PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Zniechęcające cechy?
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Nie wiem co robię w życiu źle, co robię nie tak, że nie potrafię być kogoś kolegą/ koleżanką.
Wielokrotnie miałem znajomych.. Można by się ucieszyć w moim przypadku, ale zawsze byłem na "doczepkę" zawsze robię coś nie tak, co nieznechęca do mnie, co odrzuca innych ode mnie. Inni do siebie piszą, spotykają się a ja zawsze muszę być tym piszącym do innych. Nigdy nikt mnie nie napisał, nie zaprosił mnie "Bo mnie lubi" nie wiem dlaczego i co ze mną nie tak.
Wiem, że różne miałem epizody w życiu i roznie sie zachowywałem, rozne sposoby rozumienia świata miałem, ale każdy był nie taki.. 
Jedynie z takich cech, które sam zauważyłem to: Narzekanie, marudzenie.
Inni np chodzili do tej samej pracy, chodzą na kursy albo po prostu ze sobą trzymają a ja jestem na "Na doczepkę". Dlaczego tak? Co robię nie tak?
Co może być ze mną jeszcze nie tak?
Ja chcę żyć wśród ludzi tak jak inni a nie potrafie
Mi się zawsze niestety w odpowiedzi narzucają takie trochę frazesy, że:

Musisz zacząć od polubienia siebie, nauczenia się być samemu ze sobą i życia tak, żeby nie mieć za dużo powodów do marudzenia. Spróbuj się czymś zainteresować, ale tak szczerze, i rozwijać w tym kierunku. Mnie się wydaje, że najbardziej poukładani, a co za tym idzie lubiani ludzie to tacy, co są w miarę niezależni, w tym sensie, że nie szukają desperacko kontaktu z ludźmi jak ryba wody, tylko jest on dla nich miłym urozmaiceniem.

Czyli ja bym poszła w stronę polubiania siebie i mienia wy+:Ikony bluzgi kochać 2: na zdanie innych, a jak już będziesz ogarnięty i samozaakceptowany i odnajdziesz jakąś przyjemność w życiu to o pozytywne relacje z innymi będzie o niebo łatwiej:')

<ale jakby co to mam 19 lat i mogę :Różne - Koopa: wiedzieć, to tylko moje luźne przemyślenia>
(21 Lut 2018, Śro 22:37)mardybum napisał(a): [ -> ]Czyli ja bym poszła w stronę polubiania siebie i mienia wy+:Ikony bluzgi kochać 2: na zdanie innych, a jak już będziesz ogarnięty i samozaakceptowany i odnajdziesz jakąś przyjemność w życiu to o pozytywne relacje z innymi będzie o niebo łatwiej:')
Czyli zacznij od pozbycia się fobii i depresji i będzie łatwiej.
19 lat ja też mam :Stan - Uśmiecha się - Mrugając:
Nie wiem co robię nie tak, jakie moje zachowania zniechęcają do mnie a chciałbym znać je i je zmienic.
Staram się rozmawiać o pozytywnych rzeczach, ale ich nie widzę. Potrafię rozmawiać długo, ale o swoich problamach, narzekać
Hobby, zainteresowań nie mam żadnych
(21 Lut 2018, Śro 22:49)matiin napisał(a): [ -> ]Hobby, zainteresowań nie mam żadnych

To popróbuj coś znaleźć, nawet kosztem "opuszczania strefy komfortu" (ehh nie znoszę tej kołczowej gadki, ale mam na myśli po prostu podjęcie ryzyka, wysiłku, robienie czegoś nowego). Zastanów się jaka czynność (poza jedzeniem, spaniem, telewizją, etc, wiadomo) sprawia Ci chociaż minimalną przyjemność czy satysfakcję i spróbuj ją rozdmuchać, zająć się nią na poważnie, jakoś zgłębić.

Jeśli nic takiego naprawdę nie znajdujesz, to może jest coś o czym pomyślałeś kiedyś, że "wygląda na fajne, ciekawe jak się to robi" czy coś w tym stylu i spróbuj w tę stronę.
Brak zainteresowania drugim człowiekiem, brak zainteresowań, małomówność, "zamulenie"
Mam tak samo, nawet na tym forum czuję się jakbym był tu na doczepkę, taka persona non grata. :forak:
Ja dodałbym jeszcze niskie IQ i/lub EQ, brak poczucia humoru, przygnębienie, ciągłe mówienie o sobie a w szczególności o swoich problemach.
Myślę, że znalezienie czegoś, co Cię zainteresuje na tyle, aby to zgłębić to dobra rada. Ja największe sukcesy towarzyskie (czyli prawie nic jeśli mierzyć to wg standardów ludzi bez fobii społecznej ale i tak zawsze coś) osiągnąłem, gdy poszedłem na studia, które mnie szczerze interesowały. Mogłem wtedy porozmawiać z ludźmi o tym, co nas wszystkich zajmowała. Czasem nawet coś komuś pomóc.

Skupienie na sobie, dość zrozumiałe u osoby z takim problemem jak fobia społeczna, także bardzo utrudnia nawiązanie mniej powierzchownych relacji. Choć wciąż absorbuje nas nasze własne cierpienie trzeba spróbować szczerze się zainteresować kimś innym. Po sobie wiem, że jest to raczej trudne ale obawiam się, że bez tego ani rusz.
Doszłam do wniosku, że wśród powodów braku sympatii do mojej osoby może być to, że straszny ze mnie ponurak. Bez sensu otaczać się pesymistami - ludzie zarażają się nawzajem emocjami, więc moja obecność jest niezbyt korzystna.
Ja też w jakiś sposób zniechęcam do siebie ludzi. Najpewniej dlatego, że jestem dość spięty przy pierwszym spotkaniu i wydaję się być ponurym albo ktoś może też czuć, że wywyższam się. Jeżeli ktoś już zainteresuje się moją osobą, szybko też ucinam rozmowę w obawie, że zabraknie wspólnych tematów do rozmowy lub skompromituję się źle odpowiadając. Po dwóch, trzech takich rozmowach jestem wówczas z taką osobą na przysłowiowe ''cześć'' i tyle z tej relacji zostaje.