PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Eksperymenty społeczne -Warszawa
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Cześć,

Czy byłby ktoś chętny, żeby w Warszawie porobić jakieś eksperymenty społeczne? Mowa na przykład o zaczepianiu ludzi na ulicy, pytaniu o drogę, o zarekomendowanie czegoś, zwracanie na siebie uwagi w miejscu publicznym,... itp- pomysły, czy jakiś plan można jeszcze doprecyzować, na razie chodzi mi bardziej o wybadanie gruntu czy ktoś byłby czymś takim zainteresowany... Dobrze byłoby zacząć od czegoś łatwego (nawet coś tylko we własnym gronie) i stopniowo zwiększać trudność... Myślę też, że trzeba tego typu rzeczy robić często i systematycznie, inaczej po jakimś czasie wszystko wraca do starej normy.

Noszę się z zamiarem wykonywania tego typu eksperymentów od jakiegoś czasu, ale na pewno byłoby lepiej robić to z kimś- wtedy łatwiej o mobilizowanie się, wspieranie, itp- samemu z tym o wiele trudniej. Myślę, że stopniowe przełamywanie lęków, czy realizowanie założonego planu planu to klucz to poprawy, trzeba działać!:Stan - Uśmiecha się:

Pozdrawiam
Mały update- trochę o mnie: mam 32 lata, moje lęki przejawiają się w dużej nieśmiałości, strachem (czasem paraliżującym), gdy jestem w centrum uwagi, poczuciem niższości w stosunku do innych ludzi, dużym strachem przed oceną i opinią innych ludzi o mnie. Mam gorsze i lepsze momenty, ale generalnie wierzę, że jestem w stanie przełamywać lęki i rozwijać się w kierunku, który sobie założyłem i z delikatnym optymizmem patrzę w przyszłość (pomimo zaawansowanego już dość wieku:Stan - Uśmiecha się:)
Nie szukam tutaj przyjaciół (nie wykluczam zupełnie takiej ewentualności, ale nie jest to moim celem), tylko osób, z którymi mógłbym wykonywać zadania:Stan - Uśmiecha się:
Ponieważ wątek spotkał się z ograniczonym odzewem, postanowiłem opisywać w nim to, co robię- potrzebuję w tej chwili takiej platformy w celu uporządkowywania myśli, ukierunkowania swoich celów, zwiększenia odpowiedzialności przed ich osiąganiem. Może też kogoś zainspiruję:Stan - Uśmiecha się: Nie mam pojęcia jak długo będę to spisywał (mam nadzieję, że jednak nie zbyt dług:Stan - Uśmiecha się - Anielsko:) ani jak często, na tę chwilę czuję taką potrzebę.

W poprzednim tygodniu poszedłem na karaoke. Celem nie było wyjście na scenę, tylko poznanie nowych ludzi. W trakcie kolega namówił mnie, abym zaśpiewał z nim w duecie. Pomimo ogromnego lęku (nie potrafię śpiewać, nie znałem słów, czuję ogromny lęk przed zrobieniem z siebie głupka) postanowiłem spróbować. Przed "występem" uspokoiły mnie trochę myśli typu: "nie obchodzi mnie co inni myślą, to nic wielkiego, nawet jeśli się skompromituję", itp. Gdy stanąłem z mikrofonem strach trochę się uspokoił, gdy zaczęliśmy śpiewać zupełnie zniknął. Byłem nawet trochę "rozczarowany" tym, jak bardzo się tym przejmowałem:Stan - Uśmiecha się: Po raz kolejny uświadamia mi to, że mój mózg dalece przerysowuje niebezpieczeństwo pewnych sytuacji, w 90% przypadków nie są one aż tak straszne, jak mi się wydaje przed. Na pewno pomógł alkohol, fakt, że nie było zbyt wielu ludzi oraz to, że śpiewaliśmy w duecie i mogłem się niejako "ukryć", ale mimo wszystko jestem z siebie bardzo dumny i zadowolony:Stan - Uśmiecha się:


W weekend byliśmy nad Wisłą. W trakcie postanowiliśmy podchodzić do dziewczyn i o coś zagadywać. Na przełamanie lodów poszedł prosty tekst typu: "gdzie jest metro". Później kolega zaczepiał idące dziewczyny- czułem zazdrość, że on jest taki odważny, a ja nie potrafiłbym tego zrobić... Muszę pamiętać, że porównywanie się do innych nie ma zupełnie sensu, że należy czerpać jedynie z tego inspirację, że ja też kiedyś będę tak potrafił i to w zasadzie nic wielkiego.

Później zagadywaliśmy siedzące dziewczyny. Przy pierwszej próbie poszło zaskakująco dobrze- dziewczyny były otwarte, rozmowa nawet się kleiła. Na koniec poprosiłem o numer jedną z nich, ale odmówiła, poczułem się od razu gorzej. Miałem myśli typu: "jak cholernie trudno jest znaleźć dziewczynę, skoro nawet taka, która wydawało się, że jest zainteresowana odmawia", "moja poprzednia była tak za+:Ikony bluzgi kochać 2:, jaki jestem głupi, że ją straciłem", itp. Muszę pamiętać, że po pierwsze nie jest moim celem teraz znalezienie dziewczyny i to, że mój poprzedni związek był :Ikony bluzgi grzybek:, to tylko moje złudzenia, że było tak fajnie.

Później przysiadłem się jeszcze do jednej grupki, ale zostalem zbyty natychmiast. Nawet się tym nie przejąłem zbytnio- pozytywny humor po pierwszym doświadczeniu jednak dominował- na tyle, że postanowiłem nawet zaszczekać do przechodzącej dziewczyny i rozbawiło mnie to mocn:Stan - Uśmiecha się - Anielsko: na koniec kolega podszedł do dziewczyn, ja dołaczyłem po jakimś czasie. Czułem się gorzej niż za pierwszym razem, tak, jakbym był trochę niewidzialny i sprawiało mi to pewną przykrość.

Generalnie wyjście bardzo dobre. Byłem zaskoczony jak wiele dziewczyn nad Wisłą jest otarta, żeby po prostu pogadać (nawet jeśli nie mają żadnych innych celów typu znalezienie faceta) i- ponownie- moje zmartwienie, że zostane od razu odrzucony, bądź potraktowany epitetem jeśli zagadam- jest bardzo przesadzone. To, co pomogło to na pewno fakt, że nie byłem sam (samemu z pewnością ciężko byłoby w ogóle tam przyjść, nie mówiąc o czymkolwiek innym), dużo alkoholu i fakt, że było ciemno. Ale ponownie jestem z siebie dumny i idę do przodu:Stan - Uśmiecha się:

Teraz priorytetem jest spisanie konkretnych celów i eksperymentów, które chcę wykonywać.
Mimo, że nie jestem z Warszawy, to uważam, że to świetny pomysł. Sam prawie codziennie pluje sobie w brodę, że do tej i do tej dziewczyny nie podszedłem, nie zagadałem. Na ulicy podszedłem tak może z 3 razy, jest to bardzo ekscytujące, i faktycznie trzeba to robić regularnie, bo jeśli się wyjdzie z wprawy, to później ciężko znowu faktyczni mieć ''formę''.
W ramach chwili wolnej od pracy postanowiłem przejść się wokół pobliskiego stawu i przybić "piątkę" z choć jednym biegaczem (których jest tam całkiem sporo). Nie udało się ani razu- za każdym razem, gdy byłem tego bliski, mój mózg szukał wymówek, żeby tego nie zrobić ("ładna dziewczyna- pomyśli, że ją podrywasz", "obcokrajowiec- nie zrozumie", "słuchawki na uszach- nie usłyszy", itp.). Za każdym razem czułem też silny strach- nogi z waty, kołowrotek w głowie, czułem też w tym coś bardzo intruzyjnego- jakbym tym gestem naruszał ich przestrzeń...
To zaskakujące jak przyjazny i zabawny w gruncie rzeczy gest mój mózg zamienia w coś strasznego...
Spróbuję ponownie jutr:Stan - Uśmiecha się - Anielsko:
A jaki masz puls i czy serce ci wali podczas takiego podchodzenia lub prób podchodzenia?
Ciekawy pomysł bardzo, ale dlaczego tylko Warszawa ?
Zaraz wychodzę z domu, mam kiepski czas, spora samotność i dużo problemów, fajnie by było z kimś zamienić słowo.
Ale czy się uda ?
Marcinzg, dziś na serce nie zwróciłem uwagi, bardziej na nogi właśnie, było dla mnie zaskoczeniem, że zrobiły się takie chwiejne:Stan - Uśmiecha się: ale często w sytuacjach społecznych puls mi skacze mocno, jutro zwrócę na to uwagę i dam znać:Stan - Uśmiecha się:
Spoke- dlatego, że mieszkam w Warszawie:Stan - Uśmiecha się: ale może spróbuj coś podobnego zorganizować w swoim mieście, może znajdą się chętni. Mnie obecność innych ludzi bardziej motywuje, ale docelowo chcę dojść do stanu, gdy sam będę podchodził do dziewczyny, która mi się podoba na ulicy i zagadywal. Długa droga na pewno przede mną i mnóstwo pracy, ale wierzę, że się uda:Stan - Uśmiecha się:
Udało się:Stan - Uśmiecha się: Przybiłem "piątke" z dwoma biegającymi facetami, za drugim razem było o wieeele łatwiej niż za pierwszym:Stan - Uśmiecha się: obaj byli trochę zdziwieni, chyba myśleli, że to jakiś znajomy, bo podnieśli rękę, jakby chcieli powiedzieć "Cześć", dopiero jak zauważyli, że trzymam rękę długo przybili- jakby w ostatniej chwili. Powiedziałem "piątka", ale bardzo nieśmiało i cicho :Stan - Uśmiecha się:
Pomogło z pewnością to, że zobowiązałem się tu do tego- będę więc prawdopodobnie nadal to robił:Stan - Uśmiecha się: Następnym wyzwaniem będzie przybicie "piątki" z dziewczyną:Stan - Uśmiecha się:

Zwróciłem uwagę na puls- rzeczywiście mocno podskoczył (ale wyczułem to dopiero, gdy przyłożyłem rękę, nie było mocnego walenia).

Miałem po tym świetny humor, ale niestety wracając natknąłem się na swoją ex dziewczynę (pracujemy w tej samej firmie) i nastrój mi się momentalnie pogorszył. I najgorsze jest to, że nie wiem jak sobie z tym radzić, jak przetwarzać te emocje:Stan - Niezadowolony - Zawiedziony: negatywna rzecz często rujnuje mój dobry nastrój na długi czas i przesłania wszystkie inne dobre rzeczy, które się wokół mnie dzieją...
Przede mną też długa droga, tym bardziej, że mam manie buraczenia jak z kimś chce lub już rozmawiam, kompletnie przez to stałem się wycofany, cichy, nie umiem poznawać nowych ludzi.
Wczoraj kręcę się w parku, jakiś chłopak samotnie żongluje pojemnikami do robienia drinków , miałem podejść nie wiem pochwalić, zagadać, powiedzieć jedno zdanie nie dałem rady nic zrobić.
Druga sytuacja, stoję w Empiku oczywiście przy dziale "rozwój osobisty", obok mnie w podobnym wieku chłopak obaj zastanawiamy się co kupić 20 min , zero odzewu :Stan - Uśmiecha się:
Nie wiem ciężko się przełamywać, ale będę próbował.
Wg mnie fakt, że jesteś na siebie zły, że nie zagadujesz to już dobry znak, nie można się tylko w tym zbyt długo babrać. Ja np kilka dni temu byłem mega w+:Ikony bluzgi kurka: na siebie, że nie potrzedłem do uroczej dziewczyny siedzącej na przystanku. Okoliczności były idealne do zagadania :Stan - Uśmiecha się: ale uznałem to w+:Ikony bluzgi kurka: właśnie jako dobry znak- że widzę docelowo taką możliwość, tylko to nie jest jeszcze ten etap.
Może też narzucasz sobie zbyt dużo w tym momencie? Zacznij od czegoś prostego, np spytanie o drogę? Dla mnie było to trudniejsze niż się wydawało (wciąż jest zresztą).

Ja dziś przybiłem piątkę z biegnącą dziewczyną (nie jakąś mega atrakcyjną, ale zawsze, zresztą dziś nie było w czym wybierać:Stan - Uśmiecha się:), tzn dokładnie wystawiłem rękę i powiedziałem "piątka" (chyba nie słyszała, bo miała słuchawki na uszach:Stan - Uśmiecha się:) nie przybiła tylko wystawiła rękę i powiedziała "cześć"- chyba znowu myślała, że to ktoś znajomy:Stan - Uśmiecha się: niezłą konfuzję wprowadzam w szeregi tych biegaczy chyba haha:Stan - Uśmiecha się: nawet przystanęła kilkadziesiąt metrów dalej- pewnie rozkminiała skąd mnie zna:Stan - Uśmiecha się:
Było trochę łatwiej niż wczoraj, ale wciąż ciężko- zauważyłem, że mam nogi jak z waty, bardzo tracę oparcie w takich sytuacjach. Poza tym wyobrażam siebie, że robię to przyjacielsko i z uśmiechem, a prawdodobnie mam z nerwów ściśniętą twarz:Stan - Uśmiecha się:
Jestem z siebie dumny!:Stan - Uśmiecha się: tym bardziej, że wcześniej znowu natknąłem się w pracy na ex (ja :Ikony bluzgi pierd:...). Teraz zamierzam powtórzyć ten eksperyment kilka razy zanim przejdę na wyższy level:Stan - Uśmiecha się:
Na propsie, kibicuję.
W sobotę byliśmy nad Wisłą, a w niedzielę w parku. Jeśli chodzi o nowe rzeczy, to cieszę się, że po raz pierwszy zagadałem do dziewczyny na trzeźwo, pogadałem ze sprzedawczynią lodów, przybijałem "piątki" z idącymi, nie biegnącymi ludźmi (ale po alkoholu).

Kilka obserwacji:
- O wiele łatwiej mi jest wykonywać trudniejsze rzeczy, gdy jestem z kimś niż samemu, muszę pracować nad wewnętrzną motywacją
- Gdy dziewczyna nie jest zainteresowana rozmową ze mną, zbija mnie to z tropu zupełnie i pogarsza nastrój. Podobnie jest, gdy nie wykonuję tego, co sobie założyłem- negatywne myśli wtedy przeważają
- Bardzo wiele zależy od mojego nastroju i nastawienia- gdy jestem pogodny, wszystko przychodzi o wiele łatwiej
- O wiele łatwiej mi przychodzi zacząć rozmowę od czegoś neutralnego, niż wprost walić, że dziewczyna mi się podoba
- W kwestii mojej ex, zauważyłem, że fakt, że tak bardzo chciałbym do niej wrócić jest po części spowodowany tym, że byłoby to rozwiązanie najłatwiejsze, nie wymagające ode mnie żadnej pracy, ani poświęcenia. Wolałbym w tym momencie wrócić do bylejakości po to, by nie musieć przechodzić przez emocjonalny trud pracy nad sobą na różnych płaszczyznach. Użalanie się nad sobą i myśli typu, że już nie znajdę lepszej dziewczyny niż ona, to tylko żałosna forma odwrócenia uwagi od faktu, że nie chce mi się wziąć za siebie, ruszyć dupsko i zrobić coś ze swoim życiem.

A i jeszcze, żeby nie było tak różowo- w piątek przeżyłem jedną z największych kompromitacji w życiu- na grupie terapeutycznej złapał mnie tak silny lęk, że spytany o coś ledwo byłem w stanie wydusić z siebie cokolwiek- w obecności kilkunastu osób. Nie zrozumiałem nawet prostego pytania skierowanego do mnie, tak bardzo mi myśli kotłowały, że nie byłem w stanie skupić się na czymkolwiek. Wydusiłem z siebie ledwo co przeżywam, co się ze mną dzieje- że strasznie się boję, serce mi wali i że się rozsypałem totalnie. Czułem się zupełnie przytłoczony emocjami, przede wszystkim strachem, ale i poczuciem porażki, wstydu, rozpłakałem się, byłem totalnie załamany... Nie jest to grupa fs, nikt oprócz mnie nie ma tam problemu z wypowiadaniem się publicznie. Było to kolejne już spotkanie, na pierwszym przyznałem się, że mam fobię społeczną i silny lęk gdy jestem w centrum uwagi. Przez kilka kolejnych spotkań było nawet całkiem nieźle i myślałem, że wszystko idzie w dobrym kierunku, stąd tym większe rozczarowanie piątkową sytuacją.

Nie tylko terapeutki, ale większość uczestników dało mi wsparcie, czułem, że jest ono autentyczne. Mimo tego, że poczucie wstydu było ogromne, postanowiłem nie rezygnować z grupy, podczas kolejnego spotkania było już trochę lepiej. Myślę, że to doświadczenie doda mi siły w dłuższej perspektywie, nauczy czegoś. Kluczem jestm abym całkowicie zaakceptował swój strach, nie tylko racjonalnie, ale także emocjonalnie
Twój wątek motywuje, mam kilka teraz społecznych wydarzeń i planuje już od tygodni jak się z nich wymigać, a może po prostu powalczę z tym i pójdę. Brakuje mi ciągłości, po takim jednym, dwóch wydarzeniach chowam się zazwyczaj na chwilę by odpocząć psychicznie
Spróbuj się przełamać i idź, jakkolwiek Ci pójdzie, pogratuluj sobie potem za odwagę. Nie oczekuj, że wyjdzie idealnie, albo nawet dobrze, żadnej presji.
(Szkoda, że sam nie stosuję się do swoich rad- doszedłem do wniosku, że to moje załamanie na grupie było po części efektem oczekiwań, że już jest wszystko ok i nie czuję już tremy przed przemową w tej grupie...) Niestety wszystko wydaje się łatwe na płaszczyźnie logicznej, ale mega trudne na emocjonalnej:Stan - Uśmiecha się:

Trochę na marginesie napiszę, że kombinuję teraz trochę z wizualizacjami- nagrywam siebie, jak jestem w trudnych sytuacjach społecznych i jak sobie z tym dobrze radzę- później odsłuchuję i wyobrażam sobie to. Na razie strach mnie ogarnia nawet, gdy wyobrażę sobie taką sytuację... Myślę, że może być to niezły kierunek- mój strach jest sterowany w glównej mierze przez wyobraźnię, więc w tej sferze chyba warto działać...

Ponieważ mam większą odpowiedzialność jeśli się tutaj zadeklaruję, napiszę, że zamierzam poprosić obcego człowieka na ulicy, żeby mi pożyczył 50zł- chcę to zrobić do końca tego tygodnia:Stan - Uśmiecha się:
Już myślałem, że nieźle się w+:Ikony bluzgi kochać 2: z tym 50 zł, bo robiłem podchody kilka razy i zawsze wydawało mi się, że to jest cholernie ciężkie... Ale w końcu się udało!:Stan - Uśmiecha się: Co prawda nie do końca tak, jak sobie założyłem, bo postanowiłem spytać najpierw, czy ktoś wie, czy jest w okolicy bankomat, a dopiero, gdy odpowiedział, że nie, spytać o pożyczkę:Stan - Uśmiecha się:
Zrobiłem to 2 razy, najpierw spytałem mężczyznę stojącego przy drodze, a następnie młodszą dziewczynę (swoją drogą, uświadomiłem sobie później, że trochę zawaliłem sprawę, bo wydawała się chętna do rozmowy, a pytanie o pożyczkę naturalnie ją musi kończyć, muszę być bardziej elastyczny i mniej skupiony na swojej roli:Stan - Uśmiecha się:)
Oboje zareagowali śmiechem i powiedzieli, że niestety nie- sam też mocno polewałem z teg:Stan - Uśmiecha się - Anielsko: i tu też nie do końca takie było moje założenie, ale i tak jestem z siebie dumny:Stan - Uśmiecha się:

Kilka obserwacji:
- Tuż przed pierwszym doświadczeniem zacząłem się śmiać ze swojego lęku (przeglądałem wcześniej wątek o śmiechoterapii, super sprawa!)- to może być bardzo pomocna rzecz na rozluźnienie, będę częściej stosował!
- Wyszło znowu ok, bo ludzie zareagowali pozytywnie, wciąż nie wiem jak potrafię radzić sobie w trudnych sytuacjach, prawdopdobnie byłoby o wiele gorzej
- Gdy jestem rozluźniony wszystko staje się prostsze, w momencie gdy podchodziłem do dziewczyny ona uśmiechnęła się, prawdopodobnie dlatego, że byłem rozbawiony pierwszą rozmową i było to po mnie widać
rewelacyjny wątek, na pewno będę śledzić bardzo uważnie. Sam biorę się za ćwiczenia i może podkradnę kilka pomysłów. W tych najświeższych przykładach działasz sam?

(18 Cze 2018, Pon 15:20)kyle napisał(a): [ -> ]- W kwestii mojej ex, zauważyłem, że fakt, że tak bardzo chciałbym do niej wrócić jest po części spowodowany tym, że byłoby to rozwiązanie najłatwiejsze, nie wymagające ode mnie żadnej pracy, ani poświęcenia. Wolałbym w tym momencie wrócić do bylejakości po to, by nie musieć przechodzić przez emocjonalny trud pracy nad sobą na różnych płaszczyznach. Użalanie się nad sobą i myśli typu, że już nie znajdę lepszej dziewczyny niż ona, to tylko żałosna forma odwrócenia uwagi od faktu, że nie chce mi się wziąć za siebie, ruszyć dupsko i zrobić coś ze swoim życiem.

a te słowa dały mi do myślenia, dzięki.
To z 50 zł sam, poza tym samemu przybijalem piątki z biegnacymi i pytałem ludzi o drogę. Na razie mało, ale chciałbym tego robić coraz więcej- w grupie co prawda jest łatwiej i fajniej, ale czasem ciężko się zebrać, no i nie mogę też polegać na innych cały czas.

Spoko, kradnij śmiało, jeśli masz jakieś pomysły, to podrzucaj też (to zresztą prośba do wszystkich, ktorzy to czytają:Stan - Uśmiecha się:)

Tak sobie pomyślałem teraz, że na tym etapie lepiej będzie dla mnie skupić się na rzeczach śmiesznych/ pozytywnych, bo muszę stopniowo budować swój dobry nastrój, z czasem będę mógł przejść do bardziej "negatywnych" sytuacji
Tym razem nie o eksperymentach- chciałbym napisać o jednej ważnej rzeczy, która mi się wczoraj wydarzyła, może to komuś także pomoże. Napisałem wcześniej, że jednym z moich problemów jest brak akceptacji. Zauważyłem, że bardzo boję się uświadomienia sobie swoich problemów, uciekam od nich, staram się je za wszelką cenę ukryć. Postanowiłem, że czas to skończyć, stanąć z tym twarzą w twarz.

Spisałem wszystkie niewygodne na swój temat rzeczy- zarówno związane z fobią (jak np, że w niektórych sytuacjach społecznych czerwienie się, pocę, nie wiem co powiedzieć, drży mi głos czuję się bezradny niczym mały chłopiec i inni to widzą, nie mam odwagi, by zabierać głos, boję się opinii innych ludzi, inni często śmieją się ze mnie, patrzą z politowaniem, nie jestem męski, atrakcyjny dla kobiet, itp...), jak i z innych sfer (krzywdziłem często innych, brakuje mi empatii, nie można mi do końca ufać, zmieniam zdanie często, mam swoją bardzo złą stronę, jestem niezdecydowany i jest to bardzo irytujące, zazdroszczę innym sukcesów, chcę, aby potknęła im się noga, zachowuję się dziecinnie, nieadekwatnie do swojego wieku, kontroluję i manipuluję bliskie mi osoby, zachowuję się pasywnie-agresywnie, trudno ze mną wytrzymać....)

Do niektórych rzeczy ciężko mi się było przyznać, ale taka jest prawda, nie mogę od tego uciekać cały czas... Fakt, że to tutaj wypisuje to dla mnie także forma wzmocnienia tego uświadomienia.
Muszę to wszystko (i inne rzeczy, których tu nie wypisałem) całkowicie zaakceptować. Muszę się poddać i przestać z tym walczyć- nie tylko świadomie, ale także emocjonalnie, całym sobą. Jednocześnie muszę siebie kochać bezgranicznie (ciężko przychodzi mi kochać siebie jako dorosłego człowieka, łatwiej jako kilkuletniego chłopca, który doznawał krzywdy)

Zamierzam zaglądać do tej listy regularnie. Mam nadzieję, że pomoże mi to bardziej twardo stąpać po ziemi, efektywniej nad tym pracować i trochę mniej przejmować się opinią innych (skoro sam jestem świadomy swoich wad, inni nie mogą mnie skrzywdzić).

Co do eksperymentów natomiast- zamierzam powiedzieć obcej osobie jakiś komplement- powiedzmy, że do wtorku:Stan - Uśmiecha się:
Bardzo pozytywny wątek. Podziwiam i zazdroszczę, że masz chęci i siłę walczyć ze swoimi słabościami.
Na razie nie ma czego zazdrościć, niewiele jeszcze osiągnąłem, ale dziękuję:Stan - Uśmiecha się:

Z komplementem mi się (jeszcze) nie udało- nie znalazłem odpowiedniej sytuacji (wymówka), poza tym miałem przez ostatnie kilka dni mały kryzys (wymówka) i pogoda nie sprzyjała ekspemymentom (kolejna wymówka). Generalnie myślę, że w odpowiednich okolicznościach jest to do zrobienia, ale nie narzucam na siebie teraz jakichś ram czasowych.
Kryzys zaczął się od sytuacji, w której (w swoim mniemaniu) słabo sobie poradziłem. Kilka obserwacji z tego okresu:

- Mam problem z oczekiwaniami. Wywieram na siebie zbyt dużą presję i w komsekwencji przychodzi duże rozczarowanie i zniechęcenie jeśli coś pójdzie nie tak, jak to sobie założyłem. Z drugiej strony myślę sobie, że oczekiwania pozwalają mi się bardziej mobilizować... Muszę nauczyć się odpowiednio to balansować
- Wizualizacje zbyt wymagających sytuacji przynoszą (w moim przypadku) negatywny efekt- mój mózg traktuje je jako za bardzo nierealistyczne i odrzuca je, w następstwie pojawia się także lęk. Zamierzam to zmodyfikować i wyobrażać sobie sytuacje bardziej realistyczne (np. czuję lęk, ale przełamuję go i podchodzę do dziewczyny, itp- zamiast- podchodzę bez lęku i zagaduję pewnym siebie głosem)
- Kluczowe w tym momencie dla mnie nie są eksperymenty, ale obniżenie poziomu depresji i podwyższenie dobrego nastroju. Muszę konsekwetnie i systematycznie działać w celu podwyższenia swojego nastroju
- Nie mogę używać określeń typu: "dziś nie jest mój dzień", "dziś nie jestem w nastroju", itp.- to są zawsze kłamstwa.
- Nie mogę siedzieć w domu i analizować wszystko w nieskończoność- to mnie zabija

Jeśli chodzi o eksperymenty, to zmienię trochę podejście- zamiast szybko podwyższać poziom trudności zamierzam przełamywać się (nie tylko lęk, ale i apatię, znużenie, myśli typu: "to jest zbyt łatwe", itp) jak najczęściej w różnych łatwiejszych sytuacjach. Będę zaczepiał ludzi (w tym ładne dziewczyny) w różnych okolicznościach i skupiał się na pojedyńczym aspekcie (żeby mówić głośno i wyraźnie, utrzymywać dobry kontakt wzrokowy, dobrą postawę ciała, itp). Chcę, aby zatrzymywanie/ zagadywanie do obcych ludzi stało się dla mnie naturalne niczym oddychanie.
Trochę mniej miałem czasu ostatnio, żeby tu zaglądać.
Jeśli chodzi o eksperymenty, to tak, jak pisałem w miarę możliwości szukam tak dużo okazji do zaczepiania ludzi jak to możliwe, skupiałem się na tym, aby mówić głośno i wyraźnie. Dobrze mi już to wychodzi w sytuacjach "neutralnych", trochę gorzej, gdy zaczepiam w moim mniemaniu ładne dziewczyny, najgorzej, gdy jestem w centrum uwagi stosunkowo dużej grupy ludzi. Ale poczyniłem już pewne postępy (mimo, że czasem zdarza mi się o tym zapominać), w najbliższym czasie zamierzam kontynuować świadome starania, by mówić głośno i wyraźnie- w różnych okolicznościach.

Przy okazji napiszę, że czytam polecaną tu książkę "W pułapce myśli"- jestem mniej więcej w połowie i co prawda jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie, by mówić o konkretnych efektach, ale mam wrażenie (i dużą nadzieję), że może się okazać ona dla mnie rewolucyjna w moich zmaganiach z fobią.
Będę dawał znać jak wyglądają postępy w miarę czytania i wykonywania ćwiczeń, ale już szczerze wszystkim polecam tę książkę.
Znowu trochę teorii- zauważyłem, że to, co (między innymi) znacząco mnie ogranicza, to bardzo silny lęk przed kompromitacją, przed staniem się pośmiewiskiem, przed śmiechem innych ludzi. Właśnie wyczytałem, że dobrym sposobem na przełamywanie tego lęku jest postawienie się w takiej sytuacji w roli obserwatora- czyli osoby, która patrzy na siebie z boku. Eksperymenty pokazują, że osoby, które patrzyły na zawstydzającą sytuację z roli obserwatora doznawały mniejszego poczucia wstydu niż ci, którzy patrzyli na to z perspektywy "zawstydzonej" osoby.

Oczywiście łatwo się mówi, trudniej zrobić, ale myślę, że jest to jest dla mnie dobry kierunek i w pewnym sensie wyjaśnia dlaczego nurt akceptacji i zaangażowania zawarty w książce "Pułapka Myśli" wydaje mi się tak atrakcyjny (duży nacisk kładziony jest tam na dystansowanie się od swoich myśli, odczuć, emocji), itp.. Na pewno wymaga to dużo pracy, ale wszystko mi już się logicznie spina:Stan - Uśmiecha się:

To, co na pewno w związku z tym zrobię, to zwizualizuję sobie jeden za drugim wszystkie sytuacje z przeszłości, które były szczególnie dla mnie ośmieszające (niestety było ich sporo)- z roli wyrozumiałego obserwatora- zobaczymy czy coś to pomoże.

Będę dawał znać co do postępów- mimo, że czuję się trochę jakbym gadał tu sam ze sobą:Stan - Uśmiecha się:
Z tym mówienie głośno i wyraźnie to i ja mam niekiedy problemy. Teoretycznie moja wymowa nie wydaje mi się zła, ale zdarza mi się jednak urywać końcówki i zmówić niezbyt zrozumiale. Zauważyłem to rozmawiając niekiedy i obcymi osobami i musząc kilkakrotnie powtarzać to, co chciałem. Szczególnie uwydatnia się to w sytuacjach stresowych, co chyba jest normalne.
(04 Lip 2018, Śro 16:05)kyle napisał(a): [ -> ]Znowu trochę teorii- zauważyłem, że to, co (między innymi) znacząco mnie ogranicza, to bardzo silny lęk przed kompromitacją, przed staniem się pośmiewiskiem, przed śmiechem innych ludzi.
I to chyba też mnie dotyczy.
To, co mi trochę pomogło, to nagrywanie siebie i później odsłuchiwanie (np jakieś afirmacje, wizualizacje, itp.). Bardzo nie lubiłem, gdy ktoś mi zwracał uwagę- np. że mówię "nik" zamiast "nikt", czy "powiedziaem" zamiast "powiedziałem", itp. Gdy siebie usłyszałem, zauważyłem, że rzeczywiście tak mówię i od tej pory zwracam uwagę, żeby to mówić poprawnie:Stan - Uśmiecha się: Wydaje mi się, że tego typu rzeczy raczej łatwo wyeliminować- wystarczy odrobina pracy i koncentracji. Słuchanie swojego głosu nie jest łatwe na początku, ale można się przyzwyczaić:Stan - Uśmiecha się:

Co do lęków- nie chcę popadać w euforię, bo już kilka razy wydawało mi się, że znalazłem złote rozwiązanie, ale to dystansowanie się do uczuć/ myśli już zaczyna mi pomagać (na razie w sytuacjach, gdy lęk jest umiarkowany, ale mam nadzieję, że z czasem także i w trudniejszych). Wczoraj np miałem jedną sytuację, w której zwykle bym się zestresował- zamiast tego uświadomiłem to sobie i powiedziałem w myślach: "Mam wrażenie, że czuję lęk" (odpowiednie formułowanie słowne jest bardzo ważne, nawet nie sądziłem jak bardzo) i spojrzałem na to z pewnym dystansem, pomogło mi to mocniej stanąć na nogach i lęk jakby naturalnie odszedł. Mam wrażenie, że w moim przypadku lęk to 10% problemu, 90% to karmienie go moimi myślami, próbą kontroli i szukaniem sposobów, by odszedł.

Drugą rzeczą, którą sobie uświadomiłem dzięki tej książce to to, jak zabójcze jest dla mnie unikanie. Zdawałem sobie sprawę, że unikanie nie pomaga, nie wiedziałem w jakiej mierze potęguje lęk na dłuższą metę.

Nie oczekuję cudów i tego, że wszystko będzie rozwiązane po kilku tygodniach, ale chyba wreszcie znalazłem metodę, w którą wierzę, że warto zainwestować mój czas i energię:Stan - Uśmiecha się:
Stron: 1 2