PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Świat to bezsens więc...
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Przeglądałem forum psychiatra.pl i bardzo dał mi do myślenia post pewnego anonimowego użytkownika
Przeczytałem to z uwagą i samo mnie zaciekawiło
Wy możecie pomyśleć po co ja założyłem ten bezsensowny topic ale ja wiem swoje,mi pomogło i dało sporo do myślenia


Naprawdę, to jeszcze raz ja, jak czytam te komentzarze to naprawdę mi się was żal robi. Ludzie nie przejmujcie się do cholery. Naprawdę nie jesteście zbawcami świata, ja tak myśłałem, że jestem mega wyjątkowy, że wszyscy się na mnie patrzą i wiecie co - rzeczywiście tak było, a wiecie dlaczego? Bo moja świadomość, podświadomość, nadświadomość, czy też podpodświadomość lub nazywaj to jak chcesz widzi to co ja chce widzieć. Teraz jak jestem w depresji, też widzę wszystko i wszystkich ludzi smutnych, myślących cały czas tylko o tym czym jest istnienie itp, itd. To tylko mój mózg generuje to wszystko. Tak naprawdę każdy z nas jest chodzącym osobnym wszechświatem, mózgiem, który generuje to wszystko. Jak umrzesz TY to umrze i cały wszechświat. Moja rada to - robić to co Cię kręci, a jeżeli nie masz takiej rzeczy to sobie ją znajdź - może to być byle co byleby Cię kręciło. I jedna podstawowa zasada - nie przejmować się i mieć swoje zdanie i tyle. Świat jest i tak bezsensu, więc po co dokładać jeszcze więcej bezsensu do niego. Jeżeli ktoś wam mówi że coś ma sens, to kłamie. Wy musicie mieć swój sens, coś co was kręci i będziecie tego bronić - tym sensem możecie być Wy sami. Po prostu robić swoje i nieprzejmować się innymi. Mnie np. nieobchodzi czy moja matka, którą bardzo kocham, umarłaby dziś czy jutro. Na pewne rzeczy po prostu nie ma się wpływu, więc nie rozmieniajcie się na drobne. Ci ludzie, których tak rozkminiacie w przeważającej większości ma was serdecznie w dup*e! więc dlaczego poświęcacie swój własny intelekt na rozgryzanie ich pod swoim kątem. Strata czasu. Ze np. nie umiesz rozmawiać. A kto umie? sorry, przecież tego nie uczą w zwykłych szkołach. Dlaczego wy zakładacie że nie umiecie, a może to oni nie umią, tylko bełkocą. Ja kiedyś siedziałem np. na ławce z kolegami, oni cały czas gadali, a ja się nic nie odzywałem przez cały czas - tylko ich rozk miniałem/czy patrzą na mnie, czy coś tam, co myślą, to co mówili wydawało mi się takie błache/ i w pewwnym momencie jeden kolega się wkurzył i powiedział, Radzio dlaczego nic nie mówisz? Przecież jak coś ci się nie podoba to to powiedz, że ten ktoś :Ikony bluzgi pierd:, że się nie zgadzasz itp., wyraź własną opinie. I wiecie co wtedy to do mnie jeszcze nie dotarło. Wstałem i bez słowa odszedłem jak rzeczywiście pomylony gość, ale wtedy czułem się jak pomylony / ale dlaczego tak było - zachowam to dla siebie/. Przypomniałem sobie tę sytuację i ją zrozumiałem niedawno, - po jakiś 5-6 latach od tamtej sytuacji. Długo co? W międzyczasie borykałem się dalej ze swoimi no właśnie czym? - nazwijmy to zaburzeniami. I wiecie jaki z tego wniosek wyciągnąłem, że straciłem tylko kupe czasu i nerwów, zupełnie bezsensu. Polecam jedno, rozkminiać tam gdzie naprawdę warto. Ja temat ludzi i ich zachowań już przerobiłem i rozgryzłem ich na swój sposób, i dziękuję, może się mylę, może nie mam to w dup*e, pozdro
Zasada jest prosta: nie przejmować się rzeczami, na które nie ma się wpływu. Niby proste, ale w praktyce może to już takie proste nie być.
I jak widać trzeba się długo z tym borykać żeby w końcu to samemu zrozumieć.. jeśli w ogóle się uda.
przecież ja zawsze tak mówiłam.
Jakieś parę tygodni temu wymyśliłem, że tak będzie wyglądało moje życie. Że będę miał ludzi w pewnym sensie w du***. Nie może mnie obchodzić, co ktoś sobie o mnie myśli. Nie miałbym do siebie szacunku, zastanawiając się nad tym i przejmując. Jest mi lżej, lepiej i swobodniej. O wiele.
Proponuję zacząć od razu, najlepiej na początek w domu. Jak się boicie wparować do drugiego pokoju gdzie są ludzie to niedobrze. Trzeba tam wlecieć zaraz. A najlepiej wlecieć w kapeluszu i na wrotkach. Ja zaczynałem od podobnych eksperymentów i przyniosły skutek. Mój dom=moje królestwo. A później królestwem ma stać się każde miejsce, bo ludzie to se gadać mogą.
No spoko. Mówimy sobie, żeby się niczym nie przejmować i hurra jesteśmy szczęśliwi piękni i pogodni. Zamykamy to forum i tysiące psychologów szuka nowej pracy. :Stan - Uśmiecha się:
Trochę to płytkie..
na forum tak,wyłaczamy komputer kładziemy sie spać,nowy dzien rano,wstajemy i co,dalej to samo,ta sama rzeczywistość,zero zmian
fajnie tylko porozmawiać :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ma koleś racje, wszystko jest takie proste, tylko problem polega na tym żeby tą prostotę w życiu zobaczyć. Rodzimy się i umieramy, od nas samych zależy jak to życie przeżyjemy, jak będziemy je wspominać.
Always Look on the Bright Side of Life

"Life's a Piece of Shit, When You Look at It."
Ja od jakiegoś czasu staram się nie myśleć, co inni powiedzą/pomyślą. I wiecie co? To jest naprawdę cholernie dobra terapia. No, bo w sumie po co się przejmować zdaniem innych? Ważne, żeby robić to, co nam się podoba. Nie zrobisz czegoś, bo ludzie sobie źle pomyślą?! Pff... Trzeba walczyć o swoje, o to na czym nam zależy, co chcemy robić.

I fakt, że mówi się o tym tak fajnie i lekko. Praktyka może taka nie jest, ale znowu nie jest taka straszna.
W terapii jest takie coś jak distractions(w tłumaczeniu na polski coś rozpraszającego uwagę). Kiedy atakują Cię negatywne myśli po prostu mówisz sobie, że nie chcesz i mieć i ich nie lubisz i robisz coś innego, zajmującego. Może to być obojętnie co, byle działało. Słuchanie muzyki, tańczenie, ćwiczenie, sprzątanie, jazda samochodem. Tylko nie każdy rozpoznaje te myśli, i nie każdy jest co do całego konceptu przekonany. Do tego jest tzw. ANTs handaut. Taki rozdział o negatywnych myślach, naprawdę działający myślenie, zaczynasz widzieć wroga w sobie, z którym musisz walczyć.
Czaisz bazę chłopcze. Masz u mnie piwo :Stan - Uśmiecha się:
Tak, zgadzam się z tym. Tylko, ze nie zawsze jest taka możliwosć. z każdej strony cos/ktos Cię ogranicza. Ale staram się tak postępować.
I jak? odczuwasz jakieś efekty już?
Na samą fobię terapia jest genialna, potrzeba tylko cierpliwości. W moim przypadku chyba nie wystarczająca :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ciekawy ten post Radzia. Naprawdę.

Winogradow napisał(a):No spoko. Mówimy sobie, żeby się niczym nie przejmować i hurra jesteśmy szczęśliwi piękni i pogodni. Zamykamy to forum i tysiące psychologów szuka nowej pracy. :Stan - Uśmiecha się:
Trochę to płytkie..

Dlaczegóż to?
Nie każdy jest Radziem.
Tysiące psychologów może nam pomagać by być jak tacy Radzie żebyśmy nie zwariowali do końca.

Z kilkoma stwierdzeniami Radzia zgodzić się nie mogę, a mianowicie:
1. Naprawdę nie jesteście zbawcami świata
2. Jak umrzesz TY to umrze i cały wszechświat
3. Świat jest i tak bezsensu

Ad. 3 - no przecież czy ja cokolwiek muszę wyjaśniać...
Ad. 2. Tak, pamiętam pewien wiersz, nie pamiętam kogo i jak dokładnie on szedł bo czytałam go z 14 lat temu, ale chodziło z grubsza o to, że postawiono pytanie, kiedy nadejdzie koniec świata a odpowiedź brzmiała (na zasadzie: co autor miał na myśli?) - kiedy się umrze. Ale tak naprawdę tak nie jest.
Z dwóch przyczyn: bo po pierwsze rzeczywiście tak nie jest!
Po drugie: jeśli ktoś jest ateistą to wg niego faktycznie świat przestaje istnieć bo po prostu odchodzi z niego, ale to, że ktoś jest ateistą nie oznacza, że Boga nie ma.
Ad. 1. No to teraz jeszcze by się przydało dodać, że nie mamy naprawdę na nic wpływu, jesteśmy pyłkami śniegu w śnieżycy, właściwie jeden człowiek nic nie może zrobić iiiiiiiiitd. iiiiiiiiitd. A primo wiele nazwisk w historii temu zaprzecza, a secundo każda materia składa się z cząstek, bez cząstek by jej, cholera, nie było! Może inaczej. Kojarzycie domino? No, to teraz trza ułożyć, powiedzmy, 100.000.000 tych no... jak im... elementów, niech będzie, domina. I niech jednego elementu zabraknie a cała praca się rypnie. Rozumiecie?
Ja sobie pozwolę tylko zauważyć, że gdyby nie FS, to te wszystkie rozważania moglibyśmy pozostawić filozofom.
Hehe, a to, że ktoś w Boga wierzy, nie oznacza, że on istnieje :Stan - Uśmiecha się:

Można wierzyć tak samo święcie, że po śmierci dostanie się 40 dziewic.

Wierzący czy nie wierzący, umierasz, znikasz, nie ma już dla Ciebie nic.
Sosen napisał(a):Można wierzyć tak samo święcie, że po śmierci dostanie się 40 dziewic.
40 :Stan - Niezadowolony - W szoku: ?
Jasna cholera, wie ktoś jak zrobić z telefonu komórkowego zapalnik?
ej, a mówią tam chociaż dokładnie jakiej płci mają być te dziewice? xP
żebyś się nie rozczarował potem xD
Moim zdaniem i tak nic nie ma sensu a my jesteśmy jedynie zamknięci w naszej świadomości.
Kasumi, a słyszałaś kiedyś o dziewicy płci męskiej ?

Tom się nazywa prawictwo :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
xDD ale to chyba tylko w polskim języku to słowo tyczy się kobiet, w innych językach już może być inaczej, więc tam wiesz, nie wiadomo xD""
puremind pisze fajne, mądre posty. Aż chcę mi się żyć i stosować to co mowi puremind, ale to nie jest tak łatwo. Dużo razy sobie mówiłam, że się nie przejmuje już niczym, że mam wszystkich w du**e, ale zawsze i tak nachodziły mnie te beznadziejnie myśli: "jejku co oni sobie teraz o mnie myślą", "pewnie mnie nie lubią", "co ja zrobiłam, jaki wstyd" i ciągle wszystko poźniej analizowałam i się przejmowałam...

Ale naprawde strasznie bezsensu takie myślenie, tylko kurde trudno się tego pozbyć... ale nic trzeba spróbować tak nie myśleć
puremind a Tobie idzie z tym myśleniem? Nie obchodzi Cię już to wszystko co o Tobie myślą inni? Masz wylane na to wszystko? Bo to niby się próbuje, ale jak już przyjdzie co do czego to ucieczka albo coś.


Ale to nic, od teraz biorę z Ciebie przykład i zmieniam myslenie o ile mi to wyjdzie :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
Stron: 1 2