PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: kasowanie doswiadczenia
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
del
Mam identycznie, bardzo dobrze Cie rozumiem.
Ja też tak samo... rano to jest tragedija normalnie.
Musi minąć około godzina i w pewnym momencie zaczynam czuć się dobrze.
Także najgorzej jak rano jest coś "extra" w szkole... wtedy zwykle szukam wymówki żeby zostać w domu.
Powinno być z każdym razem coraz lepiej, ale fajerwerków nie będzie bo rano to chyba nawet dusze towarzystwa czują się dziko, w każdym razie u mnie w szkole na początku dnia to grobowa cisza, potem jak się rozkręci to czasem trudno uciszyć.
też tak, z wielkiej trauma wychodzi w efekcie fajny dzień ... jest też druga strona medalu: z poranka pełnego euforii rodzi się dramat :Stan - Uśmiecha się: wszystko wyimaginowane rzecz jasna
Mam tak samo, identycznie . Rano budzę się sparaliżowana jeżeli wiem ,że tego dnia mam coś załatwić. Nie mogę się ruszyć ,wstać i często , niestety nie wstaję.Potem w ciągu dnia może być nawet fajnie,jeżeli się ruszę, ale gdzieś to poczucie niezałatwionych spraw męczy. Ogólnie ranek i okres późno nocny są dla mnie najgorsze,jak już mam doła to właśnie wtedy. A świat jawi się w czarnych barwach. I fakt doświadczenie z dnia poprzedniego nic nie dają. To jest jak z ruletką nigdy nie wiesz co wypadnie.
mam tak samo, pewnie dlatego ciągle się spuźniam rano. I trzeba sie spieszyć żeby wejść do szkoły przed dzwonkiem, bo jak się wejdzie do szkoy i akurat będzie przerwa to po prostu drętwieje.
mam identycznie rano na myśl o tym że mam coś pozałatwiać to mnie skręca i czuje się chory.Najchętnie bym się walnął do łóżka i nie wstawał. Ale jak już wyjde z domu jest lepiej.Grunt to się aktywizować bo z samego leżenia na chacie nic nam nie przyjdzie.
Co do tego doświadczenia społecznego czy nauki to jest to ciekawa rzecz. W necie czytałem na wikipedii ang. o jakimś antybiotyku d-cycloserine który powoduje że to doświadczenie mamy i pamiętamy je.Ciekawa rzecz...
Ja mam podobnie, poki rano sie nie rozruszam to masakra, nic mi sie nie chce i mam czarne mysli. Tylko ze ja staram sie planowac jakies zajecia w ciagu dnia, bo jak wychodze do ludzi to czuje sie lepiej. Niestety teraz akurat nie mam wielu zajec, wiec zazwyczaj siedze sobie w domu. A najgorzej to jest wlasnie zmusic sie do wyjscia.
identykooooo !! rano spotykma kogos na przystanku to czuje sie do bani ale jak juz jestesmy w busie to rozmawiamy i woogole zapominam o wszystkim.. ale jak juz wysiadam to chwila jest OK ciesze sie ze tak fajnei sie gadalo i znowu zwała :Stan - Uśmiecha się: ale popoludniu juz fajnie.. po pracy najlepiej mam ochote na wszystko ale wystarczy jakas glupia sytuacja i dół :Stan - Uśmiecha się: nie no beeka z tego naprawe :Stan - Uśmiecha się:
Wiele lat walczyłem z uprzedzeniami co do mojej osoby, które związane były z stereotypami i wiążącymi się z tym - powszechnym sądzeniem ludzi budzących obawy innych. Takie stereotypowe i zaściankowe spojrzenie na rzeczywistość kultywują rodzice, którzy przekazują swoim dzieciom uprzedzenia - chociażby nie mając wglądu na zainteresowania swoich podopiecznych. Musiałem walczyć z zaściankiem i butą tych, którzy sądzili mnie a priori, czyli przyjmowali postawę obojętną i areligijną. Postępując tak wymuszali na mnie presję nieuzasadnionego udowadniania mojej postępowej społecznej postawy - bez szerzenia uprzedzeń do kogokolwiek. Zamykając się na niesprawiedliwość społeczną, sami odcinali się od tych, którzy mogliby ich wzbogacać o kulturowy wkład i wzmacniać ogólne poczucie jedności i integralności wszystkich warstw spłecznych. Stanowiliby tak o rosnącym bezpieczeństwie. Mając ciągle nieuzasadnione pretensje co do moich aspiracji - których byłem w stanie dowodzić metodologicznie - ludzie, piętrzyli moje emocje, których nie potrafiłem zawsze wyważyć. Uznałem też, że nie powinienem tego robić zawsze, by móc zademonstrować rzeczywisty problem. Mając egzystencjalne problemy wynikające z braku uznania mojego zangażowania, na rzecz przełamywania barier w komunikacji - chociaż były to na zewnątrz (wydawać by się mogło) irracjonalności natury egzystencjalnej manifestujące się jako np. głodówka czy skłonności do patologii społecznej - bojkotowałem współpracę. Musiałem to robić, ponieważ był to raczej bezwiedny proces, którego radyklizm postawy to cecha charakterystyczna, dzięki której miałyby być spełnienione nominalne postulaty za pracę, czyli rekompensata za niesprawiedliwość. Manifestowałem wszem i wobec, że nie potrafię dostosować się do rytmu społecznego, korzystając z obecnych, absurdalnych dróg współpracy. Stan mojego zdrowia uniemożliwiał mi niebojkotowanie chęci niesienia mi pomcy, której forma to dla mnie potwarz i wyraz odrzucenia. Szpital psychiatryczny nie jest spełnienim moich aspiracji. Tak, jak również, wywoływany dezaprobatą mojego trudnego położenia, mój radykalizm, nasilający społeczny niepokój. Rzucałem też mięsem, by jawnie protestować niechęć do m. in. butnych i pseudonaukowych środowisk, budzacych moje uzasdadnione obawy, ale to była forma desperacji.
Czułem się tracę swoją tożsamość, przez wzgląd na brak uznania mojego doświadczenia życiowego, a to motywowało moją postawę społeczną, którą głównie w ubiegłym roku demonstrowałem na ulicy.
krys840 bez obrazy ale gdybyś pisał "po ludzku" to ludzie czytaliby twoje wypowiedzi a tak.... ciężko wytrwać do końca.

Pozdro
Słyszeliście o czymś takim jak powściągliwość w wypowiedzeniu się? Psy! Potraficie szczekać jedynie, by móc przyjrzeć się rzeczy niespotykanej w danym miejscu. Psią naturą to jest, że kiedy nie rozumie się swojego bieżącego położenia i nie ocenia rzeczowo sytuacji, to się szczeka, czyli obsobacza, krytykując styl wypowiedzi i moją osobę, zamiast skomentować meritum dyskusji. Twoim problemem jest to, że poddajesz się, tak jak reszta chamskich i niemerytotycznych forumowiczów, realizmowi biegłych wydarzeń i sam nie potrafisz wyciągnąć konkluzji z całości wydarzeń, jakimi są nasze spotkania na forum. Budzisz realne obawy, skoro nie potrafisz ocenić wartości mojego zaangażowania i przekładasz własne wygodnictwo nad treści, które mogłyby nam wszystkim pomóc. Istnieje mądrość nakazująca być przezornym, jeśli chodzi o to, jak daje się określonym osobom rady i wskazówki, by Ci nie będąc w stanie ocenić wartości pracy, nie obrócili w niwecz pracy tego, który okazuje danym ludziom miłosierdzie. Nie rzuca się pereł pomiędzy niepowściągliwe psy i swawolne świnie, by te nie poszarpały takiego dysputanta. Widzisz, Thomas, łamiesz zasady regulaminu, czyli budzisz moje obawy, dlatego mówię Ci wprost, że mam powody by twierdzić, że brakuje Ci wychowania, a co za tym idzie cielesnej dyscypliny, która rzutuje na Twoje postępowanie. To postępowanie wiąże się z łamaniem zasad, uprawianiem nierządu, awanturnictwem oraz szeroko pojętą swawolą, jako nośnika dewicji, nędzy, przestępczości itd. Zasady wyznaczają sposób regulacji naszych więzi na forum, zatem zapominając o doświadczeniu, jakim jest znajomość regulaminu w praktyce, tracisz możliwość kontroli nad swoim zachowaniem. Nie panujesz nad sobą, traktując mnie instrumentalnie.
EDYCJA:
N i e p o j ę t e ? Prowadź się w dyscyplinie wokół zasad, a wówczas dojdziesz do sedna sprawy. Najpierw pościelaj łóżko, zatem zrób to, co zatrważa kulturalne osoby z Twojego otoczenia.
EDYCJA:
W d... się Wam już anarchiści poprzewracało@!
Ale wygarnąłeś. :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Może i częściowo to prawda, ale czy uporczywe manifestowanie sprzeciwu wobec "krótkowzrocznej większości" nie stanowi istotnego elementu Twojej fobii społecznej?

A wracając do tematu; rzeczywiście poranki są najtrudniejsze, szczególnie te 'poniedziałkowe'. W ciągu dnia napięcie zawsze maleje- niestety, choć mam tego świadomość, każdego ranka wszystko zaczyna się od nowa.
Aby to zminimalizować, zawsze dokładnie przygotowuję się do swoich obowiązków, aby mieć choć trochę więcej komfortu psychicznego.
Ma to jednak swoje złe strony; jeśli mój 'misternie utkany plan' nie pójdzie całkiem po mojej myśli, wściekam się, denerwuję i cały 'komfort psychiczny' diabli biorą. :Stan - Niezadowolony - Diabeł:
Sam więc widzisz, że matka natura sam nas już sposobi do fechtunku i uczy zasad wzajemnego współżycia, poprzez wymuszoną dyscyplinę.
EDYCJA:
Mówiąc serio, to napewno mamy zbyt dużo obciążeń, by swobodnie zachowywać się i móc osiągać to, co sobie zaplanujemy. Towarzyszą nam na co dzień emocje, których nie potrafimy na bieżąco wyważyć, stąd często odcinamy się od innych. Kasujemy swoje doświadczenie, ponieważ wiemy, że nie mamy możliwości pozbycia się takiego nadbagażu emocji, które jednak sami prokurujemy.
Stres mnie mobilizuje. to znaczy, gdy wiem ze musze cos zrobic, nie mam wyjsca i nie da sie juz tego odlozyc, wstaje rano (zazwyczaj niewyspana, bo "przezywalam na zapas", to co ma sie zdarzyc), biore trzy wdechy i ruszam do walki. W miare jak zalatwiam sprawe po sprawie, jest coraz latwiej, sprawia mi to mniej problemu. Na koniec dnia, oczywiscie czuje ulge i dume, ze zrobilam to, co mialam. Tylko niestety, nastepnym razem wszystko jest dokladnie tak samo. Kiedys sadzilam, ze mozna to zmienic, nauczyc sie konkretnych zachowan itd., ale teraz coraz bardziej wydaje mi sie, ze po prostu taka jestem. Kontakty spoleczne, sytuacje gdzie wymygana jest konfrontacja z innymi, beda mnie zawsze stresowac, czasem mniej, czasem bardziej, ale pewnie tak juz zostanie.