PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Studia - rady jak przetrwać
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6
Od jutra jest ten dzień :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Nawet ćwiczyć się odechciewa już.

Jak przetrwać mając za sobą taki bagaż ciężkich doświadczeń ? :Stan - Niezadowolony - Smuci się:

Przed snem włącze sobie przemówienia nauczycieli duchowych jak de mello eckart tolle mooji. Ale czy to coś da a może zaszkodzi zobacze w praktyce boje sie...
Schowaj sie w kiblu i nie wychodź. A tak na poważnie. Pierwszy rok? Jesli tak to licz sie pierwsze tyg. , bo wtedy sie wpada do szuflady, jesli nie chcesz być na uboczu to wiataj sie z ludźmi, zagaduj, obserwuj co robią inni o naśladuj, zainteresuj sie jakimiś zajęciami, wychodź z poznanymi ludźmi na piwo czy gdzie tam. Zalezy czego oczekujesz, ja wolalem siedziec na uboczu i zbytnio sie z ludźmi nie spoufalać.zrobic swoje i do chaty, chociaż gdybym byl bardziej świadom to bym próbował robic cos z tych rzeczy.
łatwo powiedzieć -> uśmiechaj się, rozmawiaj i idź na impreze :Stan - Uśmiecha się: A jak przychodzi co do czego to jedno krzywe spojrzenie psuje cały zbudowany nastrój :Stan - Uśmiecha się:
a kto mówił , że będzie łatwo :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Jeśli jesteś zainteresowany tematem to zapisz sie do jakiegoś koła naukowego. Tam możesz znaleźć ciekawych ludzi
Potrzeba bycia akceptowanym chyba wypływa z tego że w dzieciństwie nie było się akceptowanym przez rodziców. Było zdanym się na siebie to teraz potrzebuje więcej czułości niż inni - a dorosłe życie już takie nie jest :Stan - Uśmiecha się:

Znalazłem przyjemne dla duszy słowa:
https://youtu.be/zdN4ZwP2l80

Sorry u mnie to nie tylko nieśmiałość a już zaburzenia więc takie pisanie jak do normalnego trochę sensu nie ma.
Doskonale wiem co czujesz, bo ja też zaczynam pierwszy rok ;_;
Mi całe studia pomagała przetrwać myśl, że jak rzucę studia to mnie wezmą w kamasze.
To już wolałem być studentem niż żołnierzem.
Lepiej studiować zaocznie niż na dziennych dla fobika.
Najlepiej znaleźć lekka pracę i studiować zaocznie.
Praca = własna kasa i więcej możliwości w leczeniu choroby i na psychiatrów.

Ja też zczynam 3 października - boże zmiłuj się nade mną, nie wiem czy dam radę, pewnie nie.

Jeszcze nigdy nie miałem tyle myśli samobójczych co w tym tygodniu. Nie wiem czy to nadal ,,tylko" fobia czy już jakaś depresja.

Wariuje, kur.wa co będzie za te kilka dni?

grego - jaki był twój pierwszy dzień na studiach?
Jestem po spotkaniu. Połowa osób z nikim nie gadała albo i większość. Ci którzy ze sobą rozmawiali chodzili do tych samych szkół. Jakieś wyjątki to osoby które w jakiś sposób zaczęły ze sobą rozmawiać - np. pytając: "też ten kierunek ? Wiesz gdzie sala ?, etc." - a potym rozmowa jakoś się toczyła - a osoby te trzymały się razem. Normalne zachowania u ludzi - i jeśli chodzi o to to jestem normalny - każdy z nas jest. Problemem są nasze wspomnienia, wygląd co oznacza brak pewności siebie i poczucia wartości. Jest mnóstwo osób które widząc się w lustrze mówi -> "ale jestem za+:Ikony bluzgi kochać 2: i przystojny" - ja pierwsze co bym zrobił to obciął sobie głowę albo zarzucił jakąś maskę - więc to nie jest tak że jakiś psychiatra wyłudzający pieniądze jest w stanie mi pomóc - z reguły psychiatra mający swój gabinet to osoba która nie wie co to brzydota - dziwna, mała, niezmaskulanizowana, blada twarz z odstającymi uszami i czerwonymi chrostami.
Co innego gadać z kimś w cztery oczy - ludzie wtedy nie mają porównania i uznają jedyną widzianą twarz za normę - a co innego być w grupie w której moja twarz jest jak z innej planety.

Ale studia to bardzo często jedynie jeden wykład i do domu.
Boje się jedynie wracania do domu z kimś z grupy laboratoryjnej - wtedy jakaś siła karze coś do tej osoby mówić. Do tego boję się zajęć laboratoryjnych - współpraca z kimś. Wykłady to pestka. Noi najgorsze są też przerwy a tak naprawdę to najtrudniejszy moment na studiach, w szkole, pracy etc. - to duży wysiłek integracyjny - co innego gdy się sobie podobamy i gdy inni widzą w nas osobę wartościową z wyglądu - inaczej nawet jak się będziemy starać to wywoła to jedynie szyderczy uśmieszek.
Nie radzę słuchać pieprzenia grego, najważniejsze to zachować pozytywne nastawienie. Nie myśl "co to będzie" tylko rób co należy, żeby było dobrze, tzn. postaraj się być otwartym na ludzi i nawiązać parę znajomości. Nie musisz mieć tam miliona znajomych, stale z nimi się spotykać i imprezować, niektórzy wolą być bardziej z boku, mają paru dobrych znajomych (jak np. ja) i to wystarczy. Oczywiście im lepszy się ma kontakt z innymi tym łatwiej sobie poradzić, bo trzeba czasem pożyczyć notatki itd. ale o ile będzie ci dobrze ze swoim życiem towarzyskim nie ma się do czego zmuszać. Priorytetem zresztą powinna być nauka.
Nie ma co się stresować bo studia to dla wielu jeden z najlepszych okresów w życiu, fobicy też studiują i dają radę. W moim przypadku pomimo natłoku nauki i trudności z tym związanych okazało się, że pierwszy rok studiów był znacznie lepszy niż wcześniejsze lata spędzone w liceum czy gimnazjum. To, czego się najbardziej bałam: że będę sama, na uboczu, że będę mieszkać sama, w innym mieście albo jeszcze gorzej - z drugą osobą w jednym pokoju okazało się świetną szansą na poznanie nowych osób, odpoczęcie od toksycznych osób. Zmiana środowiska świetnie na mnie podziałała. Oczywiście studia - zwłaszcza dla fobika - mogą się wiązać z bardzo dużym stresem ale można sobie z tym poradzić. Nie studiujesz, żeby robić dobre wrażenie na innych, szaleć i imprezować, studiujesz przede wszystkim żeby zyskać wiedzę i tytuł. I można to zrobić nawet samemu, nawet będąc odludkiem, osobowością unikającą, osobą z nerwicą, fobią... Miałam w grupie chłopaka, który do nikogo się bez konieczności nie odezwał a radził sobie świetnie. Ale ty, o ile postarasz się być otwartym na innych, zagadywać, rozmawiać, nawet kiedy się nie ma ochoty i drży głos powinieneś poznać osoby, dzięki którym poczujesz się tam dobrze i przekonasz się z czasem, że nie taki diabeł straszny :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Pieprzenia? Hmm, a niech ci będzie, choc to w ogóle nie mój pomysł lecz jakiegoś psychologa.... Dla mnie też to brzmi jak z kosmosu i pomyślałem ":Ikony bluzgi kochać 2:.. się w leb z takimi poradami", ale po jakimś czasie wydalo mi sie to nie nie aż tak abstrakcyjne i chyba jest to jedyna szansa aby cos zmienić. Tam wszystko zaczyna sie od początku nikt nie wie jak wielką dupą byłeś wczesniej, potem juz tej szansy nie będzie. Nikt nie każe być wodzirejem grupy, imprezować co noc, ale czasem pierszemu można powiedziec czesc itd. I nie uciekać na chatę przed kompa, tak wiem ze tak bezpieczniej. Oczywiście można nie robic nic, unikać wszystkich być odludkiem, tak jak ja to robiłem, ale z perspektywy czasu załuje, ze nie spróbowałem, może byłbym teraz inny, tyle ze wtedy nie mialem tej swiadomosci. Można to jedynie jakos przetrwać, a można spróbować sie rozwinąć... Ot takie moje durne pieprzenie, wiele lat po studiach...
Placebo, tak sobie jeszcze raz czytam ten twój wywód i na moje oko, aż tak bardzo sie on nie różni od tego co ja na napisałem, wiec wyjasnij mi skąd to twoje oburzenie, bp sama proponujesz być otwartym, zagadywać...
TomaszJudym napisał(a):Praca = własna kasa i więcej możliwości w leczeniu choroby i na psychiatrów.
:goodman:
mar173 napisał(a):dziwna, mała, niezmaskulanizowana, blada twarz z odstającymi uszami i czerwonymi chrostami.
Wypisz, wymaluj mój najlepszy kumpel z roku, w dodatku nikczemnego wzrostu. Może nie był "atrakcyjny" w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, ale nikomu to nie przeszkadzało. A przede wszystkim nie przeszkadzało to JEMU i to chyba klucz do sukcesu. Dzięki temu otworzył się na innych, zamiast skupiać się na swoich kompleksach. Nie był ani urodziwy, ani zbytnio inteligentny, uzdolniony czy bogaty, ale był koleżeński, uczynny, życzliwy i to wystarczy...
Masz w sumie rację Grego w sumie, dopiero teraz doczytałam tego posta ale nie mogę patrzeć jak ktoś zaczyna w tym stylu, jak ty "schowaj się w kiblu i nie wychodź", kiedy człowiek oczekuje wsparcia a nie, żeby go jeszcze bardziej zdołować i zniechęcić...
Placebo napisał(a):Masz w sumie rację Grego w sumie, dopiero teraz doczytałam tego posta ale nie mogę patrzeć jak ktoś zaczyna w tym stylu, jak ty "schowaj się w kiblu i nie wychodź", kiedy człowiek oczekuje wsparcia a nie, żeby go jeszcze bardziej zdołować i zniechęcić...

To był żart :-D Ehh, meliske łyknij czasem :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Cytat:Wypisz, wymaluj mój najlepszy kumpel z roku, w dodatku nikczemnego wzrostu. Może nie był "atrakcyjny" w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, ale nikomu to nie przeszkadzało. A przede wszystkim nie przeszkadzało to JEMU i to chyba klucz do sukcesu. Dzięki temu otworzył się na innych, zamiast skupiać się na swoich kompleksach. Nie był ani urodziwy, ani zbytnio inteligentny, uzdolniony czy bogaty, ale był koleżeński, uczynny, życzliwy i to wystarczy...

Tak nieśmiało zapytam... "zaliczył" którą czy był tylko faaajnym , zabwnym kumplem wszystkich?
Wiem do czego zmierzasz...że niby sympatyczny brzydal może się nadawać tylko na kumpla, misiaka przytulaka tudzież maskotkę roku.
Nie, nie zaliczył, ale myślę, że mimo tego dobrze się bawił i nie czuł samotny. Może oprócz dążenia do kopulacji, jak na samca przystało, miał też inne potrzeby...
Wiem, jestem naiwna (wada wrodzona) :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
soulmates napisał(a):Wypisz, wymaluj mój najlepszy kumpel z roku, w dodatku nikczemnego wzrostu. Może nie był "atrakcyjny" w tradycyjnym znaczeniu tego słowa, ale nikomu to nie przeszkadzało. A przede wszystkim nie przeszkadzało to JEMU i to chyba klucz do sukcesu. Dzięki temu otworzył się na innych, zamiast skupiać się na swoich kompleksach. Nie był ani urodziwy, ani zbytnio inteligentny, uzdolniony czy bogaty, ale był koleżeński, uczynny, życzliwy i to wystarczy...

Głupoty gadasz... Z resztą sama się zdradziłaś - traktowaliście go jak ofiarę losu, z politowaniem. Nie zdziwiłbym się gdyby został w przyszłości bezdomnym alkoholikiem. To że powiesz komuś miłe słowa nic nie znaczy - człowiek wyczuwa co się ma na myśli. Najnowsza psychologia mówi że jeśli matka nie kocha swojego dziecka a w wyuczony sposób postępuje inaczej to i tak dziecko to wyczuwa - np. przytulenie, pocałunek takiej matki będzie dla dziecka chłodne, bez uczucia - później człowiek jest bez empatii, ma problemy z okazaniem uczuć, emocji, jest chłodny bez życia, bez energii życiowej.
Ja zauważam jak ojciec traktował/traktuje synów - wybrał sobie dwóch swoich ulubieńców - mówi do nich bezinteresownie, spontanicznie, zabiera na zawody sportowe, treningi i je bardzo często chwali - "bardzo jestem z ciebie dumny" etc. pozostałych oskarża, przymusza. Powie coś do nich za pośrednictwem matki jedynie w interesie np. "powiedz mu żeby poszedł i porąbał drzewo". Np. Mówi coś takiego: "ty to tylko jak się będziesz bardzo dobrze uczył znajdziesz dziewczynę" -> jeśli ktoś nie widzi w tym nic złego powinien zostać schłostany... To już lepiej jak ktoś mówi wprost np. "gdyby nie twoja twarz to fajny byłby z ciebie chłopak" - wtedy rozumiem ale nie nawidzę ludzi działających w ukryciu i jeszcze "myślących" że tego się nie wyczuwa.

Pomyśl jak ten wasz kolega miał postąpić gdy ktoś się z niego zaśmiał czy coś - przecież nie będzie płakał bo to tylko pogorszy sytuację w której się znalazł - ale zachowa to dla siebie do końca życia, później idzie do domu i na takie osoby przeklina popijając piwem - ot sympatyczny człowiek który musiał taki być żeby przetrwać. Widzisz są ludzie którzy aby zaistnieć muszą każdemu lizać dupę, a są tacy którym tą dupę się liże - a gdy przyzwyczajeni do wyższości zauważą że ktoś nie jest mu przychylny ignorują i wyśmiewają - gorzej gdy się takiemu postawisz - jego grupa będzie robić to co guru grupy. Miałem takiego jednego w technikum który stawiał się guru grupy a było to dobre technikum - nawet jeśli ktoś z nim dawniej rozmawiał i szanował później żeby nie mieć przesrane go omijał.

To temat rzeka - ale rzeka szamba - bo natura ludzka nie ma nic dobrego... W wyniku samospełniającego się proroctwa jeden będzie uważany za osobę dobrą, kochaną i sympatyczną a drugi za ponurego i gburowatego smutasa. I nie jest to ani zasługa tego pierwszego ani wada tego drugiego.
mar173 napisał(a):Głupoty gadasz... Z resztą sama się zdradziłaś - traktowaliście go jak ofiarę losu, z politowaniem.

?!? :Stan - Niezadowolony - W szoku:

Nie chciałabym zostać schłostana...ale mam wrażenie że Twoja twarz to Twój najmniejszy problem.

P.S. Jest szczęśliwy. Wiem, bo mam z nim stały kontakt.
soulmates napisał(a):Nie chciałabym zostać schłostana...ale mam wrażenie że Twoja twarz to Twój najmniejszy problem.

Czyli żeby nie powiedzieć wprost prawdy będziesz kłamać mówiąc wymijająco. To działanie manipulatorskie niegodne pochwały.
No widzisz nie zauważasz belki we własnym oku - nic na to nie poradzę i masz z tym problem.
soulmates napisał(a):Wiem do czego zmierzasz...że niby sympatyczny brzydal może się nadawać tylko na kumpla, misiaka przytulaka tudzież maskotkę roku.
Nie, nie zaliczył, ale myślę, że mimo tego dobrze się bawił i nie czuł samotny. Może oprócz dążenia do kopulacji, jak na samca przystało, miał też inne potrzeby...
Wiem, jestem naiwna (wada wrodzona) :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:

Dokładnie o to mi chodziło :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Upokarzające to musiało być, choć nie wiem czy on zdawał sobie tego sprawę , oby nie..., ale musiał o tym czasem myśleć. Widać taki stan rzeczy jemu akurat pomagał przetrwać..., no są i tacy ludzie To ja już wolał bym być brzydkim gburowatym smutasem niż taka maskotką roku, któego nikt nie traktuje poważnie. Wiesz, ja tak zapytałem prosto z mostu, mogłem się spytac czy dziewczyny traktowały go przez to poważniej, czy widziały w nim coś więcej niż maskotkę, widać nie.
Akurat tutaj Grego nie napisał nic głupiego.
Pierwsze tygodnie decydują o kolejnych trzech lub pięciu latach.
No dobra, przez pierwsze pół roku można jeszcze kombinować, zmieniać sie, ale potem jest co raz trudniej, dla fobika praktycznie nie ma juz nadziei.
grego napisał(a):Schowaj sie w kiblu i nie wychodź. A tak na poważnie. Pierwszy rok? Jesli tak to licz sie pierwsze tyg. , bo wtedy sie wpada do szuflady.
:Różne - Koopa: prawda :-P
ja na pierwszym roku siedziałam bez ruchu pod ścianą czasami i chowałam się po toaletach; dopiero potem, jak chyba sobie odpuściłam, że coś muszę, albo inni tym bardziej muszą coś wobec mnie, jakoś się zachowywać, w końcu można czasami trafić na osobę, z którą się porozmawia o niczym na przerwach.
Ale ja nigdzie nie napisałam, że był maskotką (?!). Ty to zasugerowałeś pytając się czy zaliczył, jakby to było najważniejsze. Był po prostu fajnym kumplem, mimo niezbyt atrakcyjnej facjaty.
Chciałam tylko podać przykład, że to nie jest warunek konieczny, by zyskać akceptację w grupie, zintegrować się z rówieśnikami i mieć przyjaciół.
Alleluja
Zas napisał(a):Akurat tutaj Grego nie napisał nic głupiego.
Pierwsze tygodnie decydują o kolejnych trzech lub pięciu latach.
No dobra, przez pierwsze pół roku można jeszcze kombinować, zmieniać sie, ale potem jest co raz trudniej, dla fobika praktycznie nie ma juz nadziei.

Niestety ale nie da się udawać kimś kim się nie jest przez dłuższy czas. Prędzej czy później poznają twoją prawdziwą naturę. Można na początku się postarać oczywiście - ale zagadywać osoby podobne do nas, czyli strachliwe. Wtedy znajdzie się prawdziwych kolegów a nie udawanych.
Ja mam dalekiego kuzyna, który śmieszkiem nie był, za to był za+:Ikony bluzgi kochać 2: przystojny , mieszkał z trzema dziewczynami w jednym mieszkaniu i wszystkie je obracał. Bez żadnego wysiłku budził ogólny szacunek, respekt, a dziewczyny wzdychały jak koło nich przechodził... Tez mu się nie najgorzej wiedzie :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Cytat:Niestety ale nie da się udawać kimś kim się nie jest przez dłuższy czas. Prędzej czy później poznają twoją prawdziwą naturę. Można na początku się postarać oczywiście - ale zagadywać osoby podobne do nas, czyli strachliwe. Wtedy znajdzie się prawdziwych kolegów a nie udawanych.

No tak, tylko trzeba ich jakoś znaleź i zapoznac się. Wiadomo, że nie wpadniemy do "elity" , która będzie najbardziej towarzyska, przebojowa. Trzeba sie chociaż postarac aby skolegowac się z kimś lepszym od nas, który by nas gdzieś wyciągnął. Choć przyznaje, że to nie takie łatwe. Trochę poudawać można, potem powinno iść sie już z prądem. Po paru miesiącach zaszufladkowania juz sie nie wbijemy do "lepszej" grupy. Jak to mówią liczy sie podobno pierwsze wrażenie, bo ona najdłużej zostaje w głowie.
Stron: 1 2 3 4 5 6