PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Czy dla mnie jest ratunek? Chodzi o zaawansowaną Fobie ;[
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Nie mówie o takiej fobii społecznej,gdzie jedynie
czego się boimy to wystąpień publicznych, i poznawania
nowych ludzi ale, gdy już ich poznamy to nam wszystko przechodzi i jetsesmy ''normalni'' ...

Mam 22 lata,boje sie ludzi,  Mogę iść do sklepu zrobić zakupy, ale jeśli za mną jest
jakaś kolejka [zwłaszcza faceci] to czuje na sobie ich wzrok i mnie zwyczajnie parliżuje,

 Tak samo miałam jak sąsiadka z która raczej nie gadam stała obok mnie to też sie stresowałam,... [Obrazek: embarrassed.gif]
udawałam,że jej nie widzę by nie mówić ''dzien dobry''
Jak wiem,że wyglądam dobrze to nie mam problemu by pochodzić po rynku gdzie jest dużo ludzi
 [czasem podświadomie sprawdzam reakcje facetow,zeby sprawdzic, czy im sie podobam,czy się patrzą]
Z kolei jak widzę ze jakiś się patrzy to mam taki wyraz ''bez kija nie podchodź''
ogolnie rzucam wzrokiem,i patrze w drugą stronę,można powiedzieć,że każda interakcja z ludźmi
 mnie stresuje[w niektórych sytuacjach jest to paniczny lęk w innych umiarkowany]  jak 
''zyje obok ludzi'' to w miare ok, mogę wejść do sklepu i zapytać sprzedawce ''po ile bluzka?''
a potem dziękuje do widzenia.,bez zbędnego pitu pitu i zaglebiania się w temat..mam nadzieję,że rozumiecie
Gorzej jak mi przyjdzie ''zyc z ludźmi'' ....Ostatnio kupowałam koszulkę i tam był sprzedawca


mialam wrażenie,że mnie mierzy wzrokiem z góry na dół,i chciał ze mną żartować a ja taka speszona
szybko kupiłam tą koszulkę nawet bez przymiarki i poszłam stamtąd..
A potem jak mijałam to stoisko z ubraniami to przechodziłam szybko,żeby tylko mnie ten koleś nie widział ...

Faceta nigdy nie miałam,zwyczajnie wstydze sie ludzi a już zwlaszcza facetów
 nie umiem  przy nich być swobodna...zawsze wydaje mi sie,że oni są z innej planety...
Miałam tam kilka epizodów  z facetami ale wszystkie były po alkoholu [wtedy zyskuje wiecej odwagi] wiem ze to nie tędy droga.. [Obrazek: sad.gif]

Ale całkiem na trzeźwo boję sie wszystkiego.,nawet do pracy boje się iść,
z dwóch mnie wywalili z piierwszej po kilku dniach
szefowa stwierdziła,że szuka kogoś otwartego a mnie zwyzywała od psychicznych i kazała sie leczyc
 bo we wszystkim się myliłam o błahe rzeczy pytałam,i ciągle robiłm coś źle az w końcu , zwyczajnie mnie z niej wy...waliła,delikatnie mówiac, ...

Z drugiej sama odeszłam bo nie dawałam rady psychicznie,czułam sie jak opetana,ciagle
miałam taką gulę w gardle do nikogo sie nie odzywałam..
Czułam,że tak dziwnie patrzą,i mnie obgaadują..a ja zwyczajnie byłam pospinana i
zalękniona tak,że się tego opisać nie da  [Obrazek: sad.gif] [Obrazek: sad.gif]
 Miałam  wszystkie emocje wyrysowane na twarzy,wyglądałam jakbym chciała kogos
 zabic,nawet bali sie mi coś powiedzieć bo wyglądałam jakbym chciała komuś 'przyje..ć ,za przeproszeniem,
a w srodku skruszona nie pewna delikatna dziewczynka,ktoś już mi powiedział,że wyglądam
na taką z mocnym charakterem i pewna siebie,ale pozory mylą...  ...

Kontakt z ludźmi wprawiał mnie w paraliz a to zadna cieżka praca [pomoc na kuchni,wydawanie posiłków] ,
ale czasem jak goście o coś pytali itp to nie byłam w stanie udzielić żadnej informacji ...dramat...

Ciągle chodzę taka przygnębiona,uszło ze mnie powietrze,moze od tego siedzenia w domu? i z braku zajęć mi się przewróciło?
choć przyznaje jak raz z kuzynkami wybrałam się w góry to byłam nawet wesoła,i uśmieechnieta
a w środku czuje się taka martwa,czasem się to nasila a czasem jest w miarę normalnie...taka obojętnosć...

Jestem typowym dzikusem społecznym,nie mam żadnych zainteresowań,nic nie sprawia mi specjalnej satysfakcji ,
zamiast poczytac ksiazke wole noł lajfic na necie,i robić jedno i to samo...
Strasznie mu źle z tym..Bo chciałabym poznać jakiegoś choćby kolege przy ktorym czułabym
 sie sswobodnie,wyjść z nim gdzieś,nie bać sie rozmawiać z ludźmi być bardziej kontaktowa i przebojowa....

Straciłam nadzieję,ciągle tkwię w takiej stagnacji ,wydaje mi się,że jestem jednym
z nielicznych przypadków którym nie da sie pomóc
już nie wsponę ,że w szkolę mnie wyśmiewano,szydzono,w domu alkohol,a potem
 ojciec z bratem mnie krytykowali itd i tak sie nasiliło....
chodzę na terapię narazie nie widzę poprawy,zmieniałam leki juz kilka razy,ale przy
żadnych nie czułam poprawy aż w końcu zdecydowałam,że przestane je brać...
Zupełnie nie wiem jak żyć??? jak mam żyć?  [Obrazek: sad.gif] bo już zupełnie straciłam nadzieję,na lepsze jutro...

Dziękuje,że komuś chce się to przeczytać i udzielić jakichś rad, cokolwiek...
Czy z tego da się wyjść? by normalnie funkcjonować? ;[

Pozdrawiam
Ile czasu chodzisz na tą terapię? Na to nie ma żadnych czarodziejskich sposobów, tylko odpowiednia terapia. Wychodzenie z ludźmi też jest ważne, sama mówisz że się dobrze bawiłaś z kuzynkami. Chodzi o to żeby znaleźć towarzystwo przy którym będziesz się mogła rozkręcić zanim cię skreślą za bycie dziwną. Po sobie wiem jak się dziczeje od braku kontaktu z innymi, jak miałem jeszcze kumpli to gdzieśtam się wyszło i było w miarę ok. Tobie o tyle jest łatwiej że jesteś dziewczyną i możesz liczyć na łagodniejsze traktowanie i wyrozumiałość. Może się zainteresuj działem towarzyskim na forum, często się odbywają spotkania fobików w różnych miastach.
Hej Niewiadoma :Stan - Uśmiecha się:

Dla każdego fobika jest ratunek. Fobia to zaburzenie, które można "wyleczyć", a na pewno bardzo złagodzić jej objawy. Kiedyś moja fobia była silniejsza i też nadzieja na wyjście z tego była niewielka. Teraz, mimo że nadal ją mam to zmalała już dość mocno, jak na złosć pojawiło się inne zaburzenie, no ale cóż, trzeba żyć dalej i coś z tym robić (u mnie też z tym ciężko :Stan - Uśmiecha się:).

Wydaje mi się, że powinnaś jednak wrócić do brania leków. W końcu jakieś mogą zadziałać. Był/Jest tu na forum fobik, który pisał o tym, że długo musiał dobierać leki zanim mu pomogły i zachęcał, żeby nie rezygnować z dobierania leków, tylko dlatego, że jakieś nie działają. A jakiego typu leki brałaś?
A gdybyś znalazła takie, które by chociaż przez jakiś czas działały to byś poznała trochę normalnego życia i dużo mogłoby się przez to zmienić.

W Twoim przypadku będzie też chyba dobre takie podejście, zeby nie zmuszać się na siłe do bardzo trudnych rzeczy. Jeśli jakakolwiek praca wywołuje u Ciebie tak duży lęk, to może najpierw pogodzić się z tym, że trochę czasu potrzeba do poprawy swojego stanu i powoli coś robić, zeby z tego wychodzić. Nie tylko wrócić to próby odpowiedniego doboru leków. Co to moze być? To nie wiem. Na pewno wzięcie sie za coś nie jest proste na ten moment, ale obiektywnie - to nic trudnego. Zacząć od malutkich kroków i iść naprzód. Nie wiem, dokładnie co, wbrew pozorom dużo jest różnych ścieżek.

A jest coś takiego co lubisz robić? Czy całe dnie spędzasz w domu przy komputerze robiąc monotonne i niezbyt interesujace rzeczy? Jeśli tak, to to już jest coś co można troszeczkę zmienić, poświęcić chociaż małą część tego czasu na coś innego.
Brałam różne leki, ostatnio brałam dość drogie dulsevie, 70zl za opakowanie,plus jeszcze tritico [brałam na noc] i jedynie ten tritico pomagał w zaśnieciu i hydroxyzzinum ale po tym czułam sie taka zmulona,brałam też sedam,paxtin,....obecnie mam rente rodzinną, ''nie stać'' mnie na tak drogie leki bo jeszcze chodze na ta terapie,może sróbuje iść do psychiatry na nfz...Choc czy leki są ptrzbne ??? czy da sie wyjść bez leków? a co jak ''jakimś cudem'' bede sie czuc dobrze zazywajac leki,bede sie czuc dobrz a jak je odstawie to wszystko wróci do normy? Mieeszkam na wsi..Nie ma tu gdzie iść,totlalne zadupie,nie mam znajomych,do pracy boje sie iść...
Potrzebna jest praca nad sobą. Leki to jedynie dodatek, która ma pomóc Ci w realizacji tej pracy.
Tak, praca nad sobą to podstawa, bez tego nie ma co liczyć na stałą poprawę. Leki teoretycznie nie są potrzebne, ale jak się dobrze trafi, to mogą bardzo pomóc. Jeśli jest u Ciebie krucho z kasą to psychiatra na nfz to bardzo dobry pomysł, najlepiej gdybyś poprosiła o przepisanie jakichś tanich refundowanych leków. Ja brałem 4 różne leki i miesięczna kuracja każdym z nich nie była droższa niż 3 dychy z refundacją.

A za terapie płacisz? Jak często masz sesje?
W żadnym wypadku nie uważam się za osobę, która może komukolwiek doradzać w kwestii "jak żyć", ale mogę wypowiedzieć się o lekach, które  u mnie (podkreślam) pomogły - wenlafaksyna + propranolol + mianseryna na sen (uwaga na dziwaczne, hiperrealistyczne sny). Wszystkie były refundowane i przepisane przez psychiatrę pracującego w ramach NFZ.
@L1sek

za terapię płace 100zł , plus dojazd
mam sesje raz w tygodniu..
W sumie to nie wiem czemu zapytałem, bo w tym zakresie nic Ci nie poradzę. Ja bym kontynuował i zastanowił sie po kilku miesiącach od jej rozpoczęcia czy daje efekty, ale to tylko ja, nawet nie znam jakoś bardzo Twojego przypadku.
Hmm czyli chcesz poznać kolegę, chłopaka ale jednocześnie jak zwraca na ciebie uwagę to twoja mina sugeruje że wcale nie chcesz mieć z nimi jakikolwiek kontakt. Tu widzę pierwszy problem. Jednocześnie chcesz być atrakcyjna dla mężczyzn a z drugiej strony twoje zachowanie temu przeczy. Powinnaś się cieszyć że jesteś atrakcyjna, że komuś się podobasz. Musisz popracować trochę nad mimiką twarzy, uśmiechaj się nawet jeśli to jest fałszywy uśmiech, czasem trzeba robić dobrą minę do złej gry. Nie możesz reagować tak jak ktoś się na ciebie popatrzy, no chyba że próbowałby ciebie macać, to co innego.
Czyli nie tylko ja nie widzę poprawy po lekach i terapii :Stan - Uśmiecha się:
Ja też mam wiele podobnych problemów, głownie to, jak czuję się między ludźmi, poczucie bycia obserwowanym, ocenianym itp.
Jak na razie poprawy brak, o ile nie zmienia się to na gorsze...

A byłaś może na terapii grupowej? To mogłoby być pomocne, chociaż mi to również nie pomogło, właściwie jedynie odeszłam stamtąd skrzywdzona...

I czy zdajesz sobie sprawę świadomie, że ludzie wcale cię nie oceniają i nie mają wobec ciebie złych zamiarów? Wiem, że świadomość nie załatwia sprawy lęku, ale to chyba podstawa. Ja cały czas próbuję się do tego przekonać.

Mam nadzieję, że przez moją odpowiedź nie poczujesz się bardziej przygnębiona, ale chociaż w jakimś stopniu zrozumiana...?