PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Rzucenie studiów mgr i jakiś kurs?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Zamierzam przerwać studia magisterskie. Zacząłem je w tym roku. Bezpieczeństwo wewnętrzne. Ale w ogóle się w nich nie widzę. Na żadnym stanowisku, które mi ten kierunek niby oferuje. Boję się też swojej ogromnej niewiedzy w tym zakresie, bo po co mam być magistrem bez żadnych umiejętności i fachowej wiedzy... A dodatkowo za to płacę czesne...
Dlatego chcę je przerwać, ale totalnie nie mam innego pomysłu na siebie. W sumie nigdy nie miałem, stąd takie głupie wybory i takie studia. Chyba chciałbym zrobić jakiś kurs, który dałby mi choć cień szansy na pracę. Są w ogóle takie? Kojarzycie coś? Nie wiem co ze soba zrobić a czas ucieka...
Zacząłeś to skończ.

PanZagubiony napisał(a):Ale w ogóle się w nich nie widzę. Na żadnym stanowisku, które mi ten kierunek niby oferuje.
Och, czyli, że masz ofertę pracy od kierunku i możesz przebierać w propozycjach od instytucji w której się prowadzi to nauczanie.

Czy jakieś oferty pracy w tym zawodzie są dostępne publicznie w prasie albo w internecie? Jeśli nie ma, to i tak będziesz wykonywać inną pracę, ale będziesz miał dyplom ukończenia czegośtam. Ja osobiście uważam, że lepiej jednak mieć niż nie mieć, zwłaszcza, że już masz temat podjęty i jesteś w trakcie.
Jakie kursy? Wszelkiej maści obsługa maszyn. Budowlane, obrabiarki CNC itp.
Moje doświadczenie w tym temacie jest bardzo przykre. Wszystko oczywiście zależy od tego, jak się trafi, ale często lepiej mieć lipny dyplom i brak umiejętności, niż go nie mieć. No tylko zależy właśnie od tego, do jakiej firmy trafisz, bo w bardzo małej, gdzie umiejętności rzeczywiście się liczą, to będzie trudno, ale w dużej to się rozmywa i można latami niewiele robić, drwić z roboli i czesać kasę...
Ale jest sens kontynuować coś czego w ogóle nie rozumiem i w czym się nie czuję? Chodzi mi też o czas, te 2 lata mógłbym poświęcić na doskonalenie w jakimś konkretnym zawodzie, wyspecjalizować się w jednej konkretnej dziedzinie. Nie chcę po skończeniu studiów zderzyć się z rzeczywistością i nie mieć nic poza grosza nie wartym dyplomie magistra, który teraz ma każdy i o niczym nie świadczy.
Oferty pracy są tylko w urzędach państwowych i wymagają nieziemskich kwalifikacji...W zawodzie policjanta, strażnika miejskiego czy granicznego się nie widzę, zjedliby mnie tam. Gdyby nie ta fobia...
PanZagubiony napisał(a):Ale jest sens kontynuować coś czego w ogóle nie rozumiem i w czym się nie czuję? Chodzi mi też o czas, te 2 lata mógłbym poświęcić na doskonalenie w jakimś konkretnym zawodzie, wyspecjalizować się w jednej konkretnej dziedzinie. Nie chcę po skończeniu studiów zderzyć się z rzeczywistością i nie mieć nic poza grosza nie wartym dyplomie magistra, który teraz ma każdy i o niczym nie świadczy.
Oferty pracy są tylko w urzędach państwowych i wymagają nieziemskich kwalifikacji...W zawodzie policjanta, strażnika miejskiego czy granicznego się nie widzę, zjedliby mnie tam. Gdyby nie ta fobia...
skoro w tym roku zacząłeś to może jeszcze masz szansę zapisać się na inne ale mniej popularne kierunki.
Dzięki za wsparcie.

Szczerze mówiąc nie wiem, czy jest kierunek, który mnie interesuje. Zawsze podejmowałem decyzje wynikające z presji środowiska niż własnych przemyśleń. Skutkiem tego jest teraz brak jakichś konkretnych zainteresowań. I wiem, to straszne i żałosne, bo jak można nie wiedzieć kim się w ogóle jest...Jako dziecko myślałem, że zostanę woźnym "bo to chyba fajna praca" - chyba niewiele zmieniły się moje ambicje. Nie wiem już co robić... Doradca zawodowy mógłby pomóc?
Jeśli nie masz pomysłu na to co chciałbyś robić, to spróbuj od strony tego, w czym jesteś dobry. Ja np. na ostatnie studia nauczycielskie poszedłem, bo lubię dzieciaki (a tego o sobie dowiedziałem się poprzez zabawę z dziećmi siostry), i myślałem, że fajnie by było je uczyć. Teraz mam kierunek (w życiowym sensie, nie studia) bardziej wyznaczony pod kątem zdolności i możliwości fizycznych. Szukając w ten sposób może niekoniecznie znajdziesz zajęcie w którym będziesz szczęśliwy, ale jeśli będziesz robił coś w czym jesteś dobry, to powinno to dawać satysfakcję.

No a jeśli nie wiesz, w czym jesteś dobry, to przeanalizuj swoje życie, i próbuj różnych rzeczy, na pewno coś znajdziesz.
Najlepsze jest to, że nie mam jako takiego ulubionego zajęcia. Książki czytam sporadycznie, oglądam filmy, czasem w coś pogram. Nie są to zajęcia z na których mógłbym przyszłość budować niestety. Swego czasu lubiłem pokleić coś z zapałek, ale to też była typowa amatorka i zwykłego rodzaju zabijanie czasu czy odskocznia od rzeczywistości.
Nawet jeśli mam jakieś przebłyski siebie w przyszłości to z automatu mam obraz siebie jak coś partolę, wszyscy się śmieją a ja boję się przyjść do pracy na następny dzień. Patologia. I tak całe życie i to ze wszystkimi czynnościami. Rozpisałem się i już nawet czuję, że nie na temat i bez sensu :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
czasem rozwiązaniem na "nie wiem, co chcę robić w życiu" może być popróbowanie różnego rodzaju wolontariatów, w różnych instytucjach. pooglądasz sobie, jak ludzie pracują i zobaczysz, czy coś z tego byłoby ewentualnie dla Ciebie.

a studia, moim zdaniem, lepiej ciągnąć, niż nie ciągnąć, bo zawsze możesz najpierw zacząć inny kurs, a potem przerwać studia, jeśli okaże się fajny.

to nie jest tak, że się tych studiów po prostu boisz? i chcesz uniknąć?
Po części na pewno się boję. Wczoraj miałem pierwszy dzień i przeraziło mnie całe to nowe środowisko, nowi ludzie, którzy mają już potworzone grupki wzajemnej adoracji. Zresztą czego ja się nie boję. Mam osobowość unikającą i to fakt, że próbuję wszystkiego uniknąć, nie podejmuję żadnych decyzji...
to może z samego tego powodu wielką wartością Twoich studiów, jakichkolwiek, będzie to, ze na nie chodzisz??

ja mam podobno rys unikający, bardziej w zakresie bliskich relacji i związków. jestem teraz w relacji, z której być może nic nie będzie, on też jest chwiejny i walnięty. ale chcę być w tej relacji, dla samego ćwiczenia i poznawania siebie w niej. chciałabym oczywiście, żeby coś tego wyszło, ale nie wiem, czy tak będzie, mam dużo wątlipwości, huśtawka, jak on napisze mi coś pozytywnego, to skaczę z radości pod sufit, a jak przez dzień nie odpisuje, albo coś nie tak już oczywistego, to wpadam w depresję i chcę wszystko skończyć, zerwać, zapomnieć. ale wiem, że zerwanie i skończenie wszystkiego - do niczego nie prowadzi :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: (albo raczej: prowadzi do niczego, dosłownie, nic, pustka...)
Studiujesz zaocznie czy stacjonarnie? Bo jeśli w trybie dziennym i kompletnie Cię to nie kręci, a i tak za to musisz płacić to możesz rozważyć zmianę trybu na zaoczne. Mniej czasu będziesz marnować, a papierek z uczelni wyższej i tak będziesz mieć. Możesz też zmienić kierunek na taki, który Cię bardziej kręci, albo przynajmniej wydaje się dla Ciebie sensowny, skoro to pierwszy rok.
Koleżanka Szklanka napisał(a):to może z samego tego powodu wielką wartością Twoich studiów, jakichkolwiek, będzie to, ze na nie chodzisz??

ja mam podobno rys unikający, bardziej w zakresie bliskich relacji i związków. jestem teraz w relacji, z której być może nic nie będzie, on też jest chwiejny i walnięty.

Czyli powinienem traktować studia jako terapię? Myślę, że poprzednie 3 lata takie w pewnym sensie były.
Chwiejny i walnięty?

L1sek napisał(a):Studiujesz zaocznie czy stacjonarnie? Bo jeśli w trybie dziennym i kompletnie Cię to nie kręci, a i tak za to musisz płacić to możesz rozważyć zmianę trybu na zaoczne. Mniej czasu będziesz marnować, a papierek z uczelni wyższej i tak będziesz mieć. Możesz też zmienić kierunek na taki, który Cię bardziej kręci, albo przynajmniej wydaje się dla Ciebie sensowny, skoro to pierwszy rok.

Studiuję zaocznie i zapłaciłem już za cały pierwszy semestr ciężkie pieniądze. Drugi problem polega na tym, że na tej uczelni nie ma kierunków, które bardziej by mnie kręciły. Nigdy niczego nie wybierałem i nie kierowałem się zainteresowaniami... Ciężko mi się nawet określić czy jakieś mam
PanZagubiony napisał(a):Czyli powinienem traktować studia jako terapię? Myślę, że poprzednie 3 lata takie w pewnym sensie były.
Chwiejny i walnięty?

No może. Ja tak traktuje teraz trochę swoje życie, relacje, interakcje, jak teraipę. Nie pozostało mi już za bardzo nic innego. I jeśli ma się chory organizm, to się ingeruje w ten organizm, żeby wprowadzić zmiany i to jest leczenie. a jeśli mam chore życie, to muszę zaingerować w swoje życie właśnie, żeby przeprowadzić leczenie... teraz to wymyśliłam :-|
A mój terapeuta (bo chodzę też na klasyczną psychoterapię) mówi, że chodzi o to, żeby emocje akceptować, bo i tak muszą być, ale nie kierować się nimi w życiu, tylko kierować się wartościami, tym, czego chcę naprawdę ja, a nie co mi dyktuje lęk, czy smutek, czy coś tam. To jest oczywiście teoretyczne założenie i cel terapii, ale nie jest to takie proste, trzeba się nauczyć. No to się uczę :-|

chwiejny i walnięty, że sam nie bardzo wie, czego chce i na co się ma zdecydować. zmienia zdanie po kilka razy dziennie, z kim chce być, co chce dalej w życiu robić, czy chce zostać w swoim długoletnim, ale nieszczęśliwym związku, czy go zakończyć i zacząć coś nowego, czy nie chce... walnięty to dla mnie tak z pozytywnym wydźwiękiem, że trochę szalony, lubi robić szalone rzeczy. ja też lubię :-P
PanZagubiony
Porzuć to najwcześniej, jak możesz. Nie żałuj pieniędzy, gdyż jak będziesz dalej tkwił w beznadziei, która Cię nie interesuje, to czeka Cię żałowanie większe i dotkliwsze, niż ulotne pieniążki.
Po prostu podjąłeś złą decyzję, bywa, zdarza się. Jak jesteś świadomy tego, że to nie dla Ciebie, to nie ma żadnego powodu, byś to kontynuował.
Możesz oczywiście trzymać się tego, ostać przy tym, ale będziesz oszukiwał samego siebie. Po fakcie, gdy już nie będzie praktycznej drogi powrotu, albo się załamiesz, albo nastawisz drugi policzek i potulnie uznasz, że w sumie nie jest tak źle, chowając gorycz do samego siebie, wiedząc przy tym doskonale, że nie chciałeś takiego stanu rzeczy.

Nie jesteś chyba świadomy, jak bardzo możesz teraz swoje życie zepsuć, bądź polepszyć. Ta decyzja będzie miała ogromne znaczenie na Twojej drodze, a Ty aktualnie zgubiłeś mapę.
Idź po to, co chcesz, nie po to, co Ci dają. Czujesz przecież, że szukasz czegoś innego.
Podejmij rozsądną decyzję, bo skutków już nie odwrócisz, lat nie zwrócisz.
Lloyd napisał(a):ale często lepiej mieć lipny dyplom i brak umiejętności, niż go nie mieć.

:Stan - Różne - Zaskoczony: Chyba na odwrót. :Stan - Różne - Zaskoczony: Kolega pracował w gamedevie (i to nie na jakimś podrzędnym stanowisku, tylko stanowił trzon zespołu) a nie ma ukończonych studiów. Ba, nie ma nawet matury ani ukończonej szkoły średniej.
Jak go zatrudniali to pytali się go o portfolio oraz dali zadanie do wykonania. Nikogo nie obchodził dyplom, ani tym badziej oceny na tym dyplomie.

Kolega zajmował się również rekrutacją nowych osób i w jego opinii ludzie po studiach to tragedia - nic nie umieją, a roszczenia mają z kosmosu.
Judas napisał(a):PanZagubiony
Porzuć to najwcześniej, jak możesz. Nie żałuj pieniędzy, gdyż jak będziesz dalej tkwił w beznadziei, która Cię nie interesuje, to czeka Cię żałowanie większe i dotkliwsze, niż ulotne pieniążki.
Jeśli to dopiero początek to na pewno nie porzucaj tego już teraz, szczególnie jeśli wyłożyłeś kasę za semestr. Jeśli już sie zdecydujesz na porzucenie to pochodź do końca semestru i zobacz jak będzie. Z myślą, że i tak z tego zrezygnujesz (lub może jednak nie), będziesz się chyba luźniej czuł na tych studiach.

Nie mówię, żeby olać naukę, nie. Ucz się na tyle, żeby zaliczyć i zobacz jak to wszystko się powiedzie. Jeśli Cię to nie będzie interesować kompletnie to porzucisz to za te kilka miesięcy, bo wg. mnie nie ma sensu rzucać tego już teraz.

Przez ten jeden, niezbyt obligatoryjny semestr przynajmniej dowiesz się jak to jest studiować, a kto wie może jakiś temat Cię zainteresuje, może uznasz, że nie jest tak źle i warto chodzić chociażby dla papierka, może kogoś poznasz.

Jak dla mnie bez sensu jest olanie tego już teraz.
Dobijający jest też fakt, że "przecież świat stoi otworem, całe życie przed Tobą, młodzi ludzie mogą teraz mieć wszystko". Im więcej jest możliwości tym trudniej się zdecydować. Zwłaszcza jeśli nigdy nie miało się zawodowego celu i nadal się go nie ma, at all.

Kim może zostać fobik?
L1sek napisał(a):Jak dla mnie bez sensu jest olanie tego już teraz.
Miałeś kiedyś tak, że byłeś w sklepie i w drodze powrotnej przypomniałeś sobie, że czegoś nie kupiłeś, ale nie chcesz się już wracać, po bliżej masz do domu?
To jest właśnie taka chwila.

Taka osoba, poprzez brak stanowczych działań i nadmiar bagatelizowania, lenistwa - zacznie nawet z czasem wmawiać sobie, że "w sumie nie musiałem tego kupować", chociaż wtedy chciał, po to między innymi szedł do sklepu.
Dlatego właśnie, PanZagubiony, jeżeli będzie czekał, by mieć nadzieję, że może jednak się mu kierunek spodoba, to dojdzie do takiego momentu, że się pogodzi z tym, że już się nie wróci i zacznie sam siebie oszukiwać, o czym wspomniałem wcześniej.
On ma o tyle dobrze, że jeszcze ze sklepu nie wyszedł i wrócić się musi jedynie parę metrów do konkretnej półki.

~

A nawet, jak ktoś po fakcie znajdzie determinację, by udać się ponownie do sklepu, po to, czego zapomniał, to zmarnowanego czasu już nikt nie zwróci, a w tym przypadku mowa o latach.
Judas, w tym wypadku masz rację, ale nie zawsze tak jest. Ja jestem już na trzecim roku studiów i bardzo często czuję, że tym co tam robię nie będę się zajmował w życiu. Rezygnowanie z nich byłoby teraz największą głupotą jaką bym zrobił, zostało mi już mniej niż więcej, dlatego postanowiłem je dokończyć.


Do autora tematu: Musisz poszukać kursów, jakie nawet w małym stopniu mogą Cię zainteresować. A nuż złapiesz bakcyla i ci się to spodoba.
Ja swoje pierwsze studia rzuciłem po pół roku (też płaciłem) i teraz w cholerę się z tego ciesze. Z drugiej strony boje się proponoać ci to samo bo nie chcę mieć na sumieniu twojej ewentualnej porażki.
poza tym z tobą jest troche inaczej, zostało ci już raczej nie wiele do końca.
Nie chcę czekać, ale też nie chcę podjąć pochopnej decyzji... Nie mogę ot tak stwierdzić, że je rzucam bez jakiegoś planu alternatywnego a takiego nie mam.
Judas, a Ty co robisz w życiu? Dobrze wybrałeś?

niesmialytyp Rzuciłeś w cholerę i co zrobiłeś?
PanZagubiony napisał(a):Judas, a Ty co robisz w życiu? Dobrze wybrałeś?
Lepiej nie mogłem.
mi się podoba to rozwiązanie, które zaproponował chory, chyba całkiem optymalne? w międzyczasie móglbyś szukać jakichś kursów (znowu pieniądze), najpierw jeszcze jednak przed wszystkim, rozejrzałabym, jak się takie oferty szkolen i kursów mają, ile kosztują, i jak się one mają do rynku pracy, albo po prostu aktualnych ogłoszeń (chociaż trudno samemu przeprowadzac statystyki, chyba )
Stron: 1 2