PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Benzodiazepiny na fobię - czy zapisuje je też zwykły lekarz?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2

Gość

Hej,

Czy mój lekarz domowy może zapisać takie leki?

pzdr :Stan - Uśmiecha się:
może, tylko co to da? uzaleznisz się i nic nie zyskasz. te leki działają tylko wtedy kiedy je bierzesz ...czyli coś jak tabletka przeciwbólowa...ale nie leczą ciebie tylko twój lęk. powinnaś/powinieneś iść do psychiatry po leki , które ciebie wyleczą.
Leki swoją drogą, ale pomocna jest psychoterapia.
mi tam i kardiolog takie przepisała. ale co z tego. miałam 3 tygodnie spokojnego, szczęśliwego życia, a teraz jest gorzej niż było. bo poznałam jak może być pięknie...

teraz biorę leki od psychiatry i zacznę psychoterapię. już jutro... heh.

Ty też lepiej tak zrób, tak będzie lepiej :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Ja chodzę na terapię i mam się coraz lepiej. To działa
tak? działa? bo ja to stwierdziłam, że przestanę chodzić, bo to do d*py....
a co masz na terapii?
Mam nerwicę lękową i to są rozmowy, skojarzenia, a potem psychoanaliza. Na każdym spotkaniu poruszamy coś innego. I cholera, wiesz co? Działa. Wiem już w czym problem, tylko muszę się nauczyć pewne rzeczy zmieniać
Lilith napisał(a):Mam nerwicę lękową i to są rozmowy, skojarzenia, a potem psychoanaliza. Na każdym spotkaniu poruszamy coś innego. I cholera, wiesz co? Działa. Wiem już w czym problem, tylko muszę się nauczyć pewne rzeczy zmieniać

a ja to się zastanawiam, co rozmowy np o moich zainteresowaniach mają do psychoterapii... poza rozmowami 'co dobrego u Ciebie' mam wizualizacje i tyle :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się::
A ja to w ogóle nie bardzo sobie wyobrażam skuteczność psychoterapii... :Stan - Niezadowolony - Zastanawia się::
A próbowałeś? To na prawdę działa
mi tam nie działa, sama musze ze sobą walczyć, ale idzie mi ostatnio nieźle :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Życzę Ci, żeby się udało. Ja potrzebowałam pomocy z zewnątrz.
Słyszałam, że benzodiazepiny nie pomagają na fobie a z a to uzależniają. Z deszczu pod rynnę. psychoterapia wymaga większego wysiłku, ale pomaga bardziej niz tabletki.
Witam wszystkich,jestem tu nowa ,mam za sobą już ładnych parę lat koszmarnego życia w ciągłym lęku przed ludżmi,nowymi sytuacjami itp. To prawda,że benzodiazepiny pomagają dorażnie i jeśli do tego tylko się ograniczyć,mieć na tyle silnej woli-byłoby wspaniale.Ale nie jest, po pewnym czasie uświadamiasz sobie, że bez tabletek nigdzie nie wyjdziesz, a potem przepotworny paniczny lęk kiedy tabletek zabraknie albo lekarz odmawia przepisania.Sama przyjmuję lek p.depresyjny i zarazem p.lękowy Coaxil, nie uzależnia, ale też ten jeden lek nie pomaga. Nie radzę sobie, a w każdym z wielkim trudem.To co dla innych jest zwykłą ,dla mnie jest barierą czasem nie do pokonania. I jeszcze coś-nie miałam szczęścia i do tego-nigdy nie pomógł psycholog.
Jeśli ktoś z Was leczy się tylko farmakologicznie, to nie proponowałbym stosowania benzodiazepin. Co prawda, benzodiazepiny pod względem szybkości działania, nie mają sobie równych (niczym apap na ból głowy). Osobiście też stosuje benzodiazepin, ale tylko w przypadkach ekstremalnych. Całe szczęście, zdarza się to może raz na miesiąc. Ale, pamiętać jednak trzeba, że ten lek uzależnia tak samo jak skutkuje. Efektem końcowym "nadużywania" benzodiazepin, może być tylko pogorszenie stanu pacjenta (uzależnienie i koszmarne objawy abstynencyjne). W miejsce benzodiazepin, proponowałbym leki przeciw depresyjne, które po dłuższym stosowaniu, przybierają właściwości przeciw lękowe. Dostosowanie takiego leku, może sprawić problem. Wymaga to wielkiej cierpliwości od strony pacjenta. Np. Jakiś lek przeciw depresyjny - FEVARIN - na jednych będzie działał, inni nie odczują jakiejkolwiek zmiany, a jeszcze inni będą odczuwać większą potrzebę spania lub zaczną cierpieć na bezsenność. Przykładów jest multum. Ale naprawdę warto, szukać, dobierać i bezkarnie stosować, nawet latami.

Aspia, co do psychoterapii.. W połączeniu z leczeniem farmakologicznym, potrafi zdziałać cuda. Psycholog, do którego uczęszczam na sesje, powiedział mi kiedyś (odnośnie psychoterapii), że "do tanga trzeba dwojga". Najwidoczniej, między Tobą a psychologiem, "nie zaiskrzyło". Zjawisko bardzo częste i normalne. Proponuję, nie przestawać i szukać odpowiedniego (dla Ciebie) specjalisty. Bo naprawdę, szkoda czasu, zbędnego cierpienia.. Po prostu, życia.
Lebowski-masz rację-nie miałam szczęscia do psychologów,przeciwnie raz i drugi zrazili mnie do siebie.Piszę ,bo masz świetny podpis,tyle że w odniesieniu do siebie napisałabym: za siebie-w przeszłość wolę się nie oglądać-jeszcze w snach się pojawiają koszmary-a reszta się zgadza. A jak przeżyć kolejny dzień bez leków-oto jest pytanie,ziółka teraz już nie pomogą.
Lebowski-masz rację-nie miałam szczęscia do psychologów,przeciwnie raz i drugi zrazili mnie do siebie.Piszę ,bo masz świetny podpis,tyle że w odniesieniu do siebie napisałabym: za siebie-w przeszłość wolę się nie oglądać-jeszcze w snach się pojawiają koszmary-a reszta się zgadza. A jak przeżyć kolejny dzień bez leków-oto jest pytanie,ziółka teraz już nie pomogą.
Witam!
Jestem nowa na tym forum i chciałam się podzielić moim doświadczeniem z benzo. Moja przygoda z lorafenem trwa już półtorej roku. Otóż koleżanka dała mi kiedyś listek lorafenu mówiąc, że to jakiś lek uspokajajaący. No i spróbowałam... Było cudownie, niczego się nie bałam, mogłam w końcu mniej więcej normalnie funkcjonować. Kiedyś lekarz nie przepisał mi tabletek i myślałam, że dostane zawału. Po tygodniu, kiedy bałam się wychodzić z domu, pociłam, drżałam, poszłam do niego i powiedziałam, że chyba już jestem uzależniona i że te tabletki są mi potrzebne. Więc mi przepisał. Z tygodnia na tydzień brałam coraz więcej i więcej ( z resztą dalej biorę). Niedawno stwierdziłam, że zrobię sobie przerwe, był weekend, byłam z chłopakiem w domu, więc czułam się dośc bezpiecznie... Już czasem robiłam takie przerwy. Trzeciego dnia, kiedy nie wzięłam lorafenu dostałam napadu drgawkowego, masakra. Nikomu nie życzę doznać takiego przeżycia. No i doszłam, a właściwie moja rodzina i mój chłopak doszli do wniosku, że trzeba w końcu coś z tym zrobić. Poszłam, więc do dobrego specjalisty, który kazał mi zacząć od 10 mg dziennie rozłożonych na cały dzien i co siedem dni odstawiać 1 mg. Nie udało mi się, więc wybieram się do szpitala na odwyk i leczenie. Najchętniej całe życie brałabym te tabletki, ale wiem że muszę je odstawić. Srasznie się boję tego co będzie bez nich. Szczególnie, że nie wyobrażam sobie wyjścia z domu gdzieś dalej bez tej "magicznej" tabletki. Jestem na trzecim roku studiów, zbliża się licencjat, w ogóle szkoła, znajomi... Mam nadzieję, że jakoś to będzie. A napisałam to, bo może ktos kto będzie chciał sięgnąc po taki lek trochę się zastanowi zanim go weźmie. Bo uzależnic się jest łatwo, ale poźniej wyjść z tego g... jest tysiąc razy gorzej. Pozdrawiam wszystkich.
Też pozdrawiam.

Dlatego nikt mi nie chce przepisac relanium. A zażyłbym naprawdę raz na rok ruski, alebo i w ogóle nie.

Wyłożył się tu też sposób leczenia "przez znajomych".
Uwierz mi, że tak się tylko zdaje na początku. Też pierwsze tabletki brałam rzadko. Później po prostu już nie umiałam bez nich funkcjonować. Z czasem wszystko wydaje Ci się coraz trudniejsze, każda okazja wydaje się być trudna, taka własnie "na wzięcie tabletki". Nie mówię, może w Twoim wypadku byłoby inaczej, ale nie radze eksperymentować naprawdę.
No może, a może bym sobie z nimi poradził. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Czyli wynikałoby, że mam dobrych lekarzy. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami: Tacy, potrafiący podjąć decyzję za nieodpowiedzialne dziecko. :Stan - Niezadowolony - Przewraca oczami:

A przy okazji, to nie umiem sobie wyobrazić, że mógłbym ześwirować, po wygraniu dużej kasy. Jestem taki twardo stojacy na ziemi, oszczędny, gospodarny, jeśli chodzi o pieniądze. Ciekawe by to było doświadczenie, tylko jak je przeprowadzić, bo wiąże się i tak z innymi korzyściami, których deklaruję, że mógłbym niby nie mieć, ale wtedy ono nie wyjdzie przecież. Kwadratura koła.
Gwiazdeczka, ja też korzystam z pomocy benzodiazepinów doraźnie, obecnie tylko podczas zajęć w szkole (raz na dwa tygodnie). Wiem, czym grozi przewlekłe zażywanie tego leku, dlatego staram się je ograniczać do minimum. Przyznaję, że w moim przypadku leczenia fobii społecznej, benzodiazepiny, bardzo mi pomogły, szczególnie pokonać wiele sytuacji społecznych, z którymi sobie nie radziłem. Począwszy od zwykłych zakupów, spotkań koleżeńskich, aż po normalne zajęcia w szkole. Z czasem i z momentem pokonywania lęku w sytuacjach społecznych, zaczynając od np. zakupów, rozmowy tel. itp. i idąc dalej, podwyższając sobie poziom trudności, benzodiazepiny odstawiałem. Wykorzystywałem je jedynie, do pokonywania tych najcięższych barier lękowych. I tak przez rok, nie przekraczając nigdy dawki 0,5 mg na tydzień lub kilka tygodni (zależnie od sytuacji). Efekty leczenia mojej fobii, już widać. Tyle o mnie, zanudzać nie będę :Stan - Uśmiecha się: Przede wszystkim, bardzo Ci współczuję uzależnienia. Sam tego nie przeżyłem, ale miałem kontakt z wieloma osobami, borykającymi się z tym samym uzależnieniem, najczęściej nieświadomym. Koszmarem jest to, że oprócz Twoich pierwotnych problemów lękowych, musisz się zmagać z uzależnieniem benzodiazepinowym, w rzeczywistości przewyższającym całą istotę pierwotnego (lękowego) problemu - o ile wogóle istniał. Bardzo fajne jest to, że podjęłaś chęć leczenia, zaczynając od fachowej konsultacji, aż po stosowanie zaleceń lekarskich. Z czego wiem, mało komu udaję się wyjść samemu z tego problemu, stosując podobną metodę "odstawiania stopniowego" (choć jest ona bardzo skuteczna). Na to składa się wiele czynników (np. dawka, czas). A stąd nasilenie najczęściej miażdżących objawów abstynencyjnych, które nie sposób wytrzymać, nie mówiąc już o spotęgowanym paraliżującym lęku.. W tym przypadku, proponowałbym wziąć sobie urlop dziekański - jeśli masz taką możliwość - i zająć się przede wszystkim leczeniem szpitalnym uzależnia. To można porównać, do teorii toczącej się śnieżki, pierwsze małej i niewielkiej, która z każdą chwilą, z każdym zataczanym kręgiem, robi się większa, cięższa i mniej przewidywalna. Odnosi się to do uzależnień, ale też do nerwic lękowych. Z każdą zażywaną tabletką, problem będzie się tylko powiększał. Dlatego nie ma sensu dłużej zwlekać i tego odkładać. Zaraz po rozpoznaniu problemu, należy tą "śnieżkę" rozbić i jej drogę przerwać. Ty, jako jedna z niewielu, taką walkę podjęłaś. Ale niestety, z marnym efektem. Nic straconego! Wydaje mi się że, to normalne. Ja do rzucenia palenia, podchodziłem kilkakrotnie. I udało mi się! Mam gorącą nadzieję, że przy pomocy fachowej opieki lekarskiej, dasz sobie radę z lękiem, z obawami przed leczeniem, no i w końcu z samym uzależnieniem. Bo naprawdę, szkoda czasu, szkoda życia. Trzymam kciuki.

P.S.
Żadnym specjalistą w tej dziedzinie nie jestem. Po prostu, interesuje się tego typu problemami. Również jak Gwiazdeczka, apeluję.. Z benzodiazepinami obchodźcie się ostrożnie. Pamiętajcie o czytaniu i stosowaniu się do ulotek, bądź zaleceń lekarza. To pozwoli uniknąć wielu problemów.

Pozdrawiam.
Cześć! Po pierwsze witam wszystkich forumowiczów. Brałem benzodiazepiny przez siedem lat i najgorszym dla mnie efektem ubocznym nie jest odtrucie i efekty odstawienia, ale to że z tych siedmiu lat niewiele pamiętam. Tego nie piszą w żadnej ulotce, ale czas pod wpływem benzo jest wykreślony z życiorysu, a w najlepszym wypadku bardzo zamglony w pamięci. Drugim w kolejności długotrwałym efektem jest nieprawdopodobna depresja, wlasciwie dopiero teraz wiem co to jest prawdziwa deprecha. Po pół roku różnych kombinacji leków przeciwdepresyjnych zaczyna mnie z niej paroksetyna wyciągać i to że chce mi sie pisać coklwiek na forum, traktuję jako objaw poprawy. Dopiero na trzecim miejcu postawiłbym pogorszenie sprawności intelektu i pamięci. Kiedy zaczynałem to była moja decyzja, że się uzależniam, ale chciałbym przekazać komuś, a jesteście grupą osób, które ma duże szanse na zetknięcie się z tą grupą leków/narkotyków, jakie są faktycznie najbardziej przykre efekty ich długotrwałego zażywania. Nie chcę pisać przestrogi, choć pewnie wielu to tak odbierze. Wiele lat borykania się z problemami nerwicowymi nauczyło mnie, że zawsze może być gorzej a co to znaczy dowiadujemy się dopiero kiedy to gorzej się dzieje. Na tej samej zasadzie nie dowiecie się czy lepiej cierpieć na trzeźwo, czy może bezboleśnie wegetować pod wpływem benzo dopuki nie spróbujecie. To jest właśnie ten zakazany owoc wiedzy. Pozdrowionka.

Gość

Michał napisał(a):Dlatego nikt mi nie chce przepisac relanium.

Mi w szpitalu chcieli to podać, ale odmówiłem. Jedna pani terapeutka, fajna i miła kobieta, która widziała mnie wnerwionego i smutnego spytała a może chcesz relanium, Marcin?. Nie chciałem. Ale teraz by mi się przydały te benzodiazepiny. I tak nic ze mnie nie będzie, a skoro one tak cudownie niszczą lęki, to mogłyby mi pomagać. Np. pracować. Łykałbym tabletkę przed robotą i już nie bałbym się pracy. Może to zmieniłoby moje podejście do pracy jako zła koniecznego i wreszcie zrozumiałbym, że praca to nic złego a nawet coś dobrego?
Witam,dawno mnie nie było,ale widzę że wszystko bez zmian.
Moi drodzy,kręcimy się w kółko i taka jest gorzka prawda.
Albo leki,albo zamykamy się w pokoju.Tak jest w moim przypadku.
Antyk,piszesz że boisz się pracy,ale to chyba nie tak,nie pracy lecz
środowiska ,prawda?
Przynajmniej tak było w moim przypadku.Teraz jestem na rencie, z ludżmi spotykam się sporadycznie,nikt mnie nie odwiedza,no prawie nikt.
Bez leków uspokajających ,p.lekowych nie jestem w stanie funkcjonować.
Może i ograniczają pamięć,ale nie żałuję,nie mam co zapamietywać,to co przeżyłam,lepiej zapomnieć.
Przykro mi ,że nie pocieszyłam,ale tak jest i już.
Pozdrawiam.
Stron: 1 2