PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Studia. Prezentacje. Jak sobie z nimi radzicie?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Mój problem wydaję się banalny. Zbliża mi się zaliczenie z przedmiotu, na którym mam zaprezentować temat pewnego zadania. Wszystko pięknie i ładnie.. ale! Duże ALE. Nie dość, że bardzo rzadko odzywam się na zajęciach.. będzie tam pewna osoba, która bardzo mi się podoba. Zwykle, kiedy jestem w jej towarzystwie zachowuję się dziwnie. Obawiam się, że tym razem mogę się skompromitować przed całą grupą, jak i właśnie tą osobą. :Stan - Różne - Ziewa:
Jeśli chodzi o prezentacje, to mam ten sam problem. Robię się czerwona, drży mi głos i łykam wyrazy. Niestety nie posiadam na to dobrego rozwiązania, przed swoją ostatnią prezentacją najpierw wypiłam piwo, a potem musiałam na szybko wypić kawę, by się otrzeźwić tak że... :lolo2: Na pewno warto by było przećwiczyć takie wystąpienie w domu, przed prezentacją możesz zażyć meliskę, a w trakcie patrzeć się w jeden punkt, np. na ścianę, to pozwoli Ci skupić myśli. Możesz sobie też w głowie deprecjonować swoich odbiorców.
Odświeżam temat, mam podobny problem, może ktoś zna jakieś tabletki na uspokojenie czy coś przed prezentacją?
w takich wypadkach to tablety z serii benzo maja szanse cokolwiek zrobic

a tak naprawde sa dwa rozwiazania (choc polaczenie ich daloby najlepszy efekt, ale jest trudniejsze):
-duzo trenowac przed publicznoscia (siostra lub pluszaki)
-miec w dup*e to, ze sie kompletnie rozpadniesz podczas prezentacji
no, mieć w dup*e to generalnie najlepsza metoda na każdy fobiczny problem. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
jaka szkoda, że nie potrafię mięć wszystkiego w dup*e :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
trzeba sie nauczyc mięc w dup*e czasem. inaczej z fobii sie nie wyjdzie
ale właściwie to czego się boisz? samego przedstawiania, ale będąc pewnym, że prezentacja jest w porządku? jeśli prezentacja będzie dobrze zrobiona (teraz pomyśl o swoich kolegach i koleżankach), to nie ma się czego bać. w gruncie rzeczy to sytuacja formalna, więc- przynajmniej ja tak mam- dobre przygotowanie się do niej (warto sobie chociażby w punktach napisać, co się chce powiedzieć, i spróbować samemu sobie powiedzieć na głos parę razy) powinno zniwelować stres. najlepiej to traktować właśnie jako sytuację formalną- takie sytuacje zazwyczaj da się "załatwić" (przecież szczególnie na uczelni) dobrym przygotowaniem.
(05 Cze 2017, Pon 22:59)bajka napisał(a): [ -> ]ale właściwie to czego się boisz? samego przedstawiania, ale będąc pewnym, że prezentacja jest w porządku? jeśli prezentacja będzie dobrze zrobiona (teraz pomyśl o swoich kolegach i koleżankach), to nie ma się czego bać. w gruncie rzeczy to sytuacja formalna, więc- przynajmniej ja tak mam- dobre przygotowanie się do niej (warto sobie chociażby w punktach napisać, co się chce powiedzieć, i spróbować samemu sobie powiedzieć na głos parę razy) powinno zniwelować stres. najlepiej to traktować właśnie jako sytuację formalną- takie sytuacje zazwyczaj da się "załatwić" (przecież szczególnie na uczelni) dobrym przygotowaniem.

Swoich "reakcji fizycznych" typu trzęsienie rąk, jąkanie, drganie mięśni twarzy, które zawsze się pojawiają
Miałem taką bardzo ważną prezentacje na zajęciach na dużej auli. Żeby w trakcie mówienia się nie stresować robiłem troche dziwnych rzecz... raz że chodziłem po sali (stojąc odczuwam drżenie mięśni ud i czasami ze stresu mam problemy ustać), dwa byłem bardzo blisko widowni, dosłownie na wyciagnięcie ręki (to sprawiło ze nigdy nie było tak ze ogarniałem wzrokiem całą sale, czyli widziałem mniej osób, czyli mniej się stresowałem ich obecnoscią). Nie uciekłem do mega suchości w ustach, czy jąkania się na początku, ale gdzieś w połowie prezentacji przeszło....
reakcje fizyczne chyba pojawiają się wskutek czegoś? (nie znam się, serio, więc pytam poważnie- dokładniej to pytam, czy jest coś, co sprawia, że ręce się trzesą itd.)
Teraz nie mam z tym takiego problemu, ale na trzęsące się ręce pomagało mi trzymanie w dłoniach jakiejś teczki albo specjalnej podkładki z klipsem pod notatki - ręce były czymś zajęte i nie trzęsły się aż tak bardzo. A jeżeli masz również prezentację multimedialną - moja znajoma ma taką metodę, że przy każdej prezentacji siedzi za komputerem i ręce ma schowane za biurkiem, przez co nie są tak widoczne dla publiki.
@bajka, a Ty nie masz żadnych somatycznych objawów stresu?
(05 Cze 2017, Pon 17:33)smuteczek napisał(a): [ -> ]Odświeżam temat, mam podobny problem, może ktoś zna jakieś tabletki na uspokojenie czy coś przed prezentacją?
Jeśli ktoś ma dużą fobię przed wystepami publicznymi to żadna z wymienionych rad nie pomoże. Ja bym stawiał jednak na te tabletki (hydroksyzyna lub jakiś lek z grupy benzodiazepin), można u lekarza rodzinnego załatwić. Ewentualnie ziolłowe z apteki.
(08 Cze 2017, Czw 15:17)masterblaster napisał(a): [ -> ]@bajka, a Ty nie masz żadnych somatycznych objawów stresu?

mam, ale nie przeszkadza mi to w robieniu prezentacji (robią mi się czerwone plamy, jak łaciatej krowie, trzęsie mi się głos- ale już wiem, że ludzie trzęsącego głosu i tak nie słyszą, a stresowanie się tolerują)
To fajnie, że się takimi rzeczami nie nakręcasz.

Poza stresikiem prawdopodobieństwo wystąpienia drżenia rąk zwiększają ponoć np. takie rzeczy jak kawa, nikotyna, alkohol wypity dzień albo dwa wcześniej, niektóre leki..
Przy okazji przypomniałem sobie, że uspokajająco działa sałata (poleca się jeść przed snem większą ilość, główkę całą np.).
Prezentacja jest w poniedziałek. Pewnie nie będzie aż tak bardzo źle (mam nadzieję). Rzecz siedzi w mojej głowie. Nie ważne już są osoby tam znajdujące, tylko ja sama. Dzisiaj, co jest irracjonalne, śniło mi się jak prezentuje ten temat. Paranoja mną owładnęła. Przypomniałam sb moją prezentację z tamtego roku: zaschło mi w ustach, czytałam bardzo szybko... Chce by było tym razem lepiej. Dlatego postaram się myśleć pozytywnie. Gościu niestety, ale zadaje pytania po jej skończeniu. Trzymajcie za mnie kciuki.
P.S. U mnie chyba widać na tacy jak się denerwuję, co prowadzi mnie do błędnego koła. Chciałabym mieć wywalone. Czemuż to takie trudne dla mnie?
A, i moja opcja z patrzeniem na wykładowcę odpada. On siedzi obok osoby prezentującej i patrzy się bez przerwy.

miłej soboty

Dam znać jak poszło. Jeśli ktoś będzie zainteresowany.
(10 Cze 2017, Sob 16:34)zielonooka napisał(a): [ -> ]Prezentacja jest w poniedziałek. Pewnie nie będzie aż tak bardzo źle (mam nadzieję). Rzecz siedzi w mojej głowie. Nie ważne już są osoby tam znajdujące, tylko ja sama. Dzisiaj, co jest irracjonalne, śniło mi się jak prezentuje ten temat. Paranoja mną owładnęła. Przypomniałam sb moją prezentację z tamtego roku: zaschło mi w ustach, czytałam bardzo szybko... Chce by było tym razem lepiej. Dlatego postaram się myśleć pozytywnie. Gościu niestety, ale zadaje pytania po jej skończeniu. Trzymajcie za mnie kciuki.
P.S. U mnie chyba widać na tacy jak się denerwuję, co prowadzi mnie do błędnego koła. Chciałabym mieć wywalone. Czemuż to takie trudne dla mnie?
A, i moja opcja z patrzeniem na wykładowcę odpada. On siedzi obok osoby prezentującej i patrzy się bez przerwy.

miłej soboty

Dam znać jak poszło. Jeśli ktoś będzie zainteresowany.

Pisz koniecznie jak było i trzymam kciuki, żeby się udało :Stan - Uśmiecha się: ja mam we wtorek, na razie panika mi przeszła, mam nadzieję, że nie będzie tak źle, z racji, że można było se wybrać temat prezentacji to wymyśliłam taki, że jest mało gadania, a za to puszczam filmiki  8>
Te uczucie, kiedy na godzinę przed wyjściem na zajęcia, na których miałam robić prezentacje, okazuję się, że są odwołane. Z jednej strony poczułam ulgę, a z drugiej chciałabym mieć już w końcu to z głowy. Teraz w stresie będę oczekiwać, aż poda kolejny termin.  ;C
Hej. Ja wczoraj zaprezentowałam ją przed całą grupą. Miałam to szczęście, że połowa ludzi wyszła, ponieważ odbywała się jakaś konferencja. Otóż, było tak jak przewidywałam... trochę drżał mi głos i zaschło odrobinę w ustach, momentami musiałam się poprawiać, jeśli coś źle przeczytałam. Nie wiem z czego to wynika, chyba ze strachu bycia skrytykowaną.. no, ale obiektywnie rzecz ujmując nie było, AŻ tak źle. Lepiej niż ostatnim razem. Ważne, że mam to za sobą i ocena z przedmiotu została wpisana. Odpowiadałam mu na jakieś pytania i na szczęście grupa nie miała żadnych. Też ciągle o tym myślałam i odczuwam pewną rodzaju ulgę (jeśli mogę to tak ująć- sesja to zło).. że jest już po wszystkim..
Wracam do nauki. Powodzenia dla wszystkich tych, których to jeszcze czeka.
Ja unikam referatów i prezentacji jak się da, lecz niestety niektórzy wykładowcy wymagają ich jako zaliczenia z przedmiotu.. Dwie miałam na 1 roku, jakoś przeżyłam bo robiłam z kilkoma osobami i mało mówiłam, teraz będę miała zaliczenie w 3-osobowej grupce więc może być trudniej, dodatkowo niezbyt lubię prowadzącego.. (zmusza do mówienia, gdy ktoś czegoś nie wie lub nic nie mówi dostaje "minusa" i potem ma obniżoną ocenę). Jedyny sposób to znaleźć jakąś osobę np którą lubisz i patrzeć się głównie na nią w czasie prezentacji, bądź nie patrzeć na ludzi w ogóle ale wtedy będzie to dziwnie wyglądać). Ja niestety ratuję się metodą drugą.
Ach, prezentacje...
 
U mnie na studiach częścią składową zaliczenia każdych ćwiczeń jest prezentacja, w ramach rozwijania kompetencji społecznych czy jakoś tak.
Pierwszy rok: tragedia, nie dość, że stres związany z występem publicznym ogromny, to jeszcze pech chciał, że pierwszą prezentację miałyśmy źle od strony merytorycznej więc prowadzący potraktował nas jako przykład „jak nie robić prezentacji” i choć na koniec nam za to humorystycznie podziękował to mała trauma została :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Kolejne prezentacje i powtarzało się: poczucie takiej dysocjacji, odrealnienia, drżenie rąk, drżenie głosu, co gorsza tak dziwnie wykrzywiała mi się twarz.
Przełomem była prezentacja gdzie moja grupa poszła jako pierwsza, bo już bez myśli „Boże zaraz my” mogłam na spokojnie obserwować innych.
I co, i praktycznie u każdego dopatrzyłam się JAKICHŚ oznak stresu: a to za szybkie mówienia, a to wykręcanie dłoni, a to głowa w dół i brak kontaktu ze słuchaczami…
Ta myśl, że wszyscy czujemy się nieswojo jakoś bardzo mi pomogła. Taka akceptacje tego, że to jednak jest sytuacja niecodzienna i mamy prawo się stresować. Co więcej nikt nie oczekuje ode mnie że nie będę się stresować, tylko że zrobię co mam zrobić mimo to.
Kolejna rzecz, która mi pomogła to takie asekuracyjne mówienie mojej grupie wprost: „wiecie, strasznie się denerwuje, w razie jakbym się zacięła, ratujcie”. To zaowocowało tym, że grupa zaczęła mi dawać feedback na zasadzie: Boże, Ty mówisz, że się denerwujesz, ale jedziesz ładnie, i jesteś zawsze bardzo dobrze przygotowana. Ktoś dodał że jedyne co zdradza, że się denerwuje to taka hiperaktywność: za dużo ruchów rąk, nóg i wszelkich kończyn :Stan - Uśmiecha się - Szeroko: Pomyślałam sobie, że ok, nie jest tak źle, ja miałam poczucie, że widać wszystko.
Z konkretnych technik lubię: spisywanie sobie narracji do slajdu. Czyli dosłownie tak jakbym chciała powiedzieć, nie tylko zawartość merytoryczna ale i te wszystkie ozdobniki typu „jak już wspomniałam” bla bla bla. Nie uczę się tego na pamięć, ale kilka razy czytam, powoduje to to, że taki nakręcony adrenaliną mózg sam sobie wydobywa szkielet w postaci gotowych zdań i na tym sobie operuje.
W trakcie prezentacji nie patrzę na widownie jako na indywidualne jednostki, tylko raczej jako na jedną masę po której wodzę wzrokiem, bez nadmiernego skupiania się na jej częściach składowych.
Czego nie lubię? Nagrywania się w ramach próby na dyktafon i odsłuchiwania. Jednak sytuacja nie jest jeszcze na ostrzu noża, stres nie jest maksymalny i adrenalina nie nakręca. Zacinam się, „yyy, eee” gubię wątki.
Odsłuchanie tego bardzo podcina skrzydła i powoduje że bardziej się martwię.
Teraz się przygotowuje merytorycznie, spisuje sobie narracje i WIEM że stres mi pomoże. Wyciśnie mi mózg do granic możliwości :Stan - Uśmiecha się - LOL:
Innymi słowy mi pomogła zmiana podejścia do stresu jako takiego. Zauważenie, że stres może mi zaszkodzić, ale może też być dla mnie wsparciem w sytuacji wyzwania. Jak się zaczynają symptomy (mega przyśpieszone bicia serca, drżenie rąk) myślę sobie: ok, organizm mnie informuję, że dzieje się coś bardzo ważnego dla mnie i trzeba zmobilizować wszystkie rezerwy.
I lekko nie jest, dalej nie jestem miłośnikiem prezentacji, ale daje rade i nie mam traumy.
Wiadomo, że wolałabym mieć lekkość bycia i mówienia wśród ludzi zamiast bazować na adrenalinie i oswajaniu stresu, ale najważniejsze, że jakoś idzie
Minus jest taki, że po takim skoku adrenalinowym nie mogę dojść do siebie przez najbliższe 2, 3 h i jestem mentalnie nieobecna na kolejnych zajęciach. 
Mam nadzieję, że z czasem będzie jeszcze lepiej no i że każdy z tego tematu znajdzie sobie jakąś swoją metodę, która mu pomoże ograniczyć choć trochę tą całą negatywną otoczkę wokół prezentacji. 
Ciekawa jestem czy ktoś z Was ma na tyle „przyjazne” środowisko, że robił próbę prezentacji przed rodziną/znajomymi? Jeśli tak to czy pomogło i na jakiej zasadzie? Pytam, bo ciągle gdzieś się ta metoda przewija jako porada na zniwelowanie stresu, a jakoś nie potrafię sobie wyobrazić żeby to było realnie pomocne.
Na zajęciach tak często pracuję w parze/grupie, że obecnie wygłoszenie prezentacji zapewne nie byłoby dla mnie jakoś bardzo stresujące. No chyba, że przed obcymi ludźmi - wtedy byłoby znacznie gorzej. Wcześniej jeśli już musiałam coś zaprezentować (choćby zniesioną już prezentację maturalną z polskiego), starałam się jak najlepiej przygotować i wiele razy ćwiczyłam przed lustrem lub widownią w postaci kota i matki. Nigdy nie uczyłam się na pamięć, bo wystarczyłoby, że z głowy wypadłoby mi jedno słowo i stres pożarłby mnie na miejscu. Na ogół działałam w nagłym przypływie adrenaliny, który dawał mi kopa. No i oczywiście musiałam sobie wcześniej popłakać, żeby rozładować stres. Pomocny był też propranolol.

Jeszcze w liceum musiałam przygotować lekcję - w dodatku na temat jedynej lektury, której nie przeczytałam. Planowałam sobie zrobić krzywdę, byleby jakoś się wykręcić od tego koszmaru, ale ostatecznie przybyłam, wygłosiłam prezentację i nawet nieźle mi poszło.
Ja w przyszłym roku idę na studia i już sie boje tych wszystkich prezentacji :Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Ja z powodu fobii i różnych jej implikacji już dwukrotnie rzuciłem studia. Teraz, po dziesięciu latach, planuję trzecie podejście i tak sobie po cichu marzę o salach pełnych ludzi, takich jajk ja  ;.D
Stron: 1 2 3 4