PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Fobia/nerwica nawet wobec najbliższych
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Moja przygoda z fobią trwa już od początku ubiegłego roku, a więc od momentu gdy zakończyłem mój bardzo toksyczny związek z byłą już dziewczyną. Kosztował mnie on bardzo wiele nerwów, a w trakcie tego właśnie związku (trwającego 14 miesięcy) straciłem mój dar, który posiadałem w zasadzie od urodzenia - żelazną pewność siebie i umiejętność przewodzenia grupie oraz radzenia sobie z każdą sytuacją. Niestety, moja dziewczyna często obarczała mnie odpowiedzialnością za wiele, nawet absurdalnych rzeczy, przez co zacząłem stopniowo tracić ten mój wewnętrzny sposób i przekoanie o byciu kimś. Niestety, gdy związek dobiegł już końca, ja nie potrafiłem wrócić to tego "siebie" z 2014 roku. Tego pełnego wigoru i pomysłów na życie młodego chłopaka, który był gotowy w życiu zrobić niemal wszystko, a jego wyobraźnia pozwalała mu marzyć w nieskończoność. Problem zaczął się, gdy podczas jedengo ze spotkań w styczniu ubiegłego roku zacząłem "ze świadomością" patrzeć innym ludziom w oczy. Było to bardzo dziwne. Zacząłem czuć świadomość tego, że na nich patrzę, a że przydługawe patrzenie może wywołać u nich myślenie, że coś z moją osobą jest nie tak. Dodatkowo zacząłem zdawać sobie sprawę, że mogę kontrolować nawet moje mruganie, a następnie przeszło to także na pozostałe części mojego ciała - spostrzegłem, że mogę cały czas myśleć o moich rękach, a gdy o nich myślę to żaden ruch nimi wykonany nie jest mimowolny i wygląda jakoś dziwnie. Przez to każda moja pozycja w towarzystwie innych osób zaczęła być dziwna. Ale to tylko jeżeli chodzi o ułożenie mojego ciała, co bardziej można określić jako objaw nerwicy natręctw. Teraz fobia - tak jak już mówiłem, zacząłem myśleć o tym, że patrzę się na innych ludzi. Jest to mega problem, ponieważ bardzo często jestem w stu procentach skupiony na tym, gdzie umiejscowić mój wzrok, przez co w zasadzie nie zwracam uwagę na to, o co jestem pytany, albo o czym mówią ludzie wokół mnie. To jest okropne. Siedząc przy stole, nawet z najbliższymi, nie potrafię ułożyć się wygodnie na krześle strzelając oczami gdzie tylko chcę, a przy tym być skupionym na rozmowie i gotowym do wparowania z moim świetnym tekstem - jestem teraz cichy, najchętniej schowałbym się pod ziemię, a moje ruchy są bardzo nienaturalne (nawet obrót głowy powoduje nagłe uczucie duszności i potrzebę powrotu do pozycji wyprostowanej)... Mam problem z rozmawianiem z innymi osobami, bo zamiast skupić się na tym co ktoś do mnie mówi i mimowolnie patrzeć tej osobie w oczy, to skupiam się na patrzeniu na nią, oczy mam ciężkie jakby ważyły po 5 kg, a przy okazji w ogóle nie skupiam się na tym co ta osoba mówi, przez co czasami wiem co ktoś powiedział, ale zupełnie tego nie rozumiem - tak jakbym pod wpływem tych nerwów zapomniał ojczystego języka... Ludziska, help
też miałem taki silny wkręt na "zachowywanie się normalnie". Tez dotyczyło do wzroku, ale też innych "niezwykle istotnych aspektów" jak położenie rąk, głowy itd. Na moje szczęście nie wkręciłem sobie tego przy najbliższej rodzinie. Myślę, że trochę osób z forum może się z Tobą utożsamiać.

A co do "zapominania ojczystego języka", to niemal każdy kto przezywał silny lęk społeczny, kiedy skupia się na symptomach fobii, zna to uczucie. Lęk przed odrzuceniem i to szczególne zaabsorbowanie swoją fobią skutecznie drenuje mózg.

będziesz potrzebował nauczyć się przerywać to błędne koło: im bardziej skupiasz się na lęku, tym bardziej paraliżuje on Twoje zachowanie.
Tylko że też, myślenie o tym, żeby to przerwać przyniesie odwrotny skutek, potrzebne by były jakieś relaksacyjne ćwiczenia.
stales sie upadlym aniolem
Oj jak ja to dobrze znam, często nie rozumiem co ktoś do mnie mówi bo umysłem skupiam się na udawaniu normalnego, czasami w pracy coś źle zrozumiem i wychodzę na durnia nieogara.Kontroluję ręce,nogi, stanie,chodzenie, siedzenie, a z boku pewnie wyglądam jak głupek

Idź do psychologa