Ja poświęcę swoje życie. Położę je na szali, żeby dać sobie szansę bycia z nią.
Podjąłem decyzję: albo to będzie Ona, albo ja odbiorę sobie życie. To jest moje ultimatum dla siebie. Bo to dla niej stałem się silny i wyzbyłem się lęków. Nie ma na to rady.
I dlatego od teraz staram się o 10 x mocniej.
Wybieram życie z nią, bo drugi wybór to śmierć. Jest jeszcze kilka tygodni, więc to się uda. Znajdę tyle siły. Nie wiem skąd, ale tak będzie.
Nie chcę jej zostawić tutaj samej. Nie chcę żeby płakała przeze mnie, bo chyba mnie trochę lubi. Nie chcę pozbyć się możliwości spojrzenia na nią. Chociaż i tak nie zniósłbym patrzenia na nią z wiedzą, że mnie nie kocha. Nie chcę mieć świadomości, że łzy, które dla niej wylałem, były bezcelowe. Nie chcę umierając, myśleć o tym, że nigdy z nią nie będę, że nigdy jej nie ujrzę i nie usłyszę.
Musze odpalić rakiety i postarać się 100 x mocniej. Tak teraz robię.
Nie chcę zostawić swoich bliskich, chociaż i tak chciałbym stąd uciec. Nie chcę zostawić moich książek, mojej muzyki, mojego pisarstwa. Nie chcę, by Ona musiała usunąć mój numer telefonu, mój numer gadu. Nie chcę, naprawdę nie chcę zostawiać tego świata wiedząc, że wszystko mogłoby wyglądać inaczej. Że prowadziłbym ją przez park, trzymając za rękę. Drugą ręką ściskałbym małą rączkę naszego dziecka, które uśmiechałoby się. I ja wiem, że tak będzie. Tysiące razy sobie to wyobrażałem. Tak jak wyobrażałem sobie nas przed ołtarzem. Ona uśmiecha się i mówi "tak", a mnie po policzkach spływają łzy. Naprawdę się wzruszę, gdy ona mi to powie. Nie ma rady.
Ale żeby tak było, postaram się o 1000 x mocniej.
Nie jestem piękny, jestem normalny. A to wystarczy. Wygląd jest mało ważny jak się dobrze myśli. Taka prawda. Moje serce umie kochać, czasami tylko nie jest mi łatwo do kogoś dotrzeć. Bo nie mam takiego ogromnego doświadczenia, które by mi pomogło.
To co napisałem musi mnie zmotywować, musi mi uświadomić, że jest tylko jedna właściwa droga. Chociaż gdybym wiedział, że jak nie ona to inna, byłoby łatwiej. Ale tego nie umiem. I żeby nie było, że na siłę chcę ją do siebie przyciągnąć... wiem, że jestem jej potrzebny, wiem, że pasujemy do siebie, gdy tylko do siebie dotrzemy.
W domu wszyscy mi mówią, że jestem wygadany i obeznany, mam nadmiar siły życiowej. Żebym ciszej się zachowywał. Takiego kogoś ona potrzebuje, a więc wystarczy, że będę przy niej sobą. Jak tego dokonać, nie mając wielkiego doświadczenia w głębszych relacjach z ludźmi?
Starać się 10000 x mocniej.
Dziękuję za poświęcony czas.