :-P Byłam taka pełna życia, wiecznie uśmiechnięta i dowcipkująca :-D Potem, jak poszłam do gimnazjum to zwrot o 180 stopni, przez 3 lata z raz czy 2 wyszłam się z kimś spotkać (poza szkołą). W szkole też nie gadałam za dużo właśnie z powodu nie lęku a poczucia niedopasowania. Obecnie na studiach mam podobną sytuację - jestem mało rozmowna bo charakterem i hobby się z większością całkowicie rozmijam także mam bardzo niewiele osób, z którymi się spotykam :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: .

Ale od czasu gimnazjum minęło już sporo lat, także u mnie ten introwertyzm i unikanie stało się trwałą cechą osobowości. W początkowym okresie gimnazjum bolała mnie ta nagła zmiana stylu życia i często chodziłam płakać po kiblach bo przy ludziach zawsze udawałam bardzo wesołą i za taką mnie mieli mimo wszystko. A teraz to nie czuję potrzeby chodzenia po znajomych itd. Mimo, ze gdzieś tam w środku chciałabym mieć kogoś bliskiego to jestem podejrzliwa co do ludzi i nie umiem okazywać bliskości. Może przez to, że nieraz mówiłam rodzicom, że nie chcę być w tym gimnazjum i czaaasem się zdarzało, że płakałam mamie ale oni nie chcieli mnie przenieść bo "dobra szkoła i dobry poziom". Także może to przez ten ich brak wsparcia wtedy zamknęłam się i teraz żyję w przekonaniu, że cokolwiek się nie stanie to muszę sobie poradzić sama. Ale podświadomie wiem, że samemu się nie da poradzić samemu i dlatego pojawiają się ciągłe lęki i obawy :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:

Sorki, ze tak w ogóle zeszłam na swój temat w miarę pisania postu ale jakoś mnie wena chyba złapała :-) .
Psyche, pstryk? To trwalo latami, dlugotrwaly proces, ktoremu autorka pomagala. Mowienie - o, nie fobia, co ty wiesz o fobii, ja, ooo, ja to dopiero mam fobie, to jest juz wyzszy stopien jakiejs dziwnej dosc jednak megalomanii. Nie pierwszy raz na forum licytacja o to czyja fobia jest bardziej fobiczna. Jest tez deprecjonowanie fobii jako argument w dyskusji - atam, ta twoja fobia to zadna fobia, moja jest wieksza, wiec co ty tam wiesz. Norma, ktora tu byla zaobserwowana tyle juz razy, ze palcow u rak i nog by nie wystarczylo, by zliczyc. I to naszych wspolnych. Nie idz ta droga, prosze :Stan - Uśmiecha się:

Da sie, tylko nalezy nad soba pracowac, syf z glowy trzeba konsekwentnie wyrzucac, nastawienie takie, ze sie nie da, sprawi, ze sie nie bedzie dalo, chocbys sie leczyla przez reszte zycia. Jesli nie uwierzysz, ze sie da - bedziesz w tym trwac, bo to wygodne, bo samo przyznanie, ze mozna, jest czesto wyjsciem daleko poza swoja strefe komfortu.

Niedawno zwracalas uwage na psucie pozytywnego watku, a sama robisz to samo w pewnym stopniu, prawda? :Stan - Uśmiecha się: To jest ten jak najbardziej pozytywny watek, byc moze tylko w przypadku faceta latwiej Ci bylo to przyjac, tutaj masz przyklad drogi, ktora pokazuje, ze mozna, tylko naturalnie blizszy Tobie, moze w tym rzecz? Sama juz to poukladaj w glowie, moge oczywiscie sie mylic, ale moze cos w tym byc.

Jeszcze natie chcialbym napisac - jesli fobie traktujesz jako zlo, to mozesz powiedziec sobie, ze jej nie mialas, to tez jest okej, dzis to i tak nie ma juz znaczenia :Stan - Uśmiecha się:
x
Nikt nie powie, ze mam patent na prawde jakis dobry, szansa na to, ze bys cos wyniosla jakas byla, wiec bylo warto, czy trafilem, czy nie :Stan - Uśmiecha się:
Ordo Rosarius Equilibrio, dziękuję za docenienie. Chyba pierwszy raz postrzegam to w ten sposób. Co do samej fobii, to psycholożki twierdziły, że ją mam. I stąd moje pytanie.

Ef, ja tam żałuję, że nie przeniesiono mnie do innego gimnazjum. Zawsze to nowa szansa.
natie napisał(a):I teraz do sedna - czy ja faktycznie miałam fobię, czy może moje zachowanie było uwarunkowane sytuacją, w której się znalazłam, a tak naprawdę byłam zdrowa?
Gdyby przyjąć to kryterium, to nikogo nie można by zaklasyfikować jako fobika. Z wyjątkiem osób, które usilnie chcą, wszak klient nasz pan.

natie napisał(a):Co do samej fobii, to psycholożki twierdziły, że ją mam.
Z czegoś żyć trzeba, poza tym sama chciałaś.

Moim zdaniem to wszystko co opisujesz to normalny etap rozwoju.