PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Nauczyłam sie radzic sobie z fs
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mnie rowniez niestety dotknela ta przykra choroba. Sama jak dotad nie zdawalam sobie z tego sprawy, myslalam ze taka po prostu jestem. Przez tyle lat odczuwalam wielki stres w kontaktach z innymi ludzmi , przede wszystkim w sytuacjach formalnych jak np wystepy publiczne, rozmowy kwalifikacyjne czy wizyty w jakiochkolwiek instytucjach. Myslalam jednak, ze tak po prostu jest, nigdy z tym nie wygram. Gdy jednak skonczylam liceum nagle zdalam sobie sprawe z tego, ze musze cos zrobic z tym co mnie tak bardzo ogranicza. Zmienialam dwa razy szkole, bo balam sie wystapien publicznych, ktore jakby nie bylo zawsze mnie gdzies tam spotykaly. Wtedy przezywalam tak ogromny stres ze nijak nie moglam go opanowac. Wolalam wiec uciec, zaszyc sie w domu, aby tylko uniknac osmieszenia. Ta droga doprowadzila mnie do kompletnej niemocy, depresji i marazmu. Balam sie isc na studia,do pracy, w koncu zaczelam sie tez wstydzic tego ze nic nie robie. Rodzina oczywiscie zrozumiala to jako lenistwo i nierobstwo. Nawet nie chcialam sie zalic, bo wiedzialam ze nikt mnie nie zrozumie
Jak to się mówi: urzekła mnie Twoja historia :-) A mogłabyś zdradzić w jaki sposób radzisz sobie z FS? Bo rozumiem, że nie podjęłaś psychoterapii, farmakologii, homeopatii czy alkoholizmu :-) Chodzi o jakiś naturalny mechanizm radzenia sobie?
Swangoz czesciej siegalam po alkohol, wtedy czulam sie swobodniej i uciekalam od swoich mysli.Nagle oswiecilo mnie i stwierdzilam ze to jest nienaturalny stan. Wybralam sie do psychiatry, ktora zapisala mi sertraline(czy jakos tak:Stan - Uśmiecha się: i orzekla: fobia spoleczna i nerwica lekowa:Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: to byl lekki szok dla mnie no ale przynajmniej wiedzialam co mi jest. Zaczelam wiec prace nad swoim przewrazliwionym charakterkiem.Przede wszystkim zaczelam od proby zmiany dotychczasowego sposobu myslenia. Pomyslalam ze jezeli sama siebie wkopalam w taki dolek to sama siebie stamtad tez wyciagne. staram sie odrzucac wszystkie mysli, ktore mnie blokuja, nie neguje siebie i nie ograniczam ak jak robilam to kiedys. Z poczatku to moze i nie dziala ale z czasem jest coraz lepiej. Juz nie nakrecam sie jak kiedys, chodze normalnie do szkoly, zapisalam sie na zajecia aerobiku, zaczynam w koncu zyc. Kiedy dopada mnie stres walcze z nim, probuje nie myslec, wyobrazam sobie ze jestem od niego silniejsza i dalej ide, mimo ze na poczatku jest bardzo trudno. tabletki pomagaja zlagodzic lek ale nie dadza rady ze sposobem myslenia, dlatego to wlasnie zaczelam od proby jego zmiany. Staram sie nie myslec o sobie za duzo, nie jestem pepkiem swiata, kazdy ma swoj cel i nie romysla o tym, ze wlasnie sie zajaknelam albo zaczerwienilam albo tez kompletnie mi sie cos nie udalo. Zreszta, jesli nawet to oni nie sa wazniejszy ode mnie i nie pozwole sobie zniszczyc zycia. Takie myslenie dodaje mi sil, zaczelam wierzyc ze praca nad tym ma sens. Czuje sie coraz lepiej i mysle ze w koncu odstawie tez tabletki.