PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Napady płaczu , nisko samoocena , strach przed ludźmi oraz destrukcja.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Od dwóch lat miewam okropne ataki płaczu , nie radzę sobie też z moim emocjami , zamiast się na czymś innym wyrzec duszę to w sobie a potem drapię się po nad garstkach oraz po żyłach by jakoś wyciszyć ten ból , użalam się nad sobą wtedy uważam że jestem do niczego że wszyscy ludzie mnie nienawidzą , czuje się tak bardzo samotna jakbym była tylko ja i czarne tło. Nie śpię po nocach często myślę o przyszłości która według moich myśli może być beznadziejna.Jestem totalnie załamana , wszyscy moi znajomi się odwrócili bo jestem biseksualna , rodzina mnie nienawidzi tak samo za to. Jedynie co mi pozostała to tylko mama - ale ona mnie w pełni nie rozumie że jest ze mną źle. Cały czas mi mówi weź się w garść albo przestań szukać problemów , nudzisz się nie masz co robić! Mam wrażenie że muszę opłakiwać swoje życie bo już nie pamiętam dni kiedy byłam na prawdę szczęśliwa , jeśli miałam być szczęśliwa to była tylko maska. Pisanie które kiedyś kochałam przestało mnie już kręcić i to samo z akrobatyką już nic mi się nie chce oprócz siedzenia na facebooku . Mam 21 lat a czuje się jak załamana kobieta po toksycznym małżeństwie , zaczęłam bać się ludzi , prawie nigdzie nie wychodzę bo nie mam siły dłużej uważać że wszystko jest ok , jestem z tym sama czuje się z tym najsamotniejsza na świecie. Chciałabym się z tego uwolnić ale chyba już nigdy z tego nie wyjdę. ::Stan - Niezadowolony - Smuci się:chyba jestem skazana na to :Stan - Niezadowolony - Płacze: 

_____________________________________________________

Mother looking at me
Tell me what do you see?
Yes, I've lost my mind

Daddy looking at me
Will I ever be free?
Have I crossed the line?
W pewnym stopniu rozumiem co czujesz i wiem, że na prawdę jest Ci ciężko..
Niemniej jednak, myślę że jeszcze nic straconego. Zapewne niejedna osoba z tutaj obecnych podniosła się z życiowego dołka, a jeśli jeszcze tego nie zrobiła to pewnie jest na dobrej drodze.
Wybacz że zapytam ale byłaś może z tym u specjalisty? I tak, wiem. Słowo psycholog, a w szczególności psychiatra może brzmieć strasznie, ale ci ludzie na prawdę potrafią pomóc.
Wybacz za tak krótką wypowiedź ale dali mi dzisiaj wycisk w pracy w związku z czym padam na ryjek..
Pozdrawiam! :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Jesli juz 2 lata masz takie ataku placzu to raczej nie jest dobrze. Z Twojego postu wynika, ze zostalas sama ze swoimi problemami, a przeciez masz mame. Odpowiada Ci ona w taki sposob, bo pewnie nie porozmawialas z nia calkiem szczerze. Strach przed przyszloscia mnie tez dotyczy,jedyne co ja widze to pustka. Wczoraj rozmawialem z jedna osoba na spotkaniu z forum i powiedziala mi ciekawa rzecz, ze gdyby wiedziala, ze treapia wplynie na nia w takim stopniu to zdecydowalaby sie na pojscie tam juz dawno temu a w tej chwili zaluje tych bezsensownie straconych lat na wegetacje. Ty, zreszta podobnie jak i ja bez pomocy raczej sie do konca nie podniesiemy. Jak dla mnie wizyta u psychiatry a w nastepnej kolejnosci jakas teraia to dobry pomysl ale Tylko wtedy jak sami bedziemy chcieli dac sobie pomoc. Mi sie troche tez polepszylo po tym jak zaczalem pracowac i trafilem tam do osob, ktore mnie akceptuja. Spotkania fobiczne tez w jakims stopniu pomagaja. Ale ja nie jestem zadnym psychologiem ani nikim, zebym tutaj cos doradzal, to tylko moje przymyslenia. Najlepiej niech wypowiedza sie osoby, ktore maja pojecie co robic dalej.
(10 Lip 2017, Pon 18:00)okil napisał(a): [ -> ]W pewnym stopniu rozumiem co czujesz i wiem, że na prawdę jest Ci ciężko..
Niemniej jednak, myślę że jeszcze nic straconego. Zapewne niejedna osoba z tutaj obecnych podniosła się z życiowego dołka, a jeśli jeszcze tego nie zrobiła to pewnie jest na dobrej drodze.
Wybacz że zapytam ale byłaś może z tym u specjalisty? I tak, wiem. Słowo psycholog, a w szczególności psychiatra może brzmieć strasznie, ale ci ludzie na prawdę potrafią pomóc.
Wybacz za tak krótką wypowiedź ale dali mi dzisiaj wycisk w pracy w związku z czym padam na ryjek..
Pozdrawiam! :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Moja mama uważa że użalam się nad sobą , że ja trafię do psychiatryka to będzie ze mną koniec , nafaszerują mnie lekami i będzie ze mnie roślinka. Uważa że robię z siebie kogoś kim nie jestem , mówi mi o czynnościach że pewnie dlatego że nic nie robię. Ale ja robię ale z od statkiem sił. :Stan - Niezadowolony - Obraża się: Nie wiem dlaczego nikt mnie nie rozumie że boję się spojrzeć sobie w oczy i nie wiem kim jest moja przyszłość. Tak ,  byłam psychologa ale on tylko zrobił ze mną wywiad a potem dał skierowanie do psychiatry a ta rozpoczęła ze mną wywiad a potem przepisała leki , jak się leki skończyły wydawało się że wszystko wróciło do normy ale potem ten zły duch znów mnie prześladował :Stan - Niezadowolony - Smuci się:


(10 Lip 2017, Pon 18:01)Pawel16 napisał(a): [ -> ]Jesli juz 2 lata masz takie ataku placzu to raczej nie jest dobrze. Z Twojego postu wynika, ze zostalas sama ze swoimi problemami, a przeciez masz mame. Odpowiada Ci ona w taki sposob, bo pewnie nie porozmawialas z nia calkiem szczerze. Strach przed przyszloscia mnie tez dotyczy,jedyne co ja widze to pustka.  Wczoraj rozmawialem z jedna osoba na spotkaniu z forum i powiedziala mi ciekawa rzecz, ze gdyby wiedziala, ze treapia wplynie na nia w takim stopniu to zdecydowalaby sie na pojscie tam juz dawno temu a w tej chwili zaluje tych bezsensownie straconych lat na wegetacje. Ty, zreszta podobnie jak i ja  bez pomocy raczej sie do konca nie podniesiemy. Jak dla mnie wizyta u psychiatry a w nastepnej kolejnosci jakas teraia to dobry pomysl ale Tylko wtedy jak sami bedziemy chcieli dac sobie pomoc. Mi sie troche tez polepszylo po tym jak zaczalem pracowac i trafilem tam do osob, ktore mnie akceptuja. Spotkania fobiczne tez w jakims stopniu pomagaja. Ale ja nie jestem zadnym psychologiem ani nikim, zebym tutaj cos doradzal, to tylko moje przymyslenia. Najlepiej niech wypowiedza sie osoby, ktore maja pojecie co robic dalej.
Z mamą rozmawiałam już parę razy szczerze , ale z każdym razem słyszę "przesadzasz" , "przestań się katować" ,"Nudzisz się , bo nie chodzisz do pracy" ja jej próbuje wytłumaczyć swoje objawy i lęki a ona uważa że nie powinnam sobie głowy zaprzątać bo nie mam czego.Boję się najbardziej że kiedyś będę nieszczęśliwa i że moja przyszłość będzie czarno-biała , będę niespełniona itp.Nikt mnie nie rozumie , nikt mnie nie rozumie że mam inne podglądy , że nie chce spełnić życia jak resztę mojego rodzeństwa . Chce żyć a nie tylko istnieć i być nieszczęśliwa. ::Stan - Niezadowolony - Smuci się: Przyczyną tego :Różne - Koopa: jest najprawdopodobniej moja przeszłość -,- mam na myśli szkoła , rodzeństwo , rodzice i Holandia -,-
Czyli już nie bierzesz leków? To trochę dziwne że psychiatra nie zalecił kontynuacji leczenia.
No i tak jak kolega Pawel16 napisał- ważna jest terapia. Ja osobiście ją sobie darowałem z racji ze nie miałbym na nią czasu (praca i inne jeżowe sprawy). Mimo to chciałbym z niej skorzystać, znam nawet osobę której taka terapia bardzo pomogła.
A z zamknięciem w psychiatryku nie jest tak łatwo, muszą być ku temu jakieś powody, przesłanki.
Najważniejsza jest chęć do zmiany z naszej strony, bez tego żadne leki czy terapie nie pomogą. Z mojej strony mogę Ci poradzić ponowne udanie się do psychiatry, może tym razem innego, jeśli Twoim zdaniem poprzedni nie wykazał się wystarczająco.
Co do Twojej mamy to jej podejście na pewno nie pomoże, a może nawet zaszkodzić co wiem po sobie. Może faktycznie porozmawiaj z nią o tym, postaraj się wytłumaczyć co jest nie tak.
(10 Lip 2017, Pon 18:35)okil napisał(a): [ -> ]Czyli już nie bierzesz leków? To trochę dziwne że psychiatra nie zalecił kontynuacji leczenia.
No i tak jak kolega Pawel16 napisał- ważna jest terapia. Ja osobiście ją sobie darowałem z racji ze nie miałbym na nią czasu (praca i inne jeżowe sprawy). Mimo to chciałbym z niej skorzystać, znam nawet osobę której taka terapia bardzo pomogła.
A z zamknięciem w psychiatryku nie jest tak łatwo, muszą być ku temu jakieś powody, przesłanki.
Najważniejsza jest chęć do zmiany z naszej strony, bez tego żadne leki czy terapie nie pomogą. Z mojej strony mogę Ci poradzić ponowne udanie się do psychiatry, może tym razem innego, jeśli Twoim zdaniem poprzedni nie wykazał się wystarczająco.
Co do Twojej mamy to jej podejście na pewno nie pomoże, a może nawet zaszkodzić co wiem po sobie. Może faktycznie porozmawiaj z nią o tym, postaraj się wytłumaczyć co jest nie tak.

Nie , nie biorę. Powiedziała że jak leki nie działają to tylko pozostaje mi jechać do szpitala psychiatrycznego do Młodzieży bo ona nic nie może z tym zrobić. Tylko niestety wszystko jest poza moją miejscowością :Stan - Niezadowolony - Obraża się:. Nie wiem ale dla mojej mamy liczy się najprawdopodobniej opinia innych ludzi-Czyli co ludzie powiedzą jest z starego rocznika więc dla niej depresja to pestka i nie problem. Staram się bardzo dużo razy z nią rozmawiać ale wszystko idzie na marne i to sama odpowiedź "Nie przesadzaj" itp. :Stan - Niezadowolony - Obraża się:
Myślę, że powinnaś wrócić do terapii- brania leków nie powinno się samemu przerywać, bez konsultacji z psychiatrą. Wiem po sobie, że to słabe rozwiązanie.
Może wybierz się do innego psychiatry? Nie zawsze od razu trafi się na lekarza, który faktycznie postara się pomóc. Podobnie z terapią - czasami trzeba pobłądzić zanim coś "kliknie".
Miałam (po części nadal mam) bardzo podobne problemy i również sobie z nimi nie radziłam.
Opiniami ludzi raczej nie warto się przejmować, tym bardziej, że nie ma się na czole napisane "korzystam z pomocy psychiatry i biorę psychotropy" - nikt nie musi o tym wiedzieć, a odpowiednio dobrane leki mogą naprawdę pomóc.
Bardzo współczuję przede wszystkim braku wsparcia, bo sama słyszałam niemal identyczne teksty (łącznie z "depresja nie istnieje i tylko se wmawiasz, bo nie chce ci się pracować" wypowiedziane przez mojego byłego już chłopaka) i wiem, jak bardzo pogłębiają poczucie winy i frustrację.
(10 Lip 2017, Pon 20:57)kartofel napisał(a): [ -> ]Może wybierz się do innego psychiatry? Nie zawsze od razu trafi się na lekarza, który faktycznie postara się pomóc. Podobnie z terapią - czasami trzeba pobłądzić zanim coś "kliknie".
Miałam (po części nadal mam) bardzo podobne problemy i również sobie z nimi nie radziłam.
Opiniami ludzi raczej nie warto się przejmować, tym bardziej, że nie ma się na czole napisane "korzystam z pomocy psychiatry i biorę psychotropy" - nikt nie musi o tym wiedzieć, a odpowiednio dobrane leki mogą naprawdę pomóc.
Bardzo współczuję przede wszystkim braku wsparcia, bo sama słyszałam niemal identyczne teksty (łącznie z "depresja nie istnieje i tylko se wmawiasz, bo nie chce ci się pracować" wypowiedziane przez mojego byłego już chłopaka) i wiem, jak bardzo pogłębiają poczucie winy i frustrację.

Może gdy będę mieć siły , wybiorę się do psychiatry bo teraz czuje się nie ok. Ja się nie przejmuje opinią ludzi tylko moja mama. Kiedyś któregoś razy jej spytałam czy się przejmuje co powiedzą inni ludzie a ona odpowiedziała tak i to mnie bardzo zaszokowało.Bo osoba która ma wysokie poczucie we własnej wartości nie interesują ją co powiedzą ludzie tylko wierzy w swoje miewanie. Ja nadal je słyszę i wczoraj usłyszałam "Nie wmawiaj sobie depresji , bo wiem że jej nie masz" ,"Dlaczego ty się nie wezmiesz w garść" ,"Co ty masz w tej głowie" a umalować to ci się chciało no nie? Wczoraj miałam problemy na jedzie (chodzę na kurs prawa jazdy) i niestety miałam kiepską orientację i koncetrację i nic mi się prawie nie udawało , przegapiałam znaki -,-. Do niektórych czynności się zmuszam bo muszę :Stan - Niezadowolony - Płacze: