PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Lęk przed oceną
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Na początku chciałbym się przywitać.
Mam następujący problem. Jakiś czas temu wystąpiłem w pewnym turnieju TV gdzie niespecjalnie się popisałem :Stan - Niezadowolony - Smuci się: tzn źle odpowiedziałem na zadane mi PROSTE pytania i wyleciałem z gry. Było to spowodowane głównie ogromnym napięciem i stresem jakie wtedy przeżywałem.
Nie przejmuję się tym że mi się nie powiodło, ale tym że zostanie to kiedyś pokazane i bardzo, bardzo się boję co moi znajomi którzy być może to zobaczą o mnie pomyślą :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Cały czas o tym myślę, czy ktoś mnie oceni, czy choć jedna osoba to zobaczy i opowie innym jaki ze mnie baran :Stan - Niezadowolony - Smuci się: A wcale nie jestem głupi, tylko wyszedłem na takiego z powodu stresu :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Wstaje rano i myślę od razu o tym ilu znajomych będzie się ze mnie śmiać i ciągle tylko myślę o tym żeby nikt mnie nie zobaczył. Nie wiem już co mam robić.. Jeszcze pewnie parę tygodni będę się zadręczał tymi myślami do czasu emisji a potem to już w ogóle nie wiem co będzie :Stan - Niezadowolony - Smuci się: Takie połączenie wstydu, bezradności i lęku :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Wiem że niektórzy z was mają większe problemy, ale chciałem się wygadać i żeby ktoś mógł mi coś powiedzieć :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Wolf, w USA robili kiedyś badanie - dano ludziom do rozwiązania zadanie, zrobione tak, żeby nie mogli go rozwiązać. A jednocześnie obserwowali ich partnerzy eksperymentalni. Następnie rozwiązujący mieli ocenić jak pozytywnie, na skali od 1 do 100, oceniają ich obserwatorzy, a obserwatorzy mieli dokonać swojej oceny.

Co się okazało? Że obserwatorzy, mimo porażki rozwiązujących, oceniali ich bardzo pozytywnie, ale sami rozwiązujący oczekiwali, że obserwatorzy ocenią ich bardzo negatywnie (różnica ponad 30 punktów na skali 1-100!).

Co z tego wynika? Że jeśli ktoś znajomy Cię zobaczył, to prawdopodobnie pomyślał sobie po prostu "rany, super, ja to bym w TV nawet się bał odezwać, albo zaraz bym był czerwony jak burak" - i ocenił Cie pozytywnie.
hej,
wolf mam podobny problem i wszelkie "moim zdaniem" porażki, bardzo długo rozpamiętuję, na samą myśl co ludzie pomyślą aż mnie w brzuchu ściska....ale jak tak chlodno pomyślec to Artur ma racją, tyle że musimy przestawic myślenie....

ile "baranów" w życiu widziałeś, którzy na prawdę się zbłaźnili i mieli to głęboko w .....

ps. Ja Cię podziwiam, mnie przed kamerą paraliżuje, także pewnie nie umiałabym się nawet przedstawic :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Pozatym jest jeszcze coś, o czym warto pamiętać. W naszej kulturze pojęcie "inteligentnego człowieka" dopuszcza głupie zachowanie (w przeciwieństwie do pojęcia "uczciwego człowieka", które nie dopuszcza nieuczciwego zachowania).

Innymi słowy, nawet geniusz może się zachować jak idiota - i ludzie i tak będą go uważali za geniusza. Wystarczy zresztą przypomnieć sobie np. Einsteina, który był potwornie roztargniony.

Gorzej w wypadku osoby raczej uczciwej, która kogoś oszukała - zwykle straci wtedy status "uczciwości".
Im większy stworzysz z tego problem w swojej głowie, tym bardziej to przeżyjesz i tym trudniejsze Ci się to będzie wydawać. Pomyśl, co by było, gdybyś przestał o tym myśleć? Nie straciłbyś tylu dni przeżywanie tego, a jak ktoś by Cię zapytał, to byś po prostu odpowiedział "stary, strasznie byłem zestresowany", i poszedł byś dalej. Im więcej o tym myślisz, tym więcej lęku tworzysz, i tym gorsze będą Ci się wydawać ewentualne reakcje ludzi i sytuacja ogólnie będzie wyolbrzymiona.

Tak jak mówi Artur, ludzie nie ocenią tego tak bardzo źle, jak Ci się to wydaje. Zobacz w milionerach ile osób jest strasznie zdenerwowanych. Ale po prostu się to zauważa i wszystko, zaraz zapomina. Tak samo zrobią ewentualnie twoi znajomi, jeśli w ogóle to obejrzą. Może nie zauważą wcale twojego zdenerwowania. Po prostu zauważą fakt, że byłeś w programie, dostałeś się, to będzie dla nich główne WOW.

Trzymaj się i nie zadręczaj się tak.
Artur Król napisał(a):Gorzej w wypadku osoby raczej uczciwej, która kogoś oszukała - zwykle straci wtedy status "uczciwości".

Zupełnie tak, jak z dziewicami.
E tam - chirurgia plastyczna już tą sprawę załatwiła, są odpowiednie operacje na przywracanie błony dziewiczej.

Chociaż, swoją drogą, ciekawe pytanie - czy taka surowość osądów moralnych nie jest wynikiem przeniesienia metafory dziewictwa na cały zakres zachowań?
Sądzę, że Ojciec Dyrektor miałby tutaj coś do powiedzenia.
Dziękuję wam za wasze odpowiedzi :Stan - Uśmiecha się:
Tak sobie pomyślałem, że może ludzie się będą śmiać lecz nie będzie to śmiech szyderczy, ale taki z po prostu zabawnej to nazwijmy sytuacji. Moją strategią będzie po prostu obrócenie tego w żart jakimś sposobem. Najważniejsze to teraz zlikwidować te negatywne myśli bo one wciąż chodzą mi po głowie.
Mi chyba po prostu bardzo zależy na opinii innych o mnie, a boli mnie taka opinia zwłaszcza wtedy kiedy jest niezgodna z prawdą, właśnie najczęściej "nie umiesz czegoś, nie wiem czegoś, nie jesteś zdolny.."
Eh jak ja nie lubię tego uczucia, że coś nade mną wisi i wiem że na pewno upadnie, tylko nie wiem dokładnie kiedy i jaki będzie tego skutek... :Stan - Niezadowolony - Smuci się:
Istnieje takie zjawisko jak irradiacja, która polega na przekładaniu emocji na konkretne osoby i przedmioty. Jest formą personifikacji swoich problemów, a zatem przedmiotowym podejściem do spraw, w celu kultywowania tego, co budzi nasze skrajności.
Mniemając coś o kimś, przyglądamy się istocie naszego wyobrażenia, a to jest procesem naukowej weryfikacji i medytacji nad przedmiotem kultu, a zatem badań.
Może stać się tak, że z duchem Zeitgeit kultywujemy przedmioty, ponieważ nadając im zbyt dużą wartość pracy, poszukujemy własnej tożsamości. Taki jest fetyszyzm, który skłania nas do utożsamiania swojej wartości z przedmiotami symbolizującymi epokę. Zatracamy siebie, kiedy nie kultywujemy własnej odrębności, czyli jeśli nie manifestujemy swoich pragnień i twórczych zamierzeń. Utożsamiamy się z postacią naszych poświęceń na rzecz pozyskiwania - mających względną, bo sentymentalną wartość - przedmiotów. Stajemy się ckliwi i rozgoryczeni, kiedy nie potrafimy odzyskać sił, które pozwalały by nam na rzeczową ocenę wartości swoich inwencji i osiągnięcia pełni wiedzy, w zachwycie nad sprawczym dziełem.
Nie potrafiąc odnaleźć swoich korzeni odczuwamy lęk, który wyniszczając nas przez personifikację przedmiotowości życia, uniemożliwia nam sprawne oddzielenie emocji od podmiotowości życia i swoich inwencji twórczych. Nie mogąc planować i przewidywać swoich zamierzeń powodujemy rozłam i tragedie przez utracenie źródeł zagrożeń, nie umiejąc ich na bieżąco definiować.
Staroświeckie prądy myśli takie jak te, które piastuje kościół, są nośnikiem prawdy o cielesnej dyscyplinie, która rzutuje na naszą kondycję psycho - fizyczną i umiejętność wglądu na swoją działalność. Choć są to radykalne wymagania co do życia, to jednak jedynie one umożliwiają poprzez cnotliwe życie unikanie radykalnych i niekontrolowanych zjawisk natury sprawczej.
Takimi zjawiskami są nasze irracjonalności, izolacje i lęki, które wyniszczając nas zmuszają do weryfikacji wyobrażeń w celu formułowania zasadności swoich postaw. W celu dotarcia do żródeł niepowodzeń i nazwania ich, oraz zrozumienia siebie przez odzyskania tożsamości. Chcąc rozumieć prawa nas ograniczające, prokurujemy konfliktowe sytuacje, umartwiamy się, by z duchem determinizmu móc wyrokować choćby jedynie swój los.
Zawsze miałem silne poczucie lęku, które odsuwało mnie od swobodnego uczestniczenia w życiu społecznym, które ograniczało moją osobowość, aż do momentu, kiedy pobudki natury nostalgicznej wzięły górę. Były one spiętrzone formą pracy i znamieniem ducha epoki. Mając skłonności do afektywnych zachowań zacząłem poszukiwać ukojenia.
Wydaje mi się, że nasze lęki, będąc spiętrzone powodują nasze afektywne skłonności. Uzależnione to jest również od genezy naszego położenia, czyli od stopnia naszych obaw przed odrzuceniem i nędzą, albo demoralizacją.
EDYTOWANY KOSMETYCZNIE I W AFEKCIE, DZIĘKUJĘ!
Już podczas rozmowy z NLP-owcem przekonałem się, że najlepszym sposobem na zrobienie bezkarnego offtopu jest pisanie ponad zdolnościami intelektualnymi moderacji. Ty jesteś tego mistrzem :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:

Ty również specjalizujesz się w offtopie, tylko w nieco innej formie
Ocena tego, czy ten oraz inne posty to offtop, to kwestia indywidualnej interpretacji przez określoną osobę i jej stanowiska wobec moich poglądów. To kwestia jej dobrej bądź złej woli.
Ujmuję problem: "lęku przed oceną", w szerokim kontekście, upodmiotowiając go, czyli przedstawiając wywód argumentacyjny, który - wydaje mi się - jest rzeczowym rozpatrzeniem sprawy. Myślę, że jest daleko głębszy, niż rozpatrywanie i popieranie jednego argumentu - jednego wątku.
Zatem dziele się doświadczeniem, poświęcając się przez przyjęcie postawy rozstrzygającej, bo ograniczam dysputę do rzeczowości wypowiedzi. Piastuję bezzasadność krytyki i obdarzaniem komentarzem stylu wypowiedzi, który jest zapewne zbyt męczący dla niepoważnych dysputantów.
Lęk przed oceną wypowiedzi jest tylko argumentem, który rozpatrywany choćby wiele razy, nie będzie miał obiektywnej wartości.
Jest wielu innych forumowiczów, którzy pomimo opatrzenia ostrą krytyką sposobu mojego wywodzenia, zgadzają się ze mną.
Mój lęk przed oceną powoduje rozwodzenie się na dany temat, by zwrócić uwagę forumowiczów na niecierpliwość i bezzasadność określonych postaw forumowiczów, które nie są konstruktywne i prowadzą do rynsztoka. A zależy nam przecież na sednie spraw, nie na zajmowaniu czasu innych. Dlatego szeroki kontekst wypowiedzi ogranicza krytykę do przemyślanych wypowiedzi. Jakkolwiek dobrze jest wszczynać bunt na forum i zapisywać wydarzenie jako nobilitujące, jeśli osiągamy konsensus. Konsensusem będzie w tym wypadku pozwolenie mi na wypowiedzi w dotychczasowej formie. Kompromisem z mojej strony jest cześć oddana formie wyrazu, czyli kultywowanie zasadności krytyki, zarówno wypowiedzi forumowiczów jak i stanowisk stricto dotyczących wątku.
Nawiązuje do tematu w sposób, w którym nie wywodzę pojęć takich jak te, które rozumiane są same przez się. Ponieważ lęk przed oceną jest pojęciem, który bez źródła, etymologii pozostaje jedynie nominalną wartością pojęcia.
Mój lęk przed oceną rozładowuję konstruktywnie wywodząc w sposób, który określiłem. Na moją postwę wpływają inni, zatem nie będę usilnie zabiegał o doskonałą formę wiedzy, skoro ona jest zależna od aprobaty społecznej forumowiczów.
EDYCJA:
Konkluzja: lęk społeczny powoduje, że w matni ćwiczę formę wyrazu, jako sposobu doraźnego radzenia sobie z lękiem.
krys840 napisał(a):Mój lęk przed oceną rozładowuję konstruktywnie wywodząc w sposób, który określiłem.

No tak - trudno kogoś ocenić, jeżeli się go nie rozumie. A co jeżeli znajdzie się ktoś, kto zrozumie Cię doskonale? Nie odczujesz lęku przed jego oceną?
Wiesz, można rozprawiać w nieskończoność, ale stwierdzenie, że mnie a priori nie rozumiesz to awanturnictwo.
Spekulujesz na temat: co by było, gdyby, zatem zastanawiasz się, czy mógłbyś rozpocząć polemikę, i zamiast skonfrontować moje argumenty, prokurujesz do konfliktowych sytuacji. Nie jest to pragmatyzm i merytoryka, a Twoja retoryka, to demonstracja siły oraz bezzasadne okupowanie miejsca na forum.
Sytuacja, do której doszło ma wymiar mentalny i jest formą weryfikacji słuszności danego stanowiska dysputanta. Dlatego jeśli pozostawiłbym to zajście bez osądu, wówczas odczuwałbym lęk przed złą społeczną oceną i oddaleniem. A to już jest potwarz i krok do zmarginelizowania mnie, a w dalekiej przyszłości do nędzy, bądź drogi do nieprawości.
Spekulacje to pozostawanie przy bezzasadnym stanowisku i zajmowanie miejsca na rzeczową dyskusję. To próby wymuszenia ustępstwa, zastraszanie i przejaw nieprawości, jako drogi do zrobienia z forum matni, albo gorzej: rynsztoka.
Jakkolwiek, w moich oczach, tak jawi się prawda. Oto przykład mojego lęku przed oceną, który konstuktywnie manifestuję, by móc odzyskać poczucie równowagi po potwarzy.
Taki jest mój lęk przed oceną tych, którzy za wszelką cenę odbierają wolność słowa, krytukując styl i spekulując. Spekulacje to wynik braku dyscypliny duchowej i odbieganie od tematu, na rzecz swojego interesu. Spekulacje doprowadzają do nieporozumień, nie są przejawem kompromisu nawet.
DZIĘKUJĘ:
Dodałbym jeszcze, że lęk przed wystąpieniem na forum, to piętno właśnie takich sytuacji, w których zastrasza się tych, którzy chcą rozmawiać.
EDYCJA:
I tak poprzestajemy na kłótniach, kraj nierządem stoi, a forumowicze się boją wypowiedzi. Czują się zniewoleni!- Tak mi przykro...
EDYCJA:
I nie jestem Żydem! Nie jestem aspołeczny, zaściankowy czy butny! Dlatego preferuję też grubiańskie, bezpośrednie zwroty, albowiem subtelna i wyważona forma wyrazu nie sprawdza się na ulicy bądź w matnii, a konieczne jest porozumienie. Nie zabiegają o nie Ci, którzy wraz z emocjami nie wyważają swoich absurdalnych zapędów. Kieruje nimi brak dyscypliny.
Realimi rządzi chuć i cześć oddawana demonstracji siły. Tendencyjny obraz bestii - powszechne obsobaczanie.
DZIĘKUJĘ:
Do mięsa polecam sztućce. Trochę dyscypliny pozwala docenić pozyskany pokarm. Z francuska to...
Ja mam wlasnie taki lek, moze nie tyle przed ocena, co przed tym co ludzie pomysla (niby to samo, ale jednak nie). np. lubie sobie nucic cos pod nosem, ale nie robie tego przy ludziach, bo boje sie, co sobie pomysla. czasem nie robie miejsc w niektorych miejscach, bo sobie mysle, co oni pomysla. boje sie,ze ludzie beda sie w duchu smiac gdy zobacza, ze nie mam w ogole kondychy. no i tak... ale chyba jednak ten lek przed tym co ludize pomysla troche maleje u mnie.
Dla mnie najgorsze jest pytanie "dlaczego jesteś taki zdenerwowany?". Tego się chyba najbardziej boję w sytuacjach społecznych.