PhobiaSocialis.pl

Pełna wersja: Antropofobia.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam. Czy ktoś z Was choruje na Antropofobię? Jest to ekstremalna odmiana fobii społecznej. U mnie objawia się to tym, że boję się nie tylko kontaktu z ludźmi ale ogólnie ludzi. Wiem jaka jest tego przyczyna, nie chcę teraz o tym pisać dokładnie ponieważ moja historia jest tak zagmatwana, że opisanie jej zajęłoby mi to sporo czasu. W skrócie: w młodości byłem gnębiony przez rówieśników, dorastałem w nieciekawym otoczeniu a w dorosłości wyżywali się na mnie pracodawcy. Na fobię zachorowałem krótko po skończeniu studiów. 
Z powodu współistniejącej padaczki nie mogę brać leków typu SSRI. Stale zażywam benzodiazepiny oraz leki przeciwpadaczkowe. 
Był okres, że nie brałem benzo, ale wtedy w ogóle nie wychodziłem z domu. Teraz znowu powróciłem do nałogu. Niestety tolerancja na lek rośnie. Ostatnio miałem taką sytuację, że dostałem napadu paniki w środku miasta, nie potrafiłem się uspokoić a nie wziąłem ze sobą leków, ludzie patrzyli się na mnie jakbym uciekł z Tworek. Błądziłem wzrokiem, spuszczałem głowę w dół, patrzyłem się na różne strony, czasami prężyłem, żeby sprawiać wrażenie pewnego siebie i agresywnego. Wyobrażam sobie jak to musiało wyglądać... Ta sytuacja mnie złamała. Stwierdziłem, że już dłużej tak żyć nie mogę. Muszę się w końcu wziąć za siebie i zapisać się na jakąś psychoterapię.
Czy ktoś z Was choruje na taką przypadłość? Jaka jest skuteczność terapii? Nie mogę całe życie się bać i chodzić naćpany. Chcę w końcu wrócić do normalnego życia w społeczeństwie. Cieszę się że istnieje takie miejsce w sieci, gdzie można popisać z ludźmi o podobnych problemach i nie tylko.
Cześć, dobrze, że piszesz. Nie choruję akurat na antropofobię, ale jestem sobie w stanie wyobrazić takie objawy.

Benzodiazepiny niestety mają wiadomo jakie wady. Nie ma idealnego leku przeciwlękowego. Nie chcę za bardzo ingerować w leczenie, ale może próbowałeś pregabaliny? To też lek przeciwpadaczkowy, ale niekiedy nieźle się sprawdza w leczeniu lęku.

Dobrze zacząć jak najszybciej terapię. Trzeba mieć szczęście do kompetentnego terapeuty. Tu na forum jest sporo materiałów o rodzajach terapii i samopomocy, polecam. Trzymaj się. :Stan - Uśmiecha się:
Słyszałem o tym leku, ale nie wiedziałem że ma właściwości przeciwlękowe. Będę musiał uzgodnić z lekarzem czy istnieje możliwość wprowadzenia do terapii. Z tego co przeczytałem, podczas przyjmowania pregabaliny istnieje ryzyko uzależnienia podobnie jak w przypadku przyjmowania benzodiazepin, w dodatku nasila działanie benzo.
Ma udokumentowane działanie przeciw lękowi uogólnionemu. Niekoniecznie przeciw napadom paniki, chyba że jakieś nowe badania robili.
Ten lek nie daje tak natychmiastowej ulgi jak benzo, dlatego ryzyko uzależnienia jest mniejsze.

To że nasila działanie benzo, może nie być złe, będziesz mniej tego benzo potrzebował.
Na pewno ma inny mechanizm biologiczny działania niż benzodiazepiny, więc nie powinny wzajemnie zwiększać swojej tolerancji.
Troszkę lipa, bo ja biorę na padaczkę kwas walproinowy który i tak nasila działanie klonazepamu i to mocno. 
Chciałem się wybrać na terapię poznawczo behawioralną, ale na NFZ nie dożyję terminu wizyty. ::Stan - Uśmiecha się - Szeroko: wolny dopiero na 2020!
Przecież to jakaś bzdura, że nie można łykać SSRI przy padaczce. Sam mam zdiagnozowaną epi i brałem kilka SSRI.
(21 Wrz 2018, Pią 16:11)TotalnaPadaka napisał(a): [ -> ]Przecież to jakaś bzdura, że nie można łykać SSRI przy padaczce. Sam mam zdiagnozowaną epi i brałem kilka SSRI.
To że Ty bierzesz i Ci nie szkodzi, to nie znaczy że wszyscy chorzy tolerują SSRI. Często dochodzi do interakcji pomiędzy lekami, czego większość lekarzy w ogóle nie bierze pod uwagę.
Akurat SSRI są najbardziej wskazane przy epi, bo mają niskie ryzyko wywoływania napadów. Gorsze są TCA, a najgorszy jest bupropion.
(13 Wrz 2018, Czw 16:10)Strachliwy napisał(a): [ -> ]Witam. Czy ktoś z Was choruje na Antropofobię? Jest to ekstremalna odmiana fobii społecznej. U mnie objawia się to tym, że boję się nie tylko kontaktu z ludźmi ale ogólnie ludzi.
Czy ktoś z Was choruje na taką przypadłość? Jaka jest skuteczność terapii?

Witaj. Swój główny problem opisałem w wątku "Mania prześladowcza" ale kiedy przeczytałem Twoją historię uzmysłowiłem sobie, że mnie również lęk przed ludźmi w ogóle towarzyszył przynajmniej od czasów nastoletnich, możliwe że od dzieciństwa. U mnie zachodzi od tego jednak ciekawy wyjątek: nie boję się ludzi z najbliższej rodziny: rodziców, brata, dziadków, wujka. Ale już np. ciotki (w sensie żony wujka) - tak. Lęk przed "obcymi" (nawet tymi okazującymi mi życzliwość) jest wciąż obecny. To m.in. sprawiło, że nigdy się nie zaprzyjaźniłem z nikim na serio i obawiam się, że mogło mieć też decydujący wpływ na kontakty z dziewczynami.

A czy Ty obawiasz się także swojej najbliższej rodziny? Czy są jacyś ludzie, w towarzystwie których nie czujesz się nieswojo?

Co do terapii, to ja próbowałem psychoterapii indywidualnej ale nie specjalistycznej u psychologa oraz terapii grupowej. Terapia grupowa to była totalna porażka: było tam 12 neurotyków ale żadnego z fobią społeczną i większość z nich nawet nie próbowała zrozumieć, o czym mówię. Terapeuci i większość pacjentów traktowali mnie oschle, czasem nawet podśmiewali się. Właściwie tylko jeden kolega wykazał się empatią. Ogólnie dziwię się, że mój stan nie POGORSZYŁ się wyraźnie po tej "terapii".

Z terapią indywidualną miałem lepsze doświadczenia. Przez okres około 3 lat odnotowałem wyraźną poprawę. Myślę, że gdyby nie towarzyszyła mi też fobia przed pracą (albo gdyby studia filozoficzne trwały 10 lat), miałem szansę na dalszy postęp. Niestety przyjemne i ciekawe studia skończyły się i zaczęły się poważne problemy z pracą. Ten koszmar zniszczył moją kruchą pewność siebie i spowodował nawrót fobii społecznej i strachu przed "obcymi".

Tak więc polecam terapię indywidualną. Nie polecam grupowej (chyba, żeby była to grupa złożona z samych fobików społecznych).
(05 Lut 2019, Wto 18:03)Pan_S napisał(a): [ -> ]A czy Ty obawiasz się także swojej najbliższej rodziny? Czy są jacyś ludzie, w towarzystwie których nie czujesz się nieswojo?
Witaj. Dziękuję Ci za zainteresowanie moim problemem.
Tylko w towarzystwie najbliższej rodziny czuję się naprawdę komfortowo, z dalszą jest problem. Kiedyś jak miałem do kogoś jechać na jakąś uroczystość to musiałem wziąć podwójną dawkę leków na uspokojenie. Podobnie było z ludźmi z którymi dawniej miałem normalny kontakt. W ubiegłym roku bez zapowiedzi odwiedzili mnie znajomi z dawnych lat. Gdy rozmawiałem z nimi to jąkałem się, zacinałem, brakowało mi słów, w końcu musiałem pójść po leki i dopiero po 6 mg (!) Klonazepamu lęk ustąpił i zacząłem zachowywać się w miarę normalnie.
Obecnie jest trochę lepiej. Biorę leki, ćwiczę na siłowni, coś tam ze sztukami walki działam - dzięki temu wzrosła trochę moja pewność siebie w przestrzeni publicznej, ale niestety nie mogę powiedzieć że jest jak 10 lat temu - czyli normalnie.

Dzięki za poradę odnośnie terapii indywidualnej. Przykro mi, że u u Ciebie tak się to potoczyło z terapią grupową.
Nie masz czasem tak, że lęk przeradza się w końcu w agresję?
(05 Lut 2019, Wto 19:34)Strachliwy napisał(a): [ -> ]Nie masz czasem tak, że lęk przeradza się w końcu w agresję?

Mojemu lękowi dawnej zawsze towarzyszyła agresja. Byłem bardzo negatywnie usposobiony do świata, chciałem "rozstawiać ludzi po kątach" itp. Teraz też jeśli ktoś sprawia, że czuje się zagrożony, towarzyszy temu gniew a nawet chęć dokuczenia tej osobie. Jednak już od jakiegoś czasu ta agresja szybko ustępuje, nie mam też już zgeneralizowanego gniewu do świata w ogóle czy do ludzi w ogóle.

Ja w czasach największego nasilenia lęku i agresji także trenowałem sztuki walki i wysoko cenię wartości związane z szkoleniem się w nich jak zdolność do poświęcenia i samodyscyplina. Paradoksalnie filozofia wpajana mi na kursie karate (a więc zbioru technik stosowania przemocy fizycznej) stała się początkiem moje udanej walki z agresją do świata. Mój nauczyciel powtarzał, że karateka musi umieć szybko biegać, żeby uciekać przed wrogami, bowiem walka jest ostatecznością. A więc należy cenić pokój i integralność cielesną innych osób, nawet jeśli są wobec Ciebie nieprzyjazne. Nie twierdze, że w pełni przyjąłem tę koncepcję ale przynajmniej już nie marzę o zemście na wrogach.
(05 Lut 2019, Wto 20:33)Pan_S napisał(a): [ -> ]Ja w czasach największego nasilenia lęku i agresji także trenowałem sztuki walki i wysoko cenię wartości związane z szkoleniem się w nich jak zdolność do poświęcenia i samodyscyplina.
Fobia nie przeszkadzała Ci w trenowaniu sztuk walki? Zawsze myślałem, że to bardzo niesprzyjające środowisko dla osób z naszymi problemami.
(05 Lut 2019, Wto 21:09)czerczesow napisał(a): [ -> ]Fobia nie przeszkadzała Ci w trenowaniu sztuk walki? Zawsze myślałem, że to bardzo niesprzyjające środowisko dla osób z naszymi problemami.

Nie ja zostałem zapytany, ale odpowiem Ci że w sekcji MMA jest kilku chłopaczków, którzy mają jakieś lęki, dostawali oklep na osiedlu, aż w końcu wzięli się za siebie żeby odwrócić role. Czy mają fobię społeczną tego nie wiem, ale widać w ich oczach niepokój i brak pewności siebie.

@Pan_S Też to na pierwszym treningu usłyszałem, że lepiej uciec niż mieć kosę pomiędzy żebrami, zostać obitym/zabitym, albo mieć problemy z prawem za udział w bójce, uszkodzenie ciała itp.
Ja wyrobiłem sobie taki mechanizm obronny (?), że wychodząc na ulicę zachowuję się i wyglądam na bardzo pewnego siebie, wręcz agresywnego osobnika o groźnym spojrzeniu. Prezentuję wyprostowaną postawę, prężenie, szybki, pewny chód, na dodatek ubieram się jak typowy dresiarz. (pozostałości po przebywaniu w nieodpowiednim towarzystwie). Nie lubię gdy ktoś się na mnie patrzy, dlatego staram się nigdy pierwszy nie spuszczać wzroku (chyba, że jest to ktoś większy ode mnie). Widzę, że niektórzy ludzie się mnie boją, ale ja boję się ich bardziej. Dopiero gdy ktoś zacznie ze mną rozmawiać, cała ta zasłona opada. Doskonale zdaję sobie sprawę z mojego zachowania i implikacji jakie mogą wyniknąć. Kiedyś mnie jakiś większy osobnik po prostu wyjaśni.
Ale to ludzie wyhodowali takiego pozera jakim jestem obecnie. Gdybym nie był gnębiony od najmłodszych lat, być może nie zostałbym lekomanem, nie wróciłaby mi epilepsja i nie znalazłbym się na takim zakręcie życiowym w jakim jestem obecnie.
Ale się nakręciłem. Aż nabrałem ochotę w********ć kilku osobom, którzy mi najwięcej szkód wyrządzili, lecz teraz po latach zemsta w postaci przemocy fizycznej jest bezsensowna.
(05 Lut 2019, Wto 21:09)czerczesow napisał(a): [ -> ]Fobia nie przeszkadzała Ci w trenowaniu sztuk walki? Zawsze myślałem, że to bardzo niesprzyjające środowisko dla osób z naszymi problemami.

O dziwo nie. Na treningach dostawaliśmy taki wycisk, że nikomu nawet nie przyszło do głowy, by się czepiać osób z problemami, z resztą nauczyciele bardzo pilnowali, abyśmy okazywali sobie nawzajem szacunek. Nowicjusze byli wszyscy onieśmieleni a zaawansowali karatecy mieli zazwyczaj już lepiej poukładane w głowie.

(05 Lut 2019, Wto 22:49)Strachliwy napisał(a): [ -> ]Ja wyrobiłem sobie taki mechanizm obronny (?), że wychodząc na ulicę zachowuję się i wyglądam na bardzo pewnego siebie, wręcz agresywnego osobnika o groźnym spojrzeniu. Prezentuję wyprostowaną postawę, prężenie, szybki, pewny chód, na dodatek ubieram się jak typowy dresiarz. (pozostałości po przebywaniu w nieodpowiednim towarzystwie). Nie lubię gdy ktoś się na mnie patrzy, dlatego staram się nigdy pierwszy nie spuszczać wzroku (chyba, że jest to ktoś większy ode mnie). Widzę, że niektórzy ludzie się mnie boją, ale ja boję się ich bardziej. Dopiero gdy ktoś zacznie ze mną rozmawiać, cała ta zasłona opada. Doskonale zdaję sobie sprawę z mojego zachowania i implikacji jakie mogą wyniknąć. Kiedyś mnie jakiś większy osobnik po prostu wyjaśni.

Doskonale Cię rozumiem, bo sam robiłem coś podobnego w mym najgorszym okresie. Ja jednak miałem pecha, bo pewnego razu okazałem niezadowolenie komuś silniejszemu i bardziej agresywnemu ode mnie i zostałem brutalnie obalony na ziemię. W tym momencie cała fobia wróciła z pełną siłą i nie byłem w stanie oddać. Na szczęście agresor jakoś się opanował i dał mi spokój.
No tak, ale samo pojawienie się na takim treningu byłoby dla mnie bardzo dużym wyzwaniem. Nie mogę sobie tego za specjalnie wyobrazić.
Co do tego bycia pewnym siebie, lub wręcz agresywnym, to faktyczne może przybrać różne strony. Na pewno nie można jednak okazywać słabości, bo to jest najgorsze. Ja staram się być pewny siebie i zdecydowany w tym co robię, ale nie wykonać żadnych agresywnych ruchów. Nie można szukać dymu, ale też przechodzić jak mysz pod miotłą. Mimo tego wszystkiego, jeśli ktoś ma wobec nas naprawdę złe zamiary, to żadne zachowania nie zmieni jego nastawienia.
Jeśli mam być szczery, to ja również ogromnie bałem się pierwszego treningu ale zarazem bardziej bałem się pokazać w szkole zupełnie bezsilny (wielu moich kolegów z liceum trenowało sztuki walki). Kiedy zobaczyłem na pierwszym treningu, że to prawie wyłącznie ogromny wysiłek fizyczny a nie psychiczny (jak mówiłem nie było tam nawet sposobności na jakieś głupawe sytuacje), stopniowo doszedłem do sytuacji, że nawet lubiłem tam chodzić. także dlatego, że wszystko robiło się całą grupą albo w parach. Nie było sytuacji, żebym musiał sam robić coś przed obserwującą grupą.