PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Unikanie konkretnych osób
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Hej,
Może ktoś ma podobnie, zaczyna mnie to strasznie przytłaczać...
Mieszkam od pol roku na osiedlu, gdzie wiekszosc sie zna i wysiaduje pod blokiem, starsi i dzieciaki, więc jest glosno..
Problem w tym, ze panicznie zaczelam unikac dwoch osob,ktore czesto slysze zza okien.
Potrafie pol dnia przesiedziec w domu, czekajac az sie sciemni z nadzieja,ze juz sobie pojda do domu.
O co chodzi ? Prawdopodobnie o to,ze to przebojowe osoby, ktore z wszystkimi gadaja, boje sie mowic dzien dobry albo czesc, mijac sie.
Nawet jak zauwaze jednak wychodzac gdzies to staram sie uniknac, udaje ze nie widze,raz po raz zdarza sie jednak bliskie starcie.
Mam poczucie,ze ci sasiedzi juz przylepili mi latke, sama nie wiem jaka, samotniczki? Mam poczucie winy i czuje sie,jak debil ze wszyscy tu swobodnie z soba rozmawiaja a ja tylko przechadzam sie czasem z psem z nosem w telefonie.
Zaczeam nawet bac sie wychodzic na papierosa na balkon, a bardzo czesto to robie,bo na bank mysla ze nie mam zadnego zycia i jeestem jakas dziwna.
Ktos cos ? Nie mam juz sil na to, chcialabym wyjsc swobodnie ale nie moge,bo ludzie...
Więc na przekór wychodź i to często ja tak robiłam gdy już paradoksalnie wbijałam się w dół
Z tym strachem przed wychodzeniem na papierosa na balkon, to może i lepiej, bo zdrowiej.;p
Tak szczerze, to szkoda zdrowia i czasu na rozmyślanie co tam ludzie postronni mogą sobie o Nas myśleć. Im wcześniej odrzucisz myślenie takimi kategoriami, tym szybciej lepiej się poczujesz. Lepszego rozwiązania nie mam.;p
Aż tak ich lubisz, by przejmować się, co o Tobie pomyślą? A jak pomyślą, że jesteś dziwna to co, przyjdą do Ciebie do domu i Cię pobiją?
Nie no, oczywiście fajnie jest mieć dobre relacje z sąsiadami, od razu przyjemniej się żyje, ale nic na siłę. Jeśli jest bardzo źle, to zostaje przeprowadzka.
Hmm, bardziej się przejmuję tym, że oni mnie nie lubią/nie znają/nie chcą znać/nie akceptują...Pojawia się też zazdrosc (jacy sa towarzyscy,weseli),bo sama nie mam nikogo poza chłopakiem, dla którego również przestaję czuc sie jakkolwiek atrakcyjna personalnie,spolecznie..
Mysle o przeprowadzce,ale w tej kwestii lezy kolejna kloda, taka ze z chlopakiem jesli juz to sie rozstaniemy...
@Introwertyczka nie ma co się przejmować emocjami innych ludzi, a @Acj sorki, ale czasem papieros jest dobrym powodem do wyjścia nawet na balkon i nie mówię tu o nalogu i wypaleniu całej paczki...
Niby nie, kurcze..
Ale jak wychodze z domu a tam rozbawiona grupka siedzi a ja sie boje spojrzec na nich i jeszcze nie wiem czy sie witac czy nie..te rozkminy mnie dobijaja...
Po prostu spróbuj mniej myśleć albo wbij sobie coś co ja stosowałam: leje na to co inni powiedzą, co myślą i tak se wmawiałam że naprawdę przestało mnie to obchodzić...Chodzi oczywiście o tych co mnie nie znali
Tak to mam z zupelnie obcymi ludzmi.
Ale jak juz gdzies z kims zamienilam dwa slowa i cos sobie w glowie utworzylam,ze oni sa lepsi i pewnie zle o mnie mysla to zaczynam przeawiac fobiczne zachowania,jakunikanie wzroku, czerwienienie sie itd...
Ja bym się z nimi nie witał. Nie znam ich. Sam teraz myślę, że mam ciekawe podejście do tego. Mówię dzień dobry ludziom w windzie, ale poza blokiem już nic nie mówię.

Masz mały wpływ na to, co inni, zwłaszcza nieznajomi pomyślą. Nie warto się tym przejmować. :Stan - Uśmiecha się:
Jeszcze jakieś sposoby spostrzeżenia?
Ludzie nie interesują się aż tak bardzo cudzym życiem, prawdopodobnie istniejesz dla nich tylko wtedy gdy Cię widzą lub mają do Ciebie jakąś sprawę. Nie analizują też tego wszystkiego tak bardzo jak my, nawet nie pamiętają za wiele.
(30 Lip 2018, Pon 20:07)Introwertyczka napisał(a): [ -> ]Hej,
Może ktoś ma podobnie, zaczyna mnie to strasznie przytłaczać...
Mieszkam od pol roku na osiedlu, gdzie wiekszosc sie zna i wysiaduje pod blokiem, starsi i dzieciaki, więc jest glosno..
Problem w tym, ze panicznie zaczelam unikac dwoch osob,ktore czesto slysze zza okien.
Potrafie pol dnia przesiedziec w domu, czekajac az sie sciemni z nadzieja,ze juz sobie pojda do domu.
O co chodzi ? Prawdopodobnie o to,ze to przebojowe osoby, ktore z wszystkimi gadaja, boje sie mowic dzien dobry albo czesc, mijac sie.
Nawet jak zauwaze jednak wychodzac gdzies to staram sie uniknac, udaje ze nie widze,raz po raz zdarza sie jednak bliskie starcie.
Mam poczucie,ze ci sasiedzi juz przylepili mi latke, sama nie wiem jaka, samotniczki? Mam poczucie winy i czuje sie,jak debil ze wszyscy tu swobodnie z soba rozmawiaja a ja tylko przechadzam sie czasem z psem z nosem w telefonie.
Zaczeam nawet bac sie wychodzic na papierosa na balkon, a bardzo czesto to robie,bo na bank mysla ze nie mam zadnego zycia i jeestem jakas dziwna.
Ktos cos ? Nie mam juz sil na to, chcialabym wyjsc swobodnie ale nie moge,bo ludzie...

Niestety mam podobnie. Przed wyjściem z domu zawsze sprawdzam przez wizjer czy ktoś jest na klatce. Jak jest, to oczywiście czekam aż sobie pójdzie /wsiadzie do windy. Unikam szczególnie sporych grup sąsiadów, którzy lubią sobie uciąć pogawędki przed blokiem. No cóż, fobia społeczna...
A jak już zdarzy Ci się z kimś spotkac to co się dzieje?
(01 Sie 2018, Śro 11:23)Introwertyczka napisał(a): [ -> ]A jak już zdarzy Ci się z kimś spotkac to co się dzieje?

Przeważnie po prostu uprzejmie się witam i idę dalej. No chyba ze kogoś nie lubię (mam sąsiadów, którzy robili głośne imprezy) to wtedy witam się chłodno i idę dalej :Stan - Uśmiecha się - Szeroko:
Jak stoję na przystanku i widzę, że zbliża się ktoś znajomy (zwłaszcza taki, którego b słabo znam) to udaję, że go nie znam. W tym celu zawsze noszę ze sobą słuchawki i w sytuacjach jak ww po prostu się wyłączam.