PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Zbliża się najgorszy okres(SESJA)
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Wiadomo, że to stres. Tym większy jednak, gdy wiesz, że raczej nie masz co liczyć na pomoc, bo trudno jest prosić o notatki kogoś, do kogo nie odzywałeś się przez cały semestr. Na wspólne uczenie się też nie ma co liczyć. Będę więc siedział sam w pokoju z książkami. Na ferie pojadę do domu, gdzie czeka mnie to samo. Już może wolałbym zawalić jakiś pierwszy termin, żeby nie przebywać w domu zbyt długo.
no faktycznie patowa sytuacja. Co roku mam taką sytuacja, co prawda w liceum, ale też się zawsze stresuje i całe święta siedzę w książkach. W tym roku mnie oszczędzili bo ostatnia klasa i nikomu się ni chciało ze mną uganiać pewnie. Na szczęście koniec z tym narazie bo robię sobie przerwę od nauki.
Ja mam egzaminy przez cały rok, a resztę problemów... takich samych :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Ja mam dobre koleżanki, moze sobie poradzę jakoś, wspólna nauka? możliwe, tylko nie wiem gdzie to może się odbywac (mieszkamy daleko od siebie) a tak pozatym to boję sie sesji mniej niż dwa dni temu, może dlatego że inna stresująca sytuacja sie zakończyła.
...
Najbardziej mnie przerażają zaliczenia, bo mam mało czasu, dużo materiału do nauki i zdecydowanie za wysoki poziom trudności. Z dużym prawdopodobieństwem w ogóle nie zostane dopuszczony do egzaminów. Bosko. W ogóle mi sie odechciewa uczyć, jak sobie pomyśle o całym tym syfie.
A może mam "depresję przedsesyjną".
Niestety w tym roku ten problem dotyczy i mnie :Stan - Niezadowolony - Płacze: Chociaż jak się postaram to może i nie. Bo mam poprawki z większości przedmiotów i raczej nie dam rady ogólnie to mam straszne braki a i czasu nie za wiele... Jeszcze muszę we wtorek zaliczyć laborki z chemii a raczej się nie zanosi żebym zaliczył (musiałbym dostać 90%pkt). Mimo wszystko chciałbym przystąpić do egzaminów ale tak bardziej dla sportu, żeby zobaczyć jak to jest bo nie liczę nawet że zdam :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się:
Dex.89 napisał(a):ogólnie to mam straszne braki a i czasu nie za wiele...
trza sie było uczyć, a nie balować cały semestr :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Hehe, u mnie też problem stanowi to, że cały semestr nic nie robię a teraz kosmos się zaczyna :-) Dobrze, że ludzie u mnie na roku wyraźnie piszą, więc nawet idzie się z kserówek doczytać
rumbajło napisał(a):trudno jest prosić o notatki kogoś, do kogo nie odzywałeś się przez cały semestr.

Hmm, nie mam tego problemu, bo u nas praktycznie wszystko jest w internecie. Tyle tego, że czasem aż czytać się nie chce. Więc proponuję jakoś tak zakręcić towarzystwem by się zorganizowało i wszystko wrzucało do internetu. Nie w sensie - wyskoczyć na środek i zacząć o tym krzyczeć. Może znajdzie się z jeden znajomy, któremu można by szepnąć słówko, i który za ciebie szerzył by zacną ideę? Warto, nawet jeśli trzeba to okupić chwilą mocniejszego stresu - jest to bardzo wygodne. (No chyba, że nie masz netu, ale chyba masz?)
Uff na szczęście u mnie w grupie znajdzie się parę życzliwych osób, które coś pożyczą :Stan - Uśmiecha się - Mrugając: ale na wspólną naukę już nie ma co liczyć. A sesja ciężka :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: prawo takie, prawo siakie, prawo owakie, prawo inne i prawo jeszcze inne. Najgorzej, że nie potrafię się zmobilizować do nauki - mimo że przeżyłam już jedną kampanię wrześniową i wolałabym tego uniknąć ._.
...
Jest dopiero kwiecień, jeszcze nie ma się czym martwić, pod koniec maja można zacząć lekko panikować a na razie odpoczywajmy :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
..
Cytat:Jak co roku, sesja zaskoczyła studentów. :Stan - Uśmiecha się:
buehehehehe
Poprawiłeś mi humor.

Moja trzecia sesja w życiu, póki co chyba najtrudniejsza, chociaż dużo w tym mojej winy, nie poziomu trudności (ten, po uśrednieniu egzaminów, zaliczeń itp., ustaliłbym na "średni"). Jakoś bęðzie, a jak nie będzie, to mam to szczerze gdzieś. Nie wiem, czy się z tego cieszyć czy nie, ale przynajmniej nie panikuję jak niektórzy z grupy.
...
Sesja - depresja, ojj, też przyszło mi tego doświadczyć. Nic mi się nie chce, ciągłe zdenerwowanie, myślenie, że nie zaliczę, nic nie napiszę, bezsens. Właściwie został mi tylko jutrzejszy egzamin, ale za to najgorszy i nie mam sił tego wszystkiego ogarniać. A najpiękniejsze jest to, że i tak zastanawiam się nad rzuceniem tych studiów, więc można by sobie pomyśleć, że jak nie pójdzie to przecież nic się nie stanie. Ale mam jakąś niejasną ambicję zaliczyć ten semestr, dziwne to wszystko. No i ten długotrwały stres mnie już wykańcza, myślę sobie, że nie warto tracić zdrowie, zwłaszcza jak się studiuje coś z przypadku. Jak ja bym chciała wziąć to wszystko na spokój, a nie, wszystko się we mnie trzęsie, przesada.
Noo a u mnie dziewicza sesja :Stan - Uśmiecha się: Juz dwa kolokwia nie zaliczone.. a przede mna jeszcze 3 egzaminy wiec nie ma co komentowac :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
U mnie jeszcze się sesja nie zaczęła... chyba. Nie jestem zbytnio na bieżąco :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:
Wszystko zaliczyłam, z pewnymi porażkami i trudnościami, ale znów do przodu. I nawet 1 sukces. Do pracy magisterskiej, której pierwszy rozdział mam oddać za 2 tygodnie, w ogóle się nie zabrałam. Znów będę cierpieć na ostatnią chwilę, ale muszę odreagować stres.
W tym semestrze miałam trzy ustne egzaminy i zadziwiająco dobrze mi poszło. Na jeden weszłam pierwsza, co mi się początkowo nie podobało, ale później okazało się, że następne osoby miały już trudniejsze pytania, więc nie żałuję tego. Z kolei na mój ostatni egzamin czekałam ponad pięć godzin od rana i w końcu weszłam na niego z pięcioma innymi osobami. Wiedziałam, że po zadanym przez profesora pytaniu muszę szybko coś mówić, bo mnie zagadają (cztery z tych osób były bardzo obkute, ale to akurat było dla mnie na plus). No i tak się złożyło, że zainicjowałam odpowiadanie na pytania, a potem już rzucał pytania „na twarz” i mówił już ten, co chciał. Kilka razy się odezwałam i dzięki temu zdobyłam najwyższą ocenę. Po wyjściu czułam, że zyskałam w oczach jednej z koleżanek, która do tej pory uważała mnie za totalnego nieuka, przez moje dawne poprawki. Na szczęście teraz nie mam żadnej poprawki. Przyłożyłam się, bo chyba nie zniosłabym, gdybym znowu musiała wkuwać te wszystkie, nudne rzeczy. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Brawo, Safona.

Najlepiej jest wejść jako pierwsza osoba, nawet jak się nie zda, to szybciej jest po wszystkim. Mi koleżanki nie raz gratulowały odwagi bo jak się zjawiał profesor to pierwsza byłam przy drzwiach, a ja po prostu miałam parcie na to, żeby już sobie stamtąd iśc.

I.... eeee akurat jak zdawałam to sobie jeszcze potem zostawałam, żeby popatrzec, jak moje znienawidzone koleżanki polegają. Niektóre ryczały, że aż miło. I mi było z tego powodu miło. Nie uważam, żeby niezdany egzamin to było coś nad czym trzeba długo rozpaczac, ale ich łzy...

Wow, właśnie się zorientowałam, że jestem chora!
Sugar napisał(a):Najlepiej jest wejść jako pierwsza osoba, nawet jak się nie zda, to szybciej jest po wszystkim.
Racja, chociaż np. mi się jeszcze ta sztuka nie udała, bo żeby wejść jako pierwszy musiałbym jako pierwszy zjawić się pod gabinetem, a, co odkryłem z zaskoczeniem już poprzedniej sesji, niektóre osoby potrafią koczować pod drzwiami trzy, cztery godziny wcześniej :Stan - Uśmiecha się - LOL: I jeszcze potem robią listy, kto wchodzi kiedy itp.
Najgorsze jak przychodzisz niby trochę przed czasem (np. 20 minut przed rozpoczęciem egzaminu) i odkrywasz, że jesteś na 45 miejscu listy, przez co wejdziesz nie wcześniej niż za 6 - 7 godzin, jeśli dobrze pójdzie.
Tylko u mnie są takie poronione sytuacje, czy gdzieś indziej też się to zdarza?
Wow, to u mnie jak były listy nawet to się i tak wszyscy chowali w kącikach z karteluszkami. I tak nikt nie patrzył na to kto wchodził i chyba egzaminator też miał to w nosie, chciał tylko odbębnić ten egzamin i iść do domu.