PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Brak wykształcenia i ambitnej pracy
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Hejo. Mam pytania do osób bez wyższego wykształcenia i ambitnej pracy. Może ktoś zaspokoi moją ciekawość.

1. Jak się czujecie w Waszej sytuacji edukacyjno-zawodowej? Pasuje Wam obecny stan rzeczy, czy coś byście zmienili (teraz albo wcześniej)? Jeśli mieliście ambicje na więcej, to czy się pogodziliście z tym, że nie poszło po Waszej myśli?

2. Jak odbiera Was otoczenie, jeśli chodzi o brak wykształcenia albo mało ambitną pracę? Co myśli o tym Wasza rodzina, przyjaciele, znajomi? Jak się zachowują obcy ludzie, którzy pierwszy raz się dowiadują o Was tych rzeczy? Czy ma to dla nich znaczenie? Dostrzegacie, że wpływa na to, jak się do Was odnoszą?
Czy macie wrażenie, że ludzie Wami gardzą, traktują z wyższością z powodu Waszego wykształcenia/zawodu?

Będzie mi miło, jeśli ktoś odpowie przynajmniej na część z tych pytań :Stan - Uśmiecha się:
1. Fatalnie.
2. Bliskim to nie przeszkadza, w pracy - różnie.
Trochę wam się dziwię ludzie. Macie po dwadzieścia parę lat. Prawda jest taka, że wiele możecie jeszcze w swoim życiu zmienić. Nawet będąc tym fobikiem. To jest właśnie czas na naukę nowych umiejętności, co w dalszej perspektywie zmieni wasze życie. Nie masz pieniędzy na kursy i studia? Ucz się języków, to przecież darmowe, wystarczy mieć internet. Zresztą, można by o tym książkę napisać, najważniejsze są CHĘCI.
:Ikony bluzgi kochać 2: :Ikony bluzgi kurka: lenie.
1. W sumie to nigdy nie miałem ambicji jeśli chodzi o zdobywanie wyższego wykształcenia (chociaż próbowałem), a co do pracy to najważniejsze jest dla mnie moje samopoczucie, a dopiero w dalszej kolejności pieniądze i status. Obecna sytuacja nie zaspokaja w pełni moich potrzeb, nadal zamierzam zdobywać kwalifikacje i się rozwijać, ale w bardziej praktycznych kierunkach, niż edukacja wyższa.

2. Rodzina jest zadowolona z tego, że pracuję, "ambitność" nie ma tutaj zbyt wiele do rzeczy, chodzi bardziej o podjęty wysiłek "pracy" samej w sobie. Znajomi też raczej dobrze postrzegają już sam fakt podejmowania pracy, ale też moi znajomi sami nie zajmują wysokich stanowisk, tak że to może mieć znaczenie na ich odbiór (podobnie z wykształceniem). Mój wcześniejszy brak pracy nie wpływał jednak negatywnie na te relacje. W dzisiejszych czasach samo w sobie posiadanie wyższego wykształcenia nie budzi raczej podziwu, chociaż uważam, że posiadanie go jest powodem do dumy. Odkąd pracuję nie spotkałem się z gorszym traktowaniem przez osoby o wyższym statusie społecznym, chociaż kontakt z takimi osobami miałem również raczej ograniczony. Niemniej jednak ludzie zwykle szanują wysiłek podejmowany przez innych, i nawet praca niskopłatna, która wymaga dużego wysiłku, jest szanowana (wyjątkiem mogą być stereotypowe zawody typu sprzątacz czy pracownik fastfooda).

Generalnie podjęcie pracy miało bardziej wpływ na to, jak sam się czuję, niż na to jak jestem odbierany (chociaż możliwe, że ta różnica jest, tylko jej nie widać tak gołym okiem). Natomiast kwestia tego, że nie jest to ambitna praca nie ma aż takiego znaczenia.
Mam wrażenie, że ludziom mającym mniej płatną/prestiżową pracę niż inni, wydaje się, że ci drudzy żywią do nich jakieś negatywne uczucia co do ich statusu, a wcale tak nie jest. No chyba, że jakieś buraki albo niekiedy w stosunku do nielubianych, stereotypowych zawodów typu straż miejska. U mnie w korpo, do sprzątaczki i wszelkiej obsługi wszyscy są życzliwi i nigdy nie słyszałem, zeby ktoś kogoś obgadywał albo się z kogoś śmiał nie na żarty, z powodu pracy.

A co do samorozwoju to tak jak wspomniał veri. Jak się nie ma pomysłu w jakiej dziedzinie się rozwijać to warto nauczyć się jakiegoś przydatnego języka obcego, to daje o wiele więcej perspektyw, a jak komuś się nie chce to niech się zastanowi czy rzeczywiście nie ma pracy dla ludzi z jego wykształceniem. Mnie się nie chce uczyć języka, ale się staram

Veska, a to Ci jest potrzebne do jakiejś pracy na studiach czy w ramach rozmyśleń nad życiem. Nie no, wiem że to tajemnica
vesanya napisał(a):Jak odbiera Was otoczenie, jeśli chodzi o brak wykształcenia albo mało ambitną pracę? Co myśli o tym Wasza rodzina, przyjaciele, znajomi? Jak się zachowują obcy ludzie, którzy pierwszy raz się dowiadują o Was tych rzeczy? Czy ma to dla nich znaczenie? Dostrzegacie, że wpływa na to, jak się do Was odnoszą?
Czy macie wrażenie, że ludzie Wami gardzą, traktują z wyższością z powodu Waszego wykształcenia/zawodu?

Nadal studiuję, zaraz będzie to wyższe, więc nie mogę odpowiedzieć na pytanie nr 1, ale na pytanie nr 2 odpowiem, w trochę innym kontekście. Otóż byłem normalnie ("poważnie") traktowany przez rodzinę i dawnych znajomych do momentu, w którym rzuciłem pierwszy kierunek po 2 latach studiów. Tak jakby 2 lata w plecy bez papierka. Od tamtego momentu jestem traktowany jako "niepoważny", nikt mi tego oczywiście wprost nie powiedział, ale zmiana nastawienia była aż nadto zauważalna. Więc wystarczy czasem nawet takie coś.
ves - robol zarabia teraz znacznie więcej niż byle jaki magister
jeśli jest sie słabym intelektualnie i nie ma jakichś defektów, które uniemożliwiają w praktyce bycie wykwalifikowanym robolem, to nie ma sensu iść na studia.
sam wiele bym dał za lepszy wzrok, trochę bardziej ścisły umysł i bycie jakimś tam "fachowcem" od kładzenia przewodów elektrycznych czy innych rur gazowych.

a tak zapie...m za 1500 zł i co z tego, że jak dzień luźny, to się ponudzę i w sieci posiedzę?
tylko hemoroidów się nabawię i d*pa rośnie.
no tak, zawsze można byc jakimś "managerem" czy innym "przedstawicielem' lub "kierownikiem po zarządzaniu", ale fobia/introwertyzm raczej nie pomagają.

sam nie mam przyjaciół i znajomych, jedyne, juz zresztą byłe koleżanki ze studiów - obecnie pani doktor nauk prawnych oraz pani adwokat - pewnie byłyby wyrozumiałe. ciekawe co pomyślałaby reszta osób, z którymi sie spotykałem, nawet ci postrzegani jako mniej pracowici/inteligentni ode mnie robią aplikację - rok temu natknąłem się, przechodząc koło sądu, na jednego takiego...

co prawda jakiś robol to i tak co innego niz sprzedawca na śmieciówce czy sprzątaczka, ale taki już kelner/kelnerka... początki pewnie trudne, ale potem są restauracje i restauracje... itp. itd...
L1sek napisał(a):Veska, a to Ci jest potrzebne do jakiejś pracy na studiach czy w ramach rozmyśleń nad życiem.
To drugie :Stan - Uśmiecha się:
Dzięki za dotychczasowe odpowiedzi
Pytanie właściwe nie do mnie bo mam wyższe wykształcenie ale też może się wypowiem.

Myślę, że brak wyższego wykształcenia nie jest problemem jeśli się ma pomysł na siebie ale tak naprawdę jeśli się nie jest bardzo obrotną osobą lepiej to wyższe wykształcenie mieć bo stwarza więcej możliwości.
Ja też mam wyższe i powiem tylko jedno... jest ono :Różne - Koopa: warte. :Stan - Uśmiecha się:
Nie ma sensu rzecz jasna wrzucać każdego wyższego wykształcenia do kosza. Jednak jakbym miał wybierać pomiędzy studiowaniem politologii w Warszawie, a dobrą szkołą policealną o kierunku informatyk, to zdecydowanie wolałbym to drugie.
Oczywiste jest, że jeśli ktoś jest obrotny, ambitny i pewny siebie to żadne wykształcenie mu nie jest potrzebne, bo i bez niego świetnie odnajdzie się na rynku pracy.
Natomiast jeśli jest się fobikiem, to raczej lepiej mieć to wyższe, w różnych firmach/instytucjach jest stawiane jako wymóg... nieważne, czy magister technologii drewna, czy filozofii - papier musi być, wymóg formalny.
1. Za bardzo mi nie przeszkadza, ale chyba chciałbym się w życiu chociaż trochę na czymś konkretnym "znać" i właśnie mam zamiar się uczyć pewnej dziedziny ale to chyba będzie jako dodatkowe zajęcie "po godzinach"
2. Wydaje mi się że najważniejsze jest to, że w ogóle pracuje.
Tak czytając wypowiedzi w tym temacie, to mam wrażenie, że więcej on mówi o tym, jak każda osoba postrzega otaczającą ją rzeczywistość, niż o tym, jaka ta rzeczywistość jest czy może być.
Zagubionyy napisał(a):przyznam, że sam kiedyś pogardzałem osobami bez wyższego
Ja też, dopóki sama na studiach nie przekonałam się po ludziach z grupy, że studia jeszcze niczego nie przesądzają.

Zagubionyy napisał(a):ludzie po studiach i tych ich kijowych kierunkach (bądźmy szczerzy: dobre 60%) to straszni idioci bez żadnej wiedzy wyniesionej z tego chwalebnego dla nich okresu w życiu. Roboty i tak po tym nie mają, ale papier jest.
Okres życia pod wieloma względami piękny, ale też bardzo odcięty od rzeczywistości, fakt. Btw, ja nie studiowałam dla roboty (w ogóle nie myślałam o przyszłości w tamtym czasie), tylko dla hm, rozwoju osobistego i tożsamości.

Trochę mnie zszokowało, że sam nie studiując odrabiałeś zadania domowe dla tych którzy studiowali (o ile dobrze rozumiem...?). Why...? :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):Trochę mnie zszokowało, że sam nie studiując odrabiałeś zadania domowe dla tych którzy studiowali

Mi mój chłopak też robi niektóre zadania na studia (na przedmioty w języku polskim oczywiście), a sam nie studiuje :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język: Aczkolwiek mógłby... :hamster_moe:

Kiedyś znałam pewnego osobnika (żadnych studiów nie skończył), który pomagał jednej dziewczynie w pisaniu pracy magisterskiej i szczerze, umiał więcej niż ona w tym temacie.
Czemu ty ich nie robisz?
dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):Czemu ty ich nie robisz?

Bo mi się nie chce.
Miałam tu na myśli przede wszystkim przedmiot ogólnouniwersytecki, czyli niezwiązany z kierunkiem studiów. Nie miałam czasu na takie pierdoły. Studia, praca, a w międzyczasie pisanie magisterki i jeszcze zasrany ogun mi został. Na szczęście już zaliczony.
dziewczyna z naprzeciwka napisał(a):Okres życia pod wieloma względami piękny, ale też bardzo odcięty od rzeczywistości
Zgadzam się.
Ale co, lepiej, żeby przez całe życie nie zaznać choćby odrobiny szczęścia?
Zagubionyy napisał(a):Zdaje się, że nie łączyłaś braku ambitnej pracy z brakiem wykształcenia, po prostu pytałaś o to i o to, no ale... hmm... niesmak i tak pozostał...
Nie łączyłam, moim zdaniem to oczywiste, że jedno wcale nie musi się wiązać z drugim. Po prostu temat dotyczy akurat obu tych rzeczy naraz.
Dzięki za obszerną odpowiedź
stap!inesekend napisał(a):Zgadzam się.
Ale co, lepiej, żeby przez całe życie nie zaznać choćby odrobiny szczęścia?
Ta już zaznaliśmy, w łonie podobno każdy jest przeszczęśliwy :-P
Ale jasne, że lepiej przeżyć pięknych kilka lat niż ich nie przeżyć. Tylko później może być trudniej się przystosować do prozaicznej rzeczywistości, ale też kto powiedział, że przystosowanie do pracy zawodowej na etacie jest czymś wartościowym. Podobno najbardziej przystosowani są najmniej kreatywni.
verti napisał(a):Nie ma sensu rzecz jasna wrzucać każdego wyższego wykształcenia do kosza. Jednak jakbym miał wybierać pomiędzy studiowaniem politologii w Warszawie, a dobrą szkołą policealną o kierunku informatyk, to zdecydowanie wolałbym to drugie.

ja skończyłem niby przyszłościowy kierunek, wszyscy mówili och ach ale czad. W koniec końców - pracy nie mam. Uważam, że zdecydowanie lepiej jest zacząć pracować i ew. potem jeśli znajdziemy świetną pracę - można zacząć uczyć się zaocznie.

Zagubionyy napisał(a):Co bym zmienił? Rodziców, na tatę doktora i mamę doktorową, no albo na jakichś naukowców - coś w ten deseń, no ostatecznie na polityków, bo przynajmniej cwaniactwo miałbym we krwi.
Tacy starzy już na pewno zadbaliby o moje dobre wykształcenie. Od najmłodszych lat tłukliby mi do łba następujące słowa: "synu, jeśli nie dostaniesz się na medycynę, to nie odziedziczysz po nas naszej willi z basenem i naszego Ferrari oraz nie będziesz pukał tych wszystkich pięknych studentek, które bez tego nawet na ciebie nie spojrzą". Wiem, że i od tego są wyjątki, ale zakładam, że nie byłbym jednym z nich.

Ale to chyba od nas zależy co zrobimy z naszym wykształceniem a nie od tego kim są nasi rodzice, prawda?