PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Lęk przed tym że druga osoba może pomyśleć że jestem smutny
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Więc tak,nie wiem jak Wy macie czy wogóle coś takiego macie heh :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Ale tak,jest sobie rozmowa między mną a jakąś drugą osobą.Może jestem jakiś dziwny ale ja mam tendencję do hamowania się tzn.do wchodzenia na niskie częstotliwości-takie niskie basowe tony i ściszam głos czasami wręcz wydaje mi się że gadam półszeptem albo do siebie.Nazwałbym to nawet lekkim transem.Powiem wam tak na jednych to fajnie działa bo wchodzą na te fale i gadają ze mną a wtedy gadka jest z*je*is*a. Niektórzy jednak się krzywią i nie kumają o co chodzi,tak mi się wydaje i wtedy powstaje u mnie owy lęk.Ktoś ma podobne doświadczenia :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:: Nie wiem o co chodzi wogóle...masakra :Stan - Różne - Zaskoczony:ops:
Chyba nie rozumiem :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Gdybym miała odnieść się do tematu to tak, owszem czuję lęk przed tym, że druga osoba może pomyśleć że jestem smutna... Ale co do tego co napisałeś w poście... to nie wiem. Rozwiń.
Dobra spróbuje jakoś to nakreślić.Widzisz nauczyłem się może jakiś tam form relaksacji-kontrolowanie oddechu,rozluźnianie swojego ciała czy mięśni,wstrzymywanie oddechu na czas.To wszystko daje mi jakąś tam pewność siebie że nie będzie objawów wegetatywncyh lęku że nie będzie mi zbytnio serducho walić czy że łapy nie będą mi latać.Jednak owy lęk do ludzi istnieje i teraz tak:

w czasie rozmów nie czuje się pewnie jak chyba każdy z nas dlatego staram się wyloozować maksymalnie tak żeby rozmowa może nie tyle żeby sprawiała mi przyjemności ale jak najmniejszy dyskomfort czy lęk.
Dlatego skupiam się tych parametrach jak oddech,ton i barwa głosu.I teraz tak rozmawiając z kimś takim ściszonym głosem mam wrażenie jakby ta osoba myślała o mnie że mówię tak cicho bo jestem jakiś smutny czy że mam zły dzień czy coś a tak wcale nie jest.Bo to jest moja codzienność że mam lęk do ludzi.Tak jakbym musiał się zachowywać jak inni ludzie którzy nie mają takich problemów - wydzierać się,uśmiechać się od ucha do ucha być żywiołowym itp.
wiec zacznij skupiac uwage teraz tylko na tym by mowic pewnie siebie wyraznie i glosno:Stan - Uśmiecha się - Mrugając: intonacja glosu by byla pewna siebie i wyrazna
chodzi o to że mam dość improwizowania jaki jestem cool,zadowolony ze wszystkiego.nie mam entuzjazmu jak inni by rozweselać innych opowiadając kawały czy jakieś inne historie.dlatego staram się być sobą mówiąc tak jak się czuję.a czując lęk boje się że mi głos zacznie drżeć dlatego staram się przejść na bas :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
no to badz soba nie udawaj? ee po co kawaly opowiadac? lepiej sluchaj jak inni je opowiadaja:Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Rozumiem że te metody relaksacyjne wymagają lub wymuszają od Ciebie tego byś mówił półszeptem? Jeśli nie, lub możesz się tego nauczyć to staraj się mówić jednak głośniej. Nie chodzi o to żebyś był wesołkiem, opowiadał kawały czy w jakikolwiek inny sposób probował być kimś kim nie jesteś. Chodzi o to że mówienie półszeptem może dla niektorych może wydać się dziwne i sugerować że się czegoś boisz. Nie wiem jak jest na prawdę, więc trudno mi coś więcej na temat twojego problemu napisać...

Ja w zasadzie miałem jakiś czas temu taki problem że mówiłem dość cicho i niewyraźnie. Może nie tyle przez cały czas niewyraźnie co jak kończyłem zdania, w jakiejś dłuższej myśli to z reguły na koniec mówiłem już na jakimś kompletnym wydechu i brzmiało to niezbyt czysto. Więc czesto ludzie prosili mnie żebym powtórzył bo nie zrozumieli co powiedzialem :Stan - Uśmiecha się - LOL:

A mówiłem dość cicho bo uważałem żeby poza osoba do której mowie inni nie słyszeli tego co mówię. Ale potem troche poćwiczyłem głośniejsze mówienie, trochę sobie przemyślałem że to bez znaczenia czy inne osoby - postronne słyszą co mówię, bo i tak tego pewnei nie słuchają, bo są zajęte swoimi sprawami. I teraz mówie w miare głośno i czysto...
hehe mówienie na wydechu skąd ja to znam.bierzemy głęboki wdech mówimy mówimy i kończymy na wydechu heheh :Stan - Uśmiecha się - LOL: generalnie takie ciche mówienie jest git takie kojące.jak brałem benzodiazepiny to nie musiałem się wentylować tak ale też cicho mówiłem a teraz mam problem ale daję rade,grunt to się śmiać i nie tracić dobrego humoru.mam też takiego schiza właśnie że jak mówię to ktoś może właśnie pomyśleć że się boję ludzi itp.
A to o czym napisałeś o lęku że inni mogą słyszeć rozmowę moją np. ze sprzedawcą to ja też coś takiego mam.generalnie jest tak że się śmieje z tego tyle tylko że jak przychodzi do kolejnej konfrontacji to już nie jest mi do śmiechu. a szkoda...
No ale widzę że masz pozytywne podejście, optymistyczne, nie przejmujesz się innymi, tylko chcesz załatwić swoją sprawę. To według mnie już połowa sukcesu :Stan - Uśmiecha się: Jak się tylko za dużo nie myśli o tym jak się wypadnie tylko skupi na sprawie która ma się załatwić, to myślę że lęk samoistnie jest mniejszy, do tego pozytywne, optymistyczne podejście i nawet jakbyś dostał jakiś objawów FS to i tak sobie w miarę powinieneś poradzić.

A głośne mówienie trenuj na rodzicach :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
To mi zawsze mowiono tak czemu jestes smutna mimo ze w tym momencie nie byłam po prostu juz miałam taka smutna mimike . Na szczescie to powoli sie zmienia:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:
cześć, jestem tu nowy i nie wiem co i jak... wczoraj zdjagnozowałem u siebie fobie społeczną. nie umiem sobie z nia radzic wiec jeśli zna ktoś sposoby do jej złagodzenia to z góry dziękuje za wiadomości.tomek.
Hm, mi się za to wydaje że mam często smutny głos. I tak jest chyba w istocie. Jak gadam ze 'swoimi' to mam głośny, naprawdę głośny, wyraźny, taki... iskierka? A jak nie ze swoimi i jakoś mnie stresują, to mam jak męczennica taka.
Nie lubię tego, no. Wychodzę na smutaskę (pewnie) przez to w oczach większości.
To wszystko straszne plooto co piszesz :Stan - Różne - Zaskoczony: :Stan - Różne - Zaskoczony: Ja się przestraszyłem
Ja mam inny lęk.
Nie potrafię uśmiechać się sam z Siebie. Musze mieć powód a nawet wtedy jest ciężko (w zależności od humory)
ale tak czy inaczej misje z tego forum już na samym początku przegrałem.
Misja 1: Przejdź po ulicy i uśmiechać się oraz mów nieznanym ludziom Dzień Dobry.

Nie byłoby problemu gdyby nie uśmiech.
Grzebałam ostatnio w przeszłości i odkryłam nowe interpretacje starych zdarzeń, które wcześniej nie miały dla mnie znaczenia. W szkole co jakiś czas zdarzało się, że nauczyciele pytali mnie w trakcie lekcji, czy wszystko w porządku, bo tak smutno wyglądam... Moją siostrę z kolei wiecznie posądzano o smutek, bo miała zawsze takie wielkie oczy:Stan - Uśmiecha się: Obie dziwiłyśmy się, skąd takie przypuszczenia. A teraz mi wychodzi, że faktycznie nie byłyśmy szczególnie wesołe, ale raczej w ten sposób objawiał się lęk w grupie ludzi.

Prawdopodobnie strach i smutek wyglądają z zewnątrz podobnie, ot i rozwiązanie zagadki.
Powiem tak: boimy sie z kims normalnei gadac, bo wydaje sie nam ze ktos nas obserwuje np w szkole itp. Zachowujemy sie wiec tak jak tego chce otoczenie, czyli nie porozmawiamy z kims normalnie patrzac sie w oczy smiejac czy gadajac pewnym glosem, bo wmawiamy sobie, ze tak wlasnie robiac urazimy te otoczenie, np gadasz z dziewczyna i nie skupiasz sie na rozmowie bo na przerwie widzi cie np z 10 osob z innej znajomej klasy i myslisz sobie ze oni podejrzewaja cie ze masz wobec tej dziewczyny jakies zle zamairy itp. takie wrecanie nie jest dobre, trzeba to wyeliminowac, bo tak sie po prostu na dlusza mete nie da.
zxc napisał(a):Ja mam inny lęk.
Nie potrafię uśmiechać się sam z Siebie. Musze mieć powód a nawet wtedy jest ciężko (w zależności od humory)
ale tak czy inaczej misje z tego forum już na samym początku przegrałem.
Misja 1: Przejdź po ulicy i uśmiechać się oraz mów nieznanym ludziom Dzień Dobry.

Nie byłoby problemu gdyby nie uśmiech.

Wyobraź sobie że idziesz do koleżanki, czy coś sobie przypomnij. Na pewno się uśmiechniesz. :Stan - Uśmiecha się - LOL:

ostnica napisał(a):Grzebałam ostatnio w przeszłości i odkryłam nowe interpretacje starych zdarzeń, które wcześniej nie miały dla mnie znaczenia. W szkole co jakiś czas zdarzało się, że nauczyciele pytali mnie w trakcie lekcji, czy wszystko w porządku, bo tak smutno wyglądam... Moją siostrę z kolei wiecznie posądzano o smutek, bo miała zawsze takie wielkie oczy:Stan - Uśmiecha się: Obie dziwiłyśmy się, skąd takie przypuszczenia. A teraz mi wychodzi, że faktycznie nie byłyśmy szczególnie wesołe, ale raczej w ten sposób objawiał się lęk w grupie ludzi.

Prawdopodobnie strach i smutek wyglądają z zewnątrz podobnie, ot i rozwiązanie zagadki.

Przecież nikt ci krzywdy nie robi. Jesteś w końcu chłdziewczyną ładną, uśmiechnij się.

dernesox dokładnie nie wiem co masz na myśli ale wrecanie nie jest dobre, trzeba to wyeliminowac. Prawda :Stan - Uśmiecha się:)