PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Fobia spoleczna zapoczatkowana w szkole
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Ciekawi mnie gdzie swoje korzenie ma Wasza fobia spoleczna.Moja zaczela sie w szkole. Chociaz wczesniej miewalam rozne leki przed sytuacjami spolecznymi, nigdy jednak az tak paralizujace. Wczesniej potrafilam przeczytac na forum wypracowanie czy referat, nie mowiac o zwyklym przedstawieniu sie. Wystepowalam rowniez w roznych przedstawieniach szkolnych, bylam bardziej aktywna. Jedno nieudane wystapienie, kompromitacja spowodowala ze sie kompletnie zalamalam. Nie moge o tym zqpomniec, sni mi sie po nocach. Zdarzenie to stalo sie przyczyna mojej fobii. Odtad zycie sie zmienilo, przestalam wierzyc w siebie, wpadlam w depresje,kiedykolwiek mam wystapic publicznie pojawia sie to samo uczucie co wtedy. To straszne, tym bardziej ze wiem ze nie jestem glupia, moglabym duzo osiagnac, Powiedzcie jak walczycie z takimi wspomnianiami i jak nie pozwolic im zrujnowac zycia
Zdaje mi się że moje problemy zaczeły się przez szkołe.
Z dnia na dzień, zdawało mi się że każdy się ze mnie śmieje chociaż pewnie tak nie było, myślałem że jestem gorszy. Może i to przez rozwód rodziców, mieszkam sam z ojcem. Matka mieszka w Szczecinie ze swoim facetem, mają syna. Często jak sobie przypominam sytuacje które mnie bolą, obracam je w wyobraźni tak że ja wychodzę na tym dobrze.
...
Moja nieśmiałość ujawniała się już w przedszkolu, za chiny nie chciałem tam zostać sam z tymi ludźmi:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:.
Na weselu, na co ofkoz dostałem ochrzan.
Czyli nawet nie wiem kiedy się to zmieniło/zaczęło.

Winą obarczam rodzinę i szkołę.
Zawsze byłem tym gorszym i już takim pozostanę :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:.
Matka nadopiekuńcza, ojciec wymagający na dodatek alkoholik (to dochodzi syndrom DDA, który też się charakteryzuje niską samooceną, obwinianiem się etc.) z którym do dzisiaj mam bardzo słaby kontakt, praktycznie w ogóle go nie mam. Zawsze o wszystko miał do mnie pretensje.
Także rodzina ze wsi od strony matki też mi dawała w kość tym swoim krytykowaniem.
Czemu nic nie mówię przy gościach etc.
Kiedyś dostałem ochrzan za to dlaczego nie mówię "dzień dobry" :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:.

A w szkole to zaczepki, młodzież potrafi być bardzo nie znośna.

PS: najczęściej źródło nieśmiałości/fobii siedzi w naszych dzieciństwie :Stan - Uśmiecha się:.
Mi sie jednak wydaje, ze fobie mozna nabyc. Moja sytuacja to pokazuje, osmieszenie stalo sie przyczyna fobii, ktora wczesniej nie byla az tak grozna. Dlatego wierze jednak, ze jesli mozna nabawic sie fobii mozna tez sie jej pozbyc tylko trerzba pracy i mam nadzieje ze kiedys wszyscy z niej wyjdziemy...ehh
Ja już borykam się z nieśmiałością tylko na szczęście :Stan - Uśmiecha się:.
No jezeli z natury jest w nas jakas niesmialosc, to wtedy trzeba ja po prostu zaakceptowac no i sprobowac przelamac ale leki zwiazane z fobia to juiz powazne zaburzenia
No tak to my projektujemy te sytuacji do takiej rangi, ze staja sie naszym utrapieniem, przeradzaja sie w chorobe. Najgorzej jak Ci ktos od dziecka cos wmawia, w koncu mozna w to uwierzyc, trzeba pracowac nad zmiana sposobu myslenia, mysle ze to klucz do sukcesu
...
Dytko moze podzielisz sie wrazeniami jak wyglada Twoja psychoterapia...ja jak narazie zaprzestalam leczenie, to jest pewnie wysoko platne przedsiewziecie taka porzadna terapia...myslisz ze bez niej nie mozna z tego wyjsc?
...
u mnie szkoła raczej nie miała zbyt dużego wpływu na moją (chorobliwa?) nieśmiałość. odkąd pamiętam miałam swój świat i swoje kredki. owszem, nie czułam się najlepiej wśród tych wszystkich dzieciaków, ale przebywanie wśród nich nie zrobiło ze mnie fobiczki.

chociaż takie sytuacje, gdy ktoś się za mnie śmiał, bo nie potrafiłam grac w gumę/nosiłam szelki/miałam krzywe zęby, zdecydowanie nie były przyjemne;]
Ja tak jak wiekszosc z Was nie mialam zbyt udanego dziecinstwa, klotnie miedzy rodzicami byly na porzadku dziennym. Pogodzilam sie jednak z tym, nie wracam do dziecinstwa, bo w gruncie rzeczy bylam otoczona miloscia przez rodzicow, pomimo, ze oni sami byli dla siebie wrogami.
Ktos napisal, ze jego niesmialosc zaczela sie w przedszkolu.Ja tez pamietam, ze strasznie balam sie rozstac z matka i plakalam za kazdym razem.Nigdy nie chcialam usiasc czy bawic sie z chlopcami i do dzisiaj na ogol nie czuje sie komfortowo z mezczyznami (choc ukrywam to calkiem dobrze).
Boje sie oceny innych ludzi, w dodatku bylam kiedys ,,brzydkim kaczatkiem'' i domyslam sie, ze to spowodowalo (a takze krytyka ojca), ze jestem do dzisiaj osoba o niskim poczuciu wlasnej wartosci. Pomimo, ze przeszlam ,,metamorfoze'' i stalam sie podobno atrakcyjna kobieta, skonczylam studia, ja wciaz w siebie nie wierze, wciaz zyje we mnie ta zachukana brzydula.
Jestem osoba, ktora jednak stara sie walczyc ze swoja ,,dolegliwoscia''. Sa dni, ze czuje sie silna, ze wydaje mi sie, ze wszystko moge ,funkcjonuje normalnie, a i sa takie jak dzisiaj, ze mam siebie dosyc i jeszcze bardziej sie zakompleksiam i nie chce mi sie nawet wyjsc do sklepu. :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
puremind, wiesz no nieśmiało.
Ale nie przeżywam takich spotkań na miesiąc przed, co wtorek spotykam się ze znajomymi w pizzerii :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język:.
Nie boję się także spotkań z nowymi osobami z neta.
No poprostu już nie zachowuję się jak fobik i już mi to tak nie przeszkadza jak kiedyś.
Kiedyś to była masakra.
A teraz jest oki. Wróciłem do stanu sprzed kilku lat :Stan - Uśmiecha się:.

markiza, z tym przedszkolem to ja pisałem :Stan - Uśmiecha się:.
Hmm, u mnie musiało się to zacząć w szkole. Inaczej tego nie widzę. I być może przed nadopiekuńczość matki (ten problem rozwiązałem, nie daję sobą manipulować) i bierność ojca (tego się nie zmieni). I przez to stałem się takim delikatnym celem... mało mówiłem, toteż dużo myślałem. A im więcej się myśli, tym więcej lęków się w środku budzi. Tak to już jest. Przychodzę do domu i jestem kimś innym; zmienia się mój wygląd, chód, sposób mówienia, myślenia, całe zachowanie. Wszystko... do sklepu mogę iść i prawie się nie denerwuję. Nawet w centrach handlowych, w tłoku. W robocie też wyrabiam. Ale w szkole jest nieciekawie.
Jakbyś pisał o mnie:Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2: Czasem wydaje mi się, że w szkole staję się zupełnie innym człowiekiem. To, co mówię, jak się zachowuję, jak chodzę... wszystko wydaje się takie sztuczne. Po prostu w szkole narażona jestem na większy stres, niż np. w trakcie zakupów. W każdej chwili mogą mnie o coś zapytać, kazać coś przeczytać. To wzmaga fobię.
Największym problemem jest w tej chwili, uważam, sposób w jaki podchodzimy do tematu. Lęki, fobie, nieśmiałość, niezaradność, bo może to tylko wyolbrzymione ujęcie naszego podejścia do otaczającej nas rzeczywistości, tzn. że sami będąc w mniejszości, najzupełniej trochę bezwiednie odcinanamy się od tego, co nie poznane budzi nasz lęk, czyli innymi słowy: jesteśmy radykalnie powściągliwi na co dzień. Nie przyjmujemy czyichś racji, skoro najprawdopodobniej nie będą nam one służyć albo mogą nas zniszczyć, dlatego wolimy komplikować sobie życie i poszukiwać optymalnych rozwiązań, niż zabrnąć za daleko... Światopogląd ludzi, z którymi współistniejemy budzi nasze skrajności.
Czym jest psychoterapia? Kiedy zastanawiam się nad źródłem własnych zachowań najczęsciej powracam myślami do czasów szkoły, by móc zweryfikować słuszność własnej postawy przyjmowanej dziś. Wiedząc np., że nie mając odpowiedniego materialnego statusu, w szkole zawsze będę narażony na zaczepki, będę stale "pod obstrzałem"; nie mając na czipsy w szkolnym sklepiku wyróżniam się i tak stwarzaja się warunki stresogenne, które z czasem, a najczęściej jest to w okresie dojrzewania - zaczynają mnie przytłaczać i warunkują do odcinania się od rówieśników. Nie mając akceptacji środowiska staje się uprzedzony i nie wystarczy mi garstka ludzi mnie rozumiejących, bo będąc "odrzucony" staje się aspołeczny. Chcę powiedzieć, że jeśli ktoś nie był czy nie jest odpowiednio usytuowany, to musi odczuwać czasem nawet skrajną formę lęku, która jest sposobem na pokonywanie niesprzyjających okoliczności w życiu. Jest radyklną formą mobilizującą nas do walki, dlatego wielu z nas działa jedynie wybiórczo i docelowo, oszczędzając siły na kolejne starcia... :Stan - Uśmiecha się:
U mnie też się zaczęło w szkole. I też od ośmieszenia, a potem samo poleciało. Plus brak wsparcia w domu.
Od malego bylem niesmialy w podstawówce jakos sobie radzilem a jak poszlem do gimnazium nie potrafiłem sobie poradzic w nowej klasie i tak zaczeła sie fobia u mnie :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Moje fobie zaczęły się od 9 roku życia. A właściwie już od zerówki. :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Moja zaczęłą się w pierwszej klasie gimnazjum. Nie mogłam znaleźć wspólnego języka z nową klasą oraz z innymi znajomymi, ponieważ zwyczajnie nie miałam ochoty rozmawiać o chłopakach czy kosmetykach.
Szkoła to zuooo, piekło dla ludzi o słabej psychice. Moje problemy zaczęły się po przeniesieniu do nowej 4 klasy podstawówki...
moja fobia plus moja nerwica lękowa, czyli ogół moich lęków i negatywnych doświadczeń życiowych wyszło na pewno już z zerówki, wyśmiewanie, i różne takie trudne incydenty, zbyt słaba psychika, potem podstawówka koszmar ale horror to chyba było gimnazjum, potem było już lepiej słodko gorzkie lata szkoły średniej. Ale uwierzyłam w siebie, ale lęki znów uderzyły we mnie z dwojoną siłą w najgorszym momencie życia.
Mam 22 lata ale do dziś wiele rzeczy pamiętam, bolesne słowa, nie miłe komentarze wciąż przeraża mnie głośny śmiech,umieram ze strachu gdy słyszę i mam wrażenie ze to ze mnie, porostu dopadają mnie ataki paniki, mam wrażenie że wyglądam w tym momencie jak potwór co jest tylko wrażeniem, że mam beznadziejne ubranie, ze jestem straszna, nie mogę wtedy nic powiedzieć bo wciąż mam wrażenie że to co ja powiem jest głupie i że nic nie wiem ... całe szczęście ze to tylko moment Ale po tych trudnych latach pojawiają się następne. I kiedy znów dopada mnie lęk to teraz sobie sama to tłumacze sobie czyli prowadzę ze sobą dialog pojawia się myśl
- śmieją się z Ciebie moja druga myśl : -przecież nie mają powodu, śmieją sie bosą weseli czy coś takiego. I to mi pomaga chociaż wciąż rany bolą.Mimo to Jest jakoś lepiej:Stan - Uśmiecha się - LOL: RoZmawiam o tym
Uważam że znęcanie się psychiczne to jedne najgorszych upokorzeń jakie można zrobić drugiemu człowiekowi. I trzeba w szkole o tym też mówić
Cytat:Uważam że znęcanie się psychiczne to jedne najgorszych upokorzeń jakie można zrobić drugiemu człowiekowi. I trzeba w szkole o tym też mówić
Nauczyciele przymykają oczy na takie incydenty. Pamiętam z podstawówki chłopca, któremu perfidnie dokuczano prze ok. rok. Wychowawczyni o tym wiedziała. Zareagowano dopiero, gdy na długiej przerwie jakiś idiota założył mu na głowę kosz na śmieci.
Gilraen napisał(a):Nauczyciele przymykają oczy na takie incydenty. Pamiętam z podstawówki chłopca, któremu perfidnie dokuczano prze ok. rok. Wychowawczyni o tym wiedziała. Zareagowano dopiero, gdy na długiej przerwie jakiś idiota założył mu na głowę kosz na śmieci.
Ja Byłam światkiem znęcania się nad jedną dziewczyną z naszego gimnazjum, fizycznego. Taka "twardzielka" trzymała ją za włosy szarpała ładowała ciosy kolanem w twarz , przeklinała wywracała ją na wszystkie strony, a ona nawet się nie broniła tylko płakała dookoła stał tłum i się patrzył jak dostaje łomot przyszła pedagog i dopiero cała akcja się skończyła. Ale czy z dobrym skutkiem ? Tego nie wiem pewno była tylko bezsensowna pogadanka
Też był taki przypadek jak chłopak publicznie upokarzał taka dziewczynę wszyscy oczywiście śmiali się z niej.
I sama byłam ofiarą jechania po psychice zbyt słaba by coś powiedzieć by się obronić. Zazwyczaj ofiary się bezbronnie przyglądają dziś wiem że trzeba o tym gadać i nie dać się..szkoda ze wcześniej tego nie wiedziałam :Stan - Niezadowolony - Płacze:
Stron: 1 2 3 4