PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Parentyfikacja - dorosłe dzieci
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Ostatnio napatoczyłam się na pojęcie parentyfikacji. Opisuje ono zjawisko odwrócenia ról w rodzinie, czyli co się dzieje, kiedy rodzic z jakiegoś powodu "niedomaga", psychicznie lub fizycznie, i z braku innych osób zwraca się ze swoim cierpieniem do dziecka. Dziecko staje się wtedy jakby rodzicem dla swojego rodzica, przejmuje na siebie jego problemy, żyje jego życiem, dzieli z nim emocje. Rodzic nie jest świadomy obciążenia, jakie w ten sposób nakłada na swoje dziecko. 

Nie chcę się rozpisywać, jeśli ktoś się z tym identyfikuje albo jest zainteresowany to polecam posłuchać rozmowy z autorką książki na ten temat: https://www.polskieradio.pl/9/396/Artyku...c-rodzicem (po lewej stronie jest plik audio do kliknięcia). 

Ciekawie i wyczerpująco opowiada o przyczynach, mechanizmach takich relacji i ich konsekwencjach dla tzw. dorosłych dzieci. Można się dużo dowiedzieć.

Jeśli ktoś chce się podzielić swoimi przemyśleniami/doświadczeniami to zapraszam do dyskusji :Stan - Uśmiecha się:
Dzieci alkoholików tak mają... Muszą dorosnąć już za dzieciaka...
(20 Sty 2018, Sob 23:40)Diux napisał(a): [ -> ]Dzieci alkoholików tak mają... Muszą dorosnąć już za dzieciaka...

No tak, ten syndrom się nawet nazywa dorosłe dzieci alkoholików. Tutaj ta babka opowiada generalnie o tych dorosłych dzieciach, nie ograniczając tego do alkoholizmu w rodzinie, ale podając też sytuacje, gdzie rodzic jest np. chory psychicznie.

Szary

Parę razy już na tym forum przewinął się ten wątek. Ogólnie to czytając to forum, coraz bardziej jestem przekonany, by nie zakładać rodziny. Za dużo błędów rodzicielskich można popełnić, nawet nieświadomie. Trudno jest być dobrym rodzicem. Mam wrażenie, że może czasami też niestety trochę zbytnio demonizujemy rodziców. Wiadomo, że każdy człowiek popełnia błędy. Nie mówię tu o skrajnych przypadkach typu przemoc w rodzinie. Nadopiekuńczość czy dystans, puszczanie samopas czy kurczowe trzymanie na uwięzi. Trudno zachować balans i znaleźć ten złoty środek. Możemy uczyć się na błędach naszych rodzicieli, ale kto wie, czy nie popełnimy innych? Ot taka refleksja łóżkowa.
(21 Sty 2018, Nie 0:26)Szary napisał(a): [ -> ]Parę razy już na tym forum przewinął się ten wątek.
A to sorki, wpisałam w szukajke parentyfikacja i nie było wyników. A myślę, że ważne żeby poznać to określenie skoro już powstało, potem można szukać materiałów z nim związanych jeśli ktoś by uznał, że ten problem go faktycznie dotyczy.

Co do demonizowania rodziców - masz trochę racji, chociaż ja na to nie patrzę jak na demonizowanie czy szukanie winnego, raczej szukanie przyczyny i poznawanie okoliczności jakichś tam naszych zachowań, bo to dużo daje wiedzieć, czemu jesteśmy tacy a nie inni itd.

Szary

Nie, nie o to chodzi, że był taki wątek. Raxzej w dygresjach. Poza tym chyba nikt tego tak nie nazywał. :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
(21 Sty 2018, Nie 0:26)Szary napisał(a): [ -> ]Parę razy już na tym forum przewinął się ten wątek. Ogólnie to czytając to forum, coraz bardziej jestem przekonany, by nie zakładać rodziny. Za dużo błędów rodzicielskich można popełnić, nawet nieświadomie. Trudno jest być dobrym rodzicem. Mam wrażenie, że może czasami też niestety trochę zbytnio demonizujemy rodziców. Wiadomo, że każdy człowiek popełnia błędy. Nie mówię tu o skrajnych przypadkach typu przemoc w rodzinie. Nadopiekuńczość czy dystans, puszczanie samopas czy kurczowe trzymanie na uwięzi. Trudno zachować balans i znaleźć ten złoty środek. Możemy uczyć się na błędach naszych rodzicieli, ale kto wie, czy nie popełnimy innych? Ot taka refleksja łóżkowa.
E tam takie :Ikony bluzgi pierd: każdy rodzic popełnia błędy, tyle że nie każdy to do siebie dopuszcza i chce je korygować. 


Tak tu tyle osób płacze, że by było strasznymi rodzicami, ja czytając wasze posty mam raczej wrażenie, że większość osób z tego forum by była dobrymi rodzicami, którzy potrafią wysłuchać i zrozumieć swoje dziecko i zauważaliby swoje błędy/próbowali je korygować........... Jednak po paru postach na forum ciężko powiedzieć czy by tak naprawdę było :Stan - Uśmiecha się - Wystawia język 2:
"Opisuje ono zjawisko odwrócenia ról w rodzinie, czyli co się dzieje, kiedy rodzic z jakiegoś powodu "niedomaga", psychicznie lub fizycznie, i z braku innych osób zwraca się ze swoim cierpieniem do dziecka"

Jestem takim dzieckiem i nie było u mnie alkoholu.
Dlatego jestem zdania że choćby w życiu się wam walił czy paliło życie, komornik wam siedział na dup*e, nie uleczalna choroba itd. Nie obciążaj nie swojego dziecka psychiczne. Im dziecko mniej wie tym lepiej spi. Lepiej sie pożalić problemami w necie, babie że spożywczaka, randomowi na ulicu, tylko nie swojemu dziecku!
(20 Sty 2018, Sob 23:42)mardybum napisał(a): [ -> ]
(20 Sty 2018, Sob 23:40)Diux napisał(a): [ -> ]Dzieci alkoholików tak mają... Muszą dorosnąć już za dzieciaka...

No tak, ten syndrom się nawet nazywa dorosłe dzieci alkoholików. Tutaj ta babka opowiada generalnie o tych dorosłych dzieciach, nie ograniczając tego do alkoholizmu w rodzinie, ale podając też sytuacje, gdzie rodzic jest np. chory psychicznie.
To też ma nazwę DDD Dorosłe Dzieci Dysfunkcji/dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych i ten syndrom dotyczy ludzi wychowywanych w rodzinach, w których panowały jakiekolwiek znacznie wpływające na dziecko dysfunkcje.
Czy ktoś z Was ma jakieś doświadczenie w pocieszaniu bliskich bez wpadania samemu w depresje?:')
Przez pocieszanie mam na myśli odpieranie zdań w stylu "moje życie to porażka", "nie mam już siły tego ciągnąć" itd. w reakcji na jakąś życiową trudność, ale nie tragedię.
Jak nie odwracać się plecami, ale też nie przejść samemu takim nastrojem, kiedy chodzi o najbliższą rodzinę?
Moim zdaniem najlepiej jest po prostu wysłuchać taką osobę i potraktować ją poważnie, może podrzucić jakieś rozwiązanie problemu, jeśli takie akurat przychodzi do głowy, ale na pewno nie pocieszać na siłę. Ja nieraz próbowałem pocieszać moją matkę, ale tego się po prostu nie da zrobić, ona żyje w swoim świecie, według niej żyje się po to, żeby cierpieć. Jest do tego stopnia zniszczona psychicznie, że ma nawet fobie przed spaniem. Im bardziej się angażowałem, tym bardziej mnie to bolało, bo to była po prostu przytłaczająca bezsilność.