PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Ile osób Was otaczających/którzy Was otaczali byli toksyczni, działali na Waszą niekorzyść?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Mieliście w swoim otoczeniu takich ludzi, którzy np. niby byli Waszymi znajomi/przyjaciółmi, a gdy czasami im coś odpie******* to (wiedząc lub nie wiedząc) wprowadzali Was w zły nastrój, np. śmiejąc się z Was/ Waszych problemów (które wiedzieli, że raczej są dla Was ważne) np. Waszego braku dziewczyny/rozgadania etc. 

Albo świadomie bądź nieświadomie nie pozwalali Wam się zmienić gdy np. staraliście się więcej gadać, być pewniejsi siebie, weselsi/z większym poczuciem humoru, podcinali Wam skrzydła mówiąc "jej od kiedy ty jesteś taki"/"skąd Ci się to wzięło przecież to w nie Twoim stylu"/ "w końcu mu się buzia rozwiązała (po tym alko/lub bez)" etc. itd.

I ogólnie chyba każdy z Nas potrafi powyższe tekst zinterpretować prawidłowo czy są to zwykłe dogryzania czy tylko przyjacielskie zaczepki dla śmiechu (i kto jest po Waszej stronie, a kto nie).
Ta, 2 lata się w obecnej szkole z takim męczę, śmiechy i docinki to na porządku dziennym.
miałam najpierw przyjaciółkę z pedałówy- okropna baba, babszytl po prostu, a potem od gimnazjum do liceum jedną szczególnie przyjaciółkę, a na studiach żem się ustrzegła przed jedną taką, na całe szczęście;
Pozbyłem się takich "ludzi" z mojego otoczenia.
Mam i mnie kolokwialnie w+:Ikony bluzgi kurka:, dlatego praktycznie się z nią nie widuję :Stan - Uśmiecha się:
Nawet całkiem niedawno pojawiło się w moim życiu kilka takich osób. Chociaż dość szybko zorientowałam się, że ich towarzystwo źle na mnie działa, to proces uwalniania się od nich nie był taki prosty. Mieliśmy kilkoro wspólnych znajomych i miejsca, w których mogliśmy się niechcący spotkać. Osobiście kontaktu z nimi już nie utrzymuję, ale zle wspomnienia i możliwość trafienia na siebie nawet przypadkiem to już inna sprawa:Stan - Niezadowolony - Zawiedziony:
Wg mnie problem jest tego typu, że ci ludzie w większości nie są świadomi, że takie mówienie wyrządza przykrość. Jeśli ktoś ma fobię to będzie bardziej skłonny do przekonania, że ktoś coś robi celowo, w złej intencji, a nie żeby np. jakoś zagadać, znaleźć kontakt.
(16 Sie 2017, Śro 21:02)Pietter napisał(a): [ -> ]Wg mnie problem jest tego typu, że ci ludzie w większości nie są świadomi, że takie mówienie wyrządza przykrość. Jeśli ktoś ma fobię to będzie bardziej skłonny do przekonania, że ktoś coś robi celowo, w złej intencji, a nie żeby np. jakoś zagadać, znaleźć kontakt.

Oni dobrze o tym wiedzą, nikt idiotą nie jest i widzi jak słowa wpływają na drugą osobę, poza tym śmianie się to nie pomoc, próba zagadania, znalezienia kontaktu.
Mi też się wydaje, ze znaczna część dorosłych ludzi wie, że źle robią, ale jednak z sobie znanych powodów postanawiają się tak zachowywać względem innych. Inna sprawa, że ja też zostałam nauczona, żeby ludziom dać szansę, poznać ich motywy lepiej i wszystko zrozumieć. A czasem to po prostu takie kontakty powinno się zakończyć jeszcze szybciej, niż się zaczęło.
Jeśli chodzi o przyjaciół czy nawet znajomych to ciężko mi uwierzyć, żeby ktoś celowo wprowadzał w zły nastrój, bo jeśli ktoś kogoś nie lubi to raczej nie utrzymuje z nim kontaktu, więc nie jest znajomym, przyjacielem itd. Każdy stara się postępować jak najlepiej, więc na pewno osoby, o których mowa w swoim mniemaniu czynią dobrze.

Też czasem słyszałem tego typu zdania pod moim adresem: "od kiedy taki jesteś", "nie w twoim stylu" itd., jednak ja je odbierałem właśnie pozytywnie, że ktoś dostrzega moją zmianę na lepsze. Są też takie zdania / pytania, których nikt nie lubi słuchać: "kiedy znajdziesz dziewczynę / chłopaka?", "masz dziewczynę / chłopaka?" (niby niewinne pytanie, ale może kogoś wprowadzić w smutny nastrój). Można się z tym pogodzić, po którymś tam razie nie robi to już wrażenia, a można też wytłumaczyć danej osobie, że tego typu rzeczy nikt nie lubi słuchać i żeby więcej już tego nie robiła w stosunku do Was, ale też i do innych.

Możemy też założyć, że ktoś niekoniecznie znajomy, tylko obca osoba, świadomie i dobrowolnie mówi coś, żeby nam poszło w pięty i żebyśmy mieli stracony dzień. Nie zawsze da się uniknąć takich sytuacji i jednak warto by było znaleźć sposób / obronę na tego typu zdarzenia, więc trzeba się jakoś uodpornić na przykre słowa wypowiedziane od innych osób, oraz umieć też zaatakować taką osobę. Oczywiście nie jest to łatwe, szczególnie dla nas, ale w dłuższej perspektywie na pewno bardziej korzystne niż unikanie. Chyba, że znacie jakieś inne sposoby na radzenie sobie z wrogo nastawionymi do Was ludźmi?
(18 Sie 2017, Pią 11:19)Pietter napisał(a): [ -> ]Jeśli chodzi o przyjaciół czy nawet znajomych to ciężko mi uwierzyć, żeby ktoś celowo wprowadzał w zły nastrój, bo jeśli ktoś kogoś nie lubi to raczej nie utrzymuje z nim kontaktu, więc nie jest znajomym, przyjacielem itd. Każdy stara się postępować jak najlepiej, więc na pewno osoby, o których mowa w swoim mniemaniu czynią dobrze.

Też czasem słyszałem tego typu zdania pod moim adresem: "od kiedy taki jesteś", "nie w twoim stylu" itd., jednak ja je odbierałem właśnie pozytywnie, że ktoś dostrzega moją zmianę na lepsze. Są też takie zdania / pytania, których nikt nie lubi słuchać: "kiedy znajdziesz dziewczynę / chłopaka?", "masz dziewczynę / chłopaka?" (niby niewinne pytanie, ale może kogoś wprowadzić w smutny nastrój). Można się z tym pogodzić, po którymś tam razie nie robi to już wrażenia, a można też wytłumaczyć danej osobie, że tego typu rzeczy nikt nie lubi słuchać i żeby więcej już tego nie robiła w stosunku do Was, ale też i do innych.

Możemy też założyć, że ktoś niekoniecznie znajomy, tylko obca osoba, świadomie i dobrowolnie mówi coś, żeby nam poszło w pięty i żebyśmy mieli stracony dzień. Nie zawsze da się uniknąć takich sytuacji i jednak warto by było znaleźć sposób / obronę na tego typu zdarzenia, więc trzeba się jakoś uodpornić na przykre słowa wypowiedziane od innych osób, oraz umieć też zaatakować taką osobę. Oczywiście nie jest to łatwe, szczególnie dla nas, ale w dłuższej perspektywie na pewno bardziej korzystne niż unikanie. Chyba, że znacie jakieś inne sposoby na radzenie sobie z wrogo nastawionymi do Was ludźmi?

:Różne - Koopa: prawda, takie osoby w ten sposób reperują swoje ego i podbijają swoją pewność siebie i swój szacunek w towarzystwie danych osób, o pocisnę mu, oni nie reagują i widzą to, że mu cisnę, więc podświadomie wiedzą komu okazywać szacunek. 

A co do Twojego "od kiedy taki jesteś" to nie są słowa, które ja zacytowałem i ja takich nie słyszałem, ale taki zwrot jeszcze może brzmieć przyjacielsko. Ale "dlaczego tak mało mówisz", "patrzcie jaka niemowa/ciamajda etc." to już nie bardzo ..
To już zależy od towarzystwa. Jeśli inne osoby nie reagują to znaczy, że też nie mają dobrego mniemania o nas.

Te wypowiedzi, które przytoczyłeś w pierwszym poście:
"jej od kiedy ty jesteś taki"/"skąd Ci się to wzięło przecież to w nie Twoim stylu"/ "w końcu mu się buzia rozwiązała (po tym alko/lub bez)" etc. itd.
nie są wcale takie tragiczne i też podobne słyszałem. Zależy od tonu wypowiedzi.
(18 Sie 2017, Pią 18:47)Pietter napisał(a): [ -> ]To już zależy od towarzystwa. Jeśli inne osoby nie reagują to znaczy, że też nie mają dobrego mniemania o nas.

Te wypowiedzi, które przytoczyłeś w pierwszym poście:
"jej od kiedy ty jesteś taki"/"skąd Ci się to wzięło przecież to w nie Twoim stylu"/ "w końcu mu się buzia rozwiązała (po tym alko/lub bez)" etc. itd.
nie są wcale takie tragiczne i też podobne słyszałem. Zależy od tonu wypowiedzi.

"jej od kiedy jesteś taki"/"skąd Ci się to wzięlo" to nie moje przytoczone wypowiedzi

jedynie ostatnia + "dlaczego tak mało mówisz, powiedz coś w końcu!" + "jejku niemowa" + "żyj, a nie siedzisz i nic nie mówisz" to nie przyjacielskie stwierdzenia i nie mają spowodować żebym zaczął więcej mówić ... tyle w temacie
EasyPeasy napisał(a):"jej od kiedy jesteś taki"/"skąd Ci się to wzięlo" to nie moje przytoczone wypowiedzi

Jak to nie Twoje?

EasyPeasy napisał(a):Albo świadomie bądź nieświadomie nie pozwalali Wam się zmienić gdy np. staraliście się więcej gadać, być pewniejsi siebie, weselsi/z większym poczuciem humoru, podcinali Wam skrzydła mówiąc "jej od kiedy ty jesteś taki"/"skąd Ci się to wzięło przecież to w nie Twoim stylu"/ "w końcu mu się buzia rozwiązała (po tym alko/lub bez)" etc. itd.
(19 Sie 2017, Sob 21:38)Pietter napisał(a): [ -> ]
EasyPeasy napisał(a):"jej od kiedy jesteś taki"/"skąd Ci się to wzięlo" to nie moje przytoczone wypowiedzi

Jak to nie Twoje?

EasyPeasy napisał(a):Albo świadomie bądź nieświadomie nie pozwalali Wam się zmienić gdy np. staraliście się więcej gadać, być pewniejsi siebie, weselsi/z większym poczuciem humoru, podcinali Wam skrzydła mówiąc "jej od kiedy ty jesteś taki"/"skąd Ci się to wzięło przecież to w nie Twoim stylu"/ "w końcu mu się buzia rozwiązała (po tym alko/lub bez)" etc. itd.

No i co z tego nigdy takich zwrotów nie słyszałem, tylko te, które napisałem.
Mnie w zły nastrój wprowadza babka i ojciec...
Takich sytuacji jakie wymieniłeś zbyt wiele sobie nie przypominam. Coś podobnego miało miejsce, ale właśnie nie mogę sobie przypomnieć szczegółów. Wydaje mi się, że twoi znajomi po prostu myślą, że są śmieszni. Nie wydaje mi się, żeby te komentarze miały celowo Cię obrażać. Możliwe, że nie wiedzą po prostu kiedy się ugryźć w język i tak mówią wprost to, co myślą.

Co do tytułowego pytania to u mnie przede wszystkim jest to rodzina. Pomijając dokuczanie w szkole, od którego zaczęły się moje problemy z fobią i depresją, to właśnie w domu nasłuchałam się najwięcej takich mądrości. Jestem w stanie zrozumieć podejście np. mojej babci - jest już starszą osobą, wychowała się w innych czasach i dla niej jakiekolwiek choroby psychiczne, pójście do psychologa oznaczało jedno - wariat. Bo to, że mój wujek po pijaku żartował sobie z mojego wyglądu to nic złego, ale to że się rozpłakałam i zamknęłam w łazience to według mojej babci oznaka, że jestem zbyt wrażliwa i że "nic nie można jej powiedzieć". Do tego teksty typu "co ty taka dzika jesteś", "nie jedz tyle ciastek bo ci d*pa urośnie" naprawdę nie były przyjemne.
Do tego facet mojej mamy, który myśli, że choroby psychiczne to wymysł ludzi, którym się nudzi i którzy za dużo przebywają w internecie. Masz depresję? Z nudów to wymyśliłeś, wziąłbyś się za jakąś pracę to zaraz by ci przeszło. Jak nie chodziłam do pracy bo się bałam (nie wiem czy mama mu mówiła, że nie pracuję przez fobię), to gadał, że jestem leniwa. Najgorsze jest to, że mieszkam z nim i on zawsze do późna siedzi i gada sam do siebie. I o czym gada? Oczywiście narzeka na wszystkich wokoło, najczęściej na młodzież = na mnie. Mówi ogólnikowo, choć wiem, że odnosi się to też do mnie. Okropne jest próbowanie usnąć słysząc takie nieprawdziwości na swój temat i wiedząc, że co bym nie mówiła to on po prostu tego nie zrozumie. Najlepsze jest to, że on sam ma chorobę psychiczną i to nie jedną (nawet chyba o tym nie wie) a dalej tak zaparcie wierzy, że choroby psychiczne to wymysł ludzi, którzy mają za dobrze w życiu.
Niektórzy ludzie po prostu nie potrafią wczuć się w to, co przeżywa druga osoba. Chyba nawet nie próbują tego zrozumieć; nie wiedzą jak mogą nas ranić swoimi słowami. W moim przypadku jedyne wyjście to uwolnienie się od tych osób, zerwanie kontaktu.
Takich ludzi było wielu i jest ich nadal sporo.Większość była neutralna albo działała negatywnie,tych pozytywnych osób jestem w stanie policzyć na palcach jednej dłoni.Ale nawet oni nie są w 100% w porządku.
Mnie także otacza toksyczne społeczeństwo - ale także ludzie z mojej klasy.Stworzyli sobie grupę wybranych i myślą że są lepsi.Wszyscy mają się śmiać kiedy oni chcą,wszyscy mają mówić tak jak oni mówią tak a nie jak oni mówią nie.
Ja nie mam zamiaru się podporządkować.Dosyć już w życiu się podporządkowałem,zawsze wychodziłem z tym na szaro.I wychodzę nadal.Kompleksu niższości nie da się tak łatwo pozbyć...
Ale we mnie nadal jest to wewnętrzne głośnie NIE dla tego co moje wewnętrzne ''ja'' odrzuca.To ważne.
Ale jednocześnie wtedy uświadamiam sobie jak inny jestem od nich...Jak daleko mi do ''normalności''...
Wiem że nie powinno zaczynać zdań od tych samych słów - ale wybaczcie - nie jestem całkiem trzeźwy...
Mój ojciec. Ten który pomógł mi wyhodować piękną, bujną, dojrzałą fobię. Owocki zbieram aż do dzisiaj. Z wszystkich dzieci to mnie sobie upatrzył do dogadywania, wyśmiewania i ogólnego wyładowywania życiowych frustracji. Najpierw odbijał to tylko na matce, później wyczuł, że ma w domu jeszcze słabszego przeciwnika. Swoimi tekstami i mądrościami niszczył mnie w okresie dojrzewania. Powrót ze szkoły gdzie było się ofiarą, do domu gdzie było się traktowaną nie lepiej, był koszmarem. Nasze kontakty, bo niestety mieszkamy nadal razem, ograniczają się na chwilę obecną do powiedzenia dzień dobry. Jakakolwiek inna rozmowa to płytkie zdania, prześlizgnięcie się bez żadnych odczuć, emocji po temacie - kilka słów, a są dni kiedy w ogóle do siebie nie mówimy. Tak to będzie trwało aż umrze, pierwszy on albo ja, patrząc na jego zdrowie to opcja mojego szybszego opuszczenia tego padołu jest nawet bardziej realna, bo miewam różne plany z tym związane. Człowiek który narzeka na wszystko, człowiek który wszystko widzi w złych barwach,  człowiek który choćby nie wiem jak dzień był miły, potrafi jednym głupim zdaniem zniszczyć cały. Osoba uważająca się za człowieka bez wad, nieomylnego. Jego obraz po za rodziną, to czysty kryształ.
(15 Paź 2017, Nie 20:50)Dziwna napisał(a): [ -> ]Mój ojciec. Ten który pomógł mi wyhodować piękną, bujną, dojrzałą fobię. Owocki zbieram aż do dzisiaj. Z wszystkich dzieci to mnie sobie upatrzył do dogadywania, wyśmiewania i ogólnego wyładowywania życiowych frustracji. Najpierw odbijał to tylko na matce, później wyczuł, że ma w domu jeszcze słabszego przeciwnika. Swoimi tekstami i mądrościami niszczył mnie w okresie dojrzewania. Powrót ze szkoły gdzie było się ofiarą, do domu gdzie było się traktowaną nie lepiej, był koszmarem. Nasze kontakty, bo niestety mieszkamy nadal razem, ograniczają się na chwilę obecną do powiedzenia dzień dobry. Jakakolwiek inna rozmowa to płytkie zdania, prześlizgnięcie się bez żadnych odczuć, emocji po temacie - kilka słów, a są dni kiedy w ogóle do siebie nie mówimy. Tak to będzie trwało aż umrze, pierwszy on albo ja, patrząc na jego zdrowie to opcja mojego szybszego opuszczenia tego padołu jest nawet bardziej realna, bo miewam różne plany z tym związane. Człowiek który narzeka na wszystko, człowiek który wszystko widzi w złych barwach,  człowiek który choćby nie wiem jak dzień był miły, potrafi jednym głupim zdaniem zniszczyć cały. Osoba uważająca się za człowieka bez wad, nieomylnego. Jego obraz po za rodziną, to czysty kryształ.

Czytając to czuję się trochę jakbym czytał o swoim ojcu. Mieszkamy ze sobą na co dzień, ale właściwie ze sobą nie rozmawiamy. Rozmowa ogranicza do wydawania przez niego poleceń np. „Choć pomóż mi w …”, zrób to i tamto itp. Mój ojciec też uważa się za wszechwiedzącego. Zachowuje się czasami na zasadzie nie znam się, ale się wypowiem. Przez niego całe dzieciństwo przesiedziałem w domu. Żal mu było dać pieniędzy żebym mógł jechać gdzieś na kolonię, zobaczyć trochę świata. Czepia się że nigdzie nie mogę trafić, ale jak byłem dzieckiem wolał abym całe życie siedział w domu i dzięki niemu do dziś w nim siedzę. Mówi że zginę w życiu, ale całe życie robił tak abym w tym życiu zginął. Nigdy nie ukształtował mnie tak abym był dziś bardziej samodzielny.   
Wydaje mi się, że typowi fobicy mają 'talent' do przyciągania toksycznych śmierdzieli. Zbyt łatwo dają się rozbroić ochłapami pseudodobroci, brakuje im społecznych skili, asertywności, nie wiedzą w którym momencie powinni się odciąć od mentalnych pasożytów, ludzkiego robactwa ... a nawet jeśli już czują że powinni to nie bardzo wiedzą jak to zrobić. Empatia jest bardzo pożądaną cechą, ale z drugiej strony to furtka dla wszelkiego rodzaju tanich exploitów, podsuwanych nam przez ścierwa, o psychopatycznych skłonnościach.
Większość rówieśników w czasach szkolnych działało na moją niekorzyść oraz ojciec.
Zdecydowana wiekszosc z tych, ktorzy byli i sa mi najblizsi