Black Lady napisał(a):Jak w temacie..A przepraszam,tak na prawdę to boje się wszystkiego..Boje się podjąć kluczowe życiowe decyzje, boje się podjąć ryzyko,boje się zawalczyć ,Boje sie zaufać , boję się kochać..Boje się być sobą.. Nie ma we mnie grama pewności siebie mimo że cholera nie ma ku temu powodów i podstaw ..Gdy staje przed wyzwaniem zaczynam się wycofywać..Unikam jak ognia sytuacji w których mam możliwość się wykazać..
Ech, nawet nie wiesz jak Cię rozumiem. Chyba wszyscy Cię tutaj rozumiemy. Te wszystkie irracjonalne myśli i uczucia, które mimo świadomości, że występować nie powinny bo nie ma się czego bać - nękają cały czas i utrudniają życie. Gdzieś tam siedzą takie stworzonka w naszych mózgach, głęboko, które powodują te wszystkie dręczące obawy i nie reagują na naszą swiadomość i nie chcą odejść mimo, że je o to prosimy i nalegamy nawet, bo wiemy jakie szkody nam wyrządzają. Pozbyć się ich, pozbyć! Tylko jak?
Miesiąc temu dostałam propozycje świetnej pracy,powiedzcie mi drodzy fobicy jak dać radę w korporacji i nie schrzanić tego mimo że każdego dnia przechodzę katorgę w sytuacjach w których zmuszona jestem do kontaktu z zespołem..Bardzo się staram ale ziołowe leki którymi się faszeruje nie wystarczają..[/quote]
Ja w korpo pracuję od 4 miesięcy i podobnie jak Ty, każdego dnia z większym lub mniejszym nasileniem, obawiam się jak dzisiaj sobie poradzę w pracy i boję się czy znowu się nie skompromituję (w moim mniemaniu) przed zespołem. Codzienne, ranne spotkania z zespołem, na których opowiada się co się zrobiło dzień wcześniej, jakie problemy się napotkało i co się będzie robić, te obiadki zamawiane, na które nie chodzę tylko ja z zespołu, spotkania wydziałowe i międzywydziałowe. I samo uczestniczenie w openspace'owej dyskusji wywołuje we mnie strach. Bywa różnie - czasami bywało ok -tzn. nie wyróżniałem się towarzyskością, ale nie miałem fobicznych objawów. Najczęściej, jednak nie jest tak kolorowo. A wiem, że to wszystko nie ma sensu! Nie mam się czego bać! Ale takie myślenie nie za wiele daje. Też się ratuje jakimiś ziółkami, suplementami, wydaję na to dość sporo kasy. Ostatnio coś zaczęło działać, nie jest dobrze, ale jest lepiej - widzę znaczną poprawę. Może to taki okresowy skok jaki często się przydarza, a może nie. To może też być przyczyna terapii, której jednak nie wykonuje zbyt sumiennie i w sumie od niedawna, często przez kilka dni nic nie robiąc, więc sam już nie wiem czego to zasługa. A co bierzesz tak z ciekawości? Ja biorę/brałem tego trochę: dziurawiec, różaniec górki, walerina, melisa, chmiel, koszyczek rumianku i coś tam jeszcze. Wszystko w postaci wyciągu w kapsułkach.
Cytat:Proszę o wszelkie przydatne życiowe rady.Będę wdzieczna..Pozdrawiam ciepło..
Nie wiem czy Cię to pocieszy, ale u mnie już pierwszy dzień był niezbyt udany, tak właściwie tragiczny. Myślałem juz wtedy, że długo w tej korpo nie zabawię. Tak samo było w kolejnych dniach. Póżniej przyszła poprawa. Nie wiem dlaczego, przyzwyczajenie? Nie wątpię, bo później ten stan znowu wrócił. W każdym bądź razie czułem się lepiej nie miałem już takich pesymistycznych myśli. Kiedy znowu wszystko się zepsuło, było chyba gorzej niż na początku, przy zwykłym siedzeniu przy ludziach, zacząłem mieć problemy z oddychaniem, nie dusiłem się, nie - nic takieo - ale oddychałem na tyle głośno, że zauważał to cały zespół. Niektórym jego członkom się to udzielało niestety. To wszystko pogłębiało. Wtedy dawałem sobie maks 2 tygodnie na wywalenie mnie z pracy. Jednak ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie stało, więc wydawało mi się, że czekają tylko, aż mi się okres próbny skończy i nie przedłużą umowy. Okres próbny kończy się za 2 mc zobaczymy. Jednak od jakichś dwóch tygodni, jak mówiłem jest nieco lepiej. Z tym oddychaniem się polepszyło. Nadal tak mam, ale w mniejszym stopniu. Przenieśli mnie do nowego projektu, który na pewno będzie trwać dłużej niż 2 miesiące, a jestem w nim sam z jednym gościem. W dodatku nasza wiedza się uzupełnia, zajmujemy się czym innym, więc już nie wiem czy mnie chcą wyrzucić czy nie. Mimo tych wszystkich uporczywych myśli, mojego jawnie fobicznego zachowania, tego że zespół często wyczuwa moje lęki i tego, że po prostu mój charakter nie wpisuje się w korpo pracownika. Łatwe nawiązywanie relacji? Swobodna praca w zespole? Tworzenie pozytywnej atmosfery swoją osobowością? To zdecydowanie nie ja, w fobicznej odsłonie - na pewno nie! Mimo wszystko ludzie powierzają mi zadania, które nie wydają się być odpowiednie dla kogoś kończącego pracę. Więc wniosek jest taki, że nie ważne jak o sobie myślisz, że jakoś wypadłaś w tych wszystkich sytuacjach. Twoi współpracownicy myślą chyba lepiej o Tobie niż Ty sama. Ja po prostu byłem pewny, że wylecę, a jeszcze nic takiego się nie stało. Różne sytuacje powodowały u mnie snucie teorii, że dzieje się tak dlatego, bo w jakimś tam dniu chcą mi wypowiedzieć umowę. Nie stało się tak. Już sam nie wiem co robić, jak to wszystko traktować i jak się z tym czuć. Więc moze u Ciebie też nie będzie tak źle. Ciągle mam nadzieję, że jakos się w tej pracy ułoży
Teraz jestem na l4 i mam tydzień spokoju. Bałem się zadzwonić do managerki poinformować o mojej nieobecności i do członka zespołu, któremu musiałęm przekazać co wcześniej zrobiłem w związku z projektem. Wydało całkiem spoko. Menadżerka powiedziała, tylko, że "spoko" i żebym przesłał zdjęcie l4 do kadr, z gościem też się dogadałem bez problemu, więc nie było źle
Może to wszystko nie wydaje sie być radą, ale wiedzą, że są ludzie, którzy doświadczają jeszcze bardziej negatywnych emocji w podobnych sytuacjach, a jednak sobie mimo wszystko jakoś tam radzą, może być pomocna
To zdecydowanie w nas jest problem nie z nikim innym. Trzeba coś ze sobą zrobić - to moja rada. Co? Nie wiem. Prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem będzie terapia i może leki od psychiatry, chociaż nigdy z takowych nie korzystałem.
A z tym przedwczesnym wykitowaniem, spowodowanym stresem to mam identycznie
Chociaż ja może bardziej boje się chorób i stanu zdrowia spowodowanego stresem. Że przez to wszystko nabawie się jakichś uporczywych i utrudniających życie choróbsk, ale jak na razie wszystko ze mną ok, oprócz tymczasowego przeziębienia
Najważniejsze jest to, że chcesz dożyć tej starości i wciąż widzisz wiele nadziei.