PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Wybujałe rozważania na temat fobii.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
EDYCJA:
Najczęściej jest tak, że spełniamy kryteria, które dostosowują naszą działalność do ogólnej działalności człowieka, która zagraża nie tylko środowisku, ale też indywidualnemu bezpieczeństwu i życiu. Korzystamy z zbyt wysokich standardów życia, czerpiąc z kapitału ekologicznego innych części świata. Pomimo rozwoju technologii, nauki, rujnujemy równowagę ekologiczną, której odzwierciedleniem jest również wewnętrzny kodeks moralny, nakazujący żyć oszczędnie, cnotliwie, z dużymi rystrykacajmi obyczajowo - moralnymi i nie pozwalający na degradowanie wartości sił fizycznych przez rozwój bezproduktywnych gałęzi gospodarki. Jest bowiem sposobem na wyznaczanie takiego stylu bycia uważam, który nie pozwala poprzez utratę dyscypliny obyczajowej na upadek moralny poprzez stosowanie nieużytecznych i niebezpiecznych rozwiązań społecznych. Zmusza do dużych rystrykcji, wyrzeczeń, wstrzemięźliwości, a nawet umartwiania się, co tu dużo mówić - heroiczności cnót w celu wycofania się z takiej działalności, która jest sposobem jedynie na bieżące zaspokajanie potrzeb. W innym wypadku równocześnie z tym, jak rośnie zagrożenie, że z frywolną działalnością społeczną może zabraknąć nam zasobów naturalnych środowiska, które bezmyślnie zużywamy na potrzeby konsumpcyjne, dochodzi do coraz silniejszych napięć egzystencjalnych, katastrof i plag społecznych.
Tracąc bowiem umiejetność racjonalnego gospodarowania, tracimy panowanie nad żywiołami począwszy od zdrowia po zdolności zapobiegania katastrofom, wypadkom. Stajemy się niemoralni, euforyczni albo zniechęceni, zdesperowani. Przejawiamy też silny lęk społeczny, wycofujemy się albo stajemy się samotni wśród innych z powodu nierozsądnej standaryzacji, technicyzacji, ponieważ mamy świadomość, jak nasza działalność oddaje obraz rzeczywistości codziennych dramatów, które prokurujemy stosując nieżyciowe rozwiązania. System społeczny jest tragiczny jeśli chodzi o użyteczność swojej działalności, a skoro marnujemy siły na bezproduktywne rozwiązania, to sami stanowimy dla siebie zagrożenie.
Przykładem są pandemie wirusowe, sytuacje bezmyślnej produkcji szczepionek na coraz nowsze i bardziej zmutowane wirusy, które nie uchronią ludzi od tragedii, bo one same w sobie nie rozwiązują problemów nieracjonalnej, wyniszczającej działalności i ekologicznej, zastraszającej eksploatacji środowiska łącznie ze zdrowiem. Także nigdy nie będziemy technologicznie w stanie zapanować nad sytuacją, w której produkcja i ulepszanie technologii będzie potęgować warunki do zachorowalności przez rozwijanie szkodliwych społecznie myśli o postępie, które niszczą absurdalnością nakładu środków ludzkich do otrzymywanych korzyści. Wirusy są wszędzie, a to sposób życia stanowi o możliwościach obrony przed zagrożeniem, ponieważ rolą naturalnych barier jest niejako zatrzymywanie pędu emocjonalnego, który może przybierać formę nadgorliwości czy żądzy. Dlatego zmusza do racjonalizacji pracy i oszczędności naturalnych zasobów ekologicznych. Podobnie rzecz się ma do sytuacji, w której żywioł, który jest spowodowany brakiem równowagii życia z otoczeniem, jakim jest rozgoryczenie społeczne i ruchy z tego wynikłe, powoduje, że tracimy naturalne hamulce moralne i prowokujemy dramaty nie tylko w postaci konfliktów, ale też tracimy panowanie nad zdrowiem fizycznym. Powodujemy katastrofy, wypadki itd. Dlatego konflikt zbrojny jest wtedy dosyć naturalną drogą przerwania wyniszczającej społeczność działalności, która objawia się jako szereg problemów m. in. upośledzenia odporności organizmu na infekcje wirusowe.
Przyjmując więc bezkrytycznie standardy zdobywania wysokich kwalifikacji i morderczej rywalizacji w zakładach pracy, nie niwelujemy problemu żyjących poanad stan ludzi. Głowiąc się, jakie standardy wprowadzić, by pomóc, jakie technologie wprowadzić, zazwyczaj ograniczamy się do objawowego tuszowania problemów, które przybierają niekontrolowany obrót. Pomijam kwestie upadku obyczajowego i utraty wartości, a nawet poczucia osobistego zniewolenia na rzecz rzekomego postępu cywilizacji. Skutkiem takiego stanu rzeczy są plagi od chrób cywilizacyjnych po tragedie utraty panowania nad życiem np. w wypadku samochodowym, które jest odbiciem patologicznych rozwiązań społecznych. A te mijając się z celem rozwoju, muszą przytłaczać ludzi nie mogących uporać się z bieżącymi problemami społeczno - ekologicznymi na rzecz utraty manulanych zdolności oraz oceny sytuacji środowiskowej i równowagii emocjonalnej. Samobójstwa, morderstwa, alkoholizm to wyniki systemu, który z góry odrzuca grupy ściśle zabiegające o zdobycie standardów wyznaczanych przez plan społeczny, który nie gwarantuje sprawiedliwości i ładu społecznego.
Lęk egzystencjalny może przybierać zatem skrajną postać, dlatego nie dziwią mnie zniechęcenie i marginelizacja co poniektórych albo euforyczne, bezkrytyczne hołdowanie obecnym wartościom, na których opiera się rzeczywistość obfitująca w dramaty. Trudno jest też uciec przed szerzeniem mitycznego wyobrażenia na temat rosnącej wiedzy na tamat świata oraz rzekomo zwiększającego się bezpieczeństwa i komfortu życia.
Gdybyśmy wdrażali np. rozwiązania oparte na odnawialnych źródłach energii i czystej technologii, to bylibyśmy w stanie do 2050 roku zaspokoić potrzeby energetyczne ludzkości bez konieczności wykorzystywania tradycyjnej energetyki węglowej czy jądrowej - donoszą instytucje. - Ale to tak na marginesie.
Coś :Ikony bluzgi pierd: krys840, udajesz jakiegoś wielkiego intelektualistę, przeczytaj sobie jakieś książki bądź publikacje profesorów psychologii to będzięsz więcej wiedział. Bo na razie w swoich wypowiedziasz stosujesz jakąś nomenklaturę, która z pewnością nie oddaje tego co chciałbyś przekazac. Myślisz że jak napiszesz kilka wyrafinowanych terminów to już jestes znawcą problemu. W żadnej książce wybitnych profesorów nie spotkałem się z taką nagminnością używania fachowych wyrazów, a chyba próbujesz się utożsamiac właśnie z jakmiś naukowcem
Chyba łamiesz, kolego, regulamin...
Możemy popolemizować, ale stosując się do zasad zdrowego, nierodzącego fobie współżycia. Kim jesteś, żeby mnie przeklinać?
Wyluzujcie obydwaj.

Jędrek otrzymujesz ostrzeżenie słowne za przekleństwo, jeśli już używamy wulgaryzmy to je kr*pkujemy.

Krys, Jędrek Cię nie przeklął, tylko użył przekleństwa w zdaniu, a to różnica. Poza tym trochę się z nim zgodzę, nie używasz zbyt wyrafinowanego języka? Tutaj używamy raczej potocznego, nie jesteśmy na oficjalnym spotkaniu. Chyba, że inaczej nie umiesz.
To jest kwestia kultury osobistej, że nie osądzam, bo chcę zjednywać ludzi przez uległość postawy. Nie wypowiadam się jeśli nie mam argumentów, a perswazja nie polega na obsobaczaniu...
Jędrek przklął mnie, bo z filozoficznego punkt widzenia, wulgaryzmy używa się w jakimś celu.
Mój język oddaje szeroki kontekst sprawy, więc jeśli mielibyśmy rozpatrywać fobię z wielu perspektyw, to do uogólniania spraw, pozwalającego ując problem w jak największym kontekście, pomaga wątek filozoficzny.
Najlepiej jednak pytać wprost. Dogłębne rozpatrywanie sprawy na pewno wymaga poświęcenia uwagi autorowi, ale jeśli ktoś rzucanym wulgaryzmem wyraża "głęboką niechęć", żeby nie mówić, że chce ustalać własne zasady, to pewnie moja filozofia współpracy jest do "d", tak jak i cały pomysł z wątkiem...
Mam nadzieję, że nie będzie to odebrane jako wchodzenie w kompetencje moderatorowi.
Moderator musiałby najpierw zrozumieć o czym piszę użytkownik :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Oto fragment regulaminu:
"Użytkownicy forum powinni starać się wnieść swoje zdanie do dyskusji, krytykować, ale nie potępiać, mieć szacunek dla cudzych poglądów i nie osądzać gustów innych ludzi."
Otóż kolega nie wnosi zdania to tematu, bo jak mniemam, zamiast podjąć sie rzeczowej krytyki - potępia mój sposób się wyrażania. Swoją postawą a priori, czyli sądząc mnie "z góry" przeklina, oddając tym samym swoją skłonnośc do wspólpracy.
Na pewno nie szanuje moich poglądów.

A teraz wnioski końcowe odnoszące się wątku:
O mojej fobii stanowi postawa Jędrka, który zniechęca mnie takim podejściem do wszelkiej dyskusji.

Jakkolwiek przestrzegam przed interpretowaniem tego jako wchodzenie w kompetencje moderatorowi.
krys840 napisał(a):Mogę tak jeszcze popisać o ile chcecie.
już wystarczy:Stan - Uśmiecha się - LOL:
mhm, tak powinno byc, że nastrój odzwierciedla stan ducha, ale jak wytlumaczyc to, że np ktoś czuje w środku wielką bezradnośc, jakiś taki ścisk, nie może sie tego pozbyc i cierpi przez to, a na zewnątrz zachowuje się normalnie, mówi normalnie, robi wszystko normalnie, nie roni łez itp. jednocześnie mając gorączkę wywołaną negatywnymi uczuciami? Nie wiem, czy jest to po prostu wynik tego, że sam nie dostrzega, że ma obniżony nastrój i zachowuje sie inaczej niż zwykle, ale z drugiej strony nikt nie sugeruje mu, że może tak byc. czyli nie mówi: "co taki smutny jesteś" albo coś w tym stylu.
Moim zdaniem nikt nie ma nic do Ciebie ani twoich poglądów. Ja przynajmniej musiałbym się przebić najpierw przez ten gąszcz kosmicznych wyrażeń, żeby zrozumieć. Chodzi właśnie o ten styl, który utrudnia nam poznanie Ciebie, bo jest kwiecisty niczym sad wiśni w lecie(przepraszam :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:). Ciężko się przez taką formę przedrzeć do treści.
Chodzi o to, że nikt z nas nie jest wszechwiedzący albo nie przeżył tyle, żeby przewidywać wszystko dookoła. Zbyt wiele jest niewiadomych, żeby móc racjonalnie "mierzyć siły na zamiary", a mamy w głowie stereotypowy obraz rzeczywistości, który zmusza nas do wycofania się, bo nie wiemy, czego się spodziewać. I choćbyśmy chcieli zweryfikować jakoś swoje poglądy, co dawałoby nam większy psychiczny komfort, to jednak będąc niedysponowanym na tę chwilę, czujem różne przykre symptomy nakazujące wycofanie się do czasu przypływu sił. Przykre jest to, jak trudno pogodzić się czasem z tym, że ktoś się realizuje, a ja wciąż trwam w miejscu, co "gryzie", bo nie jestem wtedy w stanie rozwikłać tej zagadki.
Sosen napisał(a):Moderator musiałby najpierw zrozumieć o czym piszę użytkownik :Stan - Uśmiecha się - LOL:
dobre:Husky - Podekscytowany: :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Ja tam nie mam za bardzo czasu zastanawiać się nad filozoficznym aspektem mojej fobii, raczej zajmują mnie bardziej przyziemne sprawy np.: jak przemknąć akademikowym korytarzem do kuchni tak żeby nikt mnie nie zobaczył :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ale generalnie masz rację w tym że postrzeganie siebie i otoczenia (które u fobików nie zawsze ma coś wspólnego z tym jak jest naprawdę) ma duży wpływ na nas i w jakiś sposób nas kształtuje. A co do nastroju to u mnie nie ma to wpływu na to jak się zachowuje- zawsze się boję nieważne czy jestem wesoła czy smutna.
Co tu dużo gadać? Nawijam o tej filozofii, ale prawdą jest, że trzeba czasu, żeby móc sobie systematyzować doświadczenia i wyciągać wnioski owocujące w przyszłości. To jak leczenie objawowe, kiedy możemy rozumieć swoje motywy działania - daje odczucie panowania nad sytuacją nawet w chwilach, kiedy boli.
krys840 napisał(a):O mojej fobii stanowi postawa Jędrka, który zniechęca mnie takim podejściem do wszelkiej dyskusji.

Przepraszam za użycie wulgarnego słowa, nie było ono skierwane w Ciebie tylko chciałem podkreślic to co myślę. A wulgaryzmy chcąc nie chcąc jednak zwracają uwagę. Jeśli moja postawa stanowi wg Ciebie Twoją fobię, to naprawdę masz fobię bo irracjonalnie odbierasz to co napisałem. Tak naprawdę o Twojej fobii nie stanowi to co napisałem tylko to jak Ty to odbierasz. Załóżmy żebym napisał coś wulgarnego do nie-fobika, to jak mniemam zignorował by to albo odpowiedział tym samym. Więc podsumowując o fobii nie stanowi postawa otoczenia, tylko sposób w jaki reagujemy na bodźce dochodzące z zewnątrz.
Cytat:nastrój jest dla nas informacją o stanie ducha

Ja bym raczej powiedział, że nastrój jest informacją o szansach naszej psychiki na realizację w otaczającym nas świecie, realizacje celów, które wynikają z naszej natury a nie fobii, a w których realizacji fobia przeszkadza.

Cytat:który w zależności od czynników z zewnątrz, dostosowuje sobie otoczenie do potrzeb odwzorowywania planu trwania z jedynie ludzką godnością, jaką jest trwanie na obraz i Boże podobieństwo,

Ja bym powiedział, że człowiek z natury jest sobą i stara się dążyć do swojego szczęścia, jednak przez obciążenia takie jak FS jego rozwój jest zablokowany, dlatego też człowiek z FS ogranicza się w kontaktach z innymi, aby móc zachować choć w minimalnym stopniu własne "ja". Boże podobieństwo człowieka jest natomiast kwestią wiary.

Cytat:jakkolwiek na wzór tego, jak nas stworzył, byśmy sami kreowali wizje i obrazy, weryfikując je ze zgłębianymi i definiowanymi, a zazwyczaj sennymi marzeniami.

To ciekawe, bo ja większości z tych marzeń nie pamiętam.

Cytat:Mówiąc inaczej, nastrój to wykwint psychiki, dający obraz naszych możliwości na daną chwilę, dlatego kiepski jego stan sugeruje nam, że wszelkie planowanie może być bezzasadne przez wzgląd, że nie dysponujemy odpowiednimi możliwościami, siłami życiowymi do samorealizacji.

Tu się zgodzę, ale nadal nie napisałeś niczego, czego nie wiedziałbym już wcześniej.

Cytat:To jest kwestia kultury osobistej, że nie osądzam, bo chcę zjednywać ludzi przez uległość postawy.

Nie kolego, Ty nie chcesz zjednywać. Ty chcesz się wywyższyć niezrozumiałym językiem, jednocześnie asekurując się tym, że jesteś miły i kulturalny, tylko że inni nie potrafią Cię zrozumieć.

Cytat:Mój język oddaje szeroki kontekst sprawy, więc jeśli mielibyśmy rozpatrywać fobię z wielu perspektyw, to do uogólniania spraw, pozwalającego ując problem w jak największym kontekście, pomaga wątek filozoficzny.

Jesteś klasycznym przykładem osoby, która zaczyna od meritum i rozbija problem na części składowe. Pamiętaj tylko, że myśląc w ten sposób bardzo łatwo wpaść w pułapkę miliona dygresji.

Cytat:I choćbyśmy chcieli zweryfikować jakoś swoje poglądy, co dawałoby nam większy psychiczny komfort, to jednak będąc niedysponowanym na tę chwilę, czujem różne przykre symptomy nakazujące wycofanie się do czasu przypływu sił.

Tu też się zgodzę.
Niekoniecznie, Jędrek.
Uważam, że tego typu powszechne incydenty oddają sedno problemu źródła fobii. Skąd biorą się lękowe zachowania? Ludzie nie umiejący się dogadać, nie dostosowują języka do sytuacji, co rodzi nieporozumienia, a wiadomo, że musimy zgadzać się co do pewnych myśli, żeby jednomyślnność umożliwiała konieczną w celach bytowych współpracę. Chodzi o to, że wulgaryzmy są złym środkiem komunikacji, nie tylko w odniesieniu do kontekstu wypowiedzi, bo dają wyraz niecierpliwości i wymuszania ustępstw. Rozumiesz, że nasze intencje mogą być spójne, ale m.in. wulgarna forma wypowiedzi zaciera przekaz, tak że muszę domniemywać o intencjach rozmówcy. Takie stawianie sprawy powoduje uzasadniony lęk o to, czy ktoś będzie uwzględniał moje interesy, bo skoro jego intencje są utajone oraz stawiane w takiej formie, to mogę mniemać, że ma on więcej złych skłonności, które wyprowadzą mnie na manowce... Chcę powiedzieć, że mentalny wymiar wypowiedzi ma znaczenie, bo daje mi do zrozumienia o charakterze rozmówcy, z którym przyjdzie mi budować. Sam więc widzisz, że ujęcie problemu w filozoficznym kontekście wymaga rozbudowanej wypowiedzi.

Założyłem ten wątek z myślą ujmowania nie tylko fobii w szerokim kontekście, tak byśmy mieli wzgląd na całościowe podejście do tematu, byśmy fobię próbowali ująć jak najobszerniej.
Myślę, że wielu spośród nas ma ciekawe spostrzeżenia na temat problemu, odnoszące się do innych zagadnień życia.
Takie kreowanie wizji związków, zależności, wpływów przyczynowo-skutkowych pomogłoby nam scalać jedną myśl na temat fobii.
Wizje artystyczne mogą inspirować, tak jak filozofia daje poczucie wyższości, ale nad tym, co niepoznane budzi lęk.

Bo zdaje się, że muszę sobie dostatecznie pokolorować życie, by nie zamienić się w słup soli, nie zgrzknieć, by móc uchwycić sens zawarty w odszukiwanym pięknie, którym powinny być stale namacalne przejawy miłosierdzia. Bo kto ukoi mój żal? Kto tchnie wolę życia w moje oziębłe serce? :Stan - Uśmiecha się:
. . .
Wiesz co krys? Mądry z Ciebie facet, po głębszym "posiedzeniu" nad twoimi wypowiedziami można w nich znaleźć jednak sens, z tym, że ta forma może na początku odstraszyć.

Używaj formy jakiej chcesz. Postaramy się jako moderacja zapobiegać nietolerancji wobec tego 8)
Pewnie masz Krys840 rację, że wulgaryzmy nie są najlepszą formą przekazu ale przebywając w środowisku gdzie przekleństwa są na porządku dziennym to wzrasta obojętnośc na tego typu słowa i używa się ich jak każdych innych.
Cytat:ujęcie problemu w filozoficznym kontekście wymaga rozbudowanej wypowiedzi.
Rozbudowanej jak najbardziej, ale przede wszystkim jasnej i przejrzystej. Prosty język to podstawa, bo zbytnie gmatwanie i komplikowanie wypowiedzi zaciemnia obraz, zamiast go rozjaśniac i w rezultacie nie wiadomo o co chodzi. Oczywiście nie o wszystkim można pisać w przystępny sposób, ale powinno sie dążyć do jak największej prostoty i klarowności, żeby druga osoba (bądź osoby) zrozumialy dokładnie o co chodzi.
Tyle jeśli chodzi o język - największa barierę i największe ograniczenie filozofii.

Co do reszty, to na razie sie powstrzymam od wypowiedzi, zmęczony jestem.
Dobra. Lęcę z koksem. - Właśnie w tym rzecz, że aby ująć problem jak najobszerniej, trzeba go rozpatrywać z wielu stron. Trzeba go przemierzyć na wskroś - zmierzyć wzdłuż i wszerz, by nabrał określonych różnymi wymiarami kształtów... To ciężka jest praca, jak przerzucanie koksu. Dobre natomiast wykona :Stan - Uśmiecha się: wstwo pracy gwarantuje potencjał świadczący o stopniu rzucenia światła na sprawę (albo na koks czy miejsce pracy), bo stopień przyłożenia mnożony przez długość i szerokość daje jakiś wynik...
Nie, mówiąc serio, to powiększanie zasobów wiedzy na płaszczyźnie wielu dziedzin życia, pozwoli nam tworzyć obraz prawdy mający odzwierciedlenie w rzeczywistości. - Ale to nie wszystko z filozoficznego ujęcia z rzeki słów, składanych jakże dowolnie... : :Stan - Uśmiecha się:
Wszelkie fobie jak wszelkie majaki, zmory, złe duchy, demony mają źródło u niewiedzy, nierozjaśniającej w głowie. Naświetl ducha a zgłębisz, że tylko absurdalna i niedomagająca czasem, a ograniczająca nas cielesna otoczka jest wskazówką, pozwlającą dotrzeć do źródeł naszych eksploracji, bo mogąc dotknąć sedna sprawy, będę szedł jak po kłębuszku... - Sedno sprawy jak punkt odniesienia.

Dzięki za wyrozumiałość, ale jeśli będzie trzeba to wkurzę jeszcze niejednego z Was... :Stan - Uśmiecha się:

Forma wypowiedzi i stosunek do forumowiczów na pewno oddaje pewne cechy autora i jego intencje. Język jako forma kierowanych treści kształtuje rodzaj więzi między nami, bo uściślone treści za pomocą tego narzędzia komunikacji pomagają się nam orientować na temat szczytności celów nawiązywania kontaktów, na temat celowości zacierania bądź rozjaśniania obrazu, którym chcę się podzielić. Porozumienie jest dla nas ludzi najważniejsze, dla istot nie mogących obejść się bez siebie.
Wczoraj byłem na fazie i Cię rozumiałem. A dzisiaj znowu ni ch*ja. Tzn. ciężej jest.
To względna rzecz czy się rozumiemy, tak jak świat oparty jest na pewnych trudnych zasadach takich jak dualizm czy pluralizm rzeczywistości. Oznacza to, że poza tym, że każdy jest indywidualnością, to istnieją kręgi, podziemia ludzi wtajemniczonych w pewne sprawy, podzielających pewne racje, dzielących się na grupy, o których stanowią pewne cechy odrębności tzn.,że różnorodne byty, jak to ujmije definicja pluralizmu, nie są raczej w stanie zawrzeć głębszego porozumienia między sobą, bo dzieli je zbyt dużo. Skąd podziały? Istnieje wiele powodów, dla których ludzie są skłonni zawierać jedynie jakąś niwę porozumienia co znaczy, że wolimy raczej kontrolować własną działalność, byśmy właśnie nie rodzili napięć i fobii. - I tu jest meritum sprawy.
Aspekty życia rozpatruje się z dwu punktów widzenia, bo tak jest najskuteczniej przeciwdziałać lękom i obawom przed innymi ludźmi. Dualizm rzeczywistości sprawia, że można na własne istnienie odnosząc sie w kontekście innych, spojrzeć obiektywnie, i kształtować siebie jako osobowość twórczą... Jakkolwiek uważam, że fobie rodzą się z niewiedzy na temat innych, ale też warunkowane są niewyważonymi wpływami innych - nas ograniczające przez destrukcyjne działanie, stwarzające potencjalne zagrożenie.

Jakie wyciągnąłbym z tego wnioski odnośnie tematu?

To, że czujemy się źle jest w dużym stopniu zależne od innych. Chyba najrozsądniej jest domagać się praw, bo wtedy zakreślają się różnice pomiędzy nami i można bezpiecznie odczytywać intencje ludzkie. Nie mamy większego wpływu na stan rzeczywistości, ale możemy ją skutecznie przeobrażać, byśmy mogli trwać znośniej. Uważm bowiem, że zdecydowanie odbiegamy od innych grup społecznych dopominających się o fundamenty egzystencji, tak że mamy z tego powodu wiele wyrzutów oraz niezrozumiałych dla nas samych życiowych perypetii, nie mówiąc, że bardzie niż inni cierpimy z powodu niesprawiedliwości społecznej.
EDYCJA: Jeśli cokolwiek to oznacza, bo trwam przy swoim. Ustawiony
...
W tytule wątku zawarłem sugestywną odpowiedź, która jest zarazem łagodnym naciskiem na wszystkich się głowiących nad tym, dlaczego nie piszę "po ludzku". Staram się dowodzić swoim słowom i naprawdę nie zajmuję się niczym innym na co dzień, jak tylko udoskonalaniem języka, w celu pokonywania barier w komunikacji, albo w celach bezpieczeństwa.
Widzę rzeczywistość, uważam, jaśniej niż inni i to co mi przyświeca, to chęć dzielenia się spostrzeżeniami z ludźmi w takim stopniu, żeby uzyskali wyobrażenie na temat mojej osoby, by rozumieli moje motywy, które mogąc być sporne z interesami wielu, zawsze będą trochę niezrozumiałe, nieczytelne albo nawet złośliwe. Wyrażam się w ten sposób, bo chcę, by łamane bariery i naświetlane różnice między nami mogły stanowić o zrozumieniu siebie nawzajem i o wspólnym bezpieczeństwie. Cóż mogę rzec: sprawiedliwość dla jedych oznacza radykalne zmiany w życiu innych ludzi... Czy muszę zadawać pytanie: Dlaczego mam się gorzej niż inni.?
Na co dzień zachowuje się tak, że byłbyś skłonny uwierzyć, że posługuje się takim językiem.
To o czym piszę w tym wątku pokrywa się, jak widać, z moimi podudkami postępowania i myślę, że bardziej chcesz dowiedzieć się, co mną kieruje i czy jestem wiarygodny, żeby móc przejść przez gąszcz moich postów. Rozumiem...
Innymi słowy: roztaczam tutaj swój światopogląd i szukam sprzymierzeńców jednej myśli...
Cytat: roztaczam tutaj swój światopogląd i szukam sprzymierzeńców jednej myśli...

Czyli szukasz osób na tyle "oświeconych" żeby mogły Cię zrozumieć i nawiązać z Tobą dialog na temat tych wybujałych rozważań? Dobrze rozumuje?
Wow, ja "eleganckim" językiem posługuję się jedynie wtedy, gdy piszę wypracowania. W domu to jedynie monosylaby, ewentualnie jakieś przekleństwo. 8)
Stron: 1 2